- Naprawdę już to zapamiętałam - przewróciłam oczami, kiedy Liam po raz kolejny wszystko mi tłumaczył. - A tu włączam alarm - uprzedziłam go i wskazałam na małe urządzenie przy drzwiach, kiedy otwierał już usta, żeby dać mi kolejną wskazówkę.
-
Hasło? - zmrużył nieznacznie oczy, a ja bez zająknięcia wyrecytowałam ciąg
cyfr.
- Daj jej już spokój - nagle obok mnie pojawił się Harry i objął mnie jedną ręką, w drugiej trzymając już swoją walizkę. - Tylko nie spal nam chaty - roześmiał się i zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, zniknął za drzwiami.
- Dobra, już cię nie męczę - Liam zamknął mnie w swoim uścisku.
- A Horan gdzie? - nagle usłyszałam głos mojego chłopaka. - I zostaw ją. To moja dziewczyna.
- Jakbym nie wiedział - prychnął Payne. - Gdybyś tylko mógł, to byś ją oznaczył - roześmiał się. - Do zobaczenia, Sue. Tylko pamiętaj…
- Pamiętam - przerwałam mu, na co jedynie kiwnął głową i momentalnie zniknął za drzwiami.
- Komu w drogę, temu czas - nagle obok nas pojawił się szeroko uśmiechnięty Niall. - Poradzisz sobie? - spojrzał na mnie, nieznacznie marszcząc czoło.
- Jasne - wsunęłam dłonie w kieszenie za dużych dresów Zayna, które miałam na sobie.
- A to co? - mój chłopak wskazał głową na małą torbę, trzymaną w ręku przez Nialla. - Przecież zaniosłeś już swoje bagaże.
- Nie mogę spędzić całej podróży z pustym żołądkiem - blondas wzruszył tylko ramionami. - Malik, czy pozwolisz, że…
- Tylko szybko - Zayn roześmiał się, zasłaniając dłonią oczy.
- Jak ty z nim wytrzymujesz? - westchnął głośno Niall, obejmując mnie ramieniem.
- Czasem jest naprawdę ciężko - szepnęłam, na co chłopak wybuchł śmiechem. - Miłej podróży, Niall - pomachałam mu jeszcze, kiedy stanął w drzwiach.
- Dzięki - uśmiechnął się, po czym ruszył do samochodu.
- Czekają już tylko na ciebie - westchnęłam, odwracając się w stronę Zayna.
- To poczekają jeszcze chwilę - uśