czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 12.

          - Proszę bardzo, twoja kawa - uśmiechnęłam się szeroko, stawiając na szafce nocnej dwa parujące kubki, po czym zajęłam miejsce obok mojego chłopaka. 
  - Dziękuję - szepnął, momentalnie oplatając mnie ramionami i przyciągając bliżej siebie. - Tak jest o wiele lepiej - dodał, całując mnie w czubek głowy. Sięgnęłam do klawiatury laptopa, aby ponownie uruchomić zatrzymany film. - Musimy to oglądać?
- Głupie pytanie… - westchnęłam. - Nie podoba ci się?
  - Jest trochę…
- Jaki? - przerwałam mu, mierząc go spojrzeniem. 
- Nudny… - stwierdził, uśmiechając się niepewnie.
- Dla ciebie każdy film, który wybiorę, jest nudny - przewróciłam oczami, udając obrażoną.
- Tylko dlatego, że mam dużo ciekawszych pomysłów, niż oglądanie filmu - nachylił się, żeby skraść mi całusa. 
- A ja chcę go dokończyć - próbowałam ignorować pocałunki, jakimi mnie obsypywał. Odetchnęłam głęboko, opierając się o stertę poduszek i starając się skupić swój wzrok na tym, co dzieje się na monitorze. Zayn nie dawał jednak za wygraną. - Czy mógłbyś przestać? - szepnęłam.
  - A co ja niby robię? - „Nie drocz się ze mną. Mam ważną misję do wykonania…” westchnęłam. Musiałam jeszcze znaleźć sposób na to, by dostać w swoje ręce jego telefon. „Co wcale może nie być takie łatwe, jak zaplanowała Kathy…”
  - Przestań mnie obłapywać - nadal udawałam zainteresowanie filmem.
- Obłapywać? - uniósł brew ku górze, po czym głośno się roześmiał.
- Tak, obłapywać - pokręciłam głową. 
- Nie chcę oglądać tego filmu - wymamrotał jak małe dziecko, po czym delikatnie mnie pocałował. - Wolałbym…
- Dobrze, możemy porozmawiać - przerwałam mu.
- Porozmawiać? - „Już ja dobrze wiem, o co ci chodziło…” pokiwałam znacząco głową. - O czym? - westchnął zrezygnowany, po czym przekręcił się na bok, opierając głowę na dłoni. 
  - Możesz pokazać mi swój telefon - zapytałam, na co zmarszczył niepewnie czoło.
- Chcesz mnie przeszpiegować?
- A co, masz coś na sumieniu? - uśmiechnęłam się szeroko, na co wywrócił tylko oczami. - To jak?
- Proszę - z miną osoby, która kompletnie nic nie rozumie, wyjął aparat z kieszeni spodni. 
- Fajny jest - zaczęłam obracać telefon w dłoniach. 
  - Mnie osobiście trochę denerwuje - westchnął.
- Czyli nie polecasz? - odblokowałam telefon, przebiegając wzrokiem po ekranie. „Gdzie tu, do diaska, można wysyłać wiadomości?”
- Nie za bardzo - wzruszył ramionami.
- Czemu? - spojrzałam na niego, marszcząc brwi.
- A po co ci takie informacje? - uśmiechnął się szeroko. „Żebym mogła wprowadzić swój plan w życie i zdobyć numer Paula…” westchnęłam w duchu.
- Chciałabym zmienić swój telefon na jakiś inny model - zaczęłam.
- I akurat na ten? - spojrzał na mnie powątpiewająco.
- A czemu nie? Chociaż wolałabym chyba coś bardziej kobiecego - wzruszyłam ramionami. - Ten mój to kompletny grat.
- Masz go zaledwie od roku - zmarszczył niepewnie czoło.
- To nie znaczy, że nie mogę go wymienić… - przewróciłam oczami. „Czas na znak. Kathy…” uśmiechnęłam się pod nosem, odnajdując wreszcie potrzebną mi opcję. „Co tam, mała?” wystukałam na klawiaturze, po czym wysłałam wiadomość do mojej siostrzyczki.  - Widzisz, potrafię się nim obsługiwać. 
- I akurat do Kathy musiałaś pisać? - uniósł brew, na co jedynie niewinnie się uśmiechnęłam. Telefon zawibrował, oznajmiając o nowej wiadomości. „Spływaj, Malik…” odczytałam na głos, a Zayn wywrócił oczami. Zaśmiałam się pod nosem i zabrałam się za odpisywanie. „Pomyłka, to nie Zayn, tylko twoja najukochańsza i z resztą jedyna siostra. Co robisz?” - Będziecie teraz pisać do siebie, chociaż jesteście w tym samym mieszkaniu? Nie łatwiej byłoby po prostu pójść i sprawdzić?
- Nie… - pokręciłam głową, nie odrywając wzroku od telefonu. - Muszę ogarnąć nową… - moją wypowiedź przerwał głośny krzyk Kathy. - Zayn…
  - Mam pójść to sprawdzić? - spytał, zerkając na mnie.
- Ratunku! - głoś mojej siostry ponownie rozniósł się po mieszkaniu. Kiwnęłam potakująco głową, na co Zayn momentalnie wstał z miejsca i wyszedł z pokoju. Wiedząc, że mam mało czasu, szybko zaczęłam szukać numeru Paula. „Po co mu ich aż tylu…” Krzyk mojej siostry ucichł, a zamiast niego usłyszałam głośny śmiech mojego chłopaka. „Szybciej…” poganiałam samą siebie. „Mam cię…”  uśmiechnęłam się do ekranu, po czym wysłałam numer na swój telefon. Odłożyłam telefon na łóżko i dumna z siebie ruszyłam do kuchni, gdzie mój chłopak nadal naśmiewał się z Kathy.
- Uważaj, bo cię zje - Zayn nawet nie starał się ukryć swojego rozbawienia.
- To nie jest śmieszne! Był tam - Kathy nadal grała swoją rolę i trzeba było przyznać, że wychodziło jej to doskonale. - Sprawdź dokładnie… 
- Nic tam nie ma, Kathy - Zayn zajrzał za szafkę. - A nawet jeśli jest, to raczej go stamtąd nie wyciągnę.
- O co tyle krzyku? - zapytałam, opierając się o framugę drzwi. „Jakbyś nie wiedziała…” zakpiło moje drugie ja.
- Twoja siostra zobaczyła pajączka - Zayn prychnął, podchodzą do mnie.
- Pajączka?! To był gigant! - Kathy usiadła na krześle, zerkając na mnie kątem oka. Prawie niezauważalnie kiwnęłam głową, dając jej znak, że wszystko załatwione.
- Najwyżej zjecie go w nocy - Zayn uśmiechnął się szeroko. 
  - Że co?! - wrzasnęłyśmy w tym samym momencie.


  - Cześć chłopaki! - usłyszałem głos Paula, a następnie zamykające się za nim drzwi. - Przepraszam, że musieliście tyle czekać… - westchnął, stając nade mną. „No tak, to twoje miejsce…”
- Nic nie szkodzi - leniwie podniosłem się ze skórzanego fotela i uścisnąłem jego dłoń. - Lepiej mów, co się stało - spojrzałem na niego, zajmując miejsce pomiędzy Harrym a Louisem.
- Chodzi o teledysk do waszego nowego singla - odchrząknął, siadając za biurkiem, - Przepraszam , że wyciągnąłem was dziś tak nagle - odezwał się, przeglądając jakieś papiery. - To nie zajmie dużo czasu…
- Już nie udawaj takiego dobrego, tylko mów do rzeczy - Zayn oparł się wygodnie na kanapie.
- Jak wiecie, miejsce mamy już załatwione. Dziś muszę ostatecznie dogadać się z ekipą, ale najpierw chciałem wspólnie z wami ustalić dokładny termin, żebym mógł podać im jakieś konkrety - spojrzał na nas, otwierając swój terminarz. - Pomyślałem, że wyjedziemy w czwartek wieczorem, a kręcić zaczniemy już z samego rana. Dwa dni powinny nam wystarczyć, więc jeśli się postaracie i nie wyprowadzicie mnie z równowagi, będziecie mieli wolną niedzielę - roześmiał się cicho. - Co wy na to?
  - Nam pasuje - odezwał się Niall, a my jedynie pokiwaliśmy głowami.
- I co, tylko tyle? - Paul rozbawiony uniósł brew. - Myślałem, że nie spodoba wam się pomysł z pracą od samego rana, a wy nawet nie protestujecie…
  - Przekupiłeś nas tą wolną niedzielą - Niall uśmiechnął się szeroko.
  - No tak… - Paul przewrócił oczami. - A może macie jakieś pytania? - wszyscy przecząco pokręciliśmy głowami. - Nic? Żadnych głupich pomysłów, docinków, żartów?
  - Nie - Harry wyszczerzył swoje białe ząbki. - Chociaż mogę opowiedzieć ci całkiem niezły kawał o menadżerach.
- Nie, lepiej nie - Pal potarł dłonią brodę, po czym odłożył papiery na biurko przed sobą. - Właściwie, to… - rozsiadł się wygodnie w fotelu, przyglądając się nam uważnie. - Wpadłem na pewien pomysł - zaczął. - Po powrocie czeka was mnóstwo pracy. Pełno wywiadów, całe dnie w studiu… 
- To wiemy - przerwał mu Zayn.
- Konferencje - kontynuował - …sesje, spotkania z fanami...
- Do rzeczy - ponaglił go Louis. 
- Pomyślałem, że może chcielibyście zabrać ze sobą dziewczyny… 
- Jakie dziewczyny? - spojrzałem na niego zdezorientowany.
- Zabierzemy jakieś po drodze - Paul przewrócił oczami. - Przecież to oczywiste, że mówię o waszych dziewczynach, Liam - uśmiechnął się nieco rozbawiony. 
- Na plan? - Louis zdziwiony uniósł brwi. Chyba żaden z nas nie spodziewał się takiej propozycji. 
- Na plan - przytaknął menadżer. - Pomyślałem, że moglibyście wziąć namioty albo…
- Chwila… - Louis zaczął mierzyć wzrokiem Paula. - Pozwalasz zabrać nam dziewczyny, proponujesz spanie w namiotach… Dobrze się czujesz?
- Wspaniale - mężczyzna poprawił się na fotelu. - Ale jeszcze jedno głupie pytanie i chyba cofnę moją propozycję - roześmiał się, grożąc nam palcem.
- To może zabierzemy też Kathy? - Niall uśmiechnął się niepewnie. - I Gemme?
  - Gemma odpada - odezwał się Harry. - Wyjeżdża ze swoimi znajomymi.
- Skąd wiesz? - Horan spojrzał na niego z powątpiewaniem. „A może po prostu nie chcesz zabierać ze sobą siostrzyczki, Styles?”
- Bo zafundowałem jej ten wyjazd - Harry przewrócił oczami. - Ale Kathy możemy zabrać - pokiwał głową.
- Paul? - spojrzałem na mężczyznę, niemo pytając o zgodę, na co ten wzruszył jedynie ramionami.
- Jasne - „A gdzie się podział ten stanowczy Paul?” - A teraz, kiedy mamy już wszystko ustalone, możecie już sobie iść… - machnął ręką w kierunku drzwi. - Nie żebym was wyganiał, ale macie dziś wolne, a mi wystarczy wasz widok na co dzień - roześmiał się.


