sobota, 4 października 2014

Rozdział 17.



            - Czemu się tak stresujesz? - spojrzałam na niego.
            - Nie stresuję się - opadł ciężko na kanapę.
            - Chyba widzę - uśmiechnęłam się, stawiając na stole ostatni talerz.
            - Nie stresuję się - powtórzył, marszcząc czoło. „Naprawdę?” Kiedy potarł dłońmi twarz i przeczesał palcami włosy, tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że mam rację. - No co?
            - Nico - przewróciłam oczami, siadając obok niego. - Oddawaj mojego wyluzowanego Zayna potworze - roześmiałam się, chwytając go za marynarkę. Na jego twarzy automatycznie pojawił się łobuzerski uśmiech, który poszerzał się z sekundy na sekundę. Oplótł mnie ramionami w tali, przyciągając jeszcze bliżej siebie, po czym przywarł swoimi gorącymi wargami do moich.
            - Zayn! - krzyknęła Kathy, wchodząc do salonu, na co oboje zerwaliśmy się na równe nogi. - Chciałam tylko powiedzieć, żebyś nie siadał, bo ci się spodnie pogniotą - uśmiechnęła się szeroko.
            - Bez obaw. Lepiej pilnuj swojego ciasta, żeby się nie przypaliło - zaśmiał się, mrużąc oczy. - Idę do łazienki - westchnął, wychodząc z salonu.
            - Przypudrować nosek? - moja siostra krzyknęła za nim rozbawiona.
            - Daj mu już spokój… Nie widzisz jaki chodzi spięty? - westchnęłam. - Trochę go nie rozumiem… Czym się tu stresować?
            - No tak, przecież to tylko kolacja z wujaszkiem… - powiedziała z ironią.
            - James się tak nie stresował - spojrzałam na nią.
            - To dwie różne osoby - westchnęła. - James często jada kolacje z ważnymi klientami i jest do tego przyzwyczajony - uniosła delikatnie brwi. - Potrafi ukrywać swoje uczucia - oparła się o brzeg fotela. „Całkiem nieźle mu to wychodzi…” zaśmiałam się pod nosem. - Zayn jest zupełnie inny. Cały czas chodzi zestresowany, ale to dobrze…
            - Dobrze? - zmarszczyłam czoło.
            - Wiesz chociaż, że chce dobrze wypaść. Boi się wygłupić, bo zależy mu na tobie i na opinii rodziny - na jej twarzy wymalował się uroczy uśmiech. - Może faktycznie trochę przesadza, ale od tego ma ciebie… - Kathy podniosła się z miejsca i stanęła w drzwiach. - Myślę, że jak pozna wujka…
            - Przecież już go zna - przerwałam jej.
            - Tylko od tej oficjalnej strony… Jak już pozna go prywatnie, to wszystko z niego spłynie - westchnęła. - Mogę się o to założyć…
            - Czemu wydaje mi się, że to właśnie o mnie rozmawiacie? - Zayn uśmiechnął się delikatnie, stając tuż za Kathy.
            - No wiesz, wyglądasz dziś tak, że trudno tego nie skomentować… - zachichotała, poprawiając mu krawat. - Lepiej niż Bond… - poruszyła komicznie brwiami, po czym zniknęła nam z pola widzenia.
            - Ale jej się zbiera… - westchnął, szeroko się uśmiechając. Oparł głowę o futrynę, uważnie przyglądając mi się swoimi ciemnymi oczami. Wyglądał fenomenalnie. „Jakby wybierał się na jakąś galę…” Podeszłam do niego i delikatnie musnęłam jego usta.
            - Jeśli chcesz, możemy jeszcze to wszystko odwołać… - wyszeptałam, mocno się do niego przytulając.
            - Niczego nie odwołujemy - pokręcił głową. - Potraktuję to jako trening przed spotkaniem z twoim tatą.
            - Chciałbyś poznać… - zmrużyłam lekko oczy.
            - Twojego tatę? - dokończył za mnie. - No jasne. Tak samo jak chciałbym, żebyś ty poznała moją rodzinę. Tylko, że na razie brakuje na to wszystko czasu… - ułożył usta w cienką linię. Delikatnie pogładziłam jego policzek.
            - Kiedyś na pewno trochę go znajdziemy - uśmiechnęłam się delikatnie. - Na wszystko…
            - Mam nadzieję…


            - A więc mówisz, że chciałeś uczyć w szkole? - wujek poprawił się na krześle.
            - Tak. Języka angielskiego - Zayn niepewnie się uśmiechnął. Naprawdę było mi go szkoda. Przesłuchanie, jakie zarządził wujek, wydawało się nie mieć końca, z czego ani ja, ani ciocia, ani tym bardziej Sue nie byłyśmy zadowolone.
            - Moja żona też kiedyś pracowała w szkole… - uśmiechnął się wreszcie, spoglądając na ciocię Mary. Na chwilę zapadła niezręczna cisza i w duchu modliłam się, żeby ktoś szybko coś powiedział. „Chociaż niekoniecznie wujek…” - Masz zamiar wybrać się jeszcze na studia?
            - Wujku, może dokładkę? - chwyciłam miskę z sałatką, ale on pokiwał jedynie głową, nie odrywając wzroku od Zayna.
            - Kiedyś o tym myślałem, ale to nie takie proste… - Zayn upił łyk wina, po czym zerknął na moją siostrę, która posłała mu przepraszające spojrzenie. Nie spodziewała się tego. „Ja też nie…” Żadna z nas nie przypuszczała, że wujek będzie chciał zabawić się w ojczulka z zasadami. Wiedziałam, że traktuje nas prawie jak własne córki, ale żeby aż tak…
            - Dlaczego? - James zmarszczył czoło, uparcie wpatrując się w Zayna z tym swoim „prawniczym” wyrazem twarzy. „Jeszcze ty zaczynasz?”
            - Chcieć nie zawsze znaczy móc, James - Sue delikatnie się uśmiechnęła.
            - Nie mam na to czasu - westchnął Zayn. - Jak na razie nic nie zapowiada, żeby to się zmieniło.
            - W takim razie mamy wielkie szczęście, że znalazłeś dziś chwilę, żeby usiąść z nami przy stole - odezwał się James, a ja posłałam mu znaczące spojrzenie. „Nie przesadzaj…”
            - Akurat dziś mamy wolne. Jutro też, choć jedynie popołudnie…
            - Czyli nie jest aż tak źle - ciocia delikatnie się do niego uśmiechnęła.
            - Nie mogę narzekać. Ta praca ma naprawdę dużo zalet. Mogę robić to, co mnie interesuje, dobrze się bawić i poznawać ciekawych ludzi. Nie da się ukryć, że zarobki też są jednym z plusów - roześmiał się niepewnie. - Ale nie zawsze jest tak dobrze. Pojutrze od szóstej rano do późnej nocy będziemy nagrywać ostatnie kawałki na nową płytę.
            - Czyli masz nieokreślone godziny pracy? - odchrząknął wujek.
            - To prawda…
            - Więc jak godzicie to wszystko z Susanne? - nie odpuszczał, a ja ze wszystkich sił zaciskałam usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem przy każdym nowym pytaniu. Rzadko kiedy miałam okazję widzieć wujka w takim wydaniu.
            - Co masz na myśli, wujku? - Sue spojrzała na niego, nieznacznie mrużąc oczy.
            - Pan Owen mówi o tym, że bycie w związku wiąże się z pewnymi obowiązkami, prawda skarbie? - uśmiechnęłam się do niego delikatnie, kiedy ucałował moją dłoń. - Będąc z kimś, jesteś za niego odpowiedzialny, ale skoro Zayn tak często wyjeżdża, w jaki sposób może być przy tobie, gdy tego potrzebujesz? - Sue posłała Jamesowi groźne spojrzenie. „Chyba zbyt szybko go nie polubi…”
            - James…
            - Jeśli chodzi o to, myślę, że jestem zawsze, kiedy mnie potrzebuje - Zayn przerwał mojej siostrze. - Staram się jak mogę i jestem gotów przylecieć do Sue nawet z końca świata, jeśli byłaby taka potrzeba.
            - Z pewnością… Przecież cię na to stać - wtrącił James, jednak Zayn zignorował jego słowa. „Na szczęście…”
            - Poza tym - Zayn upił łyk wina - …Susanne studiuje i kiedy jestem w pracy, ma więcej czasu na naukę. Przecież sam pan mówił, że wykształcenie jest ważne - spojrzał na wujka. „Niezły ruch, Zayn…” - A co do tego czy mnie stać, czy nie… - przeniósł swój wzrok na Jamesa. - Nie narzekam, faktycznie, ale nie jestem rozwydrzoną gwiazdunią, która szasta pieniędzmi na prawo i lewo - uśmiechnął się delikatnie. - Liczę się z tym, że nie będę sławny do końca życia i właśnie dlatego już teraz odkładam na przyszłość, żeby móc zapewnić spokojne życie sobie i swojej rodzinie.
            - Zayn… - ciocia zawahała się, spoglądając na niego. - Mogę tak do ciebie mówić, prawda? - z szerokim uśmiechem kiwnął głową. - Zayn, jesteś naprawdę mądrym chłopakiem.
            - Dziękuję. Miło mi to słyszeć - powiedział już nieco pewniejszym głosem.
            - Bardzo się cieszę, że mogę spędzić z tobą trochę czasu - uśmiechnęła się do niego. - Nie ukrywam jednak, że chciałabym poznać też czwórkę twoich przyjaciół. Zrobiliście tak dużo dla naszego domu dziecka…
            - Ta ściana w świetlicy to jego dzieło, ciociu - wtrąciłam, spoglądając na Zayna.
            - Naprawdę? - uniosła nieznacznie brwi. - Masz ogromny talent - popatrzyła na niego z podziwem.
            - To tylko hobby… - wzruszył ramionami.
            - Czyli rozumiem, że stajemy się rodziną, Zayn? - aż zakrztusiłam się wodą, kiedy usłyszałam słowa wujka. Spojrzałam na Sue i widząc jej minę, nie mogłam ukryć rozbawienia. Najlepiej byłoby, gdyby Zayn ukląkł teraz na jedno kolano i jej się oświadczył.
            - George…  - ciocia spojrzała na niego karcąco.
            - Mam nadzieję, że naprawdę jesteś tak odpowiedzialnym człowiekiem, na jakiego wyglądasz… Wiedz też, że traktuję Sue i Kathy jak córki i gdyby coś…
            - Wujku… - Sue przewróciła oczami.
            - Nie mam zamiaru skrzywdzić Sue - Zayn delikatnie chwycił jej dłoń.
            - Ale czy ja coś mówię? - westchnął, uderzając palcami o stół. - Swoją drogą, ostatnio kupiłem fantastyczną wiatrówkę…
            - Wujku! - nie wytrzymałam i wybuchłam głośnym śmiechem.
            - George! - ciocia spojrzała na niego z niedowierzaniem.
            - Co ja znowu takiego powiedziałem?


