sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 25.



            - Zayn, nie wspominałeś, że Sue się wyprowadza - wysiadłem z samochodu i niepewnie podrapałem się po głowie, zerkając na przyjaciela.
            - Co? - Zayn w ułamku sekundy znalazł się obok mnie, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. - Sue! - ruszył w kierunku dziewczyny siedzącej na jednej z dużych walizek przy wejściu do domu. - Co się dzieje?
            - Pokłócili się? - Niall szturchnął mnie w ramię. Spojrzałem w kierunku Malika, który stał tam, nie spuszczając wzroku z gestykulującej dziewczyny.
            - Nic na to nie wskazywało - Liam wzruszył ramionami.
            - Skoro się wyprowadza, to chyba coś poważnego - Harry oparł się o moje ramię.
            - Nie zgadzam się! - Zayn podniósł głos, kręcąc głową.
            - Może chodźmy sprawdzić, co się dzieje? - zaproponowałem, odsuwając się od Stylesa, który w ostatniej chwili odzyskał równowagę.
            - Lepiej…
            - Co jest, gołąbeczki? - przerwałem Liamowi, ruszając w kierunku, mam nadzieję, nadal zakochanej pary.
            - Może to nie nasza sprawa - wymamrotał Liam, stając obok mnie razem z pozostałą dwójką.
            - Wydaje mi się, że to sprawa nas wszystkich - Zayn przeczesał ręką włosy, spoglądając na Susanne.
            - To znaczy? - Payne zmarszczył czoło.
            - Kathy chce się wyprowadzić - westchnęła Sue.
            - Ale…
            - Twierdzi, że nam przeszkadza - Zayn przerwał Niallowi.
            - Przecież powiedzieliśmy jej, że może tu mieszkać, ile chce - Harry wsunął dłonie w kieszenie spodni.
            - Widocznie już nie chce - pokręciłem głową, starając się wymyślić sposób, żeby ją tu zatrzymać. Nie mogła mieszkać sama. „Jeszcze nie teraz…”
            - Nie jestem w stanie jej przekonać, żeby została - Sue bezradnie wzruszyła ramionami.
            - I musisz wyprowadzać się razem z nią? - Malik spojrzał na swoją dziewczynę, marszcząc brwi.       
            - Nie zostawię jej samej, Zayn - stwierdziła pewnie Sue. - Nie po tym wszystkim… - spojrzała na swojego chłopaka. - Idę zobaczyć, czy nie potrzebuje jeszcze jakiejś pomocy - odezwała się znów po chwili milczenia i momentalnie zniknęła z pola naszego widzenia.
            - Musimy coś zrobić… - wymamrotał Zayn, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. - I to szybko - dodał, spoglądając na nas błagalnie.
            - Dobra, panowie - Liam klasnął w dłonie. - Jakieś pomysły, żeby zatrzymać u nas Kathy?
            - I Sue - wtrącił Malik, wypuszczając dym z płuc.
            - Przecież słyszałeś, że jeśli uda nam się przekonać Kathy, z twoją dziewczyną nie będzie żadnych problemów - poklepałem go po ramieniu, posyłając mu pocieszający uśmiech, chociaż sam nie byłem pewien, jak skończy się cała ta sytuacja. Kathy potrafiła być naprawdę uparta i nakłonienie jej do czegokolwiek mogło nie być wcale takie proste, jak by się wydawało.
            - A może to my jej coś zrobiliśmy - Niall przysiadł na kamiennym murku.
            - Niby co? - Harry wywrócił oczami.
            - Dobrze, że już jesteście - nagle usłyszeliśmy głos Kathy. Byliśmy tak zajęci wymyślaniem jakiegoś rozwiązania, że żaden z nas nie zauważył, kiedy dziewczyny zdążyły do nas dołączyć.
            - Nie zgadzamy się na to - Horan momentalnie podniósł się z miejsca.
            - Niall - blondynka westchnęła cicho, po czym objęła blondasa. - To miłe, ale podjęłam już decyzję.
            - To podejmij ją jeszcze raz, bo my cię stąd nie wypuścimy - Styles pokręcił głową, spoglądając na dziewczynę.
            - Moja taksówka - Kathy skinęła w kierunku samochodu, który właśnie zajechał na podjazd. - To jak, pożegnacie się ze mną?
            - Jasne - westchnąłem głośno, czując na sobie zdziwione spojrzenia reszty i chwyciłem dwie duże walizki, należące do dziewczyny.
            - Dzięki - Kathy posłała mi nieśmiały uśmiech. Wzruszyłem tylko ramionami, po czym ruszyłem w stronę domu. - Lou, taksówka jest tam…
            - Zayn, mógłbyś zapłacić panu za zbędną fatygę? - zwróciłem się do przyjaciela, który momentalnie skinął głową, szeroko się uśmiechając.
            - Możesz nie przesadzać? - Kathy wywróciła oczami.
            - To nie ja przesadzam - wszedłem do domu, a cała reszta od razu podążyła za mną. Dumny z siebie odstawiłem walizki na podłogę w salonie i wygodnie rozsiadłem się na kanapie, czekając na to, co zaraz się rozpęta.
            - Kim ty jesteś, żeby za mnie decydować? - Kathy stanęła przede mną, opierając dłonie na biodrach.
            - Przyjacielem - stwierdziłem pewnie.
            - To wcale nie upoważnia cię do robienia takich rzeczy - zmrużyła oczy. Widok złej Kathy był prawdziwą rzadkością, ale postanowiłem nie przejmować się faktem, że byłem głównym powodem tego nastroju. „Przejdzie jej…”
            - Załatwione - nagle dołączył do nas Zayn, który wcześniej został na zewnątrz, by załatwić sprawę z kierowcą. - Twoja taksówka właśnie odjechała - uśmiechnął się szeroko, obejmując Sue w talii.
            - Nie wierzę… - Kathy usiadła na brzegu fotela, kręcąc głową. - Sue, może ty im coś powiesz? - spojrzała błagalnie na swoją siostrę, szukając u niej ratunku.
            - Dobrze wiesz, jakie jest moje zdanie - blondynka wzruszyła ramionami. - Nadal uważam, że powinnaś tu jeszcze zostać. Mieszkanie w hotelu to chyba najgłupszy z twoich dotychczasowych pomysłów - uśmiechnęła się nieśmiało. - Ale jeśli naprawdę nie dasz się przekonać, to wyprowadzam się razem z tobą.
            - Mówiłam ci już, że nie musisz - Kathy odetchnęła głęboko. - Wiem, że tobie i Zaynowi mieszkanie razem jest na rękę, a ja nie zamierzam pomiędzy wami stawać.
            - Ale nieświadomie to robisz - Harry usiadł obok dziewczyny. - Tylko pomyśl… To oczywiste, że Sue wyprowadzi się razem tobą - Styles potarł dłonią czubek brody. - Tym samym znów będą mieszkać z Zaynem osobno…
            - Nim się obejrzymy, zacznie im brakować czasu na spotkania - postanowiłem przyjąć taktykę Stylesa.
            - A potem już tylko krok do rozstania - dodał Niall.
            - Nie przesadzajcie - Kathy wywróciła oczami.
            - A już tak zupełnie na poważnie, to powinnaś tu zostać - wtrącił się Liam. - Przynajmniej jeszcze przez jakiś czas.
            - Posłuchajcie…
            - Co to za walizki? Gdzieś wyjeżdżacie? - wypowiedź Kathy przerwał znajomy nam głos. Uśmiechnąłem się szeroko, spoglądając na naszego gościa, który stanął właśnie w wejściu do salonu. „Sytuacja uratowana…”
            - Mamo, co ty tu robisz? - Zayn otworzył szerzej oczy, jakby chciał się przekonać, że nie są to jedynie omamy.
            - To już własnego syna nie można odwiedzić? - kobieta uśmiechnęła się szeroko, kiedy Malik podszedł do niej i zamknął ją w silnym uścisku.
            - I jeszcze ją musiałaś zabierać? - Zayn jęknął, kiedy do pokoju weszła Waliyha. Z wyrazy jego twarzy widać było jednak, że ta niespodzianka sprawiła mu prawdziwą przyjemność.
            - Też się cieszę, że cię widzę, braciszku - Wal wywróciła oczami, po czym roześmiana rzuciła się w jego ramiona.
            - A więc to jest ta piękna Susanne, o której tyle słyszałam - mama Zayna podeszła do blondynki, szeroko się uśmiechając.
            - Miło mi panią poznać - wydukała Sue.
            - Nawzajem, kochanie - pani Malik objęła dziewczynę swojego syna. - Nie mogłam się doczekać naszego spotkania…
            - To co… - nachyliłem się w stronę Kathy ze zwycięskim uśmiechem na ustach. - Pomóc ci zanieść te walizki na górę?


            Sięgnąłem po dokładkę, szczerząc się przy tym od ucha do ucha. Patrząc na pyszności, jakie przygotowała Kathy, najchętniej od razu nałożyłbym wszystko na swój talerz. „Urodzona z niej kucharka…” Zerknąłem na dziewczynę, posyłając jej szeroki uśmiech, który natychmiast odwzajemniła. „Niech Liam żałuje, że nie został na obiedzie…” zaśmiałem się pod nosem na samą myśl o tym, jaka uczta go ominęła. „Więcej dla mnie…”
            - A co będzie na deser? - wypaliłem, chcąc przerwać katującą moje uszy ciszę, która panowała przy stole już od kilku minut.
            - Jeszcze tego nie zjadłeś, a już myślisz o deserze? - Harry wywrócił oczami, upijając łyk soku.
            - Wolę się zabezpieczyć - roześmiałem się, wkładając sobie do ust kolejny kęs.
            - No ja… - Harry zawahał się nagle, spoglądając na mamę Zayna. Zapewne znowu zamierzał zaserwować nam jeden ze swoich niewybrednych żartów, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język.
            - Nie ma się co dziwić. Naprawdę świetnie gotujesz, Kathy - pani Malik uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny.
            - To jeszcze nic! - klasnąłem w dłonie, przypominając sobie o popisowym wypieku Kathy. - Musi pani spróbować jej ciasta czekoladowego. Niebo w gębie.
            - Racja - Louis przytakująco pokiwał głową.
            - Nie przesadzajcie - Kathy od razu się zarumieniła i zaczęła grzebać widelcem w swoim talerzu.
            - Nikt tu nie przesadza - wymamrotałem z pełną buzią. „Wiem, wiem, nieładnie…”
            - No to teraz wam się powodzi, chłopcy - Trisha upiła łyk soku. - Dwie kobiety w kuchni to prawdziwy skarb.
            - Niekoniecznie - Sue uśmiechnęła się niepewnie, kręcąc głową. - Dla wszystkich bezpieczniej jest, jeśli trzymam się z dala od kuchni.
            - Nie może być aż tak źle…
            - Ale jest - Harry przerwał mamie Zayna, na co wywróciłem tylko oczami.
            - Styles! - Malik spiorunował go wzrokiem.
            - Przestań, Zayn - blondynka roześmiała się, chwytając swojego chłopaka za rękę. - Każdy wie, że połączenie mnie i kuchni to mieszanka wybuchowa.
            - Waliyha, a co ty tak cicho siedzisz? - Louis najwidoczniej postanowił zmienić temat.
            - Tak jakoś… - dziewczyna wzruszyła ramionami.
            - One nie gryzą - Styles prychnął pod nosem, szturchając łokciem Kathy. - Wyglądają strasznie, ale to tylko pozory - roześmiał się. - A poza tym, kilka dni temu byliśmy z nimi na szczepieniu - dodał.
            - Harry! - obie blondynki momentalnie posłały mu oburzone spojrzenia, ale tak jak reszta towarzystwa, nie potrafiły ukryć uśmiechu, który mimowolnie pojawił się na ich twarzach.
            - Jak tam w nowej szkole? - Zayn spojrzał na swoją siostrę.
            - Długo by opowiadać - Waliyha niepewnie się uśmiechnęła.
            - Mamy całą noc - Malik puścił jej oczko. - Mam nadzieję, że zostajecie? - przeniósł wzrok na swoją mamę.
            - Właściwie, to miałyśmy wynająć pokój w jakimś hotelu…
            - Nie ma takiej opcji - wtrącił się Louis, kręcąc głową. - Liam jest u Danielle i nie zamierza wracać na noc…
            - A ja mogę przespać się na kanapie - przerwał mu Harry. „Coś ty taki uczynny, Styles?”
            - Jest tylko jeden problem - Zayn zerknął kolejno na swoją mamę i siostrę, szeroko się uśmiechając. - Ta z was, która zdecyduje się spać w jego pokoju, będzie musiała najpierw odnaleźć łóżko, ukryte gdzieś pod stertą ubrań i innych śmieci - prychnął. - Będziecie miały szczęście, jeżeli wyrobicie się z tym do rana…