  Spojrzałem na Sue, która krzątała się po kuchni. Była piękna. „Najpiękniejsza…” poprawiłem się w myślach. „Nawet, kiedy upychała naczynia do zmywarki…” zaśmiałem się pod nosem, kiedy zabrała z blatu ostatnie talerze, po czym wzięła do ręki kubek z gorącą, przed chwilą co zaparzoną kawą i delikatnie się do mnie uśmiechnęła. Zacząłem wędrować wzrokiem po jej twarzy. Marszczący się podczas uśmiechania, mały nosek, delikatny róż na policzkach i wreszcie jej błękitne oczy, podkreślone czarną kreską na powiece. Kochałem ten widok. „Szczęściarz ze mnie…” Nadal bez słowa się jej przyglądałem. Obcisłe spodnie i granatowy top leżały na niej idealnie, podkreślając jej świetną figurę. Czarne paznokcie obejmujące należący do niej kubek. Nawet to w niej kochałem… Te drobne dłonie, które bez problemu mogłem zamknąć w swoich. W momencie, kiedy brała łyk kawy, mój wzrok przeniósł się na jej wargi. Od razu poczułem chęć posmakowania tych delikatnie różowych ust…
  - Musisz mi się tak przyglądać? - jej głos wyrwał mnie z rozmyślań.
- Musisz być taka piękna? - podniosłem się z miejsca, po czym podszedłem do niej i skradłem jej szybkiego całusa. 
- Lizus - przewróciła oczami, delikatnie się uśmiechając. - Kocham cię, Zayn - dodała po chwili.
- Ja ciebie też, księżniczko - powoli przejechałem nosem po jej policzku, obsypując ja przy tym pocałunkami.
  - Będę tęsknić - poczułem jej ciepły oddech i przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Złożyłem kolejny pocałunek, tym razem na jej małym nosku, na co delikatnie się uśmiechnęła. Wreszcie przyszła kolej na jej usta. Musnąłem je delikatnie, po czym spojrzałem prosto w jej błękitne oczy. Nie musiałem długo czekać, by jej wargi napadły na moje. Kochałem ją całować. Zawsze chciałem więcej i więcej… Byłem pewny, że chcę mieć ja tylko dla siebie…
- Sue, zapomniałem ci o czymś powiedzieć… - niechętnie oderwałem się od jej ust, kiedy nagle przypomniałem sobie o pomyśle Paula. - Może tym razem nie będziemy wcale musieli za sobą tęsknić…
- Teraz mnie zainteresowałeś - oblizała powoli usta, siadając na blacie. - Mów dalej…
- Chciałbym… Chcielibyśmy zabrać ciebie i Kathy na plan - zacząłem. 
- Jaki plan? - ponownie wzięła do ręki kubek z kawą.
- Naszego nowego teledysku - oparłem się o szafkę. - Wyjeżdżamy w czwartek wieczorem, a wracamy w sobotę.
- Ciekawe co na ten wasz genialny pomysł powie Paul… - roześmiała się cicho.
- Ciekawe co powie Paul… - zacząłem ją przedrzeźniać. - Jeśli już tak bardzo chcesz wiedzieć, to sam to zaproponował - uśmiechnąłem się.
- A gdzie będziemy…
- Wszystko jest już ustalone - przerwałem jej. - I to też pomysł Paula - dodałem szybko. - Wyjeżdżamy wieczorem, więc jedną noc spędzimy w busie, a drugą pod namiotami.
- Sama nie wiem… - zmarszczyła lekko brwi.
- Tylko pomyśl… - oparłem rękę o szafkę tuż obok jej twarzy. - Ty, ja, namiot… 
- Zayn! Jesteś okropny - roześmiała się ponownie. Nachyliłem się w jej kierunku, aby być jeszcze bliżej jej twarzy. 
- Może i okropny, ale za to jaki seksowny - puściłem jej oczko. Sue odstawiła kawę na blat, chwyciła mnie za koszulkę i przyciągnęła do siebie
- Bardzo - uśmiechnęła się, po czym musnęła moje usta. Chwilę później dźwięk otwieranych drzwi zmusił nas jednak do oderwania się od siebie. 
- Musisz tylko zadbać o to, żeby Kathy się zgodziła - wskazałem głową w kierunku korytarza. 
- Na co mam się zgodzić? - Kathy stanęła w wejściu, marszcząc czoło. - Chyba wam w niczym nie przeszkodziłam? - uniosła brew, przyglądając się nam uważnie.
- Wyjeżdżamy w czwartek na kilka dni - spojrzałem na nią, ignorując jej komentarz. - Mówiąc wyjeżdżamy, mam również na myśli ciebie.
- Gdzie wyjeżdżamy? - blondynka odstawiła zakupy na stół.
- Chłopcy chcą zabrać nas na plan teledysku, który będą kręcić - Sue uśmiechnęła się szeroko. 
- Nie ma mowy, nigdzie nie jadę - Kathy przewróciła jedynie oczami. - Nie jestem tam potrzebna. 
- Pomyśl - zacząłem. - Jezioro, idealna pogoda na opalanie…
- Nawet mnie nie kuś - roześmiała się, chwytając ze stolika zbożowe ciastko. - Nie będę wam już dłużej przeszkadzać. Jakby coś, to jestem u siebie - ruszyła w kierunku korytarza.
- Ale…
- Zastanowię się, dobrze? - przerwała mi, na co kiwnąłem jedynie głową. „ A miałem jakieś inne wyjście?” Odkręciłem się w kierunku Sue, stykając nasze czoła.
- Może się zgodzi… -  ucałowała czubek mojego nosa, po czym zeskoczyła z blatu i podeszła do zmywarki, żeby upchać tam jeszcze jeden kubek. 
- Jasne… - przewróciłem tylko oczami.
- Daj jej to przemyśleć. Może miała już jakieś plany… - wzruszyła ramionami. Podszedłem do niej, objąłem ją, zaplatając dłonie na jej brzuchu i oparłem brodę o jej ramię. -  Wieczorem z nią jeszcze pogadam, ale coś mi mówi, że się zgodzi…
- Te uparte babsko? - uniosłem brew. - Czuję, że marne na to szanse…
- Pamiętaj, że mamy podobne geny - roześmiała się.
- A jednak jesteście inne - ucałowałem delikatną skórę na jej szyi.
- Wiesz, co nas różni? - odkręciła się do mnie i szeroko uśmiechnęła
  - Fakt, że to ty jesteś we mnie zakochana - roześmiałem się.
- To też, ale jest coś dużo ważniejszego… - pogładziła dłonią mój policzek. - Fakt, że to ty jesteś zakochany we mnie… 


