sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 21.


            - Naprawdę już to zapamiętałam - przewróciłam oczami, kiedy Liam po raz kolejny wszystko mi tłumaczył. - A tu włączam alarm - uprzedziłam go i wskazałam na małe urządzenie przy drzwiach, kiedy otwierał już usta, żeby dać mi kolejną wskazówkę.
            - Hasło? - zmrużył nieznacznie oczy, a ja bez zająknięcia wyrecytowałam ciąg cyfr.
            - Daj jej już spokój - nagle obok mnie pojawił się Harry i objął mnie jedną ręką, w drugiej trzymając już swoją walizkę. - Tylko nie spal nam chaty - roześmiał się i zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, zniknął za drzwiami.
            - Dobra, już cię nie męczę - Liam zamknął mnie w swoim uścisku.
            - A Horan gdzie? - nagle usłyszałam głos mojego chłopaka. - I zostaw ją. To moja dziewczyna.
            - Jakbym nie wiedział - prychnął Payne. - Gdybyś tylko mógł, to byś ją oznaczył - roześmiał się. - Do zobaczenia, Sue. Tylko pamiętaj…
            - Pamiętam - przerwałam mu, na co jedynie kiwnął głową i momentalnie zniknął za drzwiami.
            - Komu w drogę, temu czas - nagle obok nas pojawił się szeroko uśmiechnięty Niall. - Poradzisz sobie? - spojrzał na mnie, nieznacznie marszcząc czoło.
            - Jasne - wsunęłam dłonie w kieszenie za dużych dresów Zayna, które miałam na sobie.
            - A to co? - mój chłopak wskazał głową na małą torbę, trzymaną w ręku przez Nialla. - Przecież zaniosłeś już swoje bagaże.
            - Nie mogę spędzić całej podróży z pustym żołądkiem - blondas wzruszył tylko ramionami. - Malik, czy pozwolisz, że…
            - Tylko szybko - Zayn roześmiał się, zasłaniając dłonią oczy.
            - Jak ty z nim wytrzymujesz? - westchnął głośno Niall, obejmując mnie ramieniem.
            - Czasem jest naprawdę ciężko - szepnęłam, na co chłopak wybuchł śmiechem. - Miłej podróży, Niall - pomachałam mu jeszcze, kiedy stanął w drzwiach.
            - Dzięki - uśmiechnął się, po czym ruszył do samochodu.
            - Czekają już tylko na ciebie - westchnęłam, odwracając się w stronę Zayna.
            - To poczekają jeszcze chwilę - uśmiechnął się, po czym przywarł swoimi wargami do moich.
            - Wow - oderwaliśmy się od siebie dopiero, kiedy płucom zaczynało już powoli brakować powietrza. - Chyba pogadam z Paulem, żeby wysyłał cię gdzieś częściej.
            - Będę tęsknił - odgarnął pasmo włosów z mojej twarzy.
            - Ja też - zarzuciłam dłonie na jego ramiona. - Bardzo.
            - Malik, jeszcze chwila, a samolot odleci bez nas! - z zewnątrz dobiegł nas krzyk Louisa.
            - Idę! - Zayn przewrócił oczami, po czym chwycił swój bagaż i ruszył w stronę drzwi. - Zostawiłem ci kartę.
            - Co? - zmarszczyłam brwi.
            - Jest w sypialni na szafce nocnej - uśmiechnął się delikatnie. - Kocham cię - przesłał mi jeszcze całusa w powietrzu, po czym zatrzasnął za sobą drzwi.
            - Ja też cię kocham - wymamrotałam właściwie już sama do siebie. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę kuchni. Nalałam do kubka jeszcze gorącą kawę, po czym zajęłam miejsce przy wysepce kuchennej. Wyciągnęłam z kieszeni swoją komórkę, wybrałam odpowiedni numer i przyłożyłam telefon do ucha.
            - Tak? - usłyszałam głos, którego w tym momencie naprawdę potrzebowałam.
            - Kathy, obudziłam cię? - wzięłam łyk gorącego napoju.
            - Nie. Coś się stało? - zapytała. Jej ciepły ton głosu zawsze poprawiał mi humor. Podobno bliźniaczki na ogół się ze sobą nie dogadują, ale z nami było zupełnie inaczej. Stanowiłyśmy jedność i dopełniałyśmy się w każdym aspekcie. Oprócz więzów krwi, łączyła nas też prawdziwa, szczera przyjaźń.
            - Zostałam sama - zaczęłam, kładąc nacisk na ostatnie słowo -…w tym wielkim domu i po prostu postanowiłam zadzwonić.
            - Już pojechali? - Kathy ziewnęła niekontrolowanie do słuchawki.
            - Dosłownie pięć minut temu - westchnęłam. - Nawet nie wyobrażasz sobie, jak tu jest bez nich pusto. Echo dosłownie odbija się od ścian - uśmiechnęłam się krzywo. - Może wpadniesz i dotrzymasz mi towarzystwa?
            - W zasadzie też chciałam ci proponować spotkanie. James z samego rana wyszedł do pracy, a samotność mi zupełnie nie służy - stwierdziła. - To o której mogę być?
            - Nawet zaraz - roześmiałam się.
            - Sue, a może przejdziemy się dziś do naszego mieszkania? - jej głos automatycznie posmutniał. - To znaczy, do tego, co po nim zostało… Może uda się jeszcze coś uratować.
            - Właśnie miałam ci to zaproponować - westchnęłam. - Chodzenie w dresach Zayna, to żadna przyjemność. Co chwila zsuwają mi się z tyłka.
            - Ty masz chociaż dresy. James nie nosi takich wygodnych ciuchów - byłam prawie pewna, że właśnie przewróciła oczami.
            - Czyli potrzebujemy zakupów - stwierdziłam. - Mam nadzieję, że mamy jeszcze jakieś zaskórniaki na koncie. Co prawda Zayn zostawił mi swoją kartę, ale nie chcę z niej korzystać.
            - Rozumiem cię. Też bym jej nie wzięła…
            - Dobra, to lecę pod prysznic i będę na ciebie czekać - podniosłam się z miejsca, poprawiając spodnie.
            - Ja też się trochę odświeżę i niedługo przyjadę. Kocham cię, mała.
            - Jestem starsza o całe dziesięć minut… - krzyknęłam do słuchawki.
            - I wyższa o całe trzy centymetry - roześmiała się. - Słyszałam to już milion razy…