            Westchnęłam głęboko, rozglądając się po kuchni. „Nie powinno cię tu już być…” trafnie zauważyło moje drugie ja. Nie chodziło o to, że w domu chłopaków czułam się źle. Wręcz przeciwnie, miałam fantastyczne towarzystwo, którego w tej chwili bardzo potrzebowałam. Po tym co się stało, nie chciałam być jeszcze sama, ale siedzenie chłopakom na głowie zupełnie nie było w moim stylu. „I tak napędziłam im już wystarczająco kłopotów…” odetchnęłam głęboko, przypominając sobie o jednej z najważniejszych gali w ich karierze, na której nie pojawili się tylko dlatego, że nie potrafiłam zapanować nad swoim życiem. Mogłam przecież jakoś zapobiec całej tej sytuacji. „Mogłam…” Teraz i tak nie miało to już znaczenia. Było za późno. Chciałam jednak chociaż spróbować to naprawić, a jedynym sposobem, jaki przyszedł mi do głowy, było zniknięcie z ich życia. „Przynajmniej częściowe…” Miałam już gotowy plan działania, ale na moje nieszczęście, nie byłam w tym domu jedyną upartą osobą. Zupełnie nie rozumiałam, czemu chłopacy tak bardzo chcieli mnie tu zatrzymać. Rozważałam dwie opcje: albo bali się, że James zacznie mnie nachodzić, albo robili to z litości. W zasadzie skłaniałam się raczej ku temu drugiemu, bo przecież nie mieli żadnych powodów, żeby się o mnie troszczyć. Byłam dla nich kimś obcym. Kimś, kogo jeszcze kilka miesięcy temu minęliby na ulicy, nie odzywając się nawet słowem.
            - Postanowiłaś najpierw wyhodować tą herbatę? Zniknęłaś na całą wieczność - moje rozmyślenia przerwał roześmiany głos Louisa. „Tylko nie on…” jęknęłam w myślach, czując, jak moje policzki czerwienieją. Nadal czułam się bardzo niezręcznie w jego towarzystwie. Poprawka, czułam się straszliwie niezręcznie. „Przecież widziałam go nago!”
            - Czekam, aż zagotuje się woda - wymamrotałam, odwracając się do niego tyłem i wbiłam swój wzrok w stojące przede mną filiżanki.
            - Poczekam z tobą - usłyszałam, jak odsuwa jeden ze stołków przy wysepce kuchennej. - Chyba musimy wyjaśnić sobie dwie sprawy - stwierdził, ale ja nie zareagowałam. Zamiast tego uparcie bawiłam się swoimi dłońmi. - Usiądziesz? - jego głos momentalnie spoważniał. Nie miałam ochoty na żadne pogawędki w cztery oczy. Przy wszystkich łatwiej było mi zapomnieć o tej żenującej sytuacji, ale kiedy byliśmy tylko we dwoje, nie było to już takie proste. „I tak od tego nie uciekniesz…” usłyszałam głos mojego drugiego ja.
            - To o czym chciałeś porozmawiać? - zapytałam, siadając obok niego i wbijając wzrok w podłogę.
            - A możesz chociaż na mnie spojrzeć? - w jego głosie dało się wyczuć zdezorientowanie. Uniosłam głowę, napotykając uparcie wpatrujące się we mnie niebieskie tęczówki. - Są dwie sprawy - westchnął głośno. - Pierwsza to kwestia twojego mieszkania, a druga to - kąciki jego ust zaczęły nieznacznie drgać - …ten zabawny incydent. Zacznę może od tego pierwszego.
            - Myślę, że nie ma takiej potrzeby - pokręciłam głową.
            - Nie? - zmarszczył lekko czoło. - Czyli zostajesz i nie muszę ci tłumaczyć, że to najlepsze rozwiązanie, że bardzo nas to cieszy…
            - Właściwie…
            - I że sprawisz tym radość wszystkim. Nie tylko swojej siostrze i jej uroczemu chłopakowi, ale również naszej wspaniałej czwórce - ciągnął dalej, nie dając mi dojść do słowa. - To dobrze, bo naprawdę nie mam ochoty co chwila odsyłać taksówek i wnosić twoich rzeczy do środka.
            - Louis, jestem dorosła...
            - Wiem. Mówiłaś mi to już chyba z tysiąc razy - roześmiał się pod nosem. - To wcale nie zmienia faktu, że powinnaś tu zostać - odetchnął głośno. - Mówię poważnie. Przyzwyczailiśmy się już nawet do tych wszystkich babskich kosmetyków w łazience. Poza tym, nie ma chyba nic lepszego, niż wrócić do domu na ciepły obiadek…
            - Zawsze przecież możecie wpadać do mnie na takie obiadki. Oczywiście zaraz po tym, jak coś sobie znajdę, bo w hotelu mógłby być z tym mały problem - uśmiechnęłam się krzywo. - Louis, jestem dla was zupełnie obca osobą. Nie powinno mnie już tu być.
            - Naprawdę tak uważasz? - spojrzał na mnie, marszcząc czoło. - Uważasz, że jesteś dla nas kimś obcym? - w jego głosie dało się wyczuć… „Pretensję…” dokończyło za mnie moje drugie ja. - Czy ty jesteś ślepa? - odezwał się znów, przeczesując palcami włosy. - Nie zauważyłaś, że już dawno stałaś się częścią tego wszystkiego - machnął w powietrzu ręką. - Harry w końcu znalazł kogoś, kto śmieje się z jego beznadziejnych żartów, Niall jest dosłownie zakochany w tobie i twojej kuchni, Liam sprzedałby za ciebie całą naszą czwórkę, bo jesteś jedyną chętną, żeby wieczorem obejrzeć z nim po raz tysięczny ten sam film i nie marudzić przy tym co sekundę, a Zayn i tak traktuje cię już jak swoją szwagierkę - uśmiechnął się nieznacznie. - No a ja dzięki tobie zdobyłem wspaniałą przyjaciółkę - dodał, a ja poczułam jak kąciki moich oczu robią się wilgotne. Już dawno nie usłyszałam tylu ciepłych słów… „Nie bądź beksą, Kathy…” Zamrugałam kilkakrotnie, analizując w głowie to, co przed chwilą usłyszałam. Ja też zdążyłam już pokochać całym swoim sercem tą zwariowaną piątkę i wiedziałam, że ciężko będzie mi się z nimi rozstać. „Co nie zmienia faktu, że nie możesz tu zostać..” po raz kolejny usłyszałam głos w swojej głowie. - Uważam, że tą kwestię mamy już załatwioną - stwierdził nagle, kiedy miałam już ponownie zaprotestować. - Teraz ta druga sprawa - spojrzał na mnie z rozbawionym wyrazem twarzy, a ja momentalnie spuściłam głowę i byłam dosłownie pewna, że moje policzki zdążyły już przybrać kolor dorodnego buraka. „Wcale nie musimy o tym rozmawiać…” - Zauważyłem, że mnie unikasz…
            - Nie, to nie tak… - zaczęłam kręcić głową.
            - Może po prostu o tym zapomnijmy? - roześmiał się. - To byłem przecież tylko ja. Co prawda na golasa, ale to nadal ten sam Louis - „Nie pomagasz…”
            - Możemy o tym nie rozmawiać? - westchnęłam, podnosząc się z miejsca, po czym zaczęłam zalewać filiżanki wrzątkiem.
            - O ile obiecasz mi, że będziesz zachowywać się wobec mnie normalnie - stwierdził, podchodząc do mnie. - To jak, umowa stoi? - wyciągnął dłoń w moim kierunku, którą od razu uścisnęłam.
            - Stoi - przytaknęłam.
            - Kathy - szepnął konspiracyjnie, nachylając się w moją stronę. - Ale musisz przyznać, że bez ubrań wyglądam jeszcze lepiej - roześmiał się, poruszając komicznie brwiami.
            - Louis! - uderzyłam go w ramię, ponownie się czerwieniąc. - Lepiej pomóż mi z tymi filiżankami, zanim herbata wystygnie…