  - Strasznie was przepraszam - Danielle stanęła obok naszego stolika, szybkim ruchem zgarniając zagubione loki z twarzy. - Niedługo mamy jakiś ważny występ - zaczęła się z nami witać, całując każdą z nas na powitanie. - Po prostu koszmar na tych próbach… - przewróciła oczami.
- Spokojnie, wcale się tu nie nudziłyśmy - roześmiała się Sue. - Kawa? Herbata? - spojrzała na Dan, unosząc brew.
  - Zdecydowanie kawa - Danielle westchnęła, siadając na wolnym miejscu. - Muszę pobudzić moje zmęczone komórki do życia.
- Coś dla pani? - jak na zawołanie do naszego stolika podszedł kelner, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. „No tak, w końcu obsługiwanie dziewczyn takich gwiazd, to sama przyjemność…”
- Poproszę kawę - Dan uśmiechnęła się do niego. - Tylko z mlekiem - dodała szybko.
  - Oczywiście - chłopak kiwnął głową. - Może panie też jeszcze sobie coś życzą? - zwrócił się do nas.
- Wzięłabym jeszcze jakąś herbatę - odezwała się Sue.
- Ja też - dodała El. 
  - W takim razie nie będę gorsza - uśmiechnęłam się. - Poprosimy kawę i trzy herbaty. 
- To wszystko? - chłopak zanotował zamówienie, po czym ponownie skierował na nas swój wzrok.
- To może jakieś ciasto na koniec męczącego dnia? - popatrzyłam na dziewczyny, które ochoczo pokiwały głowami. - Co mógłby nam pan polecić? - zwróciłam się do kelnera.
- Co prawda szef każe nam mówić, że każde jest wyśmienite, ale w tajemnicy zdradzę, że czekoladowe jest zdecydowanie najlepsze - uśmiechnął się do mnie szeroko. 
- W takim razie… - zawahałam się, kątem oka zerkając na dziewczyny, które jedynie ponownie pokiwały głowami. - W takim razie poprosimy cztery porcje ciasta czekoladowego,
- Już się robi - blondyn zanotował wszystko w swoim notesie, po czym z szerokim uśmiechem oddalił się po nasze zamówienia.
- Słuchajcie… - zaczęła Eleanor. - Tak jak myślałam, nie udało mi się dostać wolnego w pracy, więc nie mogę jechać z wami w czwartek - założyła pasmo włosów za ucho. - Ale bez obaw, dojadę do was w sobotę wieczorem - dodała szybko, słysząc jęki naszego sprzeciwu. - Przy okazji przywiozę tort, żebyście nie musiały się z nim kryć te dwa dni - uśmiechnęła się.
  - Właśnie, tort! - odezwała się nagle Dan. - Byłam dziś w cukierni i zamówiłam taki, jak ustaliłyśmy, tylko trochę większy. Tak na wszelki wypadek - roześmiała się.
- Czy tylko ja od razu pomyślałam o Niallu? - Sue uśmiechnęła się szeroko, na co wszystkie trzy pokręciłyśmy głowami.
- Swoją drogą, która z was zadzwoniła do Paula? - Eleanor popatrzyła na nas, unosząc brew.
- Ja - Sue poprawiła się na krześle. - Nawet nie wiecie, jak musiałyśmy się nagimnastykować, żeby wyciągnąć jego numer od Zayna - zaczęła. - Pod jakimś głupim pretekstem przejęłam jego komórkę i wysłałam z niej wiadomość do Kathy. Wtedy ona weszła do akcji i zaczęła krzyczeć coś o jakimś pająku, a mój dzielny rycerz pospieszył jej na ratunek - roześmiała się. - Zaczęłam przeszukiwać kontakty, ale okazało się, że ich menadżer nie jest jedynym Paulem, jakiego zna Zayn. Gdyby nie miał go w ostatnio wybieranych, to… - pokręciła głową. 
  - Przecież ja mam jego numer - Dan uderzyła się dłonią w czoło. - Mogłam wam go od razu podrzucić. Że też wcześniej o tym nie pomyślałam…
  - Teraz to już bez znaczenia - Sue machnęła ręką. - Na szczęście wszystko poszło według planu i Zayn jest święcie przekonany, że wspólny wyjazd to pomysł Paula - klasnęła w dłonie. - Co więcej, dzięki wspaniałej grze aktorskiej mojej siostrzyczki, cały czas twierdzi, że Kathy nie da się na to wszystko namówić - roześmiała się.
  - Nawet nie wiecie, jak trudno było mi zachować powagę, kiedy…
- Trzy herbaty i kawa - moją wypowiedź przerwało pojawienie się kelnera. - Proszę bardzo - dodał odstawiając parujące filiżanki na stolik i zabierając z niego te puste. - Za momencik doniosę ciasto - dodał, po czym zniknął z naszego pola widzenia.
- Myślę, że… - Danielle zamilkła, kiedy usłyszała dźwięk telefonu, wydobywający się z jej torebki. Chwilę zajęło jej odnalezienie komórki, ale już po chwili szeroko uśmiechała się do ekranu. - Posłuchajcie tego: Kochanie, musimy się dziś koniecznie spotkać. Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. Szykuj sobie wolne na piątek i sobotę. Kocham cię - czytała nam wiadomość, nie przestając się uśmiechać. - Chyba muszę poćwiczyć przed lustrem robienie zaskoczonej miny. Przecież nie mam bladego pojęcia o tym, że Paul zaproponował im zabranie nas na plan - prychnęła, odkładając telefon na stolik i wszystkie wybuchłyśmy głośnym śmiechem.
- Proszę bardzo, ciasto - przy naszym stoliku ponownie stanął szeroko uśmiechnięty blondyn. - Jest naprawdę genialne - dodał, stawiając przede mną talerzyk, po czym puścił mi oczko i energicznym krokiem odszedł w stronę baru.
- Co to było? - szepnęła Sue, po czym wszystkie znów wybuchły śmiechem.
- Kathy, nawet kelnerów wyrywasz - roześmiała się El, a na moją twarz wkradł się niechciany rumieniec. - Ale nie powiecie, że nie jest przystojny - upiła łyk herbaty.
- No, no… Całkiem niezłe z niego ciacho - Sue wyszczerzyła swoje białe ząbki.
- A my niestety wszystkie zajęte - Danielle westchnęła, nie przestając się uśmiechać. „James…” Wzdrygnęłam się na samą myśl, jak zareagowałby na zachowanie tego kelnera.
  - Weźmy się do roboty - zaczęłam, chwytając ze stolika swoją filiżankę.  - Trochę już późno, a tyle jeszcze przed nami…


♥♥♥

Hej!
Koniec wakacji coraz bliżej, więc  na umilenie tego okropnego czasu dodajemy nowy rozdział. Mamy nadzieję, że w nowym roku szkolnym, znajdziecie trochę czasu, żeby tu zaglądać i o nas nie zapomnicie :) Życzymy wam wytrwałości i byle do świąt! :)
                                                                                                   Całujemy Xx
                                                                                                    MADDIE&CAROL 

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 11.

 Fankom One Direction z pewnością nie spodobają się te zdjęcia. Czyżby Zayn Malik wreszcie dołączył do dwójki swoich kolegów z zespołu, którzy od jakiegoś czasu tworzą już szczęśliwe związki? Kim jest tajemnicza blondynka, którą coraz częściej możemy zauważyć u jego boku? Jak donoszą źródła, jest to jego nowa dziewczyna. Ale czy aby na pewno? Jak na razie Zayn nie potwierdził oficjalnie tej informacji, chociaż już niejednokrotnie miał do tego okazję. Czyżby sami zainteresowani nie byli jeszcze pewni, czy ten związek ma szansę przetrwać? Mimo wszystko, chłopak wydaje się być zauroczony dziewczyną, z którą mogliśmy go zobaczyć ostatnio na zakupach w jednym z londyńskich centrum handlowych. A może piękna blondynka to jedynie przelotny flirt 19-latka? W końcu trzymanie się za ręce jeszcze nic nie oznacza, prawda? 

  - To oznacza, czy nie? - Kathy uniosła swój wzrok znad magazynu i poruszyła brwiami. 
  - O czym ty w ogóle mówisz? - spojrzałam na nią, sięgając przy tym po kubek z kawą, stojący na stoliku obok. 
- O waszym trzymaniu się za ręce - prychnęła. - To coś oznacza?
- Proszę cię, Kathy… - westchnęłam, biorąc łyk gorącego napoju. - Nie dobijaj leżącego…
- Czyli jednak mają rację, to tylko przelotny romans… - rozłożyła się na kanapie, nie przestając się uśmiechać.
- Odłóż już ten brukowiec… - wywróciłam  oczami.
- Jesteście razem zaledwie tydzień, a ta gazeta ma już każdy twój profil - wymamrotała, przekręcając się na bok. - Swoją drogą, prawy jest dużo lepszy - roześmiała się, ponownie wbijając swój wzrok w czasopismo.
- Nie odpuścisz mi, prawda? 
- Przy najbliższej okazji muszę poprosić Zayna, żeby podpisał mi się na tej gazecie - zmarszczyła czoło, udając zaczytaną. - Ej, a może ty też dasz mi autograf? - uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Że co? - uniosłam brew, skanując ją od góry do dołu.
- Autograf… - powtórzyła powoli, jakby mówiła do małego dziecka i zarzuciła nogi na oparcie kanapy. - To taki podpis znanej osoby na jakiejś rzeczy. W tym przypadku jest to gazeta z waszymi zdjęciami - przysunęła się do mnie, kładąc głowę na moim ramieniu. -  No popatrz tylko… - podsunęła mi gazetę pod nos. - Wyszliście tu naprawdę uroczo. 
  - Jesteś najokropniejszą siostrą, jaką mam…
- Kochanie, masz tylko mnie - prychnęła, dając mi kuksańca w bok. 
- Zaraz stąd wyjdę, bo już dłużej z tobą nie wytrzymam - westchnęłam teatralnie.
- Nie radziłabym - uśmiechnęła się, kręcąc głową. - Tylko pomyśl… W ciągu tego tygodnia widzieliście się ze sobą może ze trzy razy, a ta gazeta ma już wasz cały, wspólny album - odłożyła magazyn na swoje kolana. - Przecież oni muszą was dosłownie śledzić - przewróciła oczami, ale już po chwili na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który zaczął poszerzać się z sekundy na sekundę. 
  - I co cię znów tak bawi? - zmarszczyłam czoło, uważnie się jej przyglądając.
- Wiesz… - Kathy ledwo powstrzymywała śmiech. - Właśnie wyobraziłam sobie minę taty, oglądającego te zdjęcia i…
- Nie kończ - westchnęłam, opierając się o jej ramię. - Powiem mu, że jestem z Zaynem. Po prostu nie miałam na to czasu… 
  - Myślę, że nasza macocha mogła cię już uprzedzić - moja siostra objęła mnie ramieniem. - Alice zawsze kupuje tą gazetę.
  - Sądzisz, że powinnam do niego teraz zadzwonić? - wymamrotałam.
  - Jeśli jesteś gotowa na wielką awanturę… - Kathy głośno westchnęła. - Przecież Zayn nie jest ani prawnikiem, ani lekarzem, ani księgowym, więc w oczach naszego tatusia…
  - Może jak dowie się, że Zayn ma przyszłość, że…
  - Ma w planach trasę koncertową po całym świecie, że szaleje za nim banda nastolatek, które może mieć na pstryknięcie palca - zaczęła wyliczać, kiedy i bez tego w mojej głowie panował już ogromny mętlik. - …że w jego zawodzie nie trudno o wielką aferę…
  - Zrozumiałam - przerwałam jej, zamykając oczy. - Kathy, przecież on jest inny… To normalny chłopak…
- Ty to wiesz, ja też… 
- Ale tata ma własne zdanie - dokończyłam za nią. - A jego zdanie zawsze jest tym właściwym… - przewróciłam oczami. - To co ja właściwie powinnam zrobić? - westchnęłam, ale Kathy jedynie wzruszyła ramionami, opierając głowę na dłoni. - A ty?
  - Co ja? - uniosła wzrok, spoglądając na mnie.
  - Kiedy mu powiesz, że…
  - Nie wiem - przerwała mi. - Kto wie, może nigdy… - roześmiała się nerwowo.
  - Będziesz kłamać? - pokręciłam głową. - Po prostu nie wierzę… - prychnęłam. 
  - Wcale nie… Ja tylko będę unikać tego tematu - uśmiechnęła się niewinnie.
  - Nie uda ci… - chciałam właśnie wygłosić przemowę na temat tego, że przed naszym tatusiem nic się nie ukryje, ale przerwał mi dźwięk mojej komórki. „Tylko nie to…” Kathy kątem oka zerknęła na wyświetlacz, po czym przeniosła na mnie swój na wpół zaskoczony, na wpół rozbawiony wzrok. Podniosłam telefon ze stolika, po czym podsunęłam go jej pod nos. - Powiedz mu, że zostawiłam telefon i wyszłam na zakupy…
  - Nie ma mowy - roześmiała się. - Jeszcze postanowi nas odwiedzić, a wtedy… - machnęła ręką.
  - Kathy…  - jęknęłam, ale telefon nagle zamilkł. - Uff, może… - przerwałam, kiedy w pokoju znów rozbrzmiała dobrze mi znana melodia.
  - Idę po żelki - moja siostra uśmiechnęła się szeroko, podnosząc się z miejsca. - Chcesz trochę?
  - Nienawidzę cię - wydukałam, mrużąc oczy, po czym głęboko odetchnęłam i nacisnęłam zieloną słuchawkę. - Cześć tato…