            Wsłuchiwałem się w cichą muzykę, która rozbrzmiewała w moich słuchawkach, czując, jak powoli odpływam. Pomimo senności, myślami nadal byłem przy mojej dziewczynie i wczorajszych wydarzeniach. Westchnąłem, opierając głowę o ścianę, kiedy poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Niechętnie uniosłem powieki, spoglądając na przyjaciela i leniwym ruchem wyciągnąłem słuchawki z uszu.
            - Śpisz? - Louis zmarszczył brwi.
            - Jakby ci to…
            - To dobrze - przerwał mi, zajmując miejsce obok. „Czy ja powiedziałem, że nie śpię?” - Muszę z kimś pogadać.
            - I akurat na mnie padł ten zaszczyt? - poprawiłem się w fotelu, przecierając ręką oczy, ale Tommo wzruszył jedynie ramionami. „A gdzie ten Louis, który od razu odpowiedziałby jakąś ciętą ripostą?” Zmarszczyłem czoło, skanując go wzrokiem od góry do dołu.
            - No co? - spojrzał na mnie, unosząc brew.
            - To chyba ja powinienem zadać to pytanie - wywróciłem oczami. - Co jest?
            - Nic. Tak tylko mi się…
            - Nie pieprz, tylko gadaj - rozejrzałem się po samolocie, z zazdrością patrząc na śpiących kumpli. „Dobra, są rzeczy ważne i ważniejsze…” - Chodzi o twojego ojca? - spróbowałem zgadnąć, kiedy nadal się nie odzywał.
            - Nie… - westchnął, wsuwając dłonie pod głowę. - Na razie się nie odzywa. Całe szczęście. Jeszcze jego mi tu brakuje.
            - Eleanor? - próbowałem dalej. Nie miałem ochoty bawić się w zgadywanki, ale był to chyba jedyny sposób, żeby coś z niego wyciągnąć.
            - Nie - pokręcił głową. Przysięgam, że gdyby nie totalny brak energii, nakopałbym mu właśnie do tyłka.
            - Louis, zaraz…
            - Dobra, dobra - uniósł ręce w geście poddania.
            - Gorzej niż z babą - przewróciłem oczami. - No więc?
            - Chodzi o dziewczyny - stwierdził po chwili. - A raczej o Kathy - przeczesał ręką włosy. - Chcę im pomóc. Stary, złóżmy się i kupmy im…
            - Myślałem już o tym - przerwałem mu. - I wiem, że się nie zgodzą - westchnąłem ciężko. - Ale i tak zmuszę Susanne do przyjęcia tych kluczy. Nie musisz się martwić, sam za wszystko zapłacę. W końcu to moja dziewczyna i jej siostra, a w przyszłości może nawet szwagierka.
            - Zayn, kupmy im coś dużego, z porządnym alarmem i ochroną…
            - Z ochroną? Dobrze się czujesz? - prychnąłem, marszcząc czoło. - Albo nie, poczekaj… Najpierw powiedz mi, czemu na początku powiedziałeś, że chodzi o Kathy? Przecież pożar mieszkania to chyba problem dotyczący ich obu.
            - Naprawdę jesteś taki ślepy?! - podniósł głos. „Najpierw chce pomocy, a teraz mnie obraża. I weź tu zrozum Tomlinsona…” - Z tym Jamesem jest coś nie tak. On jest wobec niej jakiś ostry.
            - Może i ostry - wzruszyłem ramionami, hamując rozbawienie. - Ja im do łóżka nie zaglądałem, ale widzę, że ty to zrobiłeś.
            - Ta rozmowa nie ma sensu - Louis pokręcił głową, podnosząc się z miejsca.
            - Dobra, jestem już poważny - pociągnąłem go za rękę, żeby z powrotem usiadł w fotelu. - Może powiesz mi chociaż, skąd te podejrzenia?
            - Kathy jest przy nim inna - westchnął. - On obserwuje każdy jej ruch.
            - Kathy jest naprawdę ładna, więc wcale mu się nie dziwię. Przecież to jego dziewczyna - zmarszczyłem czoło, spoglądając na Louisa.
            - Nie chodzi o to, stary. Wydaje mi się, że ona się go boi - wymamrotał.
            - Konkrety - uniosłem brwi w oczekiwaniu na jakieś logiczne argumenty.
            - Ten ślad na policzku. Tobie powiedziała coś kompletnie innego niż mi - stwierdził. „Właściwie to ma sens…” - A ostatnio, jak ją odwiozłem…
            - Wczoraj? - postanowiłem się upewnić.
            - Tak, wczoraj - przytaknął. - Kathy zaprosiła mnie na herbatę. Posiedziałem chwilę i postanowiłem się zbierać, żeby zdążyć z pakowaniem. Na schodach minąłem się z Jamesem, a kiedy zszedłem już na dół, zorientowałem się, że zapomniałem swojej bluzy. Wróciłem po nią i… - zawahał się przez chwilę. - Wydaje mi się, że dzięki mojemu wtargnięciu, nie doszło do tragedii…
            - O czym ty mówisz? - zmarszczyłem czoło, przeczesując ręką włosy.
            - Trzymał ją za nadgarstki i szarpał - powiedział podniesionym głosem. - Nie wiem jak ty, ale ja nie mam w zwyczaju traktowania Eleanor w taki sposób.
            - Na pewno dobrze to odebrałeś? - zapytałem. James był przecież szanowanym adwokatem, a nie jakimś skurwielem.
            - Wiem, co widziałem.
            - Przecież gdyby się coś działo, powiedziałaby nam o tym, prawda? - spojrzałem na Louisa, oczekując chyba na jakieś potwierdzenie, bo nie mogłem w to wszystko uwierzyć. - Może pogadam z Sue i…
            - Nie, ona i tak ma już wystarczająco zmartwień - pokręcił głową.
            - Ale skoro twierdzisz, że masz rację, to…
            - Sam to sprawdzę - przerwał mi, wbijając wzrok w jakiś punkt przed sobą.
            - Niby jak? - zmarszczyłem czoło.
            - Jeszcze nie wiem - wymamrotał. Poważny ton jego głosu utwierdził mnie w przekonaniu, że on naprawdę wierzył w to, co mówił. „Może ja też powinienem przyjrzeć się całej tej sprawie…” - Ale zabiję gnoja, jeśli mam rację…