            - Nie wiem jak wy, ale ja wezmę przykład z Kathy i Nialla i położę się już spać - Harry podniósł się z miejsca, niekontrolowanie ziewając. - Dobranoc - dodał, po czym ruszył w stronę schodów.
            - Kolorowych snów - moja mama uśmiechnęła się szeroko, kiedy Styles postanowił przesłać jej całuska.
            - Zapomniałeś chyba, że śpisz na kanapie - krzyknąłem jeszcze za nim, ale ten nie zareagował. „Może pościeli sobie w wannie…” prychnąłem pod nosem. - Co nic nie gadasz?! - rzuciłem poduszką w Wal, na co ta od razu mi ją odrzuciła.
            - A co mam mówić? - wzruszyła ramionami.
            - Obiecałaś, że powiesz mi, jak w szkole - poklepałem ręką wolne miejsce obok siebie, na co moja siostra momentalnie się do mnie dosiadła. Objąłem ją ramieniem, po czym zacząłem łaskotać.
            - Miałam ci chyba coś opowiedzieć! - zaczęła się głośno śmiać. - Zayn, przestań! - pisnęła.
            - Tęskniłem za tobą, kruszynko - prychnąłem, czochrając ją po włosach.
            - Nie jestem już taka mała - westchnęła, siadając po turecku i próbując poprawić zniszczoną przeze mnie fryzurę.
            - Dla mnie jesteś - trąciłem ją łokciem. - No więc?
            - Jest całkiem nieźle - zaczęła. - Mam trochę więcej zajęć, ale są fajne. No i zapisałam się do kółka teatralnego. Mówię ci, odjazd!
            - Moja krew - prychnąłem, na co moja mama głośno się roześmiała. - Za tobą też tęskniłem - spojrzałem na nią, szeroko się uśmiechając.
            - Mam tak samo - westchnęła. - A jak tam praca nad nową płytą, synku?
            - Wszystko idzie zgodnie z planem - poprawiłem się na kanapie. - Nieskromnie muszę przyznać, że to będzie naprawdę świetny album.
            - Tak samo jak poprzedni - uśmiechnąłem się do Sue, która wróciła właśnie z czterema parującymi kubkami.
            - Gadanie - prychnąłem, przesuwając się, żeby zrobić dla niej miejsce.
            - Mogę iść już spać? - Waliyha niekontrolowanie ziewnęła. Zerknąłem na nią, unosząc brew. - Nie patrz tak na mnie. Jutro opowiem ci wszystko ze szczegółami.
            - O tym chłopaku też? - roześmiałem się, obejmując Sue.
            - Skąd o nim wiesz?! - moja siostra otworzyła szerzej oczy, posyłając oskarżycielskie spojrzenie mamie, która jedynie wzruszyła ramionami, jakby nie miała z tym nic wspólnego.
            - Wynająłem detektywa - uśmiechnąłem się szeroko. - Musze cię pilnować.
            - To tylko kolega - wymamrotała, podnosząc się z miejsca. - Gdzie śpię?
            - Na podłodze - prychnąłem, na co zaliczyłem kuksańca w żebra od Sue.
            - W pokoju Harrego - moja dziewczyna roześmiała się cicho, widząc, jak rozmasowuję obolały bok. - Zmieniłam pościel i nieco tam ogarnęłam. Wiesz który to pokój?
            - Wiem - Wal kiwnęła głową. - Dziękuję, Sue.
            - Nie ma sprawy - blondynka chwyciła jeden z kubków. - Kolorowych snów.
            - Do jutra - odchrząknąłem głośno, kiedy moja siostra ruszyła w stronę schodów. - Co? - spojrzała na mnie, przechylając głowę na bok.
            - Całus na dobranoc - stwierdziłem, na co wywróciła oczami. - No już! - nadstawiłem policzek.
            - Jesteś okropny - prychnęła, ale zawróciła w naszą stronę. Kiedy tylko stanęła przy kanapie, od razu chwyciłem ją w ramiona, mocno ściskając. - Dusisz mnie, Zayn!
            - Stęskniłem się - roześmiałem się, po czym poluźniłem uścisk. - Pamiętaj, jutro ty, ja i wszystkie tajemnice.
            - Jasne - kiwnęła głową, po czym ruszyła na górę.
            - No to opowiadajcie, co u was? - moja mama upiła łyk herbaty.
            - Zrobiłem sobie nowy tatuaż - uśmiechnąłem się dumny z siebie.
            - Kolejny? - wzniosła oczy ku górze.
            - To dopiero początek - roześmiałem się. - A co słychać w domu?
            - Nic nowego - zaczęła. - Doniya się nieco przeziębiła, ale już jej przechodzi, a Safaa jest na dwudniowej wycieczce, z której chciała wrócić, kiedy tylko dowiedziała się, że do ciebie przyjedziemy.
            - Stęskniłem się za nimi - westchnąłem głośno. - Mieliśmy w planach was odwiedzić, ale kompletnie nie mamy na to czasu. Przepraszam.
            - Dlatego to my postanowiłyśmy odwiedzić was - zaczęła mama.- Naprawdę nie mogłam doczekać się, kiedy cię poznam, Susanne. Na żywo jesteś jeszcze ładniejsza - dodała, po czym upiła łyk herbaty. - Mam jednak wielką nadzieję, że przyjedziecie do nas jak najszybciej. Koniecznie musisz zobaczyć zdjęcia Zayna, jak był malutki.
            - Mamo - wywróciłem oczami, opierając głowę o ramię Sue. - Proszę cię…
            - A co ja takiego mówię? - zrobiła niewinną minę, na co posłałem jej błagalne spojrzenie. - No dobrze już, dobrze… Więc studiujesz architekturę? - zwróciła się do Sue.
            - Tak - na twarzy mojej dziewczyny wymalował się ten przepiękny uśmiech.
            - Czyli jeśli będę potrzebowała porady dotyczącej urządzania wnętrz, mogę się do ciebie zgłosić?
            - Jak najbardziej - Sue upiła łyk napoju, po czym pogrążyła się w długiej rozmowie z moją mama. Obie dogadywały się naprawdę dobrze, co bardzo mnie cieszyło. W duchu modliłem się jednak, żeby mama nie zaczęła opowiadać historii z mojego dzieciństwa. „Na marne…” Wywlekła chyba wszystko, co tylko utkwiło jej w pamięci. „A trzeba przyznać, że pamięć ma całkiem niezłą…” Spojrzałem na zegarek, który wskazywał właśnie pierwszą i objąłem mocniej Sue, która niekontrolowanie ziewnęła.
            - Przepraszam - zaczęła -…ale chyba się już położę. Oczy same mi się zamykają.
            - Nie ma problemu, dziecko - moja mama uśmiechnęła się ciepło. - Mamy jeszcze cały jutrzejszy dzień.
            - To właśnie chciałam powiedzieć - Sue podniosła się z kanapy. - Dobranoc - dodała, po czym ucałowała mój policzek.
            - Powinienem teraz powiedzieć, żebyś zaczekała na mnie w łóżku, ale…
            - Nie liczyłabym na to - przerwała mi. - Zasnę, jak tylko przyłożę głowę do poduszki - roześmiała się, zakładając za ucho pasmo włosów. - Do później - dodała, po czym ruszyła do naszej sypialni. Chwilę później jej miejsce na kanapie zajęła moja mama, która chcąc nacieszyć się synem, wyściskała mnie za wszystkie czasy.
            - Bardzo miła ta twoja Susanne - stwierdziła nagle.
            - Jest niesamowita - westchnąłem.
            - No więc jak to było?
            - Co takiego? - zmarszczyłem czoło, posyłając jej pytające spojrzenie.
            - Jak ją poznałeś - pogładziła mnie po ramieniu.
            - Kiedyś wpadłem na nią na mieście, ale to była tylko chwila i nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu - uśmiechnąłem się sam do siebie, kiedy zacząłem przypominać sobie wszystkie te momenty. - Później całkowicie nieoczekiwanie spotkałem ją w tym domu dziecka, który wykańczaliśmy i momentalnie wszystko potoczyło się dalej - roześmiałem się cicho. -  Mamo, to cudowna dziewczyna. Zawsze na mnie czeka, nawet wtedy, kiedy wracam po północy. Potrafi rozbawić mnie jak nikt inny. Czasem bywa tak uparta, że mam ochotę ją udusić, ale kiedy tylko spojrzy na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, od razu rzuciłbym jej do stóp cały świat. A co najważniejsze - spojrzałem na moją mamę, która cały czas uważnie mnie słuchała. -… wiem, że gdyby nagle cała nasza sława zniknęła, ona wciąż byłaby obok. Dla niej nie są ważne pieniądze, tylko ja - westchnąłem głośno. - Naprawdę ją kocham, mamo.
            - Widzę i nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to cieszy - pogładziła mój policzek, nie przestając się uśmiechać. - Ja też polubiłam tą dziewczynę już na samym początku, a to dobry znak.
            - Cały czas boję się tylko, że pewnego dnia Sue będzie miała tego wszystkiego dość - oparłem głowę o jej ramię. - Nie wyobrażam sobie, że mógłbym ją teraz stracić…
            - Skarbie, ona cię kocha. Jest z tobą, bo naprawdę tego chce i nie wierzę, że mogłaby cię zostawić tylko dlatego, że ludzie na ulicy zrobiliby jej o jedno zdjęcie za dużo.
            - Skąd ta pewność? - powątpiewająco uniosłem brew.
            - Przecież jestem matką - roześmiała się. - Powiedzmy, że to moja kobieco-matczyna intuicja…


            „Jeszcze pięć minut…” westchnęłam w duchu, słysząc dzwoniący budzik. Nie zdążyłam jednak nawet otworzyć oczu, kiedy jego uporczywy dźwięk umilkł. „Dziwne…” Nie zważając na to, podciągnęłam kołdrę pod nos, chcąc spędzić w łóżku jeszcze krótką chwilę, kiedy nagle poczułam, że na miejscu obok coś się poruszyło, a następnie czyjaś ręka oplotła mnie w talii. Lekko zdezorientowana otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w zaspaną twarz Harrego.
            - Dzień dobry, kochanie - wymamrotał lekko zachrypniętym głosem. - Jak się spało?
            - Co ty tu robisz? - momentalnie usiadłam na łóżku, szczelnie okrywając się kołdrą. Czułam się niekomfortowo, wiedząc, że mam na sobie jedynie majtki i kusą koszulkę, bo w nocy zrobiło mi się zbyt gorąco, żeby spać w kompletnej piżamie.
            - Leżę w łóżku z najbardziej seksowną kobietą na świecie - wymamrotał, przecierając dłonią oczy.
            - Dobrze się czujesz? - spojrzałam na niego, unosząc brew.
            - Lepiej być chyba nie może - uśmiechnął się przeciągle, po czym chwycił za brzeg kołdry. - Trochę tu zimno. Podzieliłabyś się…
            - Wystarczy, że całkiem nieświadomie podzieliłam się z tobą łóżkiem - westchnęłam, kręcąc z niedowierzaniem głową.
            - Chodź się przytulić - Harry wyciągnął ręce w moją stronę, ale zignorowałam jego gest, starając się przypomnieć sobie, jakim cudem się tu znalazł. Nie mogłam jednak odnaleźć w pamięci momentu, kiedy gramolił się pod moją kołdrę. - Która godzina? - zapytał, ziewając.
            - Ósma - zerknęłam na budzik, stojący obok łóżka. - Możesz mi łaskawie wytłumaczyć, co tu robisz? - założyłam pasmo włosów za ucho.
            - Zadajesz dziwne pytania - prychnął, po czym zmarszczył brwi. - Leżę, oddycham, rozmawiam z tobą…
            - Harry! - przewróciłam oczami.
            - Waliyha zajęła mój pokój - wzruszył ramionami, po czym położył się na plecach, wsuwając dłonie pod głowę. - Sypialnia Liama była zarezerwowana dla mamy Zayna, a nie miałem ochoty na noc z chłopakami - stwierdził. - Zostałaś ty…
            - Z tego co wiem, miałeś spać na kanapie - nie odpuszczałam.
            - Miałem… To bardzo dobre określenie - prychnął, przekręcając się na bok. - Sue, Zayn i jego mama okupywali salon do późnych godzin, a mój organizm potrzebował snu… - westchnął. - Ale nie powiesz, że nie było ci dobrze - puścił mi oczko.
            - Było - pokiwałam głową, na co szeroko się uśmiechnął. - Dopóki nie zdałam sobie sprawy, że leżysz obok - roześmiałam się, kiedy Harry zrobił oburzoną minę. - A teraz, jeśli możesz, wyjdź z mojego pokoju, bo chciałabym się przebrać i zrobić wam śniadanie.         
            - Nie krępuj się - poruszył brwiami, zasłaniając oczy dłonią. - Nic nie widzę - dodał, rozchylając palce.
            - Powiedziałam do widzenia - roześmiałam się, ciskając w niego jedną z poduszek.
            - Jesteś strasznie agresywna w łóżku - przesłał mi buziaka, podnosząc się z materaca. - Lubię takie - dodał i momentalnie zarobił kolejną poduszką. - A może by tak wspólny prysznic? - roześmiał się, po czym w ostatniej chwili zamknął za sobą drzwi, chroniąc się przed, kolejnym z moich ataków.