  „Nareszcie chwila odpoczynku…” westchnąłem, opadając na kanapę obok Louisa. Osobom, które nigdy nie nagrywały płyty, może się wydawać, że to błahostka, ale w rzeczywistości, nawet takie zajęcie potrafi dać człowiekowi niezły wycisk. „A już w szczególności głodnemu człowiekowi…” Rozejrzałem się po pokoju, chcąc wybadać grunt. Liam, Louis i Harry siedzieli wpatrzeni w ekrany telefonów, a Zayn jak zwykłe leżał z zamkniętymi oczami, relaksując się przy muzyce, która dobiegała z jego słuchawek. „Teren czysty…” Uśmiechnąłem się pod nosem, otwierając paczkę ciastek, którą do tej pory starannie ukrywałem pod bluzą i od razu wepchałem dwa z nich do buzi.
  - Niall… - nagle usłyszałem tuż za sobą głos Paula. - Czy ja przypadkiem nie wspominałem o zakazie jedzenia niezdrowych rzeczy? - zmarszczył czoło, gdy odkręciłem się w jego stronę z niewinnym uśmieszkiem na twarzy.
  - A co, ktoś je? - wymamrotałem z pełną buzią, chowając dopiero co rozpieczętowaną paczkę za plecy. 
  - Doszły mnie takie słuchy - westchnął, rozsiadając się na fotelu.
  - To, to… - błądziłem wzrokiem po pokoju, szukając jakiejś dobrej wymówki. - To na pewno Zayn. Odkąd jest z Sue, bez przerwy się obżera…
  - Co? - Malik wyjął słuchawki z uszu, kiedy dostał kuksańca w bok od Liama 
  - Pomyślałem, że ta rozmowa może cię zainteresować - roześmiał się Payne. „Zdrajca…”
  - Radziłbym ci nie pobrudzić ubrań tymi ciastkami, bo przed sesją nie będzie czasu, żeby się przebrać - Paul, pogroził mi palcem. „Że co?!”
  - Przed jaką sesją? - wydukałem, a wzrok wszystkich wbił się w naszego managera.
  - A to ja jeszcze nic wam nie powiedziałem? Kompletnie o tym zapomniałem - uderzył się ręką w głowę. - Wypadło wam dziś kilka dodatkowych zajęć - przebiegł wzrokiem po notatkach, które trzymał w ręku. - Oprócz wspomnianej sesji czeka was jeszcze wywiad i krótkie spotkanie z fanami, a jutro z samego rana widzę was w studiu.
  - Ale...
  - A nie da się tego przełożyć? - przerwał mi Liam. - Paul, my dosłownie padamy… Spójrz tylko na Zayna…
  - Czemu znowu ja? - Malik poprawił się na kanapie. - Weź się odczep…
  - Nawet nie wiesz jak bardzo brakuje mu tej panny - roześmiał się Harry, pokazując nam na telefonie zdjęcie Zayna i Sue na jednej z plotkarskich stron. - A wy moglibyście w końcu potwierdzić oficjalnie ten związek, a nie…
  - Nie potrzebujemy rozgłosu - wymamrotał Zayn.
  - Na mnie już czas - odezwał się nagle Paul, wstając z miejsca, po czym skierował się w stronę wyjścia. - I jeszcze jedno… - odwrócił się w naszą stronę. - To wszystko, co mówiłem wcześniej, to żart. Macie wolny dzisiejszy wieczór i cały jutrzejszy dzień - prychnął.
  - Rany, ty to masz te poczucie humoru - przewróciłem oczami, głęboko wzdychając. 
  - Uczę się od was - Paul szeroko się uśmiechnął. - Ale to i tak zabieram - podszedł do mnie i nie bez oporu wyrwał mi z rąk paczkę ciastek. - I nie zapomnijcie, że w przyszły weekend kręcimy nowy teledysk - „Teledysk…” To akurat mnie cieszyło. Wiedziałem, że na planie będziemy się świetnie bawić. „Z resztą jak zwykle…” - To do zobaczenia pojutrze - kiwnął nam głową na pożegnanie i momentalnie zniknął za drzwiami.
  - To co robimy? - Louis podniósł się z kanapy, zacierając dłonie. „A przed chwilą jeszcze umierałeś…”
  - Jakieś propozycje? - Liam spojrzał na niego, unosząc brew.
  - Klub? - Lou szeroko się uśmiechnął. - Rozmawiałem już z Eleanor i dziś wieczorem jest wolna… Harry? Niall?
  - Ja idę - Styles klasnął w dłonie. - Jeśli jest okazja, żeby się zabawić, to nie mogę odmówić. 
  - Ja też mogę iść - pokiwałem głową. - Liam?
  - Sam nie wiem… Danielle nie ma i… - przeczesał ręką włosy.
  - Nie wiedziałem, że kumpluję się z takim pantoflarzem - wymamrotał pod nosem Harry, szczerząc się przy tym jak nienormalny.
  - Dobra, pójdę - westchnął Liam, posyłając Stylesowi mordercze spojrzenie.
  - To zostajesz tylko ty, Zayn - uśmiechnąłem się do niego.
  -  Jestem padnięty… - przetarł twarz dłonią. - Z resztą chciałbym…
  - Nie chrzań, tylko dzwoń do Sue i Kathy - Harry sięgnął po butelkę z wodą.
  - Pewnie i tak mają już jakieś plany. Takich rzeczy nie załatwia się na ostatnią chwilę - wymamrotał Malik. „Mógłbyś się chociaż wysilić na jakąś lepszą wymówkę…” - Kathy na pewno jest umówiona na wieczór z Jamesem. 
  - Jak ty dobrze znasz jej plany - Styles przewrócił oczami.
- Dzwonisz, czy a ja mam to zrobić, Zayn? - Louis zmarszczył czoło.
- Dobra dzwonię, ale mogę się założyć, że i tak nie będą chciały iść…


  „Nie będą chciały iść…” Oparłem się o blat baru, czekając na zamówione drinki. „No to się pomyliłeś, stary…” zakpiło ze mnie moje drugie ja. Westchnąłem głośno, kątem oka zerkając na Louisa, który oparty o krzesło, przesyłał właśnie całusa swojej dziewczynie. Miałem ochotę zamordować go za ten pomysł z wyjściem do klubu. „Poprawka, miałem ochotę zamordować całą czwórkę…” Oczywiście podczas planowania dzisiejszego wieczoru nikt nie uwzględnił faktu, że poprzedniej nocy praktycznie nie zmrużyłem oka, a dziś to właśnie mnie najdłużej trzymano przy mikrofonie w studiu.
- Wasze zamówienie - kelner podsunął nam pod nos drinki.
- Reszta dla ciebie - Louis położył na blacie pieniądze, po czym zabrał z niego część napojów. - Malik, idziesz, czy zostajesz i pijesz w samotności? - prychnął, odchodząc od baru. 
- Już idę… - wymamrotałem, po czym ruszyłem za nim z resztą zamówienia.  
- Co tak długo? - Eleanor szeroko się uśmiechnęła, podnosząc się z kanapy i odbierając drinka od swojego chłopaka.
- Gdybyście zamiast wymyślać jakieś dziwne mikstury, wzięły po prostu piwo, to nie musiałybyście tyle czekać - wywróciłem oczami, zajmując miejsce obok Susanne i podając jej kolorowy napój. - I jak? - zapytałem, gdy wzięła pierwszy łyk.
- Dziękuję, jest bardzo smaczny - uśmiechnęła się do mnie ciepło.
  - A gdzie Harry i Niall? - Louis rozejrzał się po sali wypełnionej ludźmi. 
- Jak to oni ujęli - Kathy starała się przekrzyczeć muzykę - …ruszyli na łowy.
- A ktoś powiedział Niallowi, że jedzenia to tu raczej nie kupi? - Louis roześmiał się głośno, a cała reszta do niego dołączyła. Ukradkiem spojrzałem na Sue, która małymi łykami piła swojego drinka. „Chciałbyś być tą słomką, cwaniaczku…” odezwało się moje drugie ja. I jak zwykle się nie myliło. „Mógłbym być czymkolwiek, co tylko by dotykała…”
- Idziecie? - krzyk Louisa wyrwał mnie z rozmyślań.
- Gdzie? - zmarszczyłem czoło, nie wiedząc, o czym mówi. „Chcesz już wracać do domu?”
- Tańczyć - El uśmiechnęła się szeroko, chwytając swojego chłopaka za rękę. „Chyba sobie żartujesz…” Spojrzałem na Sue, która pokręciła przecząco głową.
- Najpierw dopijemy - uniosła swojego drinka.
- Jak chcecie - Louis wzruszył ramionami i już chwilę później przy stoliku zostałem sam na sam ze swoją dziewczyną. Nawet Liamowi udało się wyciągnąć na parkiet Kathy, która tak uparcie się przed tym broniła. Objąłem Sue ramieniem, przyciągając ją bliżej siebie, a ona oparła brodę o moje ramię, żebym lepiej słyszał jej słowa.
- Ciężki dzień? - zapytała, delikatnie dotykając wargami płatka mojego ucha. „Tak to mi nie rób…” jęknąłem w myślach. „Albo rób, ale nie w klubie…” dodało moje drugie, gorsze ja.
- Teraz jest już idealny - odpowiedziałem, składając całusa w jej włosach. 
  - Tęskniłam za tobą - przytuliła się do mnie jeszcze mocniej, ale nie trwało to długo, bo szybko odsunęła się, żeby chwycić ze stolika telefon Kathy, który nagle przypomniał o swoim istnieniu. - To James. Co mam mu powiedzieć? 
- Napisz mu gdzie jesteśmy - uśmiechnąłem się, biorąc łyk piwa. - Jak chce, to niech do nas dołączy. Lepiej go poznamy.
- Jednak czasem potrafisz myśleć - uśmiechnęła się szeroko, po czym wysłała wiadomość. 
- Kiedykolwiek w to wątpiłaś? - zatopiłem się w jej spojrzeniu, kiedy odłożyła telefon na swoje miejsce.
  - Musiałabym pomyśleć… - prychnęła, po czym delikatnie mnie pocałowała.


