poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 2.

  - Kiedy zadzwonił do mnie wasz manager, dosłownie kamień spadł mi z serca - starszy mężczyzna westchnął, prowadząc nas do jednego ze skrzydeł budynku.  - To, co chcecie zrobić jest naprawdę wspaniałe, tylko... - zatrzymał się nagle spoglądając na nas. - Nie wiem, czy mogę przyjąć od was taką pomoc...
  - Oczywiście, że pan nie może - odezwał się Niall. "Co ty wygadujesz?!" spojrzałem na niego zdziwiony.  - Pan musi ją przyjąć. Innej opcji nie bierzemy pod uwagę - dokończył z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Ale...
  - Nie ma żadnego ale - Harry przerwał mężczyźnie. - Przecież tamte dzieciaki jak najszybciej potrzebują nowego domu.
  - No właśnie... - westchnął dyrektor ośrodka. - Gdyby nie fakt, że dom dziecka po drugiej stronie miasta zawiesza swoją działalność i musimy przyjąć część ich podopiecznych pod swój dach, wykończenie tych pokoi mogłoby jeszcze poczekać - otworzył pierwsze drzwi. - To jedna z ośmiu sypialni jakie wybudowaliśmy - przecisnąłem się pomiędzy chłopakami i zacząłem rozglądać po zupełnie pustym pokoju. - Wszystkie są w podobnym stanie... Nie starczyło nam nawet na pomalowanie ścian...
  - Właśnie dlatego tu przyjechaliśmy - wtrącił Louis.
  - A co jest w tamtym pomieszczeniu? - wskazałem na duże drzwi po drugiej stronie korytarza.
  - Świetlica. Chciałem stworzyć dzieciakom jak najlepsze warunki i pomyślałem, że przyda im się miejsce do zabawy - mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie. - Miałem nadzieję, że moje oszczędności wystarczą na to wszystko, ale jak widać, trochę się przeliczyłem...
  - Moglibyśmy tam zajrzeć? - zapytałem, spoglądając na dyrektora.
  - Oczywiście - pokiwał głową i dał znak, żebyśmy szli za nim. - Nie ma tu zbytnio co oglądać. Świetlica jest w tak samo surowym stanie, jak reszta pokojów - chwycił za klamkę i pchnął drewniane drzwi.
  - Jest naprawdę duża - Zayn zaczął przemierzać pomieszczenie, rozglądając się dookoła. - Dzieciaki mogłyby się tu porządnie wyszaleć - uśmiechnął się szeroko.
  - Już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć tą salę gotową - zadowolony potarłem ręce. - Mam nadzieję, że ekipa szybko się z tym uwinie.
  - Jak to? - mężczyzna posłał mi zdziwione spojrzenie. - Przecież mówiliśmy jedynie o sypialniach...
  - Podjęliśmy się sfinansować wykończenie tego skrzydła, tak? - uniosłem brew. - Chyba nie sądził pan, że zostawimy świetlice w takim stanie...
  - Nie mogę się na to zgodzić...
  - Ale czy ktoś pytał pana o zdanie? - "Jak zwykle bezpośredni Harry..." zaśmiałem się pod nosem.
  - Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy - dyrektor uśmiechnął się do nas nieśmiało.
  - To nic nadzwyczajnego. Dzieciaki tego potrzebują, a my jesteśmy naprawdę szczęśliwi, że możemy pomóc - powiedziałem z przekonaniem.
  - Osobiście dopilnuję, żeby wszystko wyszło jak najtaniej…
  - Panie Owen, proszę się tym nie przejmować. Zgłaszając się tutaj, byliśmy świadomi, ile może to kosztować. To dla nas żaden problem - Harry oparł się o ścianę. - Poza tym to ma być zrobione dobrze, a nie tanio, prawda chłopaki? - zwrócił się w naszą stronę, na co wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami. Na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech pełen ulgi. Widocznie słowa Stylesa trochę go uspokoiły.
  - Chcielibyśmy jednak jak najszybciej podpisać wszystkie związane z tym papiery - odezwał się Zayn. - Niedługo ruszamy w dalszą część trasy, a nie ma co zwlekać z rozpoczęciem prac. 