            - Kupił sobie wiatrówkę… - wyszeptałem, kiedy wyszliśmy z salonu. - Kupił wiatró…
            - Tylko o tym wspomniał - przerwała mi ściszonym głosem.
            - Bardzo miło z jego strony, że mnie o tym poinformował - oparłem się o framugę drzwi, a Sue zaczęła krzątać się po kuchni, przeszukując szafki. - On mnie nie lubi… - westchnąłem, podchodząc do blatu.
            - Nie przesadzasz? - zerknęła na mnie przez ramię. Nie mogłem powstrzymać się od przewrócenia oczami. - Musicie po prostu znaleźć wspólny język - postawiła na blacie talerzyk i zaczęła wykładać na niego ciasto. - Już prawie się udało… - uśmiechnęła się delikatnie.
            - W sumie to się tego spodziewałem… - wymamrotałem, sięgając po kawałek ciasta, ale Sue od razu uderzyła mnie w dłoń. Zacząłem oblizywać palce, którymi udało mi się jedynie dosięgnąć polewy. - No co? - zapytałem, cały czas czując na sobie jej spojrzenie.
            - Smaczne? - uśmiechnęła się kpiąco, trzepocząc rzęsami. „Nawet kawałka ciasta żałujesz mi po tych katuszach?!”
            - Bardzo - westchnąłem głośno, marszcząc czoło.
            - Ale James mógłby już sobie odpuścić… - odezwała się po chwili milczenia.
            - Dziwny jest… Ile on w ogóle ma lat? - spojrzałem na nią, unosząc brew. Szczerze mówiąc dałbym mu ze czterdzieści, nie przez to jak wygląda, ale jak się zachowuje.
            - Dwadzieścia osiem - westchnęła. - Nie mam pojęcia, co ich obu napadło…
            - Twojego wujka jeszcze rozumiem - wysiliłem się na uśmiech. - Martwi się… Ojcowska powinność, rozumiesz?
            - Ale on nie jest…
            - Ale opiekuje się wami jak ojciec - puściłem jej oczko. - Kto wie, może naprawdę jestem złym chłopcem - ruszyłem w jej kierunku. - I może naprawdę zrobię ci krzywdę - oplotłem ją ramionami w tali, na co szeroko się uśmiechnęła.
            - Zayn, uspokój się - prychnęła.
            - Niegrzeczni chłopcy nie słuchają niewinnych dziewczynek - poruszyłem brwiami i ucałowałem jej mały nos. - No chyba, że za kawałek ciasta - wskazałem głową na talerz.
            - Jeden kawałek - odparła zdecydowanie.
            - Jeden kawałek - powtórzyłem, a Sue wręczyła mi małą porcję. - Pyszne…
            - Wiadomo, Kathy zna się na rzeczy - roześmiała się. - Przepraszam…
            - Za co? - niepewnie uniosłem brwi.
            - Za to wszystko… Wiem, jak stresowałeś się dzisiejszym spotkaniem, a tu jeszcze…
            - Siemano! - Sue przerwał nagle krzyk Nialla. „Chwila… Niall tu jest?!”
            - A u was jak zwykle otwarte! - odezwał się Harry. „On też!?”  Szybkim krokiem ruszyłem w stronę korytarza.
            - Ktoś mógłby was okraść - Louis uśmiechnął się szeroko, kiedy razem z Sue stanęliśmy naprzeciwko całej trójki. - Jak takie dwie ślicznotki mieszkają same, to…
            - Cicho… - pokręciłem karcąco głową.
            - Co wy tu robicie? - Sue spojrzała na nich zdziwiona.
            - Tak sobie wpadliśmy - Louis ruszył w kierunku salonu. - Mieliśmy nadzieję, że wyszłaś gdzieś z Zaynem i będziemy mogli wykorzy… - stanął jak zamurowany, widząc całe towarzystwo przy stole.
            - Wykorzystać Kathy do pomocy przy pisaniu piosenek - dokończył szybko Harry. „Na pewno właśnie to chciał powiedzieć Louis…” moje usta mimowolnie ułożyły się w uśmiech.
            - Dobry wieczór - wydukał Niall, kiedy i do niego dotarło wreszcie, że to nie najlepszy moment na odwiedziny. Przecież im mówiłem… No chyba, że zapomniałem. „Lubię zapominać…”
            - No proszę… - pani Owen uśmiechnęła się szeroko. - Co za miła niespodzianka. Wspominałam nawet dziś Zaynowi, że bardzo chciałabym was poznać.
            - Gdzie moje maniery… - Louis potrząsnął nagle głową i podszedł do kobiety. - Bardzo miło mi panią poznać. Jestem Louis Tomlinson - pocałował ją w dłoń. „Louis, wszystko w porządku?” - Dobry wieczór - uścisnął dłoń wujka Sue. - Ma pan naprawdę piękną żonę - uśmiechnął się szeroko, a mężczyzna tylko dumnie pokiwał głową na znak, że w zupełności się z nim zgadza. - Miło cię znowu widzieć, James - zwrócił się do bruneta i wymienił z nim uścisk dłoni. 
            - Chłopcy, zostaniecie z nami? - ciocia Sue chyba nie do końca była świadoma tego, o co pyta.
            - Oni przyjechali tylko na chwilę - powiedziałem szybko. - Muszą... Muszą…
            - Zabrać tylko jedną rzecz od Zayna - dokończyła za mnie Sue.
            - Jaka szkoda… Susanne i Zayn mieli nam właśnie dostarczyć coś słodkiego - westchnąłem, słysząc słowa kobiety. Byłem pewien, że teraz już się ich nie pozbędziemy. „A już na pewno niektórych…” spojrzałem na Nialla, któremu oczy zaświeciły się na samo wspomnienie o cieście.
            - W sumie chwilkę możemy zostać - uśmiechnął się szeroko Horan.
            - Nie chcemy przeszkadzać… - pokręcił głową Louis. „Przynajmniej jeden gada do rzeczy…”
            - Wcale nie przeszkadzacie - uśmiechnął się do niego wujek Sue. - Wręcz przeciwnie, będzie nam bardzo miło…
            - W takim razie nie możemy odmówić - Louis usiadł na moim miejscu, a Niall i Harry zaczęli witać się ze wszystkimi przy stole.
            - Harry, pomożesz nam? - Sue uśmiechnęła się do niego niepewnie. - Trzeba przynieść kilka krzeseł… - Styles skinął głową i ruszył za nami do kuchni. Miałem już zamiar na niego nawrzeszczeć, ale Sue od razu powstrzymała mnie swoim karcącym spojrzeniem.
            - Może nie będzie tak źle - szepnęła, kiedy Harry dołączył już do reszty towarzystwa. - Weź to - uśmiechnęła się, wręczając mi czyste talerze i sztućce, po czym delikatnie pchnęła mnie w stronę salonu. - Dobra, teraz czas na deser - powiedziała, podchodząc do stołu i stawiając na nim ciasto. - Spokojnie, ja tego nie piekłam. To dzieło Kathy, więc śmiało możecie jeść - roześmiała się, rozkładając czystą zastawę.
            - A gdzie Liam? - zapytałem, spoglądając na chłopaków.
            - Przed chwilą jeszcze narzekał, że my przyjechaliśmy, a teraz pyta o Liama - prychnął Louis.
            - Dan jutro wyjeżdża, więc postanowił się nią nacieszyć i pojechał do niej - odezwał się Harry.
            - Danielle to dziewczyna Liama - dodała Sue dla sprostowania.
            - Czyli będziemy musieli się jeszcze kiedyś spotkać, żebym mogła poznać was wszystkich - uśmiechnęła się pani Owen.
            - Tak właściwie, to tych dwóch też miałem ze sobą nie zabierać, ale jak zwykle się doczepili… Tak jak wtedy pod namiotami, pamiętasz Kathy? - Louis uśmiechnął się szeroko. Spojrzałem na blondynkę. „Albo mi się wydaje, albo momentalnie zbladła…”
            - Byliście pod namiotami? - pan Owen spojrzał na nas z zaciekawieniem.
            - Nie… - wydukała cicho Kathy.
            - Dziewczyny były z nami na planie nowego teledysku - wymamrotał Niall z pełną buzią jedzenia. „Na litość boską, Horan!” - Kathy spała sama, więc każdy z nas chciał sprawdzić, czy wszystko u niej w porządku. W rezultacie wyszło tak, że spędziliśmy w jej namiocie całą noc.
            - Trzeba przyznać, że to był naprawdę świetny wyjazd - wtrąciła Sue, a twarz jej wujka momentalnie się rozpromieniła, jakby ucieszył go fakt, że dziewczyny tak dobrze się bawiły.
            - Szkoda, że to wszystko trwało tylko dwa dni - westchnął Harry. - Musimy to powtórzyć.
            - Koniecznie! - Sue szeroko się uśmiechnęła. Spojrzałam na Kathy, która w przeciwieństwie do niej w ogóle nie wyglądała na zadowoloną. „Coś tu jest nie tak…” - Kathy, może pokaż kilka zdjęć, które wtedy zrobiłaś?
            - Nie… - zaczęła kręcić głową. - To nie jest…
            - Czemu nie? - przerwał jej James. - Z przyjemnością bym je obejrzał, kochanie…
            - My też - pani Owen uśmiechnęła się szeroko, chwytając za rękę swojego męża.
            - No Kathy… - roześmiała się Sue, spoglądając na swoją siostrę, która cały czas zagryzała wargę, uparcie wpatrując się w swój talerz. - Teraz już nie masz wyjścia…