  - Nie mam pojęcia, czemu tak broniłaś się przed wyjściem na parkiet - uśmiechnął się Liam. - Świetnie tańczysz. 
  - Tylko, jeśli mam tak dobrego partnera - wzruszyłam ramionami.
  - Nie przesadzaj - roześmiał się, okręcając mnie wokół własnej osi. - Tak naprawdę, gdyby nie kilka lekcji od Danielle, nadal miałbym dwie lewe nogi.
  - A właśnie, kiedy wraca Danielle? - zapytałam, nieznacznie marszcząc brwi.
  - Niestety już jutro - zażartował, ale z wyrazu jego twarzy dało się wyczytać, że naprawdę zdążył się już stęsknić za swoją dziewczyną. - Muszę wykorzystać ostatni dzień wolności - puścił do mnie oczko. - Tylko najpierw powinienem zgubić gdzieś tą dwójkę, bo Dan dogaduje się z nimi na tyle dobrze, że na pewno o wszystkim by jej donieśli - roześmiał się, wskazując głową na dwóch ochroniarzy, którzy od początku imprezy z marnym efektem próbowali wtopić się w tłum.
  - Hmm… Wiesz, ja też mam całkiem dobry kontakt z Danielle - spojrzałam na niego, próbując zachować powagę.
  - Zdrajca… - Liam zmrużył oczy i już po chwili oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem.
  - A ta dwójka ma zamiar w ogóle ruszyć się z tej kanapy? - kątem oka zerknęłam na stolik, przy którym siedzieli Zayn i Sue. Trochę dziwiło mnie, że nie tańczą. Zazwyczaj to właśnie Sue trzeba było siłą ściągać z parkietu. Z drugiej strony, widać było, że świetnie bawili się w swoim towarzystwie. „W końcu kiedyś musza się sobą nacieszyć…” 
  - Nie ma pojęcia - Liam wzruszył ramionami, kolejny raz mnie okręcając. - Nie mów, że wiesz to ode mnie, ale Zayn… - Liam nie zdążył dokończyć, bo nagle się z kimś zderzyliśmy. Odkręciłam się i zobaczyłam przed sobą roześmiane twarze Eleaonor i Louisa.
  - Przepraszam - dziewczyna uśmiechnęła się. - Mówiłam ostrożniej - spojrzała na swojego chłopaka.
  - Jak zwykle Louis chciał przejąć cały parkiet - roześmiał się Liam. 
  - Jak się bawisz Kathy? - Lou uśmiechnął się do mnie szeroko.
  - Świetnie, Liam to naprawdę dobry tancerz…
  - Na pewno nie lepszy ode mnie - prychnął, obejmując El. - A gdzie tamta dwójka?
  - Zależy o którą dwójkę pytasz, bo jeśli o Harrego i Nialla, to muszę ci powiedzieć, że nie mam pojęcia, gdzie są - Liam rozejrzał się po klubie.
  - Pewnie polują na jakieś panienki - Lou roześmiał się głośno, poruszając komicznie brwiami.  
  - W takim razie ja też zapoluję - Liam uśmiechnął się szeroko, wyciągając dłoń w kierunku Eleanor. - Mogę panią prosić?
  - Ej, to moja dziewczyna - Lou przewrócił oczami, udając oburzonego. - Pójdziesz z nim? - spojrzał na El, unosząc brew.
  - Jasne - Eleanor chwyciła dłoń Liama. - Nie mogłabym odmówić takiemu tancerzowi - puściła mu oczko.
  - Dobra… Będziesz jeszcze błagać, żebym wrócił - Lou zaczął teatralnie wymachiwać rękami - …ale wtedy będzie już za późno. Znajdę sobie jakoś pierwszą lepszą i… - chwycił moją dłoń. 
  - Czy ty właśnie sugerujesz, że jestem „pierwszą lepszą”? - przerwałam mu, wyswobadzając dłoń z jego uścisku.
  - Oj Kathy… - zrobił „kocie” oczy, a reszta wybuchła głośnym śmiechem. - Wiesz, że to nie tak…
  - Spadaj, Tomlinson - przewróciłam oczami i gdy tylko El i Liam zniknęli na parkiecie, ruszyłam w stronę stolika.
  - Kathy, moja miłości! - Louis roześmiał się, idąc w moje ślady.
  - Spływaj - wymamrotałam, kiedy stanęłam przed naszym stolikiem. 
  - O, już wróciliście - Sue oderwała się od Zayna i promiennie uśmiechnęła.
  - A co, chcieliście pobyć sami trochę dłużej? - Lou poruszył brwiami. 
  - Na pewno wolelibyśmy pobyć tu bez ciebie, Tommo - Zayn uśmiechnął się szeroko - …bo Kathy to właściwie nam nie przeszkadza.
  - To ci się ostatnio żarcik wyostrzył, stary - Louis posłał wrogie spojrzenie w stronę Zayna, który nadal szczerzył swoje białe ząbki.
  - A nie powinieneś właśnie szukać swojej „pierwszej lepszej”? - spojrzałam na niego, unosząc brew.
  - Jeszcze ty? - posłał mi oskarżycielskie spojrzenie? - Te baby… - westchnął, siadając obok Sue. - Nie uważasz, że są okropne? - zwrócił się w jej kierunku. 
  - Tak, to wredne zołzy - roześmiała się głośno. 
  - Sue… - Louis uśmiechnął się nagle, jakby właśnie przyszedł mu do głowy jakiś wspaniały pomysł, po czym delikatnie objął ramieniem moją siostrę. - Podobno uwielbiasz tańczyć…
  - Masz całkiem dobre informacje - Sue spojrzała na niego, kiwając głową.
  - Słyszałeś, Zayn? Może w końcu zatańczyłbyś ze swoją dziewczyną, zamiast siedzieć tu jak kołek? - jego uśmiech zdawał się poszerzać z sekundy na sekundę. „W przeciwieństwie do Zayna…” Spojrzałam na chłopaka mojej siostry, który nie odzywał się nawet słowem, posyłając jedynie swojemu kumplowi mordercze spojrzenie. „O co tu chodzi?” - Odkąd tu przyszliście, tylko siedzicie…
  - Ale…
  - Nie każ kobiecie tyle czekać, szwagier - roześmiałam się, przerywając Zaynowi.
  - Myślę, że…
  - To dobry pomysł - tym razem to Sue mu przerwała, po czym chwyciła go za dłoń i pociągnęła w stronę parkietu. Zayn zdążył jednak posłać nam wrogie spojrzenie, na co Louis jeszcze bardziej wyszczerzył swoje białe ząbki. 
  - A ciebie co tak cieszy? - zapytałam, dosiadając się do niego.
  - Chodzi o to - wskazał palcem na kumpla, nie przestając się śmiać - …że Zayn kompletnie nie potrafi tańczyć…


  Niepewnie podążyłem za Susanne w stronę parkietu. „Zdrajca…” westchnąłem, ostatni raz spoglądając na uśmiechniętego od ucha do ucha Louisa. Odetchnąłem głęboko, przyglądając się bujającej się już w rytm muzyki dziewczynie. W obcisłych legginsach i jasnym topie wyglądała tak, że nie mogłem oderwać od niej oczu. „I rąk…” zakpiło moje drugie ja, jednak postanowiłem je zignorować. Spojrzałem w jej niebieskie tęczówki, jednak tym razem to wcale nie pomogło mi się rozluźnić. „Że też dałem się na to namówić…” Rozejrzałem się po otaczającym mnie tłumie, szukając jakiejś osoby, którą mógłbym naśladować. „To nic trudnego, Malik…” dopingowało mnie moje drugie ja. Niepewnie objąłem dziewczynę, starając się chociaż udawać, że poruszam się w rytm dobiegającej z głośników melodii. „Co ja tu robię?!” Czułem się jak kompletny kretyn i byłem pewien, że tak właśnie wyglądam. Kątem oka zerknąłem na Kathy i Louisa, którzy siedzieli przy stoliku, uważnie się nam przyglądając i wcale nie kryjąc swojego rozbawienia. „Gdybyś widział siebie z boku, sam byś się nieźle ubawił…” moje drugie ja, jak zwykle okazywało mi mnóstwo współczucia. I nagle nastąpiło to, czego bałem się najbardziej.  „Zabiję Louisa…” przeszło mi przez myśl, kiedy nadepnąłem swoją stopą na stopę Sue.  Spojrzałem przepraszająco na dziewczynę, która jedynie prychnęła, rozbawiona całą tą sytuacją. Postanowiłem nie poddawać się i nadal dotrzymywać jej towarzystwa na parkiecie. Moja cierpliwość skończyła się jednak w momencie, kiedy kolejny raz ją nadepnąłem. Tym razem nawet Sue nie wytrzymała i wybuchła głośnym śmiechem.
  - Co powiesz na kolejnego drinka? - odezwałem się, kiedy z głośników zaczęła wydobywać się jakaś spokojniejsza melodia.
- Nie chce mi się pić - pokręciła głową, nadal rozbawiona całą tą sytuacją. 
- A może jednak? - uniosłem brew, w duchu licząc na to, że jednak zmieni zdanie. Ona jednak zmarszczyła tylko czoło, nadal mi się przyglądając. - Zapomniałem powiedzieć Kathy, że James do nas dołączy… - spróbowałem użyć kolejnej wymówki, ale Sue podeszła jeszcze bliżej mnie, zarzucając dłonie na moje ramiona. Uniosła się na palcach, przysuwając swoje usta do mojego ucha. 
  - Zamknij oczy, Zayn - nakazała, po czym pocałowała mnie w policzek. - Wczuj się w muzykę. Przecież sam ją tworzysz - dodała, uśmiechając się zachęcająco. Położyłem niepewnie dłonie na jej biodrach i zrobiłem tak, jak kazała, jednak w niczym to nie pomagało. Nie lubiłem tańczyć. „Raczej nie potrafiłeś tańczyć…” poprawiło mnie moje drugie ja. Machanie się z boku na bok wcale nie sprawiało mi frajdy. „A mogłem nie narzekać na tą spokojną piosenkę…” w duchu przewróciłem oczami, kiedy melodia po raz kolejny zmieniła się na bardziej energiczną. 
- Przepraszam! - wrzasnąłem, chcąc przebić się przez hałas.
- Za co? - Sue uniosła brew. - Przecież jest idealnie - uśmiechnęła się, po czym wtuliła się we mnie jeszcze bardziej. Schowałem twarz w jej włosach, upajając się jej zapachem. Bujaliśmy się w rytm własnej melodii, nie zważając na rytmy dochodzące z głośników. - Pamiętaj, że i tak cię kocham. Nawet jeśli nie potrafisz tańczyć… - roześmiała się. unosząc na mnie wzrok. - Ale masaż stóp i tak mi wisisz - prychnęła, na co wywróciłem tylko oczami, po czym złączyłem nasze usta.