  - Tak, ale… Nie wolelibyście mieć tego wszystkiego pod kontrolą? - dyrektor posłał nam zdziwione spojrzenie. 
  - Dajemy panu wolną rękę - Louis uśmiechnął się szeroko. - Wiemy, że te pieniądze zostaną dobrze wykorzystane.
  - Jesteście niesamowici - mężczyzna posłał nam spojrzenie pełne wdzięczności. - Po prostu spadacie mi z nieba. Nie sądziłem, że ktoś odpowie na moją prośbę tak szybko.
  - Ma pan może już jakąś wstępną wizję tego, jak ma to wszystko wyglądać? - spojrzałem na niego z zaciekawieniem.
  - Ach tak! - dyrektor ośrodka zaklaskał w dłonie. - Pewien zarys jest już gotowy od dawna, ale jeśli chcecie go poznać, musicie zaczekać jeszcze chwilę na moich pomocników - spojrzał na zegarek. - Lada moment powinni się tu zjawić - uśmiechnął się. - Poczekajmy na nich w moim gabinecie. Moja żona upiekła pyszne ciasto...


  Spojrzałem na zegarek. „Za dwadzieścia dwunasta…” Kiedy dyrektor domu dziecka powiedział, że jego goście powinni zjawić się tu lada moment, myślałem, że naprawdę nie będziemy musieli na nich długo czekać. Tymczasem siedzieliśmy już tak prawie godzinę. Nie chodziło o to, że nudziła mnie ta rozmowa. Wręcz przeciwnie, mężczyzna okazał się wspaniałym człowiekiem, który od razu zdobył moją sympatię. Widać było, że nie zależy mu na zysku, ale na pomocy tym dzieciom. Z niecierpliwością jednak czekałem na to, aby poznać osoby, mające przedstawić nam wstępny plan. Liczyłem, że będą to prawdziwi profesjonaliści. Chciałem usłyszeć jak będzie wyglądał każdy, choćby najmniejszy detal, by mieć pewność, że te dzieciaki dostaną to, na co zasługują.
  - Przepraszamy za spóźnienie - naszą rozmowę przerwało nagłe wtargnięcie do pokoju młodej dziewczyny. Odwróciłem się, by lepiej się jej przyjrzeć. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, kogo tam zobaczyłem.
  - Cześć wujku! - usłyszałem kolejny kobiecy głos, a po chwili zza drzwi wyłoniła się jego właścicielka. Muszę przyznać, że na początku miałem mały problem z ich rozróżnieniem. Na szczęście, kiedy wzrok Zayna przeniósł się na jedną z nich, już wiedziałem. „Sue…” zaśmiałem się pod nosem, zastanawiając się, jak to możliwe, że tak szybko je rozpoznaje. 
  - Panowie, przedstawiam wam Susanne i Kathleen - dyrektor uśmiechnął się szeroko. - To właśnie o nich wam wcześniej wspominałem - „Co?! Ale jak to?!”
  - Witamy, witamy - Harry podszedł do jednej z nich, wyciągając rękę. - Harry - poruszał brwiami. - Harry Styles, miło mi poznać - pocałował ją w dłoń, na co Niall od razu wybuchł głośnym śmiechem, co zbytnio mnie nie zaskoczyło. „Przecież to Horan…” Jeśli właśnie nie je, albo nie śpi, to cały czas się śmieje. 
  - Sue - dziewczyna szeroko się uśmiechnęła. - Sue Barkley. A to moja siostra Kathy.
  - Nigdy nie domyśliłbym się, że to twoja siostra - Harry prychnął, ściskając dłoń drugiej blondynki. „Co za kretyn…” 
  - A ja w życiu nie wpadłabym na to, że stoi przede mną sam Harry Styles. Przecież nigdy o tobie nie słyszałam - dziewczyna puściła mu oczko. „Jeden zero dla Kathy…” zaśmiałem się pod nosem, widząc zakłopotaną minę kumpla. 