            Leżałam na kanapie, cały czas myśląc o tym, co wydarzyło się w przeciągu ostatnich dni. Wiedziałam, że mieszkanie u Jamesa to tylko chwilowe rozwiązanie. Nie chciałam siedzieć mu na głowie, chociaż milion razy zapewniał mnie, że od dawna sam zamierzał mi to zaproponować i czekał jedynie na odpowiedni moment. „Tylko czy to aby na pewno odpowiedni moment?” Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wsłuchując się w tak dobrze znany mi odgłos kroków. Poczułam jego usta na swoim czole i leniwie otworzyłam oczy.
            - Nie spodziewałam się ciebie tak wcześnie - podniosłam się i ucałowałam jego policzek, kiedy usiadł obok mnie. - Kolejny męczący dzień, co? - pogładziłam wierzchem dłoni jego twarz, słysząc, jak cicho wzdycha. - Zrobię nam coś do jedzenia - uśmiechnęłam się, wstając z kanapy.
            - Zaczekaj -  chwycił moją dłoń i pociągnął mnie tak, że znalazłam się na jego kolanach. - Tęskniłem za tobą - objął mnie delikatnie w talii.
            - I tak ma być. Martwiłabym się o ciebie, gdybyś nie tęsknił - zażartowałam, a na jego twarzy pojawił się szeroki, chłopięcy uśmiech. Uwielbiałam te momenty, kiedy nie był zimnym i poważnym panem Turnerem. „Kiedy był po prostu moim Jamesem…” To właśnie te chwile przypominały mi, dlaczego go pokochałam. - To co byś zjadł?
            - Chciałem zabrać cię gdzieś na miasto… - zaczął, zakładając mi za ucho pasmo włosów, a ja mimowolnie westchnęłam. Nie przepadałam za drogimi restauracjami, w których gustował James. - Ale po drodze pomyślałem, że może jednak zostaniemy dziś w domu… Co ty na to?
            - Cóż za odmiana, panie Turner - przekrzywiłam lekko głowę, zaplatając dłonie na jego szyi.
            - Wypożyczyłem kilka filmów, więc może zamówimy coś niezdrowego i spędzimy wieczór przed telewizorem? - po raz kolejny szeroko się uśmiechnął. - Jeśli nie chcesz…
            - Jasne, że chcę. Nawet bardzo - ucałowałam jego policzek. - W takim razie idę coś zamówić. Na co masz ochotę?
            - Chińszczyzna? - uniósł jedną brew, przypatrując mi się uważnie.
            - Chińszczyzna - powtórzyłam, po czym podniosłam się z jego kolan.
            - Kathy… - odwróciłam się, żeby spojrzeć na mężczyznę, którego kochałam. „Dokładnie, kochałam go…”
            - Tak? - oparłam się o framugę drzwi.
            - Pięknie dziś wyglądasz - uśmiechnął się, wstając z kanapy, a ja od razu poczułam, jak na mojej twarzy pojawia się delikatny rumieniec.
            - Po prostu nie mam u ciebie zbyt wielu ubrań, a że dziś nigdzie nie wychodziłam, to…
            - Myślę, że powinnaś znacznie częściej zakładać moje koszule - przerwał mi. - Wyglądasz w nich bardzo korzystnie - podszedł do mnie i delikatnie musnął moje usta. - To ja idę się trochę odświeżyć, a za chwilę widzimy się przed telewizorem.
            - Dokładnie tak - uśmiechnęłam się, po czym ruszyłam w stronę sypialni. Położyłam się na łóżku i uruchomiłam laptopa. Szybko znalazłam potrzebny mi numer i złożyłam zamówienie. Po drodze do salonu zabrałam jeszcze z kuchni wino i dwa kieliszki. Postawiłam wszystko na stoliku i zajęłam się przeglądaniem wypożyczonych filmów.
            - I co, nada się któryś? - nagle obok mnie znalazł się James, który objął mnie, przyciągając do siebie.
            - Może ten? - uniosłam brwi, machając mu jednym z nich przed oczami.
            - Ty i horror? - zmarszczył czoło, po czym głośno się roześmiał. Uwielbiałam ten dźwięk. „Tak rzadko go słyszałam…” - Przecież po dziesięciu minutach będziesz chciała to wyłączyć.
            - Nie będę - przewróciłam oczami i wstałam, żeby włączyć film. Wkładając płytę do odtwarzacza, kątem oka zerknęłam na Jamesa, który nalewał właśnie czerwone wino do kieliszków. Usiadłam obok niego i wtuliłam się w jego ciało, zaciągając się zapachem żelu pod prysznic.
            - Proszę bardzo, pani wino - uśmiechnął się, wręczając mi jeden z kieliszków.
            - Dziękuję - ucałowałam jego policzek i zwróciłam swoje oczy w stronę ekranu. Chwilę później chowałam już twarz w jego boku. Nie sądziłam, że ten horror będzie aż tak straszny. Drgnęłam, słysząc kolejny przerażający krzyk, wydobywający się z głośników, na co James wybuchł głośnym śmiechem i zatrzymał film.
            - Nie będę się bała? - zaczął mnie przedrzeźniać, unosząc brew. Chciałam już zacząć protestować, ale przerwał mi dźwięk dzwonka u drzwi. James momentalnie podniósł się z miejsca i chwilę później wrócił do salonu, niosąc w ręku nasze jedzenie. - Może zajmijmy się lepiej naszym obiadem, a nie tą komedią, której tak się bałaś - prychnął, podając mi moja porcję.
            - Nie bałam się - przewróciłam oczami, próbując odpowiednio chwycić pałeczki. Niestety, nie udało mi się jeszcze opanować tej umiejętności i teraz musiałam zmagać się z tym, cały czas czując na sobie rozbawione spojrzenie Jamesa.
            - Tak sobie pomyślałem… - odezwał się nagle, pomagając mi odpowiednio ułożyć pałeczki w dłoni. - Może wybralibyśmy się gdzieś na weekend? Zupełnie sami, żeby odpocząć…
            - Masz dziś same genialne pomysły - kiwnęłam głową, szeroko się uśmiechając. Naprawdę kochałam go właśnie takiego. „Mojego prawdziwego Jamesa…”
            Wieczór mijał zdecydowanie za szybko. Leżałam na kanapie, oparta o mojego chłopaka, co chwila śmiejąc się z jego żartów i planując weekend, który mieliśmy spędzić razem. „Tylko we dwoje…”
            - Kathy?
            - Tak? - uśmiechnęłam się, spoglądając na bruneta.
            - Chciałbym… Wiem, że to nie najlepszy moment, ale chciałbym cię prosić, żebyś nie widywała się z chłopakami.
            - Jakimi chłopakami? - zmarszczyłam czoło, wyswobadzając się z jego ramion i odkręcając w jego stronę..
            - Z chłopakami z zespołu, a szczególnie z tym całym Tomlinsonem. Strasznie działa mi na nerwy…
            - Kochanie, przypominam ci, że z chłopakami i „tym całym Tomlinsonem” - zacytowałam jego słowa -…mieszka teraz moja siostra.
            - Przecież ona może przyjeżdżać tutaj - James uchwycił moją dłoń. - Nie chcę, żebyś spotykała się z tą bandą…
            - Przestań - pokręciłam głową. - To nie żadna banda, tylko moi przyjaciele. Lepsi, niż mogłam sobie to wymarzyć - stwierdziłam pewnie, patrząc mu prosto w oczy.
            - Ale ten cały Louis…
            - James, nie psujmy sobie tego wieczoru, proszę… - westchnęłam, opierając się o jego ramię.
            - Obiecaj mi, że więcej tam nie pojedziesz - odezwał się po chwili milczenia, składając całusa w moich włosach. - Proszę…