            - Myślałam, że już nie odpuści - westchnęłam.
            - Moja droga, nie mam zielonego pojęcia, co w niego wstąpiło - ciocia upiła łyk herbaty.
            - I jeszcze ta wiatrówka… - przewróciłam oczami. - Naprawdę ją kupił?
            - Już dawno… Ale ani razu z niej nie strzelał - roześmiała się. - Na stare lata to mu same głupoty przychodzą do głowy…
            - Nie przesadzajmy… Ważne, że się dogadali - obie wybuchłyśmy śmiechem, kiedy Kathy postawiła przed nami talerzyk z ciastem.
            - Aż za bardzo - prychnęła ciocia. - Kto by pomyślał, że akurat dziś leci jakiś ważny mecz… - roześmiała się. - Kathy, a czemu James tak nagle wyszedł? - spojrzała na moją siostrę, która niepewnie zamrugała oczami, jakby szukała wytłumaczenia.
            - Zadzwonili do niego z pracy. Coś się stało i musiał tam pojechać - uśmiechnęła się od niechcenia i przygryzła wargę. Czemu wydawało mi się, że to nie to? „Za dobrze cię znam, mała…”
            - Cieszę się, że wam się układa - ciocia posłała nam ciepły uśmiech. - Wasza mama byłaby z was dumna… - westchnęłam cicho, słysząc te słowa. Chciałbym, żeby mama mogła poznać Zayna. Miałam jedynie nadzieję, że tak jak to zawsze powtarzał tata, kiedy byłyśmy jeszcze małe, ona cały czas patrzy na nas z góry i wszystko widzi. - No więc kiedy śluby? - dodała nagle ciocia.
            - Ciociu… - Kathy aż zakrztusiła się herbatą. - Ja jeszcze o tym nie myślę.
            - Ja tak samo - wyrzuciłam ręce w powietrze. - Mamy jeszcze czas.
            - Jesteście tak cudowne, że na miejscu tych panów od razu założyłabym wam obrączki na palce, żebyście nigdzie nie uciekły - roześmiała się. - Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że mogę tu z wami teraz siedzieć - uśmiechnęła się do nas delikatnie. - Zawsze marzyłam o córce, a teraz zyskałam aż dwie… - oparła głowę na dłoniach. - Arthur zawsze większość swojego czasu spędzał z tatusiem, a teraz, kiedy jest już dorosły, ma swoją rodzinę. Razem z Elizabeth są tak zapracowani, że rzadko kiedy nas odwiedzają - westchnęła. Była dla nas prawie jak matka. Zawsze miałyśmy dobry kontakt, ale dopiero po ślubie jej syna, kiedy postanowiłyśmy z Kathy zamieszkać w Londynie, tak bardzo się ze sobą zżyłyśmy. - Szkoda tylko, że nie śpieszy im się, żeby dać mi wnuczka albo wnuczkę - roześmiała się.
            - Byłabyś cudowną babcią - Kathy objęła ciocię ramieniem.
            - Na szczęście nie zapomniałam jeszcze, jak zajmować się dziećmi - na jej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. - Wasz wujek tylko z pozoru zachowuje się jak dorosły facet…
            - Skarbie? - usłyszałam nagle głos Zayna.
            - Słucham - spojrzałam na niego przez ramię.
            - Dostaniemy jeszcze trochę ciasta? - uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd białych ząbków.
            - Niall już wszystko zjadł? - roześmiała się Kathy.
            - Nawet nie zdążyliśmy spróbować - przewrócił oczami. Leniwie podniosłam się z miejsca. - Tylko trochę szybciej, co? - podrapał się po głowie. - Wiesz, to ostatnie minuty i…
            - Gooool! - usłyszeliśmy głośny krzyk z salonu
            - No właśnie… - westchnął, opierając się o szafkę. - Gol…
            - No cóż…
            - Gol! Rany! Goooool! - przerwał mi nagle. „Kabelki w mózgu dopiero zaczęły łączyć?” prychnęłam. - Wygraliśmy! - wziął mnie na ręce. - Goooool!
            - Zayn, zrozumiałam - roześmiałam się. „Jak dziecko…”
            - Tak! - nim się obejrzałam, w kuchni pojawili się Niall i Harry. - Macie coś mocniejszego? Trzeba to oblać!
            - W lodówce, Harry - uśmiechnęłam się, kiedy Zayn odstawił mnie na podłogę i oplótł mnie ramionami w tali, opierając głowę na moim ramieniu.
            - W ostatniej minucie, czaisz stary?! - Niall szeroko się uśmiechnął.
            - Zayn do końca życia ci tego nie wybaczy - roześmiała się Kathy, spoglądając w moją stronę.
            - Czego? - zmarszczyłam niepewnie czoło.
            - Tego, że przez twoje powolne krojenie ciasta przegapił taki moment - wzięła łyk herbaty.
            - O tym porozmawiamy później - szepnął Zayn. - Kara musi być… - spojrzałam na niego przez ramię. Na jego twarzy wymalował się szeroki uśmiech. „No na pewno nie…”
            - Fantastyczny mecz…
            - W stu procentach muszę się z panem zgodzić - chwilę później dołączyli do nas wujek i Louis. Weszli do kuchni z rękoma zarzuconymi na swoje ramiona.
            - Zayn… - wujek podszedł do nas, a Zayn momentalnie wypuścił mnie z uścisku. „Aż tak się boisz?” zaśmiałam się pod nosem. - Chciałem cię przeprosić…
            - Ale za… - wujek uniósł dłoń, na co Zayn od razu zamilkł.
            - Za to całe przesłuchanie. Postaraj się mnie zrozumieć - westchnął. - Te dwie kruszyny są dla mnie jak córki i naprawdę się o nie martwię - spojrzał na mnie i na Kathy, delikatnie się uśmiechając. - Jesteś dobrym człowiekiem. Wiem już, że nie skrzywdzisz Susanne i w pełni zasługujesz na to, by z nią być - wyciągnął dłoń, którą Zayn od razu uścisnął. - W razie czego masz moje poparcie - puścił mu oczko.
            - Kamień z serca - roześmiał się Zayn.
            - Panowie, musimy koniecznie powtórzyć dzisiejsze spotkanie - odezwał się nagle Niall.  
            - Niallowi pewnie chodzi bardziej o jedzenie, niż o mecz - prychnął Louis.
            - O to też - Horan usiadł naprzeciwko mojej siostry, szeroko się uśmiechając. - Kathy, czy możemy liczyć na twój katering?
            - Jasne - roześmiała się.
            - Panie Owen - Louis zwrócił się do wujka. - Następnym razem zapraszamy do nas.
            - Naprawdę? - zmarszczył lekko czoło.
            - Pewnie. Mamy doskonały pokój do oglądania meczy - uśmiechnął się szeroko Zayn.
            - A do tego całkiem pojemny barek - Harry wyszczerzył białe ząbki.
            - Nawet whisky? - na twarzy wujka pojawił się chytry uśmieszek.
            - I to jakie! - Zayn dosłownie klasnął w dłonie.
            - W takim razie kiedy kolejny mecz?
            - Mamy przerąbane ciociu - rozsiadłam się obok niej, głęboko wzdychając.
            - Przez dobry tydzień nie wyjdą z tego pokoju „cudów” - roześmiała się Kathy.
            - Powinnyśmy się cieszyć - ciocia wypowiedziała to najgłośniej, jak potrafiła. - Chociaż od nich trochę odpoczniemy. I tak żaden z nich pożytek…
            - Racja - uśmiechnęłam się szeroko.
            - Też tak sądzisz? - poczułam ciepły oddech na szyi, kiedy Zayn wyszeptał te kilka słów wprost do mojego ucha. Trzeba przyznać, że zrobił to na prawdę uwodzicielsko. - Jeszcze musisz mi jakoś zrekompensować tego ominiętego gola.
            - Nikt nie kazał ci przychodzić po to ciasto - roześmiałam się.
            - Kochanie… - wujek objął ciocię. - Jak wrócimy do domu, to ci pokażę, jaki ze mnie pożytek - pocałował ją w policzek.
            - George! - na twarzy cioci pojawiło się zakłopotanie, jednak już po chwili każdy wybuchł głośnym śmiechem.
            - Chciałabym kiedyś być jak oni… - wyszeptałam, czując ciepły policzek Zayna obok swojego, kiedy oparł brodę o moje ramię.
            - Będziemy tacy - odpowiedział cicho. - A nawet lepsi…