  - Może poznajcie resztę - dyrektor zwrócił się do dziewczyn, chcąc chyba uratować Stylesa z niezręcznej sytuacji. - To jest Niall, Liam, Louis i Zayn - wskazywał na nas po kolei. - Z niecierpliwością na was czekaliśmy, więc może nie przedłużajmy… - jego słowa przerwało ciche pukanie do drzwi. - Proszę.
  - Dzień dobry - w drzwiach stanęła starsza kobieta, wyglądająca na lekko skrępowaną naszą obecnością. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale to bardzo ważna sprawa. Mogłabym cię na chwilę prosić?
  - Oczywiście - mężczyzna kiwnął głową. - Przepraszam was, za moment wracam - zwrócił się w naszym kierunku i zniknął za drzwiami.
  - A więc znowu się spotykamy - odezwałem się, korzystając z okazji zamienienia kilku słów z dziewczynami. 
  - Na to wygląda - kąciki ust Kathy delikatnie uniosły się do góry.
  - To wy się znacie? - Niall dosłownie podskoczył na krześle, a Harry i Liam posłali mi zdziwione spojrzenia. - Jak to? Skąd? - Horan zasypywał mnie pytaniami.
  - Jakby to wam wytłumaczyć… - przeczesałem ręką włosy. - Po prostu Zayn ukradł Sue portfel, ale po rozmowie ze mną ruszyło go sumienie i postanowił zwrócić go właścicielce do rąk własnych - powiedziałem, po czym razem z Malikiem i dziewczynami zaczęliśmy się śmiać, a reszta, patrząc na nas, wyglądała na jeszcze bardziej zdezorientowanych niż przed chwilą. 
  - Już jestem - nagle w gabinecie ponownie pojawił się dyrektor i zajął swoje miejsce za biurkiem. - Wspominałem wam już, że chłopacy postanowili urządzić też naszą świetlicę? - zwrócił się do dziewczyn.
  - Naprawdę? - Kathy spojrzała na nas zaskoczona, delikatnie unosząc kąciki ust do góry.
  - To wspaniale - uśmiechnęła się szeroko Sue, wyciągając z torebki teczkę. - Już jakiś czas temu przygotowałyśmy zarys tego, jak można by urządzić nowe skrzydło, więc jeśli pozwolicie, to przedstawimy wam naszą wizję...
  Bliźniaczki nadawały jedna przez drugą. Miały tysiące pomysłów, a przedstawiając je, tak zabawnie gestykulowały, że momentami naprawdę musiałem powstrzymywać się od wybuchnięcia głośnym śmiechem. Ich pozytywna energia była na tyle zaraźliwa, że nawet ja wciągnąłem się w ten cały wir. Patrząc na nie, nie miałem najmniejszych wątpliwości, że są odpowiednimi osobami na odpowiednim miejscu. „Są naprawdę niesamowite…” uśmiechnąłem się pod nosem, zerkając kątem oka na chłopków. Słuchali tych dwóch blondynek z wielkim zainteresowaniem, co w ich przypadku było rzadkością. Im też podobało się to, co te dwie drobne dziewczyny chciały tu stworzyć.
  - I co wy na to? - Sue nalała sobie wody, uważnie przyglądając się naszej piątce.
  - No… 
  - Jeżeli coś wam nie pasuje, to mówcie. Zrozumiemy - Kathy przerwała Liamowi, nerwowo przygryzając wargę.
  - Chciałem tylko powiedzieć, że jesteśmy zachwyceni - Liam szeroko się uśmiechnął. 
  - Dokładnie - Niall energicznie pokiwał głową. - Macie naprawdę genialne pomysły.
  - Tylko… - popatrzyłem na wszystkich. - Chcielibyśmy uczestniczyć w całym tym zamieszaniu - powiedziałem, i w tej samej chwili poczułem na sobie zdziwione spojrzenia pozostałej czwórki.
  - Przecież mamy trasę - Zayn wymamrotał ściszonym głosem. 