            Odgarnęłam kołdrę i sięgnęłam po laptop, który od razu uruchomiłam. Postanowiłam nie leżeć bezczynnie, bo pomimo odczuwanego zmęczenia, sen niestety nie nadchodził. Moją głowę nieustannie zaprzątała sprawa pożaru i nowego mieszkania. Całe szczęście, że Zayn zostawił mi swój laptop, bo inaczej zanudziłabym się na śmierć w tym wielkim domu. „Zdecydowanie za dużym na samotne wieczory…” westchnęłam, spoglądając na ekran, na którym widniało nasze wspólne zdjęcie. Uwielbiałam ten jego szeroki, chłopięcy uśmiech i sposób, w jaki mrużył przy tym oczy. Momentalnie poczułam ogromną tęsknotę za jego ramionami, w których zamykał mnie w mocnym, pełnym bezpieczeństwa uścisku. Westchnęłam głośno, po czym uruchomiłam przeglądarkę. „Mieszkanie do wynajęcia” wystukałam na klawiaturze i sięgnęłam po kubek z herbatą, czekając na wyniki wyszukiwania. Nieznacznie drgnęłam, kiedy z laptopa zaczął wydobywać się dźwięk, sygnalizujący nowe połączenie na Skype. Spojrzałam na monitor, zaciekawiona tym, kto o tak późnej porze ma jeszcze ochotę na rozmowę z moim chłopakiem. „Harry?” Uśmiechnęłam się pod nosem, akceptując połączenie.
            - Czemu nie śpisz? - wywróciłam oczami, słysząc to pytanie. „Jak do dziecka…”
            - Mogłabym zapytać o to samo - uśmiechnęłam się szeroko, widząc na ekranie tak dobrze znaną mi twarz.
            - Zapomniałaś o zmianie strefy czasowej - ziewnął niekontrolowanie, przeczesując dłonią swoje kruczoczarne włosy. - U mnie jest jeszcze wcześnie.
            - Twój organizm ma chyba trochę inne zdanie - prychnęłam.
            - Żebyś wiedziała - westchnął głośno. - No ale nie odpowiedziałaś mi jeszcze na moje pytanie. Dlaczego nie śpisz?
            - Nie mogę zasnąć - wymamrotałam, biorąc łyk herbaty. - Obawiam się, że zgubię się w tym wielkim łóżku - wywróciłam oczami, na co Zayn głośno się roześmiał. - To nie jest wcale zabawne. Tu zmieściłoby się z pięć osób i nadal byłoby luźno.
            - Spokojnie. Wrócę, to znajdę cię w nim bez problemu - Zayn poprawił komputer na swoich kolanach. - Tylko niech nie przyjdzie ci do głowy zaproszenie do niego tych czterech brakujących osób - pogroził mi palcem, na co rozbawiona pokręciłam głową.
            - Lepiej powiedz, jak udało ci się ukraść Harremu jego laptop? - uniosłam brew. - Przecież zazwyczaj się z nim nie rozstaje.
            - Styles nawet nie protestował - na twarzy Zayna pojawił się ten uśmiech, za którym zawsze coś się kryło. - Może dlatego, że kiedy go pożyczałem, spał słodko na kanapie - przez chwilę udał zamyślonego. - Louis zrobił mu nawet kilka fotek. Jak je zobaczysz, to padniesz ze śmiechu - prychnął, a ja byłam już pewna, że wykręcili mu jakiś numer.
            - A jak lot? - zapytałam.
            - Praktycznie go przespałem - westchnął. - Miałem nawet sen z tobą w roli głównej, ale niestety Louis postanowił go przerwać. Nagle zebrało go na przyjacielskie rozmowy…
            - Powinieneś cieszyć się, że to właśnie z tobą chciał rozmawiać - uśmiechnęłam się, związując włosy w niedbałego koka.
            - Nie, kiedy tuż po wylądowaniu czeka na mnie wywiad, sesja, kolejny wywiad i jeszcze zaśpiewanie kilku piosenek - przewrócił oczami.
            - Moje biedactwo… - prychnęłam. - Jak wrócisz do domu, to będę na ciebie czekać z ciepłymi kapciami i pysznym obiadem.
            - A może ty załatw tylko te ciepłe kapcie, a ja zajmę się obiadem? - roześmiał się.
            - Jesteś okropny - wydęłam usta, robiąc minę obrażonego dziecka.
            - Kochanie, wcale nie jestem okropny. Chcę jedynie, żeby nasz związek opierał się na szczerości - przesłał mi buziaka, nie przestając się śmiać. - A jak mieszkanie? - nagle spoważniał, zmieniając temat. - Wpuścili was do środka?
            - Nie - westchnęłam głośno, kręcąc głową. - Może jutro… - wzruszyłam ramionami. - W zasadzie chcemy tylko zabrać stamtąd rzeczy, które uda się jeszcze uratować. Nawet nie ma co liczyć na to, że będziemy mogły tam znów zamieszkać.