  - A jednak sobie jakoś radzi - kątem oka zerknęłam na Sue i Zayna, którzy nadal nie opuszczali parkietu. - Czasem trzeba wierzyć w ludzi…
  - I może mi jeszcze powiesz, że on ma poczucie rytmu? - Louis uśmiechnął się pod nosem, biorąc łyk piwa. - Tancerzem trzeba się urodzić - wypiął dumnie pierś.
- Mówisz o Liamie? - uniosłam brew do góry, pociągając słomką drinka. - Faktycznie, jakby urodził się na parkiecie.
- Wiesz co? Chyba jednak bardziej lubię tę twoją siostrzyczkę - Lou spojrzał na mnie, udając oburzonego. - Ona chociaż jest dla mnie miła.
- Bo musi. W końcu jest z twoim przyjacielem - wzruszyłam ramionami, ale już po chwili głośno się roześmiałam.
  - Nie sądzę, żeby… - Louis zamilkł nagle, zatrzymując swój wzrok na jakimś obiekcie za mną. Odkręciłam się w tamtą stronę i momentalnie zamarłam. „Co on tu robi?” Przyglądałam się Jamesowi, który zmierzał właśnie do naszego stolika, nie wiedząc, jak mam się zachować. Nie byłam przecież pewna, czy spodoba mu się fakt, że wyszłam do klubu bez niego. „Jakby kiedykolwiek mu się to spodobało…” moje drugie ja wcale nie pomagało swoimi kąśliwymi uwagami. - Cześć, James! - Louis z szerokim uśmiechem na twarzy wyciągnął dłoń w jego kierunku, którą ten momentalnie uścisnął.
  - Mogę się dosiąść? - mój chłopak uniósł brew, spoglądając na mnie. Odruchowo odsunęłam od siebie kolorowego drinka, po czym uśmiechnęłam się do niego nieśmiało, poklepując dłonią miejsce obok siebie. - Tęskniłem za tobą - odezwał się, muskając ustami mój policzek, ale z tonu jego głosu łatwo wyczytałam, że jest na mnie zły.
- Ja też… Też za tobą tęskniłam - starałam się stwarzać przy Louisie wrażenie wyluzowanej. „Niestety z marnym efektem…” 
  - Idę po piwo - odezwał się nagle Louis, podnosząc się z kanapy. - James, coś do picia?
  - Whisky z lodem - mój chłopak posłał mu swój firmowy uśmiech. 
- Jasne - kiwnął głową i już po chwili zniknął w tłumie tańczących ludzi.
- Mam nadzieję, że dobrze się bawisz - James wyszeptał wprost do mojego ucha, na co głośno przełknęłam ślinę. „No to się zaczęło…” - Całe szczęście, że Sue napisała mi, gdzie jesteście - „Sue?!” 
  - Myślałam, że wrócisz jutro - zaczęłam cicho.
- Mała niespodzianka - ścisnął mocniej moją dłoń. - A co, popsułem ci…
- Nareszcie jesteś - jego wypowiedź, przerwała Sue, która stanęła przed naszym stolikiem.
  - Wrócimy do tego później - James zdążył wycedzić do mojego ucha. 
  - Myśleliśmy, że się ciebie nie doczekamy - w jednej chwili tuż za moją siostrą pojawił się Zayn, który oplótł ją rękoma w talii, opierając brodę o jej ramię.
  - Musiałem jeszcze załatwić coś na mieście - James uśmiechnął się w ich kierunku. 
- Może przyniosę coś do picia? - zaproponował Zayn, spoglądając na mnie.
- Louis cię już wyprzedził - James skinął głową w kierunku baru.
  - Ludzie, ale zabawa! - nagle obok pojawił się Harry i widać było, że w czasie swojej nieobecności zdążył już niejednokrotnie odwiedzić bar. - James! Siema, stary - uścisnął jego dłoń, po czym dosiadł się do nas. - A co wy tak na sucho? - rozejrzał się po prawie pustym stoliku.
  - Już nie na sucho - Louis szeroko się uśmiechnął, stawiając prze nami tacę z kieliszkami. - Zamówiłem nam wszystkim kolejkę - spojrzał na nas, drapiąc się po głowie. - A właściwie, nawet kilka kolejek… - dodał rozbawiony.
- Mądrze, bracie - Zayn potarł dłonie, siadając na dużym fotelu, po czym pociągnął za rękę moją siostrę tak, żeby ta usiadła na jego kolanach. - Proszę, skarbie - podał jej kieliszek i kawałek limonki, po czym ucałował jej policzek.
  - No to zdrówko! - wrzasnął Louis i już chwilę później wszyscy z wyjątkiem Sue udawali, że trunek który właśnie wypili, wcale nie był taki mocny. „Faceci…” - Kathy, a ty czekasz na specjalne zaproszenie?
  - Zostanę przy moim drinku - uśmiechnęłam się niepewnie, kątem oka zerkając na Jamesa, który od kilku minut nawet nie spojrzał w moją stronę. 
- Tommo, a gdzie Eleanor? - Zayn posłał mu pytające spojrzenie.
- Tak się świetnie bawi, że o dziewczynie zapomniał - prychnął Harry, kręcąc głową. 
  - Liam jej pilnuje - Louis rozejrzał się dookoła. - Ale może lepiej już pójdę poszukać mojej niewiasty. Nie ufam temu podrywaczowi - roześmiał się, odchodząc od naszego stolika.
  - Tylko wracaj szybko - krzyknął za nim Harry. - Ten trunek nie może długo czekać - dodał, stawiając przed sobą kolejny kieliszek.


♥♥♥

Hej!
To znowu my :) Ostatnio wzięłyśmy się na poważnie do roboty, dzięki czemu mamy już kolejny rozdział. To tempo zaskoczyło nawet nas :)
Czytając wasze komentarze pod ostatnim rozdziałem, zauważyłyśmy, że polubiliście pomysł z Zue :) A co myślicie o tym rozdziale?
Trzymajcie się cieplutko i korzystajcie z lata :)

Ściskamy mocno, mocno, mocno... Xx
MADDIE&CAROL

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 10.

        - Dzień dobry! - krzyknęłam radośnie, wchodząc do kuchni z rękoma pełnymi toreb. Na twarzach trzech starszych pań od razu pojawiły się szerokie uśmiechy.
- Susanne, słońce ty moje - niska brunetka przywitała mnie, mocno ściskając, kiedy tylko odłożyłam zakupy na blat.
- Nie mów, że aż tak za mną tęskniłaś, Sophie - zachichotałam, podchodząc do Emmy i zaglądając jej przez ramię do garnka, żeby sprawdzić, co dobrego dla nas szykowała. - Mam nadzieję, że niczego nie zapomniałyśmy, bo nie zniosę kolejnej przeprawy przez ten wielki market… 
- Uwierz mi, my też mamy nadzieję, że kupiłyście wszystko co jest nam potrzebne.
- Sophie, nie zapominaj, że były tam we dwie - Ramona uśmiechnęła się szeroko. - Mogę się założyć, że w tych torbach jest wszystko, o co prosiłyśmy. W końcu Kathy nosi głowę na karku, a nie buja w obłokach - kobieta puściła do mnie oczko, na co prychnęłam, udając obrażoną i usiadłam na wysepce kuchennej, sięgając po zbożowe ciasteczko.
- Może w czymś wam pomogę? - zapytałam, spoglądając na Sophie, która dalej rozpakowywała zakupy.
- Lepiej jedz to ciastko - roześmiała się Emma. - Wszyscy są już głodni i czekają na obiad, więc nie chciałybyśmy, żeby coś się przypadkiem przypaliło…
  - I jak ja mam się stać dobrą kucharką, kiedy nie pozwalacie mi nawet spróbować? W domu jest tak samo… Kathy nie pozwala mi nawet zajrzeć do kuchni - zaplotłam dłonie na piersi, wzdychając głośno. - Przez was i przez moją siostrę zostanę starą panną, bo żaden nie będzie chciał takiej żony, która nie umie nawet zrobić porządnego obiadu…
- Będę się modlić o to, żeby trafił ci się taki, co nie będzie na to patrzył - Ramona podeszła do mnie, szeroko się uśmiechając. - Najwyżej twój mąż będzie cię zabierał na obiady do restauracji…
- Nie no, ja stąd wychodzę - przewróciłam oczami. - Idę do wujka. On chociaż stara się mnie zrozumieć, a nie ciągle się ze mnie śmieje - spojrzałam na kobiety, które wcale nie kryły swojego rozbawienia.
- Przy okazji przekaż mu, że za jakieś czterdzieści pięć minut obiad - Emma szeroko się uśmiechnęła.
- Jasne - kiwnęłam głową i zeskoczyłam z blatu.
- Niedługo połamiesz sobie nóżki na tych obcasach - Sophie popatrzyła na mnie, marszcząc czoło.
- Bez obaw. Równowaga opanowana do perfekcji - ucałowałam jej lekko różowy policzek i ruszyłam w stronę wyjścia, chwytając przy okazji jeszcze jedno ciastko z talerza. Pewnym krokiem wyszłam na hol, ale kiedy naprzeciwko mnie stanął Zayn, moje nogi momentalnie stały się jak z waty. Przełknęłam ostatni kawałek ciastka, po czym niepewnie się uśmiechnęłam. Spojrzałam w jego ciemne oczy, jednak szybko spuściłam wzrok, przypominając sobie nasze ostatnie spotkanie. 
- Cześć - na dźwięk jego ciepłego głosy na mojej skórze od razu pojawiła się gęsia skórka. „Sue, opanuj się…” 
- Hej - wymamrotałam, starając się pohamować drżenie głosu. - Co tu robisz?
- Przyjechaliśmy do twojego wujka, żeby przekazać mu ważną wiadomość. Z resztą pewnie sam ci o wszystkim opowie - uśmiechnął się delikatnie. - A teraz szukam łazienki… - dodał.
  - Tyle razy już tam byłeś i nadal nie pamiętasz? - roześmiałam się niepewnie. - Na wprost - wskazałam na ciemne drzwi.
- No tak… - podrapał się po głowie, nie przestając mi się przyglądać. - Co u ciebie? - zapytał nagle. 
- W porządku, dziękuję - powiedziałam cicho, zaskoczona tym pytaniem. - A u ciebie?
- Też dobrze - jakby na potwierdzenie swoich słów, pokiwał głową. - Idziesz do swojego wujka?
- Tak. Ja też muszę mu przekazać bardzo ważną informację - uśmiechnęłam się nieco szerzej, na co Zayn z zaciekawieniem uniósł jedną brew. - Na temat obiadu - prychnęłam. 
  - W takim razie nie będę cię już dłużej zatrzymywał… - zwilżył swoje usta językiem, po czym minął mnie, delikatnie ocierając się o moje ramię. „To jedynie niechcący…” westchnęłam, chcąc od razu pozbyć się złudnych nadziei. „Niechcący…” - Susanne… - odezwał się nagle, zatrzymując tuż za mną.
- Tak? - odkręciłam się w jego stronę
- Możemy porozmawiać? - zapytał, przeczesując dłonią włosy, a ja jedynie pokiwałam głową, wiedząc, czego będzie dotyczyć ta rozmowa. - Może usiądziemy? - zaproponował, wskazując na skórzaną kanapę. Bez słowa ruszyłam w jej stronę i niepewnie usiadłam na jej brzegu. 
- To o czym chciałeś porozmawiać, Zayn? - zapytałam, kiedy zajął miejsce obok mnie.
- Chciałem przeprosić… - wymamrotał, unikając mojego wzroku.
- Za co? - delikatnie zmarszczyłam czoło.
- Za to, co ostatnio zrobiłem - westchnął i w końcu odważył mi się spojrzeć prosto w oczy. - Nie chciałem, żeby tak wyszło. Nie planowałem tego…
- Zayn…
- Wiem, że zachowałem się jak kretyn - przerwał mi. - Znamy się tak krótko i… Jest mi naprawdę głupio - przetarł dłonią twarz. - Nigdy się tak nie zachowuję, dlatego sam nie wiem, co tak naprawdę mnie podkusiło. Przepra…
- Nie musisz mnie przepraszać - tym razem to ja mu przerwałam. - Byłeś trochę pijany, ja też nie należałam do abstynentek… - wzruszyłam niedbale ramionami. 
- Ta sytuacja nie powinna mieć w ogóle miejsca - westchnął, podnosząc się z kanapy. - Nie zdziwiłbym się gdybyś zaczęła mnie…
- Unikać? - dokończyłam za niego. - Zastanawiałam się nad tym - dodałam, delikatnie się uśmiechając. 
- Było dać mi w twarz… - odetchnął głęboko. - Zachowałem się jak jakiś gówniarz.
  - W twarz dostałeś… Tak jakby - roześmiałam się. Musiałam jakoś rozluźnić tą napiętą atmosferę. „Przecież tak naprawdę nic się nie stało…” w duchu przewróciłam oczami. „Bo się nie stało, prawda?”  - Mówiłam, że nie będzie siniaka? 
  - Tak… - uniósł kąciki ust, pocierając dłonią jeszcze lekko zaczerwienione miejsce.
  - Zapomnijmy o tym, co? - uśmiechnęłam się. - Do niczego nie doszło i tego się trzymajmy.
- Tak… To dobry pomysł - przeczesał ręką włosy.  - To… To ja pójdę zapalić…
  - Na mnie też już czas. Muszę jeszcze zajrzeć do wujka - powiedziałam, ale sama nie wiem czemu, nie ruszyłam się z miejsca. „Już ty dobrze wiesz…” zakpiło moje drugie ja. „Po prostu boisz się, że to wszystko właśnie się kończy…” - Do zobaczenia, Zayn.
  - Tak, do zobaczenia - powiedział cicho, po czym ruszył w stronę drzwi, za którymi zniknął chwilę później. „Nie sądzę, żeby dane nam się było jeszcze spotkać, Zayn…” Odetchnęłam głęboko, opadając na oparcie kanapy. „W coś ty się wpakowała, Sue…” Schowałam twarz w dłoniach. „Ta sytuacja nie powinna mieć w ogóle miejsca…” jego głos cały czas odbijał się w mojej głowie.
- Skończona kretynka - wyszeptałam sama do siebie. „Nadzieja matką głupich…”