            - Kochanie! - zamknęłam za sobą drzwi. - Jesteś?
            - Tak - prawie podskoczyłam, kiedy usłyszałam jego głos tuż za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa opartego o futrynę drzwi prowadzących do salonu. Odetchnęłam głęboko, zrzucając te wysokie, przeklęte buty z nóg.
            - Przepraszam, że tak późno - pocałowałam go w policzek, ale on nadal stał nieruchomo, zaciskając usta w cienką linię. Chwyciłam paczkę, którą ze sobą przyniosłam, po czym zwinnie go ominęłam, ruszając do kuchni. - Nie sądziłam, że wizyta cioci i wujka tak się przedłuży - powiedziałam, czując na sobie jego chłodne spojrzenie. Szedł za mną w zupełnej ciszy. Oparłam się o wysepkę kuchenną, odwracając w jego stronę. - No więc co to za ważna sprawa, że musiałam do ciebie przyjechać o tej porze? - zapytałam, na co westchnął głęboko, zamykając oczy.
            - Z kim przyjechałaś? - odstawił szklankę z whisky na blat i spojrzał na mnie.
            - Co to za głupie pytanie? - wymamrotałam. - Przywiozłam trochę ciasta, chcesz? - spróbowałam zmienić temat.
            - Z kim przyjechałaś, Kathleen? - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
            - Taksówką… - powiedziałam cicho. - Nie, nikt nie miał po drodze, jeśli o to ci chodzi - postanowiłam uprzedzić jego kolejne pytanie.
            - Do twojego namiotu za to mieli, co? - warknął, podchodząc do mnie.
            - James…
            - Kiedy miałaś zamiar powiedzieć mi, że pojechałaś z nimi na ten pieprzony plan? - spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem. - Miałaś zamiar w ogóle mi powiedzieć?! - wysyczał, ale ja nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu. - Odpowiedz mi, Kathleen! - drgnęłam na jego kolejne warknięcie.
            - Tak - wydukałam.
            - Kiedy, do cholery?! - uderzył pięścią w blat obok mnie. - Prawda jest taka - przysunął się jeszcze bliżej, stykając nasze czoła - …że wcale nie chciałaś mi o tym mówić.
            - James, po prostu wiedziałam, jak zareagujesz - powiedziałam cicho.
            - To po co w ogóle tam pojechałaś! - wrzasnął, odsuwając się ode mnie. - Louis zrobił ładne oczka?
            - Nie, razem z dziewczynami chciałyśmy zrobić niespo…
            - Dobry jest?! - przerwał mi, odwracając się do mnie plecami. Oparł się dłońmi o stół, zwieszając głowę. Patrząc na niego, poczułam ucisk w żołądku. Zraniłam go. Pamiętam, jak obiecywaliśmy mówić sobie prawdę. Zawiodłam i czułam się z tym okropnie. Niepewnie podeszłam do niego, kładąc dłoń na jego ramieniu.
            - Co ty wygadujesz? - zmarszczyłam lekko czoło.
            - Dobry jest?! - uniósł wzrok, patrząc wprost w moje oczy.
            - O co ci chodzi? - westchnęłam.
            - Pytam, czy dał sobie radę podczas waszej upojnej nocy w namiocie?
            - My nic nie…
            - A może powinienem raczej zapytać, który z nich trzech był lepszy, co? - wycedził z zaciśniętymi zębami.
            - James, my tylko rozmawialiśmy - wyszeptałam, a może raczej pisnęłam. Sama nie wiem.
            - I mam ci w to uwierzyć?! - zaśmiał się ironicznie, na co aż zadrżałam.
            - Oni są porządnymi chłopakami. Nie wiem, po co robisz z tego wyjazdu taki problem…
            - Problem? - chwycił mnie za nadgarstki.
            - Tak! Nie zrobiłam nic złego! - wrzasnęłam. „Błąd…” James momentalnie wbił we mnie swoje lodowate spojrzenie i wzmocnił uścisk. - Puść, to boli…
            - Boli? - zmrużył oczy. - Mnie też boli…
            - James…  - po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Bałam się go. Czułam to w całym swoim ciele. - Boli… - pisnęłam, na co on przekrzywił lekko głowę, nadal wpatrując się we mnie z tym samym uporem. Wyglądał, jakby karmił się moim strachem. - To boli. Puść mnie - powiedziałam cicho, patrząc wprost w jego oczy, a on uwolnił moje ręce ze swojego uścisku. Odetchnęłam lekko, licząc, że to już koniec. „Naiwniaczka…” 
            - Ty szmato! - warknął, po czym uderzył mnie w twarz. Siła ciosu sprawiła, że straciłam równowagę. Upadłam na podłogę, uderzając o róg stolika. Chwyciłam się za policzek, czując jak skóra zaczyna pulsować i piec. Drżącą dłonią otarłam krew, która powoli sączyła się z rozcięcia. Nie mogłam nic powiedzieć. Nie miałam siły krzyczeć. Nie wygrałabym. - Nigdy więcej nie chcę słyszeć o żadnym wyjeździe z nimi, rozumiesz?! - przykucnął obok mnie, na co automatycznie się cofnęłam. - Nigdy więcej!