            - Susanne, przecież możesz u nas zostać ile tylko…
            - Zayn, proszę cię - przerwałam mu. - Zaczęłyśmy już poszukiwania, ale los się do nas nie uśmiecha… Zastanawiam się, jak wujek załatwił nam tak dobre mieszkanie w tak niskiej cenie.
            - Sue, proszę… Chcę pomóc… Wszyscy chcą.
            - Wiem, kochanie - westchnęłam. - Jestem wam za to wdzięczna, ale spróbuj mnie zrozumieć. Nie chcę siedzieć wam na głowie, chociaż nie zaprzeczę, że bardzo miło jest budzić się obok ciebie - uśmiechnęłam się nieznacznie.
            - Skarbie…
            - Zayn, nie drążmy już tego tematu - przerwałam mu po raz kolejny.
            - Ale jak wrócę, to jeszcze o tym porozmawiamy - stwierdził pewnie. - Na spokojnie.
            - Na spokojnie - powtórzyłam po nim.
            - U Kathy wszystko w porządku? - zapytał po krótkiej chwili milczenia.
            - Tak - pokiwałam głową. - Byłyśmy dziś na zakupach i…
            - Zayn, nikt cię nie nauczył, że nie rusza się cudzych rzeczy? - nagle na monitorze zamiast mojego chłopaka ukazała się twarz Harrego. - Cześć - uśmiechnął się do mnie szeroko. - Jak tam, nic nie spaliłaś? - prychnął, na co wywróciłam jedynie oczami.
            - Skończ, kretynie - usłyszałam w tle głos Zayna i dźwięk otwierających się drzwi.
            - Zayn, tu się zaszyłeś - odezwał się Louis. - Przede mną się chowasz, tygrysie? - prychnął.
            - Złaź ze mnie, idioto! - po okrzykach mojego chłopaka mogłam się jedynie domyślić, że przyjaciel stosuje wobec niego jakieś niedozwolone chwyty. - Tomlinson, zaraz skopię ci tyłek!
            - I znów odezwał się w tobie ten zły chłopiec z Bradford - roześmiał się głośno Louis.
            - Co oni tam…
            - Nawet nie pytaj - prychnął Harry, odpowiadając na pytanie, którego nie dał mi nawet dokończyć. - Już się zadomowiłaś?
            - Jestem tu tylko chwilowo - westchnęłam, kręcąc głową. - Nie będę siedzieć wam na głowie.
            - Przecież…
            - Styles, oddawaj tego laptopa! - uniosłam brew, obserwując obraz na monitorze, który co sekunda zmieniał się w wyniku szarpaniny Zayna z Harrym. Bójka o laptopa trwała dłuższą chwilę, po której na monitorze ukazała się uśmiechnięta twarz mojego chłopaka. - Ja zawsze wygrywam, cieniasie. - prychnął, spoglądając w bok. - Na czym skończyliśmy?
            - Na…
            - Kto mi pożarł wszystkie żelki! - usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i głos Nialla.
            - Tommo - Zayn szeroko się uśmiechnął. - Na własne oczy widziałem.
            - To nie ja! - krzyknął Louis. - Malik, a ty się w ogóle nie odzywaj. Pokażę ci jeszcze, co potrafię, tylko dojdę do siebie - jęknął.
            - Czyżby Zayn właśnie pozbawił cię przyjemności bycia ojcem? - prychnął Horan, na co mój chłopak z zadowoleniem pokiwał głową. - Cześć, Susanne - nagle na monitorze pojawiła się jego jak zwykle uśmiechnięta twarz. - Jak tam?
            - Dobrze - uśmiechnęłam się. - I zostawcie mojego biednego Louisa w spokoju! - pogroziłam im palcem.
            - Twojego? Czy ja mam być zazdrosny? - Zayn roześmiał się, unosząc brew.
            - Zasłużył sobie - wtrącił Niall. - Zjadł moje żelki.
            - To nie ja, durniu! - wrzasnął Louis.
            - Mamy pięć minut - nagle usłyszałam głos Liama i już po chwili zobaczyłam jego postać na ekranie. - Cześć, Sue - uśmiechnął się delikatnie. - Horan, masz jeszcze te żelki. Dobre były…
            - Mówiłam, że to nie ja! - oburzył się Louis.
            - Payne, oddawaj moje żelki, bo… - Niall spojrzał na niego, w znaczącym geście przejeżdżając palcem po szyi.
            - Później to załatwimy - Liam lekceważąco machnął ręką i pochylił się, żeby być lepiej widocznym na ekranie. - Opowiadaj, Sue, już za nami tęsknisz? 