  - Ale kiedyś z niej wrócimy. Nie mówcie, że nie chcecie pomóc - zwróciłem się do chłopaków. Miałem nadzieję, że uda mi się ich przekonać. To, z jakim zaangażowaniem te dwie dziewczyny opowiadały o swoim planie, sprawiło, że naprawdę chciałem wziąć w tym udział. - Panowie, damy radę! - dodałem, chcąc ich zmotywować, ale nie widząc żadnej reakcji z ich strony, pomyślałem, że jestem na straconej pozycji. „Przynajmniej się starałem…”
  - On ma rację - odezwał się po chwili milczenia Niall. „W końcu ktoś zaczął mówić do rzeczy…” - Możemy się tu przecież do czegoś przydać. Zayn mógłby na przykład zdziałać cuda swoją ręką.
  - Co masz na myśli? - uśmiechnął się szeroko Harry, na co blondyn jedynie przewrócił oczami.
  - Chodzi o to, że Zayn naprawdę świetnie rysuje - Horan zwrócił się w stronę dziewczyn. - Przecież wspominałyście coś o obrazkach na ścianach, więc… 
  - Mówisz o mnie? - Zayn przerwał mu, patrząc na niego ze zdziwieniem. Wyglądał, jakby dopiero teraz zrozumiał jego wcześniejsze słowa. „Jaki ten nasz Malik bystry!”
  - Nie, mówi o tym drugim Zaynie, który stoi obok ciebie - westchnąłem. - Oczywiście, że o tobie. 
  - Sue też wspaniale rysuje - Kathy objęła siostrę ramieniem, posyłając mi uroczy uśmiech. „Ha! Czyli nie tylko ja zauważyłem, że tych dwoje się polubiło…” - Wiecie co? Mam świetny pomysł. Moglibyście namalować coś razem na jednej ze ścian w świetlicy. Jakiś motyw z bajki, albo coś w tym stylu. Tylko pomyślcie, jak cudownie by to wyglądało… To jak? - przeniosła wzrok kolejno na Zayna i swoją siostrę.
  - Hmm… Skoro już tak nalegacie, proponuję, żeby Zayn sam coś zaplanował, a ja dopilnuję tylko, żeby to miało ręce i nogi - westchnęła Sue.
  - W takim razie ustalone - dyrektor zaklaskał w dłonie, wtrącając się do rozmowy. - To naprawdę dobry pomysł  - uśmiechnął się. - Panowie, cieszę się, że chcecie nam pomóc. - zwrócił się w naszą stronę. - Nie wiem, jak się wam za to wszystko odwdzięczę. Naprawdę bardzo…
  - Nie ma za co - przerwaliśmy mu chórem, szeroko się uśmiechając.


  - Nie musicie się o nic martwić. Może nie jesteśmy profesjonalistkami, ale… - Sue zwróciła się w stronę chłopaków.
  - Wcale się nie martwimy. Po tym co dzisiaj usłyszeliśmy, jesteśmy przekonani, że doskonale sobie z tym poradzicie - Liam przerwał mojej siostrze, siadając na ławce przed budynkiem. Niepewnie zajęłam miejsce obok niego, nerwowo obracając w palcach swój naszyjnik. Nie chodziło tu o nieśmiałość, po prostu nie czułam się zbyt komfortowo, wiedząc, że cały czas jestem obserwowana przez kilku ochroniarzy, gotowych rzucić się na mnie, jeżeli tylko wykonam jakiś podejrzany ruch. Zastanawiałam się, jak chłopacy wytrzymują ten ciągły nadzór. „Widocznie można się do tego przyzwyczaić…” 
  - I nadal chcecie w tym pomóc? - zmarszczyłam czoło.
  - To aż takie dziwne? - Louis wyszczerzył swoje białe zęby w szerokim uśmiechu. - Chłopaki, musimy wyglądać na prawdziwych łotrów, skoro tak trudno uwierzyć, że chcemy zrobić coś dobrego.