            - Spotkałem na korytarzu Kathy - uśmiechnąłem się do mojej dziewczyny, zamykając za sobą drzwi. - Kazała szykować się nam na śniadanie.
            - Kochana jak zawsze - Sue wsunęła za ucho pasmo włosów, kończąc ścielenie naszego łóżka. „Naszego…”  Uwielbiałem to słowo. Wczorajszy dzień dał mi dużo do myślenia. Nie wyobrażałem sobie już, że nagle to duże łóżko miałoby stać się tylko moje. Nie wyobrażałem sobie, że miałbym teraz zostać całkiem sam. Kochałem tą dziewczynę. Właściwie, to jeszcze do nikogo nie czułem czegoś takiego. Miałem ją i nie potrzebowałem już niczego więcej. - Przestań się na mnie gapić - prychnęła, kiedy oparłem się o brzeg komody, nie spuszczając z niej wzroku.
            - Muszę nadzorować, czy równo układasz poduszki - zażartowałem.
            - Sugerujesz mi, że jestem niedokładna? - delikatnie zmrużyła oczy.
            - Absolutnie - pokręciłem głową, po czym podszedłem do niej i objąłem ją w talii. - Po prostu lubię, kiedy wszystko jest na swoim miejscu - prychnąłem, rozglądając się dookoła. Co prawda, odkąd dzieliłem ten pokój z Sue, dużo bardziej dbałem o porządek, ale daleko mi było jeszcze do ideału.
            - I mówi to osoba, która nie potrzebuje szafy, bo ma fotel - stwierdziła, szeroko się uśmiechając.
            - Czy ty mnie właśnie obraziłaś? - zmrużyłem oczy, po czym zacząłem ją łaskotać.
            - Przestaniesz?! - roześmiała się głośno.
            - Dopiero zaczynam - pokręciłem głową, delikatnie popychając ją na łóżko. - Lepiej mnie przeproś.
            - Za co? Za to, że powiedziałam prawdę? - prychnęła, kiedy zawisłem nad jej drobnym ciałem.
            - Prawdę? - rozbawiony uniosłem brew. - Teraz to już na pewno nie obędzie się bez kary - wymamrotałem wprost w jej usta. - Sama się o to prosiłaś - szepnąłem, po czym złączyłem nasze wargi w gorącym pocałunku.
            - Takie kary mogę dostawać znacznie częściej - uśmiechnęła się szeroko, kiedy oderwaliśmy się od siebie, bo naszym płucom zaczynało już brakować powietrza.
            - Skoro tak… - powoli wsunąłem dłonie pod jej koszulkę. Cicho zamruczała wprost w moje usta, po czym złączyła je ze swoimi, namiętnie mnie całując. Powoli przejechałem opuszkami palców po jej rozgrzanej skórze.
            - Zayn… - wyszeptała między kolejnymi pocałunkami. - Dom jest pełen ludzi…
            - Ale tu jesteśmy tylko my - wymamrotałem, przejeżdżając nosem po jej szyi.
            - Przecież o tej porze - westchnęła, rozkoszując się pocałunkami, którymi ją obsypywałem - …każdy może tu wejść bez zapowiedzi…
            - W takim razie, będzie miał niezłe widowisko - zacząłem błądzić ustami po jej dekolcie.
            - Oszalałeś… - jęknęła cicho, zanurzając dłonie w moich włosach. Miałem już zamiar zedrzeć z niej całkowicie zbędną w tym momencie koszulkę, kiedy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Podniosłem wzrok na Sue, która delikatnie przygryzła wargę, skanując moją twarz swoimi niebieskimi tęczówkami.
            - Tak? - wywróciłem oczami, mając nadzieję, że ten ktoś zaraz sobie pójdzie.
            - Zayn - głos mojej siostry sprawił, że Sue wybuchła śmiechem, który za wszelką cenę starała się stłumić, chowając twarz w kołdrze. - Potrzebuję twojej pomocy…
            - Będzie miała widowisko - blondynka prychnęła, przywołując moje wcześniejsze słowa. Szybko podniosłem się z materaca, poprawiając ręką włosy. Spojrzałem jeszcze na Sue, która zdążyła już usiąść na brzegu łóżka i otworzyłem drzwi.
            - Co się stało? - westchnąłem, opierając głowę o framugę.
            - Masz może jakąś zapasową szczoteczkę do zębów? - Waliyha przerzuciła przez ramię ręcznik. - Zapomniałam zabrać swojej…
            - Kiedyś, jak nie miało się szczoteczki, to brało się pastę na palec i…
            - Zayn! - Susanne podeszła do mnie, szturchając mnie w bok. - Co ty wygadujesz? - spojrzała na mnie rozbawiona.
            - Hej - Wal uśmiechnęła się szeroko na widok Sue.
            - Jak się spało? - moja dziewczyna oparła się o mnie, po czym ukradkiem uszczypnęła mnie w tyłek. „Tak ze mną pogrywasz?” Spojrzałem na nią, zaciskając usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
            - Całkiem dobrze - stwierdziła Waliyha. - Zayn… - przeniosła na mnie swój wzrok.
            - Są w górnej szafce w łazience - westchnąłem, chcąc jak najszybciej się jej pozbyć.
            - Dzięki - uśmiechnęła się, odkręcając na pięcie. - Do zobaczenia na śniadaniu - dodała jeszcze, po czym ruszyła do łazienki.
            - Nie ma sprawy - wymamrotałem, zamykając za sobą drzwi i podążając wzrokiem za moją dziewczyną. - Co to miało być? - uniosłem brew, spoglądając na Sue, która poprawiała narzutę na łóżku.
            - O co ci chodzi? -  „Nie rób tak, bo na pewno nie zjemy dziś tego śniadania…” przejechałem kciukiem po ustach, kiedy sięgając do przeciwległego rogu, wypięła swój seksowny tyłek w moim  kierunku. 
            - Uszczypnęłaś mnie…
            - Ja? - spojrzała na mnie, kręcąc głową. - Coś ci się wydawało, kochanie.
            - Serio? - zmarszczyłem brwi, na co pokiwała potakująco głową, po czym cicho się roześmiała.
            - Co cię tak bawi? - zapytałem, podchodząc bliżej i przyciągając ją do siebie.
            - Pomyśl tylko… - Sue przejechała dłonią po moich włosach. - Gdyby Waliyha zapukała trochę później, albo w ogóle nie zapukała… - zachichotała. - Chociaż jeszcze gorzej byłoby, gdyby to twoja mama weszła tu, prosząc o szczoteczkę.
            - Myślę, że kiedy otrząsnęłaby się z początkowego szoku, byłaby nawet zadowolona - wzruszyłem ramionami, szeroko się uśmiechając.
            - Tak? - Sue zmrużyła oczy, przyglądając mi się uważnie.
            - Tak - pokiwałem głową. - Wczoraj dała nam swoje błogosławieństwo - dodałem.
            - Błogosławieństwo? - dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, a wyraz jej twarzy momentalnie się zmienił. Jakby to jedno słowo zrzuciło kamień z jej serca. - Czyli trochę mnie polubiła?
            - Nawet bardzo - musnąłem jej malinowe usta. - Dlatego wydaje mi się, że nie miałaby nic przeciwko, gdybyśmy zaczęli już pracować nad jednym z jej wnuków.


            - Nie wiem, czy to najlepszy pomysł - szepnęłam do Zayna, kierując się w stronę jadalni, z której słychać było już głośne śmiechy. - A jeśli nie będziemy miały o czym ze sobą rozmawiać?
            - Nie przesadzaj - przyciągnął mnie do swojego boku. - Wczoraj wieczorem udowodniłyście, że tematów do rozmów wam nie brakuje - prychnął.
            - Mówię poważnie, Zayn - westchnęłam, kiedy ucałował mnie w skroń.
            - Ja też - stwierdził krótko, przepuszczając mnie w wejściu. - A cóż to za zapachy?
            - Kathy zrobiła nam przepyszne naleśniki - mama Zayna uśmiechnęła cię ciepło, kiedy ten cmoknął ją w policzek.
            - Dzień dobry wszystkim - podeszłam do stołu i usiadłam obok mojego chłopaka, który zdążył już wdać się w pogawędkę z siostrą. - Jak się pani spało? - zapytałam, wyciągając rękę po dawkę kofeiny. - Niall, mógłbyś…
            - Jasne - wymamrotał z pełną buzią, podając mi dzbanek.
            - Całkiem dobrze - kobieta uśmiechnęła się do mnie, biorąc łyk gorącego napoju. - Pamiętam tylko, że położyłam głowę na poduszce - roześmiała się.
            - Wcale się nie dziwię - nałożyłam na swój talerz naleśnika i obficie polałam go sosem czekoladowym. - Sama podróż musiała…
            - Kochanie, nie możesz robić wszystkiego sama - moją wypowiedź przerwał Harry, który nagle pojawił się w jadalni z nową porcją naleśników. - Te kobiety… - westchnął, stawiając na stole nasze śniadanie, po czym odkręcił się na pięcie i z szerokim uśmiechem na twarzy wrócił do kuchni.
            - A on się dobrze czuje? - Zayn zmarszczył czoło, nalewając sobie kawy.
            - Czy nie mógłbyś tak po prostu sobie stąd pójść? - usłyszałam głoś Kathy zza niewielkiej ścianki, która dzieliła kuchnię od jadalni.
            - Zaczekam na ciebie, kochanie - roześmiał się Styles, na co moja siostra odpowiedziała mu głośnym jękiem. „Zaraz, zaraz… Kochanie?!” Wszyscy zaczęliśmy przysłuchiwać się tej ich dziwnej wymianie zdań.
            - Moglibyście go ode mnie zabrać? - Kathy stanęła przed nami, wywracając oczami.
            - Słońce, przestańmy się wreszcie o wszystko kłócić - Harry podszedł do niej, po czym objął ją w talii i oparł brodę na jej ramieniu. - Mama Zayna nie musi tego słuchać. Przyjechała tu przecież odpocząć…
            - Przy tobie to raczej nierealne - wymamrotała, za wszelką cenę próbując wyswobodzić się z jego uścisku.
            - Lubię, jak się tak ze mną drażnisz - Harry cmoknął moją siostrę w policzek, po czym przysiadł się do stołu. „Czy ja o czymś nie wiem?" - Siadaj kochanie - poklepał krzesło obok siebie, na co moja siostra westchnęła pod nosem i ignorując jego szeroki uśmiech, usiadła po przeciwnej stronie.
            - Zabierz go ode mnie - szepnęła, nachylając się w moją stronę, na co cicho się roześmiałam. - Mam nadzieję, że pani smakuje - zwróciła się do mamy Zayna.   
            - Oh, słońce, jesteś fantastyczna - kobieta uśmiechnęła się szeroko, przerywając jedzenie. - Gotujesz fenomenalnie - „Nie to co twoja przyszła synowa…” zakpiło ze mnie moje drugie ja. „Przecież mnie zaakceptowała…” powtarzałam sobie w myślach. „A może musiała to zrobić?” westchnęłam, starając się wyrzucić z mojej głowy ten okropny głos, który nie dawał mi spokoju.
            - Prawda, Sue? - Kathy szturchnęła mnie w bok, posyłając znaczące spojrzenie.
            - Przepraszam, zamyśliłam się - uśmiechnęłam się przepraszająco. - O czym rozmawialiście?
            - Moja mama twierdzi, że swoim dzisiejszym pobytem tutaj popsuje wam plany - odezwał się Zayn.
            - Nie miałyśmy żadnych planów - pokręciłam szybko głową.
            - My za to mamy ich aż za dużo… - westchnął Niall.
            - A może pogadam z Paulem i… - Zayn wyciągnął z kieszeni telefon.
            - Nie fatyguj się, stary - Louis pokręcił głową. - Już próbowaliśmy. Nie ma szans na odwołanie tego wywiadu.
            - Skoro chłopacy i tak od nas uciekają, to proponuję, żebyśmy zrobiły sobie baski wypad na miasto - upiłam łyk soku, spoglądając na resztę pań przy stole.
            - W zasadzie przydałoby mi się kilka nowych drobiazgów… - Waliyha uśmiechnęła się niewinnie do pani Malik.
            - Zostaw już portfel mamy w spokoju - Zayn wyszczerzył swoje białe ząbki w szerokim uśmiechu - Ja stawiam - dodał, puszczając oczko swojej siostrze.
            - Kochanie, a ty ile potrzebujesz? - Harry nachylił się w stronę mojej siostry, na co ta wywróciła jedynie oczami.
            - Przepraszam, że zapytam… - mama mojego chłopaka przerzucała swoje spojrzenie kolejno z Kathy na Harrego. - Nie chcę być wścibska, ale…
            - Proszę pytać - uśmiechnęła się do niej Kathy.
            - Czy ty i Harry…
            - Tak, jesteśmy razem - Styles przerwał kobiecie, na co pozostali chłopacy od razu zakrztusili się jedzeniem. „W tym domu chyba nigdy nie może być normalnie…” roześmiałam się pod nosem. - Kathy to miłość mojego życia - dodał Harry, szeroko się uśmiechając.
            - On tylko żartuje - sprostowała moja siostra, patrząc na zaskoczoną minę pani Malik. - Nigdy w życiu - dodała, spoglądając na swojego „chłopaka”.