            - Kiedy ostatnio tu sprzątałaś? - roześmiałem się, siadając na łóżku.
            - Nie masz się o co czepiać? - przewróciła oczami. - To projekty. Jak ciebie nie ma i nudzę się po nocach, to rysuję - poruszyła brwiami i zaczęła szperać w szafie. - A więc to trochę twoja wina…
            - Najlepiej złożyć coś na faceta - rozsiadłem się wygodnie. - Ta sterta zmywania, do której mnie zagoniłaś, to pewnie też moja wina, co?
            - Cicho - odwróciła się, opierając o szafę. - Mój wujek ma wiatrówkę, pamiętasz?
            - Twoje groźby mnie w ogóle nie ruszają - roześmiałem się, zdejmując koszulę, od której wreszcie mogłem się uwolnić. - Twój wujek mnie zaakceptował.
            - To nie zmienia faktu, że ma wiatrówkę. Przecież nie powiedziałam, że to on będzie z niej strzelał - uśmiechnęła się szeroko, chwytając za klamkę. - Za pięć minut wracam.
            - Jasne… - przewróciłem oczami. - Wy zawsze tak mówicie - pokręciła głową, przesyłając mi całusa w powietrzu i zamknęła za sobą drzwi.
            Podniosłem się z łóżka i przykucnąłem, podnosząc jedną kartkę z podłogi. Mimo, że nie jestem pedantem, postanowiłem trochę uprzątnąć rysunki, które walały się dookoła. Zbierałem je po kolei, dokładnie analizując każdy z nich. Projekty Sue były fenomenalne. „Kiedyś będzie wspaniałym architektem…” uśmiechnąłem się sam do siebie, odkładając stos papierów na biurko. Westchnąłem głośno i ruszyłem w stronę okna, szeroko je otwierając. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów, zapaliłem jednego z nich i powoli zaciągnąłem się dymem.
            - No nie wierzę! - Sue stanęła w drzwiach. - Nawet tu palisz? - oparła ręce na biodrach, a ja jedynie wzruszyłem ramionami, cały czas patrząc przed siebie. - O czym myślisz? - zapytała już poważniejszym tonem, podchodząc do okna i stając tuż za mną.
            - O niczym - westchnąłem, wpatrując się w rozświetlone ulice Londynu. To niewiarygodne, że dziś było tu tak spokojnie.
            - Na pewno?
            - Kocham cię - uśmiechnąłem się, wyrzucając za okno niedopałek papierosa.
            - Wiem - wyszeptała i wtuliła się we mnie, zaplatając dłonie na moim brzuchu. - Ja ciebie też - złożyła pocałunek na moim ramieniu.
            - To dobrze - odwróciłem się do niej i objąłem ją ramionami. Teraz mogłem bez przeszkód się jej przyglądać i podziwiać malinowe usta, mały nosek, idealne rysy twarzy i błyszczące, niebieskie oczy. „Najpiękniejsze, jakie widziałem…”
            - Zayn, przepraszam… - westchnęła, zarzucając dłonie na moje barki. - Za wujka, za to przesłuchanie…
            - Przestań - uśmiechnąłem się do niej delikatnie.
            - Musiałeś to wszystko znosić…
            - Opłacało się - roześmiałem się, skradając jej całusa. - Mam poparcie. Sama słyszałaś.
            - Skoro nie o to chodzi, to… - spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem. - Stało się coś? - zaprzeczyłem szybko, kręcąc głową. „Chyba aż za szybko…” - Zayn, na pewno wszystko w porządku?
            - Nawet bardzo w porządku - uśmiechnąłem się.
            - Ale? - westchnąłem głośno, kiedy ujęła moją twarz w swoje dłonie. - No mów - chwyciłem ją za rękę i ruszyłem w stronę łóżka. Usiadła obok mnie, nie przestając mi się przyglądać.
            - Może to dziwnie zabrzmi, ale martwię się trochę o Kathy - zacząłem. - Ten James… - przewróciłem oczami. - Wiem, że to facet twojej siostry, ale…
            - Mnie też irytuje… - westchnęła, opierając się o moje ramię. Objąłem ją, przyciągając bliżej siebie. - Kathy jest szczęśliwa, przynajmniej tak twierdzi. Ciągle się uśmiecha, ale to nie jest ten sam szczery uśmiech, co kiedyś. Ona się zmienia…
            - To zróbmy z tym coś.
            - Ale co? - uniosła swój wzrok. - Jej to odpowiada…
            - Na pewno? - zmarszczyłem czoło. - Przy nim jest taka… Nie wiem nawet, jak to określić.
            - Inna… Ona jest przy nim zupełnie inna… - Sue westchnęła głośno. - Zayn, przecież nie powiem jej: „Kathy, rzuć tego frajera. On nie jest dla ciebie!”
            - Dlaczego nie?
            - A jeśli spyta, czemu tak uważam? - pokręciła głową. - Mam jej powiedzieć, że sama nie wiem, ale właśnie tak czuję? - spojrzała mi prosto w oczy. - Prawie wcale go nie znam. Przy nas jest poważny i irytujący, ale za coś musiała go pokochać…
            - Może masz rację… - pociągnąłem ją za rękę tak, żeby usiadła na moich kolanach. - Nie psujmy sobie nim wieczoru… - musnąłem delikatnie jej usta, a na jej twarzy znów pojawił się ten cudowny uśmiech. - Wiesz co? - położyłem dłoń na jej udzie. - Masz bardzo ładną piżamkę, ale założę się, że bez niej wyglądasz jeszcze lepiej.
            - To jeden z najbardziej tandetnych tekstów, jakie słyszałam - roześmiała się głośno.
            - Podobno laski na to lecą - poruszyłem komicznie brwiami, unosząc jej podbródek. Kiedy zauważyłem ten zadziorny błysk w jej oku, już nie potrafiłem dłużej się powstrzymywać. Napadłem na jej usta, upajając się ich malinowym smakiem. Podniosłem się z miejsca, cały czas trzymając ją na rękach i delikatnie naparłem na jej drobne ciało, kładąc ją na łóżku. Poczułem przyjemny dreszcz, kiedy wplotła swoje palce w moje włosy. Pewnym, ale powolnym ruchem wsunąłem dłoń pod jej koszulkę. Jej gorące ciało doprowadzało mnie do istnej furii. Oderwaliśmy się od siebie na chwilę, kiedy płuca upomniały się o odrobinę powietrza. Delikatnie się do mnie uśmiechnęła, przygryzając wargę, co sprawiło, że zapragnąłem jej jeszcze bardziej. Ogarnęło mnie to cudowne uczucie, które towarzyszy nam jedynie przy kimś, kogo kochamy. Była moja. „Tylko moja…”


            Wszedłem do salonu obładowany piwem i chipsami. „Gdyby Paul to zobaczył, byłoby po mnie…” westchnąłem, opadając na kanapę obok Stylesa, który przerzucał kanały, szukając czegoś ciekawego w telewizji.
            - Musimy pomyśleć o większym pakiecie programów - wymamrotał, sięgając po butelkę.
            - A co, tych ci mało? - roześmiał się Louis. - Ponad dwieście programów i nie możesz nic znaleźć?
            - Panicz Harry tak już ma - prychnąłem, a Styles sprzedał mi łokciem cios w żebra. - Ała! I co się czepiasz?
            - Ja?! - przewrócił oczami. - Horan, zbiera ci się…
            - Uważaj, bo złość piękności szkodzi - zaśmiałem się, biorąc łyk piwa.
            - W tym domu nie można mieć nawet chwili spokoju… - westchnął Louis, rozkładając się wygodniej na fotelu. - Daj mi ten pilot, cymbale - wyciągnął rękę w kierunku Harrego.
            - Widzisz, a ty masz pretensje do mnie - uśmiechnąłem się szeroko. - Każdy darzy cię tu takim samym szacunkiem, cymbale - położyłem nacisk na ostatnie słowo.
            - No i się doigrałeś - Styles rzucił się na mnie, rozlewając przy tym piwo na moją koszulkę.
            - Cicho! - wrzasnął nagle Louis, przykładając telefon do ucha. - Tak? Pamiętamy… No pewnie… Tak… Zajadę po Zayna i… Tak… - westchnął głośno. - Ma się rozumieć, szefuniu - prychnął. - Kochamy cię! - krzyknął jeszcze, po czym schował telefon do kieszeni
            - Paul? - zapytałem, zdejmując z siebie mokre ubranie.
            - Tak. Jutro punktualnie o jedenastej trzydzieści mamy być zwarci i gotowi do pracy. Chciał się upewnić, że pamiętamy - westchnął. - Uznał, że skoro Liama nie ma w domu, to możemy o tym zapomnieć.
            - Widocznie teraz będzie nam przypominał o tym co chwila - prychnął Harry, kiedy komórka Louisa zaczęła znowu dzwonić. Tommo wyciągnął telefon z kieszeni i odebrał, nie patrząc nawet na wyświetlacz.
            - Niech zgadnę, chciałeś dodać jeszcze, że jesteśmy najlepszym, co cię w życiu spotkało? - roześmiał się, jednak po chwili wyraz jego twarzy spoważniał. - Chyba mówiłem ci już, że nie mam ochoty z tobą rozmawiać! - wrzasnął. - Nie dzwoń do mnie więcej, rozumiesz?! - z hukiem odłożył telefon na stolik i odetchnął głęboko. Nerwowo przeczesał ręką włosy, spoglądając w naszą stronę. - Pójdę… Pójdę się położyć - wymamrotał, wstając z fotela.
            - To on? - Harry spojrzał na Louisa, który od razu twierdząco pokiwał głową.
            - Chyba nigdy nie da mu spokoju - westchnąłem, kiedy Tommo wyszedł już z salonu. - Może powinniśmy do niego pójść? - zmarszczyłem czoło, patrząc na Stylesa.
            - Myślę, że w niczym mu teraz nie pomożemy - pokręcił głową. - Pogadamy z nim, jak się uspokoi…
            - Może masz rację…
            - Zawsze mam rację - uśmiechnął się szeroko.
            - Nie chrzań już tyle, tylko włącz coś normalnego - powiedziałem, przenosząc swój wzrok na telewizor.
            - A może tak mały meczyk? - Harry podniósł się z miejsca, zmierzając w kierunku konsoli.
            - Pewnie! - energicznie pokiwałem głową. - Zniszczę ciebie i tą twoją drużynę - roześmiałem się, zacierając dłonie.