♥♥♥


Hej kochani! ;)

W mgnieniu oka minął kolejny miesiąc. Czy tylko nasza doba od jakiegoś czasu wydaje się być o połowę krótsza? ;)

Co u was słychać? Jak minął wam zeszły tydzień? ;)

I tak oto dobrnęliśmy do rozdziału 21. ;) Mamy nadzieję, że nie macie nas dość, bo jeszcze sporo przed nami ;)
A co myślicie o bardziej "ludzkiej" wersji Jamesa? Czy zdołał was do siebie przekonać?


Dziękujemy za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem i liczymy, że tym razem również zechcecie podzielić się z nami swoją opinią<3

Przesyłamy masę gorących buziaków Xx
MADDIE&CAROL

11 komentarzy:

  1. Najlepszy blog!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy ;) Jesteśmy zaszczycone ;)
      Ściskamy mocno Xx

      Usuń
  2. Ta druga strona Jamesa jest naprawdę dobra! Gdyby był taki wcześniej, być może polubilabym go :) ostatnia część rozdziału była świetna. Ta szarpanina i wszystkie teksty, zachowania xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. James nie jest mistrzem robienia dobrego pierwszego wrażenia, ale drugie wychodzi mu już całkiem nieźle ;)
      Ostatnia część rozdziału miała być takim małym "poprawiaczem" humoru, więc bardzo cieszy nas fakt, że Ci się spodobała ;)
      Buziaki Xx