            - Te zakupy totalnie mnie wykończyły - mama Zayna upiła łyk kawy, opierając się wygodnie w fotelu. - Chyba jestem już za stara na takie rzeczy.
            - Proszę nawet tak nie mówić - Sue uśmiechnęła się nieśmiało, stawiając na stole ciasto, które kupiłyśmy po drodze. - Kto ma ochotę na coś słodkiego?
            - Radziłabym jeść, póki tej zgrai nie ma w domu - roześmiałam się, związując włosy w niedbałego koka. - Poza tym, musi go pani spróbować. Jest naprawdę pyszne - zajęłam miejsce na kanapie.
            - Coś czuję, że na jednym kawałku się nie skończy - kobieta uśmiechnęła się szeroko, sięgając po talerzyk -…a wtedy wszystkie rzeczy, które dziś kupiłam, będą wisieć bezczynnie w szafie…
            - I jak? - w salonie pojawiła się Waliyha ubrana w swoja nową sukienkę. - Będzie się nadawać na urodziny Jawaada?
            - Myślę, że jest idealna - Sue pokiwała głową. - Chociaż czegoś tu chyba brakuje… - sięgnęła do torebki, z której wyjęła małe pudełeczko. - Proszę - wręczyła je dziewczynie.
            - O matko, Sue, jest śliczna! - Wal uśmiechnęła się szeroko, zerkając na delikatną bransoletkę z zawieszkami. - Dziękuję - rzuciła się na moją siostrę, mocno ją przytulając, po czym podeszła do swojej mamy, aby pochwalić się prezentem.
            - Skoro mowa już o urodzinach Jawaada, mam nadzieję, że Zayn przekazał ci zaproszenie? - pani Malik wzięła kawałek ciasta do ust. - To jest przepyszne…
            - Mówiłam - uśmiechnęłam się do niej szeroko.
            - Tak, wspominał o tym - Sue rozsiadła się wygodnie na kanapie. - Ale zaraz potem powiedział, że pewnie nie uda mu się wyprosić wolnego u ich menadżera - dodała.
            - Chyba muszę porozmawiać z tym całym Paulem - roześmiał się kobieta. - Chciałabym żebyś wreszcie poznała resztę naszej rodziny, do której niedługo będziesz przecież należeć - zaśmiałam się pod nosem, kiedy na słowa mamy Zayna, moja siostra zakrztusiła się kawą. - Sue, wszystko w porządku?
            - Tak - moja siostra kiwnęła głową, starając się pohamować atak kaszlu. - Po prostu trafiło nie tam, gdzie trzeba.
            - Mam nadzieję, że kiedy odwiedzicie nas we dwójkę, mój syn spędzi w domu trochę więcej czasu niż zazwyczaj - kontynuowała mama Zayna. - Za każdym razem, kiedy do nas przyjeżdża, już po chwili gdzieś znika i nikt nie ma pojęcia, dokąd poszedł - roześmiała się. - Może tobie uda się dowiedzieć, co to za miejsce - dodała.
            - Na pewno mu nie… - wypowiedź mojej siostry przerwał dzwonek do drzwi. - Ktoś spodziewał się gości?
            - Pewnie chłopacy zamiast normalnie wejść, jak zwykle się wygłupiają - miałam już podnosić się z kanapy, ale ubiegła mnie Waliyha.
            - Ja otworzę - krzyknęła tylko, znikając nam z pola widzenia, a już chwilę później wróciła do salonu, niepewnie się uśmiechając. - Kathy, to do ciebie…  
            - Do mnie? - podniosłam się z miejsca, nieznacznie marszcząc brwi.
            - Mówi, że jest twoim chłopakiem - dodała Wal. „James…” Momentalnie poczułam, jak cała sztywnieje, nie mogąc zrobić nawet kroku. Spojrzałam na Sue, która przełknęła głośno kawę, po czym gwałtownie odstawiła kubek na stolik.
            - Ja to załatwię - wycedziła przez zęby, na co pokręciłam tylko głową. „Nie przy mamie Zayna…”
            - Zaraz wracam - powiedziałam prawie szeptem, po czym rozpuściłam włosy i wyszłam z salonu, stając twarzą w twarz z moim chłopakiem. „Moim byłym chłopakiem…” poprawiłam się szybko. - Co ty tu robisz?
            - Cześć, Kathy. Pięknie wyglądasz - uśmiechnął się niepewnie, przeczesując ręką  włosy. - Przyszedłem porozmawiać…
            - Myślę, że… - odetchnęłam głęboko, chowając drżące dłonie w kieszeniach spodni. - Myślę, że nie mamy o czym rozmawiać, James.
            - Kathleen, daj mi chwilę, proszę - przeszył mnie spojrzeniem swoich ciemnych tęczówek, na co od razu spuściłam głowę. „To nie czas na sentymenty, Kathy…” - Chciałbym tylko…
            - Na górze - przerwałam mu. - W salonie jest mama Zayna i nie musi być tego świadkiem…


            - Chyba jeszcze nigdy nie słyszałem tak beznadziejnych pytań - westchnąłem głośno, wychodząc z samochodu. - Prowadzący powinien zmienić pracę, bo zupełnie się do tego nie nadaje…
            - Ten wywiad to jakaś porażka - Liam wywrócił oczami, ruszając w stronę drzwi.
            - Zawsze widzicie tylko te złe strony - Harry wyszczerzył swoje białe ząbki w szerokim uśmiechu. - Przecież ta blondynka była całkiem niezła…
            - Na pewno nie jako fryzjerka - Zayn przeczesał ręką włosy, spoglądając na swoje odbicie w szybie samochodu. - Całe szczęście, że Louise wyjechała tylko na dwa dni - wymamrotał pod nosem.
            - Dziewczyna miała prawo się zestresować - prychnął loczek. - W końcu czesała samego Harrego Stylesa - wypiął dumnie pierś. - Musicie przyznać, że jestem największym…
            - Kretynem? - Niall wyminął nas, niosąc w rękach swoje zakupy. - Otworzy mi któryś te drzwi? Nie mam trzeciej ręki - Horan wywrócił oczami, stając na progu.
            - Styles, przydaj się w końcu do czegoś - wtrącił Zayn, zajęty wystukiwaniem czegoś na klawiaturze telefonu.
            - Czemu się go tak uczepiliście? - Liam stanął w obronie Harrego, otwierając drzwi przed Niallem. „I zaczęło się odliczanie do powrotu Danielle…” zaśmiałem się pod nosem, patrząc na przyjaciela, który od momentu, kiedy odwiózł swoją dziewczynę na lotnisko, nie był chyba w najlepszym nastroju.
            - Liam, panna wyjechała ci dopiero kilka minut temu, a ty już zachowujesz się, jakbyś nie widział jej wieczność - prychnął Zayn, wchodząc do środka. - Na szczęście ja nie mam tego problemu - dodał, zdejmując buty. - Kochanie, wróciłem!
            - Kathy, skarbie, ja też - roześmiał się Styles, razem z Liamem ruszając w stronę salonu.
            - Czemu jest tak cicho? - Zayn spojrzał na mnie, unosząc brew. Weszliśmy do pokoju, czując napiętą  atmosferę, która była wręcz namacalna.
            - Sue, co się stało? - Zayn usiadł obok swojej dziewczyny. - Mamo?
            - James… - zaczęła Sue, spoglądając na mnie.
            - Nawet mi nie mów, że…
            - Kto chce ciastek? - moją wypowiedź przerwało pojawienie się Nialla. - A wy co? - stanął w wejściu, uważnie się nam przyglądając
            - Nie wierzę - nerwowo przeczesałem ręką włosy. - Kto go tu wpuścił?!
            - Ja - odezwała się cicho Waliyha. - Naprawdę nie…
            - Nic się nie stało - pokręciłem głową, starając się posłać jej uspokajający uśmiech, ale na mojej twarzy pojawił się tylko niewyraźny grymas. „Przecież nie mogła wiedzieć…” Odetchnąłem głęboko, zaciskając dłonie w pięści. „Jak on mógł mieć jeszcze czelność tu przychodzić?!” - Tego już za wiele - od razu ruszyłem w stronę schodów.
            - Louis! - Zayn i reszta chłopaków ruszyli za mną. - Louis! - poczułem dłoń na swoim ramieniu.
            - Nawet nie próbujcie mnie zatrzymywać - wycedziłem przez zaciśnięte zęby, posyłając im złowrogie spojrzenie. W tym samym momencie usłyszałem na górze czyjeś kroki i już chwilę później mogłem spojrzeć prosto w twarz temu palantowi. Momentalnie poczułem, jak krew w moich żyłach zaczyna krążyć szybciej. - Co ty tu, do cholery, robisz?!
            - Właśnie wychodzę - minął mnie, kierując się w stronę drzwi. Chciałem już zapewnić mu odpowiednie pożegnanie, ale w ostatniej chwili napotkałem znaczące spojrzenie Zayna. „No tak, pani Malik i Waliyha są cały czas w salonie…”
            - My go odprowadzimy - wymamrotał, zerkając na Harrego, który otwierał już drzwi. „Znów ci się upiekło, Turner…” Westchnąłem głośno i nie czekając dłużej, ruszyłem do pokoju Kathy. „Jeśli ten typ coś jej zrobił…” Bez pukanie wszedłem do środka, spoglądając na blondynkę, która siedziała na łóżku, tuląc do siebie poduszkę.
            - Lou? - kiedy tylko mnie zauważyła, od razu zaczęła wycierać mokre policzki.
            - Wszystko w porządku? - podszedłem do łóżka i przykucnąłem obok niej. „Tak, to tylko łzy szczęścia…” moje drugie ja zakpiło z tego beznadziejnego pytania, ale postanowiłem to zignorować. - Czego chciał tym razem?
            - Tylko porozmawiać - Kathy pociągnęła nosem. - Przeprosił i…
            - Nie musisz mówić - przyglądałem się jej czerwonym od płaczu oczom i drżącym ustom. Blondynka odetchnęła głęboko, po czym objęła mnie tak niespodziewanie, że z trudem utrzymałem równowagę. Przycisnąłem ją do swojego ciała, czując jak cała drży, kiedy ponownie zaczęła płakać. „Nie pozwolę cię skrzywdzić…” - Ciii… - pogłaskałem ją uspokajająco po włosach. - Jestem tu - wyszeptałem, na co objęła mnie jeszcze mocniej. - Nic ci już nie grozi…
            - Wiem - powiedziała prawie bezgłośnie, odsuwając się ode mnie. - Dziękuję.
            - Nie ma…
            - Dziękuję, że przy mnie jesteś…



♥♥♥

Hej, skarby! ;)

Po nieprzespanej nocy pełnej babskich ploteczek i ciężkiej pracy nad blogiem, wracamy do Was ze świeżutkim rozdziałem ;) Mamy nadzieję, że jego długość nikogo nie odstraszy, bo trochę się rozpisałyśmy ;)

Sue może już głęboko odetchnąć, bo przeżyła swoje pierwsze spotkanie z przyszłą teściową i trzeba przyznać, że poszło jej całkiem nieźle ;)
I znowu James... Jak myślicie, pojawił się w życiu Kathy po raz ostatni, czy przypomni jeszcze o swoim istnieniu?

Dziękujemy za wszystkie komentarze pod poprzednim postem i mamy nadzieję, że tym razem również zechcecie podzielić się z nami swoją opinią <3
A co u Was? Jak radzicie sobie z tymi mroźnymi dniami? (Tak, wiemy, nie powinnyśmy narzekać, bo prawdziwa zima dopiero przed nami ;)
Uważajcie na siebie, bo choróbska nie śpią! ;)

Przesyłamy całą masę buziaków Xx 
MADDIE&CAROL

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 24.