            „Boże, jaka ja jestem głupia…” westchnęłam ocierając mokre policzki. To nie mogło dziać się naprawdę. Nie mogło. Przecież obiecał, że już nigdy… „Ostatnim razem też tak obiecywał…” Zacisnęłam usta, starając się tym samym uspokoić. „Dobrze wiedziałaś…” moje drugie ja nie okazywało mi zbytniego współczucia. Schowałam twarz w dłoniach, dając upust emocjom. Czułam się okropnie. Policzek nadal piekł, przypominając o tym, co się stało. Znów.  Tym razem James posunął się jednak o krok dalej. Czerwonemu śladowi, do którego zdążyłam już przywyknąć, towarzyszyło rozcięcie. „Gdybym powiedziała mu od razu…” Przeczesałam ręką włosy. Czułam, że powinnam stąd jak najszybciej wyjść, jednak jakaś część mnie cały czas trzymała mnie na tym cholernym krześle w jego kuchni. Czułam się winna. Zachowałam się jak gówniara. Zraniłam go. Zdradziłam jego zaufanie. „Zasługiwałam na ten cios…” Spojrzałam na zegarek, ponownie ocierając oczy. Siedziałam tu już prawie godzinę. W ciszy. „Po co w ogóle tam pojechałam?” westchnęłam, zakrywając twarz dłońmi. Czułam się bezsilna. Nie mogłam zwrócić się do nikogo z moimi problemami, nawet do Sue. „Nie tym razem…” Nie wiedziałam co robić, ale jedno było pewne. Musiałam uporać się z tym sama.
            - Kathleen? - usłyszałam nagle jego cichy głos. Nie uniosłam jednak twarzy, by na niego spojrzeć. Nie mogłam. „A raczej nie chciałam…” - Kathy, skarbie - podszedł do mnie. Po mojej twarzy płynęły łzy, które starałam się za wszelką cenę powstrzymać. - Porozmawiaj ze mną - przykucnął obok mnie, gładząc powoli moje kolano. - Milczenie to żadne rozwiązanie.
            - A uderzenie tak? - spojrzałam na niego, mrużąc piekące od płaczu oczy. - Podniesienie na mnie ręki to jakieś rozwiązanie?
            - Dobrze wiesz, że tego nie chciałem - westchnął, po czym podniósł się z miejsca i ruszył w stronę szafki, z której wyciągnął apteczkę. - Trzeba to zdezynfekować.
            - Obejdzie się - wymamrotałam.
            - Kathleen, proszę - w jego oczach widziałam ból. Żałował tego, co zrobił. - Pozwól mi… - podszedł do mnie, na co automatycznie zesztywniałam. Powoli odgarnął włosy z mojego policzka. Zaczął grzebać w pudełku, z którego po chwili wyciągnął kilka wacików. Zmoczył je bezbarwnym płynem, po czym niepewnie przysunął do mojej twarzy. - Teraz będzie trochę piekło - przyłożył mokry wacik do rany, a ja z całej siły zacisnęłam oczy. - I już.
            - Dziękuję - powiedziałam cicho. - Pójdę już -  podniosłam się z miejsca, ale James chwycił moją dłoń. Ten uścisk różnił się jednak od poprzedniego. „Był taki delikatny…”
            - Zostań - wyszeptał. - Proszę…
            - To nie jest dobry pomysł - westchnęłam.
            - Jestem potworem - wydukał i opadł na krzesło, zakrywając twarz dłońmi.
            - Nie mów tak - spojrzałam na niego. - Nie jesteś potworem, James…
            - Więc kim jestem?! - wrzasnął, jednak to nie był ten sam krzyk, którego się tak bałam. Ten był przepełniony wołaniem o pomoc. - Po raz kolejny cię uderzyłem… Jestem cholernym popaprańcem! Powinienem o ciebie dbać, a nie okładać cię pięściami.
            - Przestań. Byłeś zdenerwowany - usiadłam naprzeciwko niego. - To ja do tego doprowadziłam. Nie powinnam tam jechać. Nie powinnam cię okłamywać… - westchnęłam, gładząc jego dłoń. -  Miałam cię wspierać, pomagać ci być lepszym człowiekiem, a zamiast tego… Przepraszam James.
            - Kathleen, ja naprawdę cię kocham - wydukał, spoglądając na mnie. - Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie.
            - Wiem - szepnęłam. - Też cię kocham.
            - Nie chcę cię stracić przez własną głupotę…
            - Nie stracisz. Jestem tu nadal, nie widzisz? - delikatnie się uśmiechnęłam. - Chodźmy spać - podniosłam się z miejsca, delikatnie przyciągając go za rękę do siebie. - Zapomnijmy już o dzisiejszym dniu…

 ♥♥♥

Hej kochani! ;)
Co u Was słychać? Korzystacie z tej pięknej pogody za oknem? 
Rozdział jest znacznie dłuższy niż poprzedni, zdecydowanie więcej się w nim dzieje i co najważniejsze, odpowiada na nurtujące wielu z Was pytanie "Co  dzieje się z Jamesem?". Mamy nadzieję, że nie zawiodłyśmy Waszych oczekiwań ;)
Dziękujemy za te wszystkie cudowne komentarze pod poprzednim rozdziałem! <3 Mamy nadzieję, że tym razem też zechcecie podzielić się z nami swoją opinią ;) 
Trzymajcie się cieplutko! Xx
MADDIE&CAROL

12 komentarzy:

  1. James to chuj , proszę nie ran tak kathy niech od niego odejdzie !!! ;/
    Mmmm zayn i suee romantyko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. James faktycznie w tym rozdziale okazał się "frajerem" i patrząc na to z boku, najłatwiej byłoby po prostu odejść. Toksyczne związki mają jednak do siebie to, że wcale nie tak łatwo się od nich uwolnić. Poza tym, może to naprawdę jednorazowy błąd Jamesa, a tak naprawdę jest kochającym chłopakiem? Hmm...
      Tak, Sue i Zayn są najbardziej perfekcyjnym związkiem w całej tej historii i miejmy nadzieję, że pozostaną takimi jak najdłużej ;)
      Ściskamy Xx

      Usuń
  2. Biedny Zayn jak sie stresował ;-; Na szczęście nie było tak źle. Biedna Kate, musiała mocno oberwać. James jest osobą dwa w jednym. Raz to James miły, opiekuńczy. Jednak jego druga strona jest okropna ;-; Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze spotkania z przyszłą rodziną bywają naprawdę stresujące, a już szczególnie wtedy, gdy twoi kumple wcale ci tego nie ułatwiają ;)
      James rzeczywiście jest człowiekiem o dwóch twarzach. Tylko która z nich okaże się prawdziwa? ;)
      Buziaki Xx