  - Na pewno wie, gdzie jest ta łazienka? - usłyszałem głos Liama, na co kilkukrotnie zamrugałem oczami, dając do zrozumienia, że trochę wybiłem się z całej tej konwersacji. „Trochę? Chyba całkowicie…” zakpiło moje drugie ja i musiałem przyznać, że miało rację. „Na szczęście nie jestem sam…” Rozejrzałem się po gabinecie i patrząc na wpół śpiącego Harrego i uparcie wpatrującego się w ścianę Nialla, z rozbawieniem stwierdziłem, że jedynymi, którzy po wczorajszej imprezie byli w stanie prowadzić sensowną rozmowę z panem Owenem byli Kathy i Liam. - Pytałem, czy Zayn na pewno wie, gdzie jest łazienka - przewrócił oczami, spoglądając na mnie.
- Tyle razy do niej chodził, a teraz miałby się zgubić? - uniosłem powątpiewająco brew.
- Nie ma go od dobrych dwudziestu minut - stwierdził dyrektor, na co przeczesałem ręką włosy, bo tak naprawdę nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć. „Panie Owen, mój przyjaciel to skończony idiota, który nie ma pojęcia jak zabrać się do tego, żeby pocałować pana siostrzenicę z którą pewnie właśnie rozmawia… I to od dwudziestu minut!” 
- Louis… - dłoń Liama przeleciała mi kilkukrotnie przed oczami. 
- Może zaczepiły go dzieciaki - Kathy niepewnie się uśmiechnęła. - Albo spotkał Sue…
- I to ona zaciągnęła go do dzieciaków - przerwałem blondynce. - Ostatnio bardzo dobrze się dogadywali… - wymamrotałem, po czym od razu ugryzłem się w język. „Tomlinson, kretynie…”
- Sue i Zayn? - dyrektor spojrzał na mnie zaciekawiony, nieznacznie marszcząc czoło.
- Louisowi chodziło raczej o to, że naprawdę zżyliśmy się ze sobą. Wszyscy - stwierdziła Kathy, kładąc nacisk na ostatnie słowo. 
- A tak… Oczywiście - pan Owen poprawił się na krześle, spoglądając na swoją siostrzenicę. - Na czym to skończyliśmy, Liam? - zwrócił się do przyjaciela i już po chwili oboje pochłonięci byli ożywioną rozmową. „Chyba nikt się nie pogniewa, jeśli na chwilę stąd zniknę…” Podniosłem się z kanapy, rozprostowując kości.
- To ja może pójdę go poszukać - wymamrotałem chyba sam do siebie. 
- Oszalałeś - Kathy spojrzała na mnie, delikatnie mrużąc oczy. „Chyba jednak niezupełnie sam do siebie…” Podszedłem do niej, przysiadając na skraju fotela, na którym siedziała. 
- Nie mów, że ciebie to nie interesuje - wyszeptałem, na co tylko niedbale wzruszyła ramionami. - I w ogóle nie chcesz wiedzieć, czy się pogodzili?
- Może troszeczkę - przez jej twarz przebiegł cień uśmiechu. - Ale to ich sprawa - spojrzała na mnie, próbując zachować powagę. 
- Serio? - uśmiechnąłem się szeroko, a Kathy od razu podniosła się z miejsca. 
  - My pójdziemy ich poszukać - skierowała swoje słowa do wujka.
- Jasne - mężczyzna uśmiechnął się ciepło. - I jeśli możecie, to zapytajcie w kuchni, o której obiad. Może chłopcy zechcą z nami zjeść…
- Dobrze - przytaknęła, po czym razem ze mną skierowała się do wyjścia. - Poczekaj - zatrzymała mnie, zamykając za nami drzwi. - Może gdzieś tu są…
- Wiesz, że oni...
- Wiem - przerwała mi, jakby czytała w moich myślach. - I Sue strasznie żałuje, że do tego nie doszło.
- On też… Chociaż nie chce się do tego przyznać. 
- To skąd ta pewność? - przewróciła oczami.
- To mój przyjaciel… Znam go - westchnąłem. - Chodź… - pociągnąłem ją za rękę w stronę holu, jednak szybko się zatrzymaliśmy, kiedy zauważyliśmy Sue, siedzącą na kanapie. „Samą?” Spojrzałem na Kathy, która wzruszyła jedynie ramionami, po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę siostry.
- Czemu siedzisz tu sama? - Kathy uśmiechnęła się niepewnie, siadając obok niej.
- Zayn z tobą gadał? - zapytałem, podchodząc do nich. „Nie ma czasu na owijanie w bawełnę…”
- Tak - westchnęła Sue, podnosząc na mnie swój wzrok.
- I gdzie on teraz jest? - uniosłem brwi, ale dziewczyna nie odpowiedziała na moje pytanie, tylko wzruszyła ramionami. - Nie mów mi, że tak po prostu pozwoliłaś mu sobie pójść…
- Louis… - Kathy pokręciła głową, dając mi do zrozumienia, żebym przestał. Wiedziałem jednak, że nie mogę tego zrobić. „Gdyby nic do niego nie czuła, to by jej tu nie było…”
- On też ją kocha…
- Co? - Sue spojrzała na mnie, otwierając szeroko oczy. „Powiedziałem to na głos?!”
  - I co się tak dziwisz? - odezwała się nagle Kathy. - Chciałam się nie wtrącać, ale Louis ma rację, a ja nie mogę już dłużej patrzeć, jak marnujesz swoją największą szansę - położyła dłoń na jej ramieniu. - Przecież obie dobrze wiemy, że coś do niego czujesz… 
- Zayn wyszedł na zewnątrz - Sue popatrzyła na nas niepewnie. - Myślicie, że powinnam do niego…
  - Jeszcze się pytasz? - przerwaliśmy jej jednocześnie i spojrzeliśmy na siebie z rozbawieniem.
  - Dobra, to idę - blondynka podniosła się z miejsca i powolnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia. - Jeszcze jedno… - zawróciła i mocno nas przytuliła. - Dziękuję - uśmiechnęła się szeroko i już po chwili zniknęła za drzwiami.
- Tomlinson… - Kathy zaplotła przed sobą ręce, kiedy zostaliśmy już sami. - Żebyś się tylko nie mylił. Poręczyłam za to…
  - Nie gadaj tyle, tylko chodź - pociągnąłem ją w kierunku gabinetu. „Mam nadzieję, że jest tam jakieś okno…”