        - Ale tu pachnie - uśmiechnąłem się szeroko, wchodząc do kuchni. - Czyżby ktoś zrobił śniadanie? - zaciągnąłem się słodkim zapachem, który wypełniał całe pomieszczenie. 
- Liam się zlitował i usmażył nam naleśniki - roześmiała się Sue.
- Payne, uwielbiam cię - potarłem ręce, dosiadając się do stołu i od razu nałożyłem na swój talerz dużą porcję. - To my mieliśmy w domu dżem truskawkowy? - zapytałem z pełną buzią, kiedy poczułem w ustach znajomy smak.
- Nie zapominaj, że teraz mieszkamy z kobietami - prychnął Harry. - Czasy, kiedy w lodówce mieliśmy wyłącznie światło, bezpowrotnie się skończyły. 
- Dzień dobry! Cóż to za zapachy ? - nagle w kuchni pojawił się Louis. - Czy mógłbym dostać chociaż jednego? - spojrzał na nasze talerze, robiąc minę biednego szczeniaka. - Umieram z głodu - uśmiechnął się szeroko, siadając na jednym z krzeseł. Bardzo ucieszył mnie fakt, że dopisywał mu humor, bo już dawno nie widziałem go takim stanie. „W zasadzie od jakiegoś czasu nikogo z nas nie można było zobaczyć w takim stanie…” Drgnąłem na samą myśl o tym, co ten bydlak zrobił naszej Kathy. Na szczęście wczorajsza wizyta doktora Smitha, który po tym ciężkim tygodniu stwierdził wreszcie, że wszystko wygląda już dużo lepiej, znacznie poprawiła nasze nastroje.
- Styles, a ty nawet śniadanie jadasz z laptopem? - Sprawdzam tylko, co dzieje się w wielkim świecie - wymamrotał, nie odrywając wzroku od ekranu.
- O ósmej rano musi tam panować ogromne poruszenie - zakpił Liam, stawiając przed Louisem talerz z naleśnikami. 
- Sue, a gdzie zgubiłaś Zayna? - Tommo zerknął na blondynkę, zabierając się za jedzenie. - Sądziłem, że już na stałe do ciebie przyrósł - zaśmiał się pod nosem. - Nadal śpi?
- Rozumiem, że to pytanie retoryczne - prychnęła. - Biorąc pod uwagę, że nie spał do drugiej w nocy, a macie dziś wolne, nawet trzęsienie ziemi nie obudzi go o tej porze.
- Czyli do południa masz czas tylko dla siebie - podsumował Liam. 
- A co wy robiliście do drugiej w nocy? - Styles oderwał wzrok od monitora, komicznie poruszając brwiami. 
- Co robiliśmy? - Sue oparła się na łokciach o blat, nachylając w stronę Stylesa. - Coś, o czym ty możesz tylko pomarzyć - szepnęła, po czym ponownie opadła na krzesło. - Przynajmniej do czasu, kiedy nie znajdziesz sobie dziewczyny - uśmiechnęła się szeroko i jak gdyby nigdy nic, zajęła się jedzeniem naleśników. Rozbawiony spojrzałem na Liama i Louisa, po czym razem z nimi wybuchłem głośnym śmiechem, kiedy Harry wciąż z niedowierzaniem wpatrywał się w blondynkę. „Tego bym się po Sue nie spodziewał…” 
- A co tu tak wesoło? - nagle dołączył do nas Zayn i od razu podszedł do blondynki, aby dać jej buziaka na przywitanie. - Pięknie wyglądasz - odezwał się wciąż zaspanym głosem i usiadł obok niej, chwytając ją za rękę.
- Dziękuję - Sue odwzajemniła jego uśmiech. 
- Czemu tak wcześnie wstałeś ? - Liam zmarszczył czoło, przyglądając się Malikowi. - Coś ci się stało? 
- Zimno tam samemu - wymamrotał, spoglądając na swoją dziewczynę. - Poza tym, śmieliście się tak głośno, że było was słychać na górze. 
- Opowiadałam Harremu o tym fajnym filmie, który wczoraj oglądaliśmy - zaśmiałem się pod nosem, słysząc odpowiedź dziewczyny. 
- Takim fajnym, że w połowie zasnęłaś - prychnął Zayn. - Macie tu gdzieś kawę? - rozejrzał się dookoła. 
- A co to za film? - zapytał Liam, podając Zaynowi dzbanek. 
- Szybcy… Szybcy i… 
- Wściekli - dokończył Louis. 
- Właśnie - uśmiechnęła się Sue. - Kompletne nudziarstwo. Nie polecam - westchnęła.
- Jaka nuda? Ten film jest świetny - stwierdził Louis, biorąc łyk soku. 
- Wcale, że nie - blondynka zmrużyła oczy, rozpoczynając tym samym bitwę na spojrzenia z Tomlinsonem.
- A właśnie, że…
- Tommo, odpuść, z nią nie wygrasz - wtrącił się Harry. - Dziewczyna marzyła o upojnej nocy, kiedy jej facet wpatrywał się w ekran - prychnął. „Czyżby oddaj za oddaj, Styles?”
- Harry! - Sue cisnęła w niego serwetką, na co całe towarzystwo głośno się roześmiało. „Tego mi właśnie brakowało…” Popatrzyłem na rozbawionych przyjaciół, uśmiechając się pod nosem. Ten dzień zapowiadał się naprawdę wspaniale. „Widocznie wczorajsze słowa doktora Smitha uspokoiły nas wszystkich…” 
- Tak dobrze się bawicie i nawet mnie nie zawołacie? - usłyszałem za sobą głos, którego kompletnie się nie spodziewałem. 
- Kathy? - Louis momentalnie przeniósł wzrok na blondynkę stojącą w drzwiach kuchni. 
- Kathy? - powtórzyłem razem z Harrym. „Wspominałem już, że ten dzień zapowiada się wspaniale?” 
- Tak, chyba właśnie tak mam na imię - przygryzła wargę, wsuwając dłonie w kieszenie szlafroku. 
- Co ty tu robisz? - Sue spojrzała na nią z troską. - Przecież nie wolno ci jeszcze wstawać z łóżka… 
- Doktor Smith powiedział wczoraj, że jest już dużo lepiej - Kathy wzruszyła ramionami. - Nie mam ochoty dłużej leżeć w tym pokoju. Wystarczy, że trzymaliście mnie tam ponad tydzień - kąciki jej ust uniosły się nieśmiało. - No więc co słychać w wielkim świecie?
- Wszystko w porządku. Nawet bardzo - uśmiechnął się do niej Liam. - Chodź, siadaj. Może kawy? - zaproponował, chwytając za dzbanek. - No tak, zapomniałem. Przecież ty nie pijasz kawy - uderzył się dłonią w głowę, zanim blondynka zdążyła cokolwiek powiedzieć, po czym szybko podniósł się z miejsca i zabrał za parzenie herbaty. 
- Dziękuję - powiedziała cicho, zajmując miejsce obok mnie. 
- Jak się czujesz? - spojrzałem na nią, po czym odruchowo nałożyłem porcję naleśników na jej talerz. 
- Lepiej - stwierdziła krótko, zakładając pasmo włosów za ucho. Nadal była bardzo blada, a jej ciało szpeciły wciąż zauważalne ślady po tym feralnym wieczorze. Serce pękało mi na małe kawałki, kiedy tylko pomyślałam o tym, jak musiała się czuć. - Myślałam, że będziecie w pracy, ale patrząc na wasze gustowne piżamy, wnioskuję, że macie dziś wolne - na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. 
- Na całe szczęście - pokiwałem głową. 
- Twoja herbata - Liam postawił przed nią kubek z gorącym napojem. - Powinnaś coś zjeść. 
- Nie jestem… 
- Jak nic nie zjesz, to naskarżę na ciebie wujkowi - przerwała jej Sue. 
- Powiedziałaś mu? - Kathy spojrzała z niepokojem na swoją siostrę, a jej ciało momentalnie się spięło. 
- Oczywiście, że nie. Przecież mi nie kazałaś - Sue uśmiechnęła się do niej uspokajająco. - Cały czas bronisz tego… - zawahała się, nie chcąc chyba psuć dobrej atmosfery. - Nie patrz się tak, tylko jedz - machnęła ponaglająco ręką. - Liam zrobił przepyszne naleśniki. 
- Może później - Kathy odsunęła od siebie talerz. 
- Lekarz mówił, że… 
- Wiem co mówił lekarz, Louis. Dzięki, że też pamiętasz - westchnęła, spoglądając na przyjaciela, po czym niepewnie się uśmiechnęła. - Przepraszam, Liam, ale teraz naprawdę nic w siebie nie wcisnę… 
- Nie ma sprawy - Payne odwzajemnił jej uśmiech. - Ale później i tak będziesz musiała zjeść - roześmiał się, grożąc jej palcem. - O ile do tego czasu Niall jeszcze wszystkiego nie wchłonie - dodał, na co od razu posłałem mu mordercze spojrzenie. „Przecież wcale nie jem aż tak dużo… Prawda?” 
- Obiecuję, że jeżeli coś zostanie, to zjem. - Kathy posłała mi delikatny uśmiech, po czym spuściła wzrok i zaczęła bawić się własnymi dłońmi. Przy stole zapadła krępująca cisza, której miałem nadzieję, że unikniemy. Każdy spoglądał na siebie, jedynie niepewnie się uśmiechając. Chyba nikt z nas nie chciał po prostu powiedzieć czegoś nie na miejscu. „A trzeba przyznać, że do tego mamy akurat wyjątkowy talent." - Tak więc… - Kathy postanowiła jednak przerwać tę niezręczną sytuację. - Chciałabym wam bardzo podziękować za to, że przez cały ten czas tak się mną opiekowaliście i byliście przy mnie, chociaż dla większości z was jestem obcą osobą.
- Nie jesteś nikim obcym - wtrącił Louis. - Jesteś naszą przyjaciółką - stwierdził oczywiste, nieznacznie marszcząc czoło.
- A przyjaciele sobie pomagają - dodał Harry. 
- Mimo wszystko dziękuję. - Kathy omiotła nas wszystkich spojrzeniem swoich niebieskich oczu. - Nie wiem, czy znajdę kiedyś sposób, żeby się wam odwdzięczyć, ale zrobię co w mojej mocy. 
- Kathy. przestań - Zayn wywrócił oczami. - Niczego… 
- Cicho, jeszcze nie skończyłam - blondynka roześmiała się cicho, obracając w palcach widelec. - Nie chcę siedzieć wam dłużej na głowie, więc wczoraj, dzięki laptopowi Harrego, zaczęłam poszukiwania nowego mieszkania, które niestety się nie powiodły. Zamiast tego znalazłam pewien hotel w całkiem atrakcyjnej cenie, więc przeniosę się tam na kilka nocy, a w międzyczasie jeszcze raz przejrzę wszystkie oferty wynajmu i z pewnością wybiorę coś dla siebie - wypowiedziała na jednym wydechu. - Myślę, że to już najwyższy czas 
- Nie - wyrwał się Louis. - Nie zgadzam się. 
- Niby czemu? - Kathy spojrzała na niego, nieznacznie unosząc brwi. - Do tej pory radziłam sobie sama i… 
- I wszyscy widzieliśmy, jakie były tego skutki - wymamrotał pod nosem. - Po prostu nie zgadzam się na ten twój durny pomysł - dodał z powagą. 
- Ja też nie - przytaknął Zayn. - Nie siedzisz nikomu na głowie… 
- Spokojnie, szwagier, nie zabiorę ze sobą twojej piękności - uniosła ręce w obronnym geście. - Wiem przecież, że kilka dni temu, zaproponowałeś Sue, by wprowadziła się tu na stałe i jeśli się nie mylę, wcale nie musiałeś jej długo namawiać - roześmiała się cicho. - Nawet do mojego łóżka docierają takie informacje.
- Ale tu nie chodzi o mnie, tylko o ciebie, Kathy - Su oparła się o blat. - Myślę, że chłopacy mają ci coś do powiedzenia - uśmiechnęła się. - Od razu dodam, że nie miałam z tym nic wspólnego. Nawet nie spytali mnie o zdanie - wzruszyła ramionami, spoglądając na swojego chłopaka. 
- Kathy, kiedy dochodziłaś do siebie, razem z chłopakami naprawdę dużo rozmawialiśmy i… - Zayn spojrzał na nas, na co wszyscy prawie niezauważalnie kiwnęliśmy głowami, chcąc jeszcze raz potwierdzić naszą decyzję. - Nie chcemy, żebyś się od nas wyprowadzała. 
- Uprzątnęliśmy pokój gościnny, w którym do tej pory mieliśmy… - Liam podrapał się po głowie, a ja zaśmiałem się pod nosem, przypominając sobie, jaki chaos tam panował. - Nie ważne… W każdym bądź razie, teraz to już twój pokój. 
- To jakieś wariactwo - Kathy pokręciła głową.
- Wiemy, ale to wcale nie znaczy, że się nie uda - roześmiałem się. - To duży dom, pomieścimy się w nim wszyscy. 
- Ale… 
- Nie ma żadnego „ale” - przerwał jej Harry, szeroko się uśmiechając. - Cieszymy się, że przystałaś na naszą propozycję. 
- To… - Kathy przygryzła wargę, zakładając pasmo włosów za ucho. - To naprawdę miłe i bardzo dużo dla mnie znaczy, ale nie sądzę… 
- Kathy, nie możesz się nie zgodzić. Twoje „tak” to czysta formalność - Zayn puścił do niej oczko, po czym ucałował policzek swojej dziewczyny. 
- I tak cię stąd nie wypuścimy - z uśmiechem na twarzy podsumowałem całość.
- Słuchajcie, myślę, że wystarczająco długo byłam… 
- Kathleen… - przerwał jej Louis. - Na górze, obok łazienki znajduje się twój pokój. Koniec tematu - stwierdził z powagą w głosie. - A teraz jedz te naleśniki. - podsunął jej talerz. Po raz kolejny przy stole zapadła ta krępująca cisza. Każdy czekał na decyzję Kathy, która cały czas mierzyła się z Louisem spojrzeniami. 
- No więc postanowione - Harry klasnął nagle w dłonie. - Witamy w domu, Kathy -
uśmiechnął się szeroko. - A zmieniając temat, spójrzcie, co podesłał nam Paul - odkręcił swój laptop w naszą stronę. - Musimy to zatwierdzić. 
- Wasz nowy teledysk? - Sue od razu szeroko się uśmiechnęła. 
- W rzeczy samej - Styles pokiwał głową i uruchomił nagranie. Nieskromnie musiałem przyznać, że teledysk był naprawdę fantastyczny. Widać było, że świetnie bawiliśmy się przy jego kręceniu. - A kogo my tu mamy? - Harry włączył pauzę, kiedy na ekranie pojawił się fragment ukazujący krótki mecz, który rozegraliśmy z Kathy i Sue podczas jednej z przerw. 
- Kto to tu wrzucił? To naprawdę my? - Sue roześmiała się, uważnie wpatrując w ekran. - Uważajcie, bo jeszcze zabierzemy wam całą sławę - dodała, kiedy Harry ponownie uruchomił nagranie. 
- To co, zatwierdzamy? - Styles uniósł brew. 
- Jasne, o ile dostaniemy z Kathy odpowiednie wynagrodzenie - Sue zaplotła ręce na piersi. 
- Już ja się postaram o odpowiednie wynagrodzenie - Zayn cmoknął dziewczynę w usta, na co ta od razu szeroko się uśmiechnęła. 
- Może ty też coś powiesz? - Louis spojrzał na Kathy, która zdawała się zupełnie nieobecna. - Co o tym myślisz? 
- Myślę… Myślę, że chciałabym dziś zabrać rzeczy od Jamesa - wymamrotała. „Co do cholery?!”