      Usuń
  3. Cześć moje drogie :* ! Dzisiaj zacznę znów od rozdziału więc...Sue zostaje sama w tak wielkim domu?Ciekawe co będzie jeść :p Lomatko czy tylko mnie tak rozczula Zen i sue ? Awww *_* oni są po prostu idealni :) James czy ktoś cię podmienił ? W tym rozdziale oprócz niechcianego momentu gdy James karze Kat przeatac spotykać się z chłopcami to mogłabym go polubić.Louis wkracza do akcji mam nadzieję że przez jego interwencej ich przyjaźń nie ucierpi różnie to może być.Ostatnia "scenka" uśmiałam się :D walka o komputer teksty chłopców no jednym słowem GENIALNIE lepiej tego zakończyć się niee dało ! I teraz rozdział !!! 21 !!!! Dziękuję za odpowiedź pod poprzednim komentarzem to naprawdę wiele dla mnie znaczy i muszę wam tutaj napisać że to że komentarze waszych czytelników sprawiają że macie uśmiech na twarzy działa w dwie strony zawsze w sobotę jak tutaj wchodzę i widzę kolejny rozdział oraz czytam odpowiedź na mój nie ogarnięty komentarz uśmiecham się do monitora jak głupia.To że piszę tak długi komentarz na telefonie to w sumie nic takiego haha teraz też to robię ;) 30 minut do przyjścia gości ale Ja zawsze znajdę czas na komentarz :p Jesień chyba nie odwzajemnia moich uczuć gdyż ponieważ znów napadlo mnie przeziębienie :( Choć to chyba przez to że bezczelnie zostałam w piątek oblana wodą przez moją przyjaciółkę więc takk... :D No cóż jeszcze trochę i zacznę się zrstać z łóżkiem :p a jak u was ? Mam nadzieję że wszystko w porządku :) ściskam was mocno do następnego :* xoxo ❤❤❤
    //Marcela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej kochanie! ;)
      Twoja obawa o to, czy Sue będzie miała co jeść, wywołała szerokie uśmiechy na naszych twarzach ;) Miejmy nadzieję, że chłopacy zatroszczyli się o stan lodówki i ukochana Zayna nie umrze nam z głodu, bo co by wtedy ten biedak począł ;) Nawet nasze serduszka są wrażliwe na ich wielką miłość, więc tym razem zostawimy ich oboje przy życiu ;)
      Czytając Wasze komentarze, widzimy, że James sobie zapunktował ;) Ciekawe na jak długo...
      Zawsze istnieje ryzyko, że Louis przez swoją interwencję może narazić przyjaźń z Kathy na szwank. W końcu jego działanie ma być skierowanie przeciwko jej "ukochanemu" mężczyźnie. Dużo zależy od tego, jak to rozegra i w którym momencie wkroczy do akcji.
      Cieszymy się, że spodobało Ci się zakończenie rozdziału. Uwielbiamy pisać takie "rozdziało-umilacze" ;)
      Dziękujemy za to, co napisałaś na temat naszych odpowiedzi, bo zawsze istniało ryzyko, że nudzimy Was tymi wynurzeniami i tak naprawdę modlicie się, żeby nasza ingerencja na blogu zaczynała się i kończyła jedynie na dodawaniu nowych rozdziałów ;) Po przeczytaniu Twoich słów wiemy jednak, że nie musimy odbierać sobie przyjemności rozmowy z Wami, bo z tego co widać, nie męczymy Was aż tak bardzo ( a przynajmniej Ciebie ;) Cieszymy się, że nasze słowa wywołują u ciebie uśmiech ;) W ten sposób możemy chociaż w małym stopniu podziękować Ci, za te wszystkie wspaniałe słowa <3
      Znowu jesteś chora? Zawsze możesz tłumaczyć sobie, że musisz być naprawdę cudowna, bo choroba lubi przebywać w twoim towarzystwie, chociaż ma tylu innych ludzi do wyboru ;) A tak już na serio, to uważaj na siebie bardziej, skarbie! <3 Chyba musimy zabrać się za robienie na drutach jakiegoś ciepłego szalika dla Ciebie, żebyś przez całą zimę już nic nie złapała ;)
      Co u nas? Ten tydzień nie był dla nas łatwy, ale z doświadczenia wiemy, ze zawsze może być gorzej, więc nie będziemy narzekać i dziś darujemy sobie opisywanie tych siedmiu dni, bo mogłyby paść tu słowa, które nie powinny pojawić się przed godziną 22.00 ;)
      Przesyłamy masę buziaków Xx

      Usuń
  4. [SPAM]

    Isobel i Charlie. Są jak ogień i woda. Co ich łączy? Równie silna nienawiść do siebie nawzajem. Pewien mężczyzna powiedział kiedyś Charliemu: Miłość, nienawiść. Dzieli je taka cienka linia. Wtedy jeszcze nie rozumiał jaka moc drzemie w tych słowach. Niebawem przekonają się o tym oboje. Pewnej feralnej nocy, kiedy zderzą się dwa światy, wywołają lawinę zdarzeń. Będzie to historia o miłości. To historia o miłości od tej gorszej, najbardziej skomplikowanej strony. Słodko-gorzka i prawdziwa.
    ZAPRASZAM: Your perfect imperfections
    ZWIASTUN: klik

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem co knujecie, ale lojalnie mówię Wam szczerą prawdę: Nie Przekonałyście Mnie!