  Schowałem zapalniczkę do kieszeni i zaciągnąłem się głęboko papierosem. Dym momentalnie wypełnił moje płuca. „Będziesz tu teraz tak spokojnie siedział?” skarciło mnie moje drugie ja i wiedziałem, że tym razem miało rację. Powinienem być teraz w środku. Z nią. Ta dziewczyna miała w sobie coś, co nie pozwalało mi o niej zapomnieć. „Do niczego nie doszło i tego się trzymajmy…” jej słowa zaczęły odbijać się w mojej głowie. „Zapomnijmy o tym…”  Właśnie tego chciała? Zapomnieć? „Sam nie wiem, co tak naprawdę mnie podkusiło…”
  - Cholera… - po raz kolejny zaciągnąłem się dymem. „Dobrze wiesz, co cię podkusiło…” odezwało się moje drugie ja, a w mojej głowie momentalnie pojawił się jej obraz. Delikatna cera, błękitne oczy, zadarty nos, usta układające się w przepiękny uśmiech, dołeczek w prawym, lekko zarumienionym policzku. „Cholera…” Wyrzuciłem niedopałek papierosa, po czym głęboko odetchnąłem. Moje myśli toczyły ze sobą wielką walkę, której końca nie było widać. „Co ja odwalam?!” W jednej chwili poczułem ogromną złość na samego siebie. Ta dziewczyna była inna. W jej obecności czułem, że nie muszę nikogo udawać, bo taki jestem dobry. „A może nawet idealny…” - Chciałem tego, do cholery… - nie zastanawiając się już ani minuty dłużej, podniosłem się z ławki i ruszyłem w stronę wejścia. Zatrzymałem się jednak, kiedy pojawiła się w drzwiach. Pokonała kilka stopni i chwilę później stanęła obok mnie. Mogłem wyraźnie poczuć waniliowy zapach jej perfum… 
- Muszę ci coś… - zaczęliśmy w tym samym momencie. 
- Mów - stwierdziła nagle.
- Nie… - zawahałem się. - Panie mają pierwszeństwo…
- Zayn… - uśmiechnęła się niepewnie, unosząc brew.
- No dobrze… - odetchnąłem głęboko. - Chodzi o to, że ja wcale nie żałuję tego, że chciałem cię pocałować - zacząłem. - Raczej żałuję, że tego nie zrobiłem - przeczesałem ręką włosy, czując, że moje nogi zaczynają robić się jak z waty. „A niby jesteś takim twardzielem…” zakpiło moje drugie ja. - Susanne, odkąd spotkałem cię po raz pierwszy, nie mogłem przestać o tobie myśleć - zmogłem się na odwagę. - Chciałem cię szukać, ale wydawało mi się, że Londyn jest na to za duży - wypowiedziałem na jednym wydechu. - Poza tym, pewnie uważałaś mnie wtedy za kompletnego idiotę - uśmiechnąłem się mimowolnie. - Kiedy spotkałem cię po raz drugi na tym samy mostku, wiedziałem, że skądś już znam te niebieskie oczy. I nie myliłem się… - zawahałem się na moment, czując na sobie jej uważne spojrzenie. - Możesz uważać, że spotkanie kogoś dwa razy to zwykły przypadek, ale jeśli dostajemy kolejną szansę… Ja ją dostałem… Ten trzeci raz, kiedy cię spotkałem. Tutaj. W tym domu dziecka. 
- Zayn…
- Daj mi skończyć - przerwałem jej. - Proszę - dodałem, na co kiwnęła głową. - Może i znamy się krótka, ale czas, który z tobą spędziłem, był jednym z najlepszych w moim życiu - na twarzy Sue pojawił się cudowny uśmiech. Nie uciekła. Nadal tu była i mnie słuchała. - Kiedy obudziłem się dziś rano i uświadomiłem sobie, że mogę cię już więcej nie spotkać… - zamknąłem na chwilę oczy, szukając odpowiednich słów. - Cholera, Sue, po prostu nie jesteś mi obojętna - niepewnie chwyciłem jej małą dłoń. - Pozwól mi udowodnić… Pozwól mi chociaż spróbować udowodnić, ile dla mnie znaczysz i że tak naprawdę wcale się nie różnimy - odetchnąłem głęboko. „Dobra, przynajmniej mam to już za sobą. 
- Kiedy cię dziś zobaczyłam, naprawdę nie wiedziałam, jak się zachować - zaczęła cicho. - Właściwie nadal nie wiem, jak mam się zachować, bo po raz pierwszy ktoś powiedział mi coś takiego - uśmiechnęła się delikatnie. - Cóż mogę powiedzieć, Zayn… - wzruszyła ramionami. nie spuszczając ze mnie oczu. „Pewnie zastanawiała się, jak tu dać kosza, bez większej szkody…” - Chyba jedynie, że… - nabrała powietrza w płuca. „No to jestem na przegranej pozycji…” westchnąłem w duchu. „Chociaż próbowałem…” - Cholera, Zayn, po prostu nie jesteś mi obojętny - powtórzyła moje słowa, a moje serce momentalnie przyśpieszyło. - Chyba oboje jesteśmy porządnie szurnięci - uśmiechnęła się szeroko i był to najpiękniejszy uśmiech, jaki w życiu widziałem. -  Boję się tylko, że…
- Wiem, co chcesz powiedzieć - przerwałem jej. - Zdaje sobie sprawę, że życie ze mną może być trudne. Często wyjeżdżam, gdzie nie wyjdę, od razu pojawiają się paparazzi, a w każdej chwili może napaść na nas tłum piszczących fanek - westchnąłem. - Nie obiecuję ci, że będzie łatwo, ale mogę obiecać, że będę obok, kiedy będziesz mnie potrzebować. Susanne, jeśli tylko zechcesz, jestem w stanie zrobić naprawdę wszystko…
- A możesz mnie tak po prostu pocałować? - szepnęła, kładąc dłoń na moim policzku. „Jeszcze się pytasz?!” Starałem się zachowywać normalnie, ale w głębi ducha skakałem ze szczęścia. Bez wahania przyciągnąłem ją do siebie, łącząc jej wargi z moimi, a ona zarzuciła swoje ręce na moje ramiona i zanurzyła palce w moich włosach. Upajałem się smakiem jej ust. Wiedziałem, że jest moja. „Tylko moja…” Tak blisko jak jeszcze nigdy…


  - Może jeszcze zostaniecie? Za jakieś dwadzieścia minut powinien być obiad - mężczyzna spojrzał na nas z uśmiechem na twarzy. 
  - Chyba nie powinniśmy nadwyrężać pańskiej gościnności - „Co ty bredzisz?!” zmarszczyłem czoło, spoglądając na Liama. Kiszki grały mi marsza już od dobrej godziny. „Na pewno się stąd nie ruszę!”
  - Liam, chłopcze, w porównaniu z tym, co wy zrobiliście dla…
- Proszę nie zaczynać - przerwał mu Harry. - To staje się nudne, panie Owen - westchnął, szczerząc się jak głupi. - Poza tym, my z chęcią zostaniemy na ten obiad - „Harry na prezydenta!” Miałem ogromną ochotę go uściskać, ale postanowiłem ograniczyć się jedynie do posłania mu szerokiego uśmiechu. - Jeśli Liam nie chce zostać, to nikt go tu nie zatrzymuje…
- W takim razie… - wypowiedź dyrektora przerwało niespodziewane wtargnięcie do gabinetu Kathy i Louisa. 
- Jest tu okno? - pytanie przyjaciela spowodowało, że każdy zaczął przyglądać się mu z wyrazem zupełnej dezorientacji na twarzy. Kathy natomiast pewnym krokiem podążyła na drugi koniec pokoju i delikatnie odsłoniła firankę. - I co?! - Louis nie zwracając uwagi na nikogo z nas, podszedł do dziewczyny i stanął tuż za nią.
  - Jak na razie nic się nie…
- Nie może być aż tak źle - przerwał jej, wsadzając głowę pod firankę. 
- Uważaj, bo cię zauważą - Kathy przyciągnęła go do siebie, zasłaniając okno. Popatrzyłem na pozostałych, licząc na jakieś wyjaśnienia, ale ich miny wskazywały na to, że podobnie jak ja, nic z tego nie rozumieją. „Czy ktoś powie mi, co tu jest grane?” - Nie wierzę… - Kathy nagle głośno westchnęła, a jej uśmiech zaczął poszerzać się z sekundy na sekundę.
- Też chcę… - Louis momentalnie zamilkł, szeroko się uśmiechając. - Moja krew - roześmiał się, a potem razem z Kathy zaczęli wykonywać ruchy, które w normalnych warunkach można by uznać za atak jakiejś choroby. Ich szerokie uśmiechy wskazywały jednak na to, że wykonywali właśnie swojego rodzaju taniec szczęścia. „Tylko czym oni niby się tak cieszą?”
- Na co się tak gapicie? - momentalnie obok nich pojawił się Harry, który od razu poszedł w ich ślady i zaczął szczerzyć się do okna jak kompletny wariat. Spojrzałem na Liama i chwilę później staliśmy już obok reszty, chyba nie do końca wierząc jeszcze w to, co widzimy. „No nareszcie…” - Możesz się nie pchać?!
- Też chcę coś widzieć - wywróciłem oczami, przytykając nos do szyby. Uśmiechnąłem się pod nosem, przyglądając się temu, jak mój przyjaciel nie może oderwać ust od drobnej blondynki. „A może to ona nie może oderwać się od niego?”
- Za chwilę będziemy potrzebować tu lekarza, bo bez tlenu już długo nie pociągną - prychnął Harry w momencie, kiedy obok pojawił się pan Owen. Spojrzałem na niego i widząc jego zaskoczoną minę, z całej siły musiałem powstrzymywać się, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
- No Malik! - krzyknął Louis otwierając okno, a Zayn w jednej chwili odskoczył od dziewczyny jak poparzony. - Dobra robota - roześmiał się, a na twarzy Sue od razu pojawił się rumieniec.
- Witamy w rodzinie, Susanne! - Harry zaczął bić brawo.
  - No właśnie, witamy w rodzinie, Zayn! - Kathy uśmiechnęła się szeroko, opierając głowę na ramieniu swojego nadal zdezorientowanego wujka.


  ♥♥♥

             KOCHANI!
     Dziesiąty rozdział za nami, więc pora w końcu przerwać to milczenie. Czas na parę słów od nas! :)
Na początku  bardzo, bardzo dziękujemy, że z każdym dniem liczba na samej górze, po prawej się powiększa. To wspaniałe uczucie wiedzieć, że o nas pamiętacie. Szczególnie mocno ściskamy osoby, które zostawiają po sobie jakieś komentarze, bo tak, jak wy chcecie wiedzieć co wydarzy się w następnym rozdziale, tak nas ciekawi, co o tym myślicie. Przepraszamy za niesystematyczność, ale  podobno kobiety tak mają :)
      A co do rozdziału, mamy nadzieję, że nie zawiodłyśmy waszych oczekiwań. W końcu wydarzyło się to, na co tyle czekałyśmy (przynajmniej my :) ) i słodziutkie usta Zayna i Sue (Zue)  się złączyły! :)
      Na koniec, chcemy wam życzyć cudownych wakacji (w końcu mamy dopiero początek sierpnia) :)
           
                                  Ściskamy mocno i do zobaczenia w następnym rozdziale! Xx
                                                                                                MADDIE&CAROL