  - To nie tak - pokręciłam energicznie głową. - Po prostu… - zacięłam się, bo nie wiedziałam, co tak właściwie powiedzieć. Jeszcze przed chwilą sądziłam, że w tej całej pomocy chodzi jedynie o rozgłos, który dzięki temu zdobędą. „Może zbyt szybko ich oceniłam…”
  - Zayn, naprawdę potrafisz tak dobrze rysować? - Sue chyba wyczuła moje zmieszanie, bo szybko zmieniła temat, kierując swój wzrok na bruneta.
  - Nie wiem… Chyba nie jest aż tak źle - podrapał się niepewnie po głowie.
  - Jest fantastycznie - Niall klasnął w dłonie. - Jak zobaczycie jego prace, to same się przekonacie - objął bruneta ramieniem. - Gdyby jeszcze miał tyle rozumu, co talentu…
  - Cóż, nie można mieć wszystkiego. No chyba, że jest się mną - Harry szeroko się uśmiechnął. - Przystojny, inteligentny, posiadający wspaniały głos, wyczucie stylu i nienaganną fryzurę… - teatralnie zarzucił swoimi lokami. 
  - A przy tym taki skromny - Liam przewrócił oczami. Nagle jeden z ochroniarzy machnął ręką w naszym kierunku. 
  - To może zaprezentuj nam jeszcze swój chód modela i idź sprawdzić, czego od nas chcą - prychnął Louis.
  - A żebyś wiedział, że pójdę. Może tam mnie docenią, bo wy najzwyczajniej w świecie mi zazdrościcie - uniósł głowę do góry, po czym rozbawiony odwrócił się na pięcie i szybkim  krokiem ruszył w kierunku czterech mężczyzn, stojących przy samochodzie. - Panowie, czas się zbierać! - krzyknął po chwili w naszą stronę.
  - No cóż, obowiązki wzywają… Miło było was poznać - Liam wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. - Do zobaczenia.
  - Tak, do zobaczenia - uścisnęłam jego dłoń. Odkręciłam się w stronę reszty chłopaków, chcąc się z nimi pożegnać, kiedy nagle zostałam mocno przytulona przez Nialla. „Niesamowity człowiek…” zaśmiałam się pod nosem, zdziwiona jego zachowaniem. Nie spodziewałam się takiego gestu, szczególnie biorąc pod uwagę to, że praktycznie się nie znaliśmy.
  - Sue… - Zayn niepewnie podszedł do mojej siostry, gdy Niall i Liam zniknęli już w samochodzie.
  - Tak? - spojrzała na niego uważnie.
  - Może to dziwnie zabrzmi, ale… - zawahał się.
  - Ale? - Sue uniosła delikatnie kąciki ust.
  - Mógłbym dostać twój numer? - chłopak przejechał ręką po włosach, jakby się czymś denerwował. - No wiesz, żeby mieć z wami kontakt… - „Oczywiście…” zaśmiałam się pod nosem.
  - Jasne - Sue bez chwili zastanowienia podała mu ciąg cyfr.
  - A może was podwieziemy? - zaproponował nagle Louis.
  - Dziękujemy, ale mamy własne pojazdy - pokręciłam przecząco głową.
  - To znaczy? - Zayn uniósł brew do góry, podchodząc do przyjaciela.
  - Rowery - Sue wskazała na przypięte do stojaków jednoślady.
  - Idziecie, czy mamy jechać bez was?! Nie mamy czasu! - Harry zaczął poganiać chłopaków. - Do zobaczenia dziewczyny! - nie zdążyłyśmy mu nawet pomachać, bo zniknął za ciemnymi szybami samochodu.
  - Od kiedy on jest taki punktualny? - prychnął Louis.
  - Spadamy, bo jeszcze mu się z nerwów loczki wyprostują - Zayn poklepał kumpla po ramieniu. - Na razie! - skinęli głowami i ruszyli przed siebie. Brunet odkręcił się jednak jeszcze w naszą stronę. - Odezwę się - puścił oczko do Sue, po czym wsiadł do samochodu i zatrzasnął drzwi.
  - Jasne… - usłyszałam szept mojej siostry.
  - No, no - roześmiałam się, odpinając rower.
  - No co? - Sue przewróciła oczami 
  - Nic. Zupełnie nic siostrzyczko…