    Chociaż wizja "kochanego" James'a była milsza od tej, którą uraczyłyście mnie ostatnio, to i tak jakoś nie wierzę, że ludzie się zmieniają, a już na pewno nie po tym jak na własnej skórze ostatnio się o tym przekonałam :D

    Spokojnie, jeszcze nie mam Was dość, ale wolałam przeczekać cały tydzień nerwów, stresu i spin, bo mogłabym napisać coś niemiłego (szczególnie wczoraj i w środę) Za to dziękuję Wam, że pamiętałyście o mnie na moim blogu :D Cały dzisiejszy dzień myślałam sobie, że skomentuje już kolejny rozdział, ale jakoś nie mogę się go doczekać. Coś się stało?? Mam nadzieję, że dzisiaj uda mi się jeszcze poczytać i poprawić sobie humor ^^ A teraz, przechodząc do rozdziału (JUŻ) 21 :D

    Chłopaki wyjeżdżają... Sue nie chce korzystać z pieniędzy Zayn'a, James "ma" chwile dobroci, ale i tak zabrania Kathy spotykać się z chłopakami, Louis zaczyna coś podejrzewać, błagam Zayn - domyślcie się W KOŃCU CZEGOŚ! Brawo - pierwszy krok poczyniony, ale co dalej? Ja chcę więcej, więcej!
    Słodkie to jak Sue i Zayn się kochają - znów mam ochotę wypuścić łezki, które się formują jak sobie o nich pomyślę :D
    A teraz tak bardziej po ludzku: za krótki, za krótki, za krótki! Chcę dłuższy... akcja, akcja, akcja! Mrr... proszę dziewczyny! :*

    Poza tym halo halo ? Gdzie kolejny rozdział? Dawajcie a nie zamęczajcie mnie! Proszę :*

    Czekam, Wasza Toori :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, czemu od razu myślisz, że tak sobie pogrywamy? ;) Może James naprawdę się zmienił ;)
      Coś nam mówi, że miałaś naprawdę ciężki tydzień. Jeśli chociaż trochę Cię to pocieszy, nie byłaś jedyną. Mamy nadzieję, że jest już dużo lepiej, bo inaczej przyjedziemy do Ciebie i nakopiemy komu trzeba ;)
      Jak mogłybyśmy nie pamiętać o Twoim blogu? ;) To niemożliwe. Nawet jak będziesz już nas siłą chciała wyganiać to i tak się nie damy ;) Jesteśmy fankami numer 1! <3
      Dzisiejszy dzień to jakaś maskara ;) Od rana byłyśmy tak zabiegane, że chociaż jest dopiero po 19, to my już padamy... Na szczęście mamy jeszcze w sobie tyle determinacji, że nie poddamy się, dopóki nie zrealizujemy wszystkich planów na dziś. Oczywiście na szczycie listy znajduje się wstawienie nowego rozdziału, więc lada moment powinien się tu pojawić ;)
      "Detektyw Louis i przyjaciele" zbliżają się do rozwiązania zagadki ;) Ciekawe ile im to jeszcze zajmie? ( W zasadzie my to już wiemy, ale nic nie powiemy ;)
      Zayn i Sue są uroczy ;) Same nie pogardziłybyśmy takim chłopakiem ;) Zayn x2 prosimy, tylko szybko ;)
      Chciałybyśmy powiedzieć Ci, że następny rozdział będzie dłuższy, ale podobno nie wolno kłamać ;) W tajemnicy zdradzimy jednak, że 23 powinna Ci wszystko wynagrodzić ;)
      Do zobaczenia już za chwilkę w nowym rozdziale ;)
      Ściskamy najmocniej, jak się da Xx

      Usuń
  6. Hej. Ile wy macie lat co? Bo piszecie tak zarąbiście, że nie moge aż. Zgaduję, że jesteście jakimiś polonistkami. Human? Powiedzcie, ze to strzał w 10 bo inaczej umre. Jesli jednak sie myle, to czym wy sie zajmujecie?
    Bojku kocham ten wasz blog, serio. I chociaz sie tu nie udzielam, to nie dlatego, ze mi sie nie che, po prostu nigdy nie mam zbyt wiele c zasu. Dobra wiem, slaba wymowka.
    Kocham Zayna i Sue. Kocham Louisa i El. Kocham Kathy. Jamesa nie koniecznie. no i cale one direction.
    Uwielbiam was. czekam na nexta.
    Buzioleeeeeeeeeee

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ;)
      Obie mamy po 18 lat ;) A polonistki niestety z nas żadne (Maddie - liceum o profilu biologiczno-chemicznym, Carol - technik usług fryzjerskich ;) Mamy nadzieję, że w naszej pisaninie nie widać tego, jak bardzo odbiegamy od profilu humanistycznego ;)
      A my kochamy takie osoby jak Ty! ;) Zupełnie cię rozumiemy, bo same często narzekamy na brak czasu. Gdyby tak doba mogła mieć chociaż 48 godzin... ;)
      Dziękujemy bardzo za te wszystkie miłe słowa ;)
      Ściskamy Xx

      Usuń