       - Już jestem - wsiadłam do samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi. - Chociaż nadal uważam, że niepotrzebnie tam ze mną jedziecie. Mogę przecież zamówić taksówkę - westchnęłam.

- Uważasz, że puściłabym cię tam samą? - Sue spojrzała na mnie, kręcąc głową. - Właściwie, to powinnaś zostać w samochodzie - dodała po chwili. 
- Niby czemu? - zmarszczyłam czoło, przyglądając się jej uważnie. Naprawdę doceniałam to, że się o mnie troszczy, ale miałam już dość traktowania mnie jak biednej dziewczynki, która z niczym nie potrafi sobie sama poradzić. 
- Susanne ma rację - odezwał się Louis, ruszając z podjazdu. - Może byłoby lepiej, gdybyśmy to my tam poszli i zabrali twoje rzeczy, a ty poczekałabyś w samochodzie. 
- Jestem dorosła… - wywróciłam oczami. 
- Nie o to chodzi, Kathy - Zayn spojrzał na mnie przez ramię. - Nie uważasz, że spotkanie z Jamesem to nie najlepszy pomysł? 
- Prędzej czy później i tak by do tego doszło - westchnęłam. „A może lepiej tego nie przyspieszać?” odezwało się moje drugie ja. „Nie będę tchórzem…” - Dam radę - stwierdziłam, ale nawet ja słyszałam w swoim głosie sporą niepewność. 
- Dobra, będę szczera - Sue głośno odetchnęła. - Po prostu boję się, że pękniesz. Boję się - zawahała się na chwilę, chwytając mnie za rękę -…że zmienisz zdanie i do niego… Nie może mi to nawet przejść przez gardło.
- Nie pozwolimy na to - odezwał się Louis. - Jeśli będzie trzeba, wyniosę cię stamtąd siłą - zażartował, ale spojrzenie, które napotkałam w lusterku, wskazywało, że mówi całkowicie poważnie. 
- Wiem, co robię. Zaufaj mi, dobrze? - ścisnęłam mocniej dłoń Sue i oparłam głowę o chłodną szybę, przyglądając się widokowi za oknem. Z każdym kolejnym, mijanym przez nas budynkiem mój żołądek zaciskał się coraz bardziej. Wiedziałam, że chwila spotkania z Jamesem zbliża się nieuchronnie. „Możesz jeszcze uciec…” podpowiadało mi cały czas moje drugie ja, ale wiedziałam, że nie jest to żadne rozwiązanie. Czułam się… Sama nie potrafiłam tego określić. Z jednej strony chciałam mieć już to wszystko za sobą, ale z drugiej, nie potrafiłam wyobrazić sobie chwili, kiedy znów stanę z nim twarzą w twarz. „Boisz się…” zakpiło ze mnie moje drugie ja, ale kiedy miałam już w duchu zaprzeczyć, uświadomiłam sobie, że to prawda. Bałam się. Cholernie bałam się tego spotkania. 
- Możesz jeszcze zmienić zdanie - z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Sue. Dopiero teraz zauważyłam, że dojechaliśmy już do celu. Nerwowo przygryzłam wargę, starając się unormować szalone bicie serca. - Pójdziemy tam sami i wrócimy za kilka minut. 
- Dam radę - uśmiechnęłam się uspokajająco. „Dam radę, dam radę, dam radę…” powtarzałam w myślach jak mantrę.
- Możesz wyjść stamtąd, kiedy tylko chcesz - Zayn zerknął na mnie, odpinając pas. 
- Wiem - kiwnęłam głową i ociągając się, wysiadłam z samochodu. - Dziękuję - odkręciłam się w stronę moich towarzyszy, ale mój głos zabrzmiał prawie jak szept. - Dziękuję, że tu ze mną jesteście - powtórzyłam już nieco głośniej. 
- Nie masz za co dziękować - Louis pokręcił głową, zamykając samochód. - Powiedz słowo, a znów naślę na niego tego gangstera - roześmiał się, wskazując głową na Zayna. - Nawet nie zdajcie sobie sprawy, jakiego ma prawego sierpowego. 
- Zayn? - spojrzałam na chłopaka mojej siostry, nieznacznie mrużąc oczy. - Czy ty go… 
- Odpowiednio się z nim pożegnałem - Zayn wzruszył ramionami, starając się ukryć mimowolny uśmiech. - I z chęcią bym to powtórzył - zacisnął usta w cienką linię. 
- Wolałabym nie - odetchnęłam głęboko, spoglądając na stojący przede mną budynek. „Już czas…” 
- Gotowa? - Sue podeszła do mnie, chwytając mnie za ręce, na co jedynie pokiwałam głową. - Proszę cię, nie rób nic głupiego - przyciągnęła mnie do siebie i mocno przytuliła, gładząc dłonią po plecach - Ufam ci, mała - westchnęła. „Szkoda tylko, że mała sama sobie do końca nie ufa…”




       Z każdym kolejnym stopniem coraz bardziej uświadamiałem sobie, że moja obecność tutaj, to chyba nie najlepszy pomysł. Nie byłem pewien, czy na widok tego popaprańca zdołam utrzymać swoje nerwy na wodzy. „Muszę się pohamować… Dla niej…” powtarzałem w myślach. „I tak już dużo przeszła, nie potrzebne jej dodatkowe przedstawienia…” Popatrzyłem na Kathy, kroczącą obok mnie, która zwróciła wzrok w moją stronę, posyłając mi nieśmiały uśmiech. Pomimo tego, że bardzo starała się to ukryć, każdy jej najdrobniejszy gest pokazywał, jak bardzo jest zdenerwowana. „Nie ma się co dziwić…” Byłem gotów zabrać ją stąd w jednej chwili. „Nawet teraz…” Wiedziałem jednak, że nie mogę działać wbrew jej woli. Ta wizyta była wyłącznie jej decyzją a ja, Sue i Zayn mogliśmy jedynie służyć jej wsparciem. „Jest dorosła, wie co robi…” podpowiadało mi moje drugie ja, ale sam nie do końca byłem przekonany co do prawdziwości tych słów. „Boję się, że pęknie…” w mojej głowie rozbrzmiały słowa Sue wypowiedziane, kiedy czekaliśmy na Kathleen w samochodzie przed domem. „Boję się, że do niego wróci…” Nawet jej siostra nie była pewna tego, jak zachowa się Kathy, a przecież to właśnie ona znała ją najlepiej. „Nie pozwolę na to…” Odetchnąłem głęboko, stając przed mieszkaniem Jamesa. 