      Usuń
  3. Hej :* na początek chciałbym wrócić do poprzedniego mojego komentarza i jeszcze zanim zacznę xd dziękuję że mi odpisałście :) <3 a więc *teatralne odchrzaknięcie* nie zgadzam się z tym że nie zasługujecie na tyle miłych słów ponieważ to co tezorzycie jest wspaniałe a nawet po przeczytaniu notki pod rozdziałem mam ochotę was wyciskać
    sprawiać wrażenie takich miłych i kochanych chociaż słowa "sprawiać wrażenie" nie są tu dobre bo na pewno takie jesteście CZUJĘ to :p a więc rozdział !!! 17 !!! Tak strasznie się cieszę *taniec szczęścia* zaczęło się tak kulturalnie a na końcu je*łam bo... Dobra od początku nie chce zaczynać od końca :D Sue i Zayn o matko oni są tacy kochani co do tego że mogłybyśmy razem wymyślić im to słowo zawierające wszystkie te kochane słowa to może być trudno :D a jakiś skrót ? Np PKSJNUZIS :D - PERFEKCYJNI KOCHANI SŁODCY JEDYNI NAJWSPANIALSI UROCZY ZAYN I SUE to się wogole nie trzyma całości ale co tam :o a wy co byście proponowały ;p kolacja z wujaszkiem (lubię to słowo) świetny oraz zabawny pomysł przesłuchanie musi być Zayn nie ma innej możliwości :p rozwalił mnie "wjazd" bo chyba inaczej nie możemy tego nazwać chłopców do domu dziewczyn :p Lou jak zwykle przygotowywany musi dowalić na początek jakimś rozwalającym tekstem bez tego się nie obejdzie, a propo Louisa KTO DO NIEGO ZADZWONIŁ ?!?!?! :c. Pan Owen i jego tekst "ostatnio kupiłem wiatrówkę" biedny Zen, też zjadłabym ciasto :( Kathy ? :D i teraz ten nie zapomniany moment tego pier*olonego Jamsa (staram się nie przeklinać ale się nie da przepraszam ograniczałam się do * ;) ) wiedziałam wiedziałam że biję Kathy chociaż tu się chyba nie ma z czego cieszyć no bo do jasnej cholery Kathy obudź się ja rozumiem że ona go kocha no ale bez przesady on ja po prostu psychicznie niszczy ale Zayn i Sue na szczęście coś zauważyli.Chociaż z całych sił starałam się dać jamsowi szansę to sory koleś nie toleruję takich jak ty i ja wiem że on żałuję i trelele ale jak żałujesz to po *** ją bijesz proste proste :D dobra bo już znowu się zacznę bulwersować a dopiero wstałam i pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam czy jest rozdział a tu proszę piękna niespodzianka w piękny dzień *_* niezawiodłyście naszych oczekiwań (przynajmniej moich na pewno nie :*) kocham was i mocno ściskam do następnego :*
    //Marcela (dziś nie zapomniałam się podpisać sukces !)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A my mamy ogromną ochotę wyściskać Ciebie, kiedy czytamy Twoje komentarze ;) Jesteś naprawdę kochana! <3
      Właśnie próbowałyśmy ustalić, jakie tak naprawdę jesteśmy i zapytałyśmy o to siebie nawzajem ;) No cóż... Może my się po prostu nie lubimy, ale w naszych wypowiedziach z całą pewnością nie padły takie słowa jak "miła" i "kochana" ;D
      Co do tego słowa opisującego Zayna i Sue, to twój skrót bardzo nam się spodobał. A co do naszej propozycji... Hmm... może "zuestyczni" (połączenie słów "zue" i "fantastyczni") ;)
      W tym rozdziale Zayn z pewnością nie miał łatwo ;) Wujek dał mu wycisk, ale w efekcie końcowym został oficjalnie "przyjęty" do rodziny, a to chyba najważniejsze ;) Och, my nie jesteśmy zestresowane tak jak Zayn, ale też nie pogardziłybyśmy jakimś maleńkim kawałkiem ciasta, np. szarlotki ;)
      Co prawda nie możemy wyjawić Ci, kto dzwonił do Louisa, ale wszystko wyjaśni się już w kolejnych rozdziałach ;)
      Kathy i James to związek z typu tych, które z całą pewnością możemy określić mianem toksycznych. Nie zapominajmy jednak, że James jest kimś ważnym dla Kathleen, a wcale nie tak łatwo odejść od kogoś, na kim nam zależy...
      Cieszymy się, że podołałyśmy Twoim oczekiwaniom i nasz rozdział Ci się spodobał ;)
      Ściskamy mocno Xx

      Usuń
  4. O mój Boże... Normalnie, kocham Was!!!!!!!!
    Nie wiem od czego zacząć właściwie................ Chyba najlepiej będzie od początku, ale mam tak pomieszane myśli, normalnie haasdjakdljsakfnjabjda......... *.*

    Zayn I Sue. No po prostu CUDOWNI SĄ! Tacy szczęśliwi i w siebie wpatrzeni, że aż zazdro łapie. I ten tekst :
    " - Chciałabym kiedyś być jak oni… - wyszeptałam, czując ciepły policzek Zayna obok swojego, kiedy oparł brodę o moje ramię.
    - Będziemy tacy - odpowiedział cicho. - A nawet lepsi… "
    No po prostu oni muszą być ze sobą nadal. Błagam Was! <3333

    Chłopacy jak zawsze pokręceni. No ja ich uwielbiam. Ale kto ich tu może nie uwielbiać. <33333
    No i JAMES... Ja wiedziałam, że z nim to coś nie tak jest! No tylko czekałam. A tu takie coś ; o I jeszcze biedna Kathy, powinna go już dawno zostawić, a ona nadal z nim jest! Aż nie możliwe. Coś musi być na rzeczy, że ona z nim nadal jest. Szkoda mi jej ;c

    Jestem trochę chora, więc u mnie nic ciekawego. Ale fajnie, że pytacie.
    Ogólnie to kocham Was! Jesteście moim numerem jeden!

    Życzę dużoooo weny skarby! <333
    D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, my też Cię kochamy! ;)
      Tak, Zayn i Sue to związek, o którym z pewnością marzy większość z nas ;) Możemy Ci obiecać, że w najbliższych rozdziałach nie planujemy ich rozstania, ale nigdy nie wiadomo co przyniesie czas...
      My tez uwielbiamy tą piątkę ;) Oczywiście nie jesteśmy na tyle zadufane, by mówić tu o naszych bohaterach. Mówimy o oryginałach ;) Ich po prostu nie da się nie kochać ;)
      Chyba każdy uważa, że Kathy po czymś takim nie powinna być już z Jamesem. Jednak, jak sama zauważyłaś, coś musi ją przy nim trzymać. Może to po prostu miłość...
      Skoro jesteś chora, życzymy Ci duuuuużo zdrówka i przesyłamy masę naszej pozytywnej energii! <3
      Buziaki Xx

      Usuń
  5. Przez Was aż mnie ściska w żołądku! Serio...
    Chociaż ostatnimi czasy dużo czytałam o damskich bokserach, bo przygotowywałam się do napisania kolejnego rozdziału ( Carol zapewne skojarzy w czym rzecz ;) ), to i tak wywołało to u mnie nieprzyjemne emocje. U mnie na blogu taką scenę mam już za sobą (przynajmniej napisaną w Wordzie ) i szczerze powiedziawszy, nawet po przeczytaniu takowej tutaj dalej czuję nieprzyjemne ciarki na plecach, a łezki ciągle stoją w moich oczach, ale staram się ich nie wypuścić tak jak to zrobiłam podczas własnego tworzenia.

    JAK ON MÓGŁ?! Chyba nigdy nie będę w stanie zrozumieć, dlaczego tak bardzo często takim dobrym kobietom, jak Kathy, staje się w świecie tak wielka krzywda. To jest O H Y D N E !!! Fuj...
    To jak jej poleciała krew, jak odsunęła się od niego ... (może dlatego że ogólnie nienawidzę widoku krwi, a na samo wspomnienie mi się coś dzieje... ) to jak strzelenie z bicza w moją stronę, serio!
    Nie potrafię zrozumieć tylko jednego, a mianowicie końcówki rozdziału. Nadal myślę nad tym dlaczego Kathy nie wyszła z tego mieszkania, a James'owi nie powiedziała: ZJEŻDŻAJ CIO** !! Przepraszam.
    Byłam dzisiaj u spowiedzi, ale ... Naprawdę, jak już czytam o takim czymś to mnie coś od środka rozrywa. Nie mniej jednak, zdaję sobie sprawę, że jest to zachowanie typowe dla tak skrzywdzonych kobiet...
    Biedna Kathy. ;x Czy Sue i Zayn coś z tym robią? Dowiedzą się... mam ochotę na jakąś mocną akcję, ale nie jestem pewna czy chcę aby Kathy cierpiała dalej ;xx

    Jednak co do jednego jestem pewna: tą sytuację opisałyście po mistrzowsku, zupełnie tak, jakbyście same doświadczały czegoś takiego, a przynajmniej Ja odniosłam takie wrażenie jako czytelnik. :D Ostatnim razem napisałyście, że dużo sytuacji bierzecie z własnego otoczenia i życia codziennego, więc w sumie chyba nie powinnam się dziwić :D

    No a teraz jak już trochę ochłonęłam... Witajcie! ^^
    Na początku xD dzięki Carol za komentarze u mnie. Nie spodziewałam się, że Directionerka może być równocześnie także fanką Pottera ( a przynajmniej być nim zafascynowana), więc jak zobaczyłam opinię Carol u siebie, to aż pisnęłam ^^ Dzięki <3 Myślę, że początek wielkiej przyjaźni możemy uznać za otwarty :*