- Może poczekacie tutaj? - Kathy spojrzała na naszą trójkę, nerwowo przygryzając wargę. „Wpuścić cię tam samą?” 
- Nie ma mowy - stwierdziłem pewnie i zapukałem do drzwi, które w mgnieniu oka się otworzyły. 
- Kathy? - mina Jamesa wskazywała, że zupełnie się nas nie spodziewał. Wyglądał jak cień samego siebie, ale mimo wszystko wcale nie było mi go żal. - Co ty tu… 
- Przyszła zabrać swoje rzeczy - przerwał mu szybko Zayn, chcąc chyba oszczędzić blondynce niepotrzebnych emocji.
- I potrzebowałaś do tego tak licznej ochrony? - Turner zwrócił się wyłącznie do niej, jakby starał się nas zignorować. 
- A co, myślałeś, że będzie sama? - zacząłem. - No tak, to by ci wszystko ułatwiło… 
- Louis! - Kathy posłała mi karcące spojrzenie. - James, czy mogłabym… 
- Tak, jasne… - przeczesał ręką włosy. - Proszę… - odsunął się, aby przepuścić dziewczynę w drzwiach. Od razu ruszyliśmy za nią, na co momentalnie zareagował, zasłaniając wejście swoją osobą. - To chyba niekonieczne… 
- Lepiej mnie nie wkurwiaj - wysyczałem przez zaciśnięte zęby, po czym przecisnąłem się do środka. Razem z Sue i Zaynem stanęliśmy w korytarzu, w milczeniu czekając na Kathy, która krzątała się po mieszkaniu, zbierając swoje rzeczy. Kątem oka zerknąłem na Jamesa, który przysiadł na kanapie w salonie, chowając twarz w dłoniach. Momentalnie przed oczami stanęły mi sceny z tamtego wieczoru i naprawdę musiałem użyć całej swojej silnej woli, żeby mu nie przyłożyć. „Obiecałem to Kathy…” 
- To już prawie wszystko - blondynka stanęła przed nami, stawiając na podłodze dwie walizki. - Został jeszcze tylko laptop i kilka drobiazgów - założyła pasmo włosów za ucho, po czym ponownie zniknęła w jednym z pokojów. 
- W takim razie zniosę to już na dół - Zayn chwycił jej bagaż i ruszył w kierunku drzwi. - Sue, idziesz ze mną, czy… 
- Idź - przerwałem mu, spoglądając na Susanne. - Ja tu zostanę. 
- Na pewno? - blondynka spojrzała na mnie z niepokojem w oczach.
- Na pewno - potwierdziłem - Nie dam jej nic zrobić - dodałem głośniej, by mieć pewność, że ten skurwiel to usłyszał. 
- Louis… 
- No co? - spojrzałem na Zayna, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. „Jeśli myśli, że ja też stąd wyjdę, to…” 
- Kluczyki - „No tak…” Wyciągnąłem je z kieszeni i rzuciłem kumplowi, który już chwilę później zniknął za drzwiami w towarzystwie swojej dziewczyny. 
- Prywatny ochroniarz? - gdy tylko zostaliśmy sami, James podniósł się z kanapy, stając naprzeciwko mnie. 
- Chuj ci do tego - wymamrotałem, zerkając w stronę sypialni, gdzie znajdowała się Kathy. „Szybciej, dziewczyno, bo mu przyłożę…” 
- Chciałem tylko powiedzieć, że nic bym jej nie zrobił… - odezwał się znów po chwili milczenia. - Nie jestem potworem… - westchnął. 
- Uważaj, bo uwierzę - zaśmiałem się kpiąco. 
- Louis, naprawdę wiem, co zrobiłem i gdybym mógł tylko cofnąć czas… 
- Na szczęście nie możesz… - zacisnąłem zęby, żeby tylko mu czegoś nie zrobić. 
- To już chyba wszystko - Kathy pojawiła się w korytarzu z jeszcze jedną torbą, którą od razu od niej zabrałem. - Dziękuję. 
- Nie ma problemu - posłałem jej delikatny uśmiech. „Jestem tu i cię nie zostawię, mała…” 
- Kathleen… - James zawahał się, spoglądając na blondynkę. - Możemy… Możemy chwilę porozmawiać? - zapytał cicho. - Daj mi tylko dwie minuty - dodał, kiedy dziewczyna nie reagowała. 
- Dobrze - wydukała w końcu. Zmarszczyłem brwi, posyłając jej znaczące spojrzenie. - Louis, jeśli chcesz, możesz już… 
- Nie ma mowy - stwierdziłem pewnie, opierając się o ścianę. „Za nic w świecie stąd nie wyjdę…” Kathy kiwnęła tylko głową, po czym razem z Jamesem zniknęła w ich sypialni. „Teraz już jego sypialni…” poprawiłem się w myślach. Najciszej jak tylko potrafiłem podszedłem do drzwi, które na szczęście zostały uchylone. „Nie wolno podsłuchiwać…” skarciło mnie moje drugie ja. „Obecnie mam gdzieś, co mi wolno, a czego nie…” 
- Kathleen, wiem, że nie chcesz mnie teraz znać, ale proszę, nie skreślaj nas - głos Jamesa brzmiał na naprawdę załamany. „Było pomyśleć o tym wcześniej…” - Chcę naprawić siebie i to, co zrobiłem… Chcę naprawić wszystko… 
- Myślę, że tu już nie ma co naprawiać - „Dzielna dziewczynka…” moje drugie ja, mimo wcześniejszych uwag na temat podsłuchiwania, zaczęło bić brawo. 
- Jest. Daj mi tylko szansę… Ostatnią… - nagle w pomieszczeniu zapadła cisza. Miałem nadzieję, że nie będę musiał interweniować. 
- To koniec, James - Kathy westchnęła głośno, kręcąc głową. - Proszę tylko, żebyś do mnie nie dzwonił, nie pisał… 
- Kathleen... - jej imię w jego ustach zabrzmiało prawie jak błaganie. - Umieram bez ciebie - chwycił ją za ramię, na co ta momentalnie się wzdrygnęła, robiąc kilka kroków w tył. Jesteś moją jedyną nadzieją na lepszą przyszłość… 
- James… - blondynka odetchnęła głęboko, po czym podeszła do niego i dłonią otarła pierwsze łzy, które zaczęły spływać po jego twarzy. - Przepraszam, ja… - zawahała się i mocno go przytuliła, pozwalając, by wtulił się w jej drobne ciało i złożył delikatny pocałunek we włosach. „Nie! Tylko nie to…” moje serce gwałtownie przyśpieszyło. Byłem kompletnie bezsilny. - Ja… 
- Powiedz, że mnie nie kochasz, Kathleen - brunet nieznacznie się od niej odsunął, spoglądając prosto w jej oczy. „Błagam Kathy, dasz radę…” 
- Muszę iść - szepnęła nagle, kręcąc głową i wyswobadzając się z jego uścisku. - Proszę cię, zapomnij o mnie i pozwól mi zapomnieć o tobie - wycofałem się w poprzednie miejsce, kiedy ruszyła w stronę drzwi. Patrzyłem, jak opuszcza sypialnię Jamesa, wyglądając przy tym jak uosobienie bólu. Spojrzała na mnie swoimi oczami błyszczącymi od łez, które za wszelką cenę starała się powstrzymać. - Idziemy? - zapytała prawie bezgłośnie i spróbowała się do mnie uśmiechnąć, ale na jej twarzy pojawił się tylko niewyraźny grymas.
- Jasne… - kiwnąłem głową, obejmując ją ramieniem. „I obiecuję, że już nigdy tu nie wrócimy…”



        Poczułam oplatające mnie w talii dłonie i już po chwili jego ciepły oddech odbił się od mojej szyi. 

- Wino? - poczułam przyjemny dreszcz, kiedy przejechał nosem po skórze tuż przy moim uchu. - A co powiesz na wspólną kąpiel? - odwróciłam się, spoglądając w jego pociemniała tęczówki. 
- Kąpiel? Z przyjemnością, ale jak wrócę od Kathy - uśmiechnęłam się szeroko, unosząc dwa kieliszki i butelkę czerwonego napoju. 
- Olewasz romantyczny wieczór ze mną dla pijaństwa z własną siostrą? - uniósł brew, na co jedynie energicznie pokiwałam głową. - Dobrze, idź. Znajdę sobie zaraz inną, która wskoczy ze mną do wanny… 
- Z tego co wiem, oprócz mnie i Kathy w tym domu mieszkają sami faceci, więc raczej nie mam się o co martwić - odstawiłam kieliszki i butelkę na blat, po czym zarzuciłam mu ręce na szyję. - No chyba, że chcesz zaprosić któregoś z chłopaków… - roześmiałam się.
- Czasem zastanawiam się, czemu w ogóle z tobą jestem - zmrużył oczy, starając się ukryć rozbawienie -…ale zaraz potem przypominam sobie o twoim pięknym uśmiechu, słodkich ustach, małym nosku - spoważniał, spoglądając mi prosto w oczy -…i o tym, jak bardzo cię kocham - dokończył, a jego wargi opadły na moje, łącząc się w namiętnym pocałunku.
- Ej, nie ze mną te numery - uśmiechnęłam się, kiedy oderwaliśmy się od siebie, gwałtownie łapiąc powietrze. - Tak łatwo mnie nie przekupisz - wyswobodziłam się z jego uścisku i ruszyłam w stronę wyjścia, zabierając po drodze wino i kieliszki z blatu. - I jeszcze jedno - zatrzymałam się w drzwiach, odkręcając w jego stronę. - Ja też cię kocham - przesłałam mu całusa w powietrzu, co natychmiast odwzajemnił jednym z najpiękniejszych uśmiechów na świecie. Machnęłam mu jeszcze na pożegnanie i ruszyłam na górę wprost do pokoju Kathy. - Patrz co mam - nie pukając, weszłam do środka i uniosłam do góry butelkę wina. - Ty i ja. Jak za dawnych czasów - roześmiałam się, zamykając za sobą drzwi, po czym dołączyłam do mojej siostry, która siedziała na łóżku i bawiła się aparatem. - Jak się czujesz? 
- Sama nie wiem… - odetchnęła głęboko, odkładając swój sprzęt na nocną szafkę i rozejrzała się po pokoju. 
- Nie sądzisz, że tu będzie nam dobrze? - zerknęłam na nią, napełniając kieliszki. 
- Ale czy im będzie dobrze z nami? - zacisnęłam usta w cienką linie, zastanawiając się nad jej słowami. „Może ma rację…” 
- Przecież sami to zaproponowali - wzruszyłam ramionami, podając jej napełnione szkło. - Łatwo ci mówić - westchnęła. 
- Jesteś dziewczyną Zayna i to zupełnie normalne, że mieszkacie razem, ale ja… - zawahała się, spuszczając wzrok. - Czuję się tu jak intruz, Sue - pokręciła głową. - Mam pieniądze na lokacie. Może uda mi się znaleźć szybko jakieś mieszkanie z niskim czynszem, a jeśli nie, to poszukam dobrej pracy i… 
- Jako studentka i tak nie zarobisz aż tyle - posłałam jej sceptyczne spojrzenie. - W takim razie będę ubiegać się o lokal od miasta - wzruszyła ramionami. 
- Lokal od miasta? - uniosłam brew, rozbawiona jej słowami. - Nie wiedziałam, że jesteś samotną matką z dzieckiem - wzięłam łyk wina.
- Dziecko? A co to za problem? - wywróciła oczami. - Wystarczy znaleźć odpowiedni materiał i wziąć się do roboty - stwierdziła i już po chwili obie wybuchłyśmy głośnym śmiechem. - Poczekaj chwilę, zaraz wrócę - wydukała, nie przestając się śmiać, po czym podniosła się z łóżka i odstawiła swój kieliszek na stolik. 
- A ty gdzie? - zmarszczyłam czoło. 
- Pójdę po swoją piżamę. Do tej pory spałam w pokoju Louisa i zapomniałam jej stamtąd zabrać - ruszyła w kierunku drzwi. - Nie chcę mu potem przeszkadzać, bo może już spać - dodała i zniknęła z zasięgu mojego wzroku. Nie minęła jednak nawet minuta, kiedy wróciła, zatrzaskując za sobą drzwi i od razu rzuciła się na łóżko, czerwieniąc się przy tym jak burak. 
- Dobrze się czujesz? - spojrzałam na nią z rozbawieniem. 
- Jaki wstyd! - Kathy zasłoniła twarz dłońmi. - Boże, jak ja mu teraz spojrzę w oczy?! 
- Powiesz mi, co się stało? - zmarszczyłam czoło, nic z tego nie rozumiejąc. 
- Louis… Weszłam do jego pokoju, a on dopiero co brał prysznic… Boże… - schowała twarz w stercie poduszek. - Widziałam go bez… Był bez… 
- Bez czego? - starałam się nie roześmiać, widząc jej minę.
- Bez ręcznika! 
- Widziałaś go na golasa? Całkowicie? - spytałam, chichocząc pod nosem. - Poważnie? - Jak ja mu spojrzę w oczy?! - powtórzyła z przerażeniem w głosie. 
- No nieźle - pokiwałam z uznaniem głową, po czym wybuchłam głośnym śmiechem. - Moja siostra widziała Louisa Tomlinsona nago. 
- Przestań! - posłała mi mordercze spojrzenie. Była chyba jeszcze bardziej czerwona, niż kiedy tu weszła.
- Cześć - nagle drzwi pokoju się uchyliły i stanął w nich Louis, tym razem jednak owinięty w pasie słynnym ręcznikiem. - Kathy, chciałem tylko powiedzieć, że jeśli chodzi o tą sprawę sprzed kilku sekund, to nic się nie stało - zaczął, starając się pohamować mimowolne drżenie kącików ust. „Czyli nie tylko mnie to bawi…” - Mieszkamy teraz razem, więc to normalne, że takie rzeczy się…
- Nie kończ - wymamrotała Kathy, nadal zasłaniając się poduszkami.
- W takim razie już pójdę - roześmiał się, spoglądając na nią. - Nie będę wam przeszkadzał. Miłej nocy - puścił mi oczko, na co jak kompletna wariatka wybuchłam niepohamowanym śmiechem. 
- Kathy... - nachyliłam się w kierunku mojej siostry, kiedy Louis zamknął już za sobą drzwi. - Mam tylko jedno pytanie… 
- Co chcesz? - nieznacznie zmarszczyła brwi, unosząc na mnie wzrok. 
- A jak jego… - znacząco poruszyłam brwiami. - No wiesz… 
- Rany… - wywróciła oczami. - Jesteś nienormalna! 
- I za to właśnie wypijemy - prychnęłam, podając jej kieliszek. - Na zdrowie, siostrzyczko!


♥♥♥


Hej kochani!

Do Was też zawitała zima? U nas mrozi nie na żarty.  Na szczęście chłopcy z 1D zapewnili nam wczoraj tyle emocji, że właściwie było nam na prawdę gorąco...
Musicie się z nami zgodzić, że teledysk do "Night changes" jest jednym z tych najlepszych w ich karierze.
Randka z każdym z tych przystojnych mężczyzn i to z osobna? My osobiście umarłyśmy z milion razy...

Dziś postanowiłyśmy zaserwować wam troszkę lżejszy rozdział, ale nie oznacza to, że wszystko będzie takie piękne. Chociaż w sumie, czemu by nie? Podobno zawsze w końcu nadchodzi happy end :)  

Kathy, z pomocą swoich przyjaciół, definitywnie zakończyła związek z Jamesem, tylko co on na to?

Pewnie się powtarzamy, ale dziękujemy za to, że jesteście. Dziękujemy z całego serducha za Wasze komentarze! 
Przesyłamy Wam masę energii na kolejny tydzień i dużo ciepełka!
Ściskamy Xx
MADDIE&CAROL