    A co do rozdziału... Hmm...
    Na początku nie zajarzyłam, o co chodziło, ale później jak już się rozkręciłam, to śmiałam się na całego, przeszkadzając mojej baaardzo młodszej kuzynce w oglądaniu Barbie (Boże miej ją w opiece xD). Kolacyjka z wujaszkiem? Mniam... Hahaha ;D
    To całe przesłuchanie rozwaliło mnie po całości, do tego te docinki James'a (Jak ja go nienawidzę! ) i starania Kathy i jej cioci, aby powstrzymać pana Owen'a :D
    Biedny Zayn, było mi go tak szkoda... Musiał przechodzić nie małe załamanie nerwowe, przed czymś tak ważnym, ale widać tutaj jak wielką darzy miłością Sue i dla niej to przetrwał, chociaż stresował się w cholerę. I do tego wszystkiego chciałby poznać jej ojca... Jak dla mnie to oni mogą pozostać tacy słodcy świetny zakochani na zawsze FOREVER, zrozumiano? A jak nie, to pamiętajcie, że i tak was znajdę, więc nawet nie próbujcie :*
    Next... WIATRÓWKA.... Hahahahaha system rozjeb*** po całości! :D Ahh... jak ja się przy tym uśmiałam ( i to spojrzenie mojej kuzynki, mówiące : Zamknij się, ja ty oglądam! ) hahahahah... ^^ <3
    Koooocham <333
    Goooool, goool! A raczej "wjazd" chłopaków, naprawdę świetnie zaplanowany, akurat gdy w domu jest prawie cała twoja (przyszła) rodzina, jesteś mega spięty, a oni wpadają i pytają czy nie ma Kathy... Już sobie wyobrażam minę Zayn'a na ich widok i chłopaków, którzy orientują się co jest grane. Ale wyszli z sytuacji po mistrzowsku i trzeba to przyznać, że Zayn długo im nie wybaczy tego przegapionego gola w ostatniej minucie :D
    Zayn i Sue... ZNOWU! I ten tekst, że będą jeszcze lepsi... aaah... płaczę! To jest tak cholernie piękne, że aż nieprawdopodobne ^^ Poza tym on i ten tekst z pidżamą to była totalna żenada, ale za to jaka słodka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "To on" - co za ON ?! Louis mnie coraz bardziej zadziwia. Na początku myślałam, że to Eleanor, ale to raczej wydawało mi się mało prawdopodobne po ostatnim rozdziale. Za to jakiegoś ONA wcale się nie spodziewałam, przez co pewnie i ja będę teraz umierać z niecierpliwości i ciekawości.
      Jak czytałam ostatnio Waszą odpowiedź to tak właśnie Zastanawiałam się na James'em i damskim bokserem ale nie spodziewałam się, że wpleciecie w to taki wątek, a tutaj taka niespodzianka.
      Dalej mam ciarki, serio... aż strach myśleć! Grr...

      Z całym szacunkiem, ale obiecuję, że kiedyś mnie zakatujecie z tym czekaniem, pomimo tego ile się tutaj pośmieję i poprawię sobie humor (wasze opowiadanie wielokrotnie mi już pomogło, więc.. ^^ ) :P

      Zaś co do mnie to trenuję siatkówkę i naprawdę gdy przychodzę zmęczona, z bolącą każdą częścią ciała i buzującymi emocjami wewnątrz, uwielbiam czytać coś tak lekkiego i przyjemnego jak wasze opowiadanie <3

      I to by chyba było na tyle dnia dzisiejszego. Jestem okropnie zmęczona, chociaż i tak wróciłam wcześniej, teraz czekają mnie trzy dni wstawania o 5, a wracania do domu około wpół do 8 wieczorem, dodać do tego jeszcze mecz ligowy to już jest ogółem mieszanka wybuchowa i muszę się postarać nie zasnąć na boisku -.- Ale trzeba być pełnym optymizmu i chyba na to się zacznę bardziej nastawiać :D

      Szczerze po tym wszystkim mam Was również wielką ochotę wyściskać i ogółem pogadać ;D Sprawiacie wrażenie osób naprawdę otwartych, miłych i pełnych optymizmu :*

      Nie wiem jak doczekam do piątku i kolejnego rozdziału, ale jakoś będę musiała!
      Kocham Was <3 Życzę duuużo weny i do zobaczenia!
      Buziaczki :**
      Wasza Toori

      PS Limit znaków znowu przekroczony! Och, jak ten Blogspot mnie kocha <3 Jestem mistrzem xD

      Usuń
    2. Hej! <3
      Po tym, kiedy Carol jak nakręcona opowiadała mi o Twoim opowiadaniu i kiedy przeczytałam Twój prolog, postanowiłam specjalnie dla Ciebie wziąć małe korepetycje z Harrego Pottera ;) (No dobra, wcale nie były takie małe, Carol dobrą godzinę opowiadała mi całą tą historię) Muszę przyznać, że chyba popełniłam błąd, nie interesując się tym wcześniej, bo naprawdę mnie to wciągnęło. W najbliższym czasie planuję zabrać się za nadrobienie tych zaległości, ale na dzień dzisiejszy wiem już tyle, by z czystym sumieniem wziąć się za czytanie Twojego cudownego (tak, już po prologu wiem, że jest cudowne) opowiadania ;)
      A ja (Carol) chciałabym się tylko dowiedzieć, kiedy będzie kolejny rozdział, bo ja tu powoli umieram ;)
      Dobra, koniec prywaty, czas w końcu odpowiedzieć na Twój komentarz ;)
      Wywołałyśmy łzy w twoich oczach? Z jednej strony cieszymy się, że tym rozdziałem udało nam się tak na Ciebie wpłynąć, ale z drugiej nigdy, przenigdy nie chciałyśmy, żebyś przez nas płakała ;)
      Na świecie jest zdecydowanie za dużo związków takich jak Kathy i James. Niestety, dużo prościej stwierdzić, że najlepszym rozwiązaniem byłoby rozstanie, kiedy patrzymy na to z boku, niż kiedy jesteśmy w to naprawdę zaangażowani...
      Naprawdę uważasz, że udało nam się dobrze opisać tą sytuację? Szczerze mówiąc, strasznie się tego bałyśmy, bo o ile w innych przypadkach możemy korzystać z naszego życiowego doświadczenia, o tyle w tej scenie kierowałyśmy się jedynie wyobraźnią i tym, co udało nam się przeczytać na jakichś portalach o takich związkach.
      Haha ;) Same nie wiemy, kto był w tej sytuacji bardziej poszkodowany: twoja kuzynka, której przeszkadzałaś w małym seansie, czy Ty, zmuszona do oglądania Barbie ;) Chociaż musimy się przyznać, że kiedyś same uwielbiałyśmy oglądać "Barbie i dziadka do orzechów" ;) Ale to już za nami więc csii... ;)
      Zayn i małe przesłuchanie... No i oczywiście koledzy, którzy zawsze muszą zjawić się w najmniej odpowiednim momencie. Takich, to ze świecą szukać ;) No cóż, czego się nie robi dla prawdziwej miłości ;)
      Mówisz, że gdybyśmy rozwaliły związek Zayna i Sue, to byś nas znalazła? ;) Hmm. Kusząca propozycja. W końcu byłaby okazja, żeby się spotkać i napić się razem herbaty ;)
      Ej, nie umieraj nam tu! ;) To, kto dzwonił do Louisa wyjaśni się już w najbliższych rozdziałach i mamy nadzieję, że uda nam się Was tym chociaż trochę zaskoczyć ;) Chociaż może to wcale nie będzie takie pozytywne zaskoczenie,,,
      Trenujesz siatkówkę? Wow, pełen podziw ;) Nasza styczność z siatkówką ogranicza się jedynie do "amatorskich" meczów ze znajomymi (co w rezultacie kończy się milionem siniaków) i oglądania rozgrywek w telewizji ;) A i jeszcze kiedyś w podstawówce jeździłyśmy razem na zawody ;) Hmm... jakby się tak temu dłużej poprzyglądać, to jesteśmy prawie sportowcami ;D Nie zazdrościmy tego wczesnego wstawania... Co prawda śpimy tylko godzinę dłużej, ale rano każda minuta liczy się potrójnie ;) Powodzenia na tym meczu! Trzymamy kciuki! ;*
      My też Cię kochamy i wysyłamy mnóstwo internetowych uścisków ( dokładnie taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak bardzo Cię ściskamy ;) Xx

      Usuń
    3. No to dziewczyny wpadajcie do mnie, bo rozdział już czeka i nawet dodałam go do spisu treści także... :) i prawda jest taka ze to raczej ja nie doczekam rozdzialu u was wiecdodawajcie cos szybko ;* Victorie

      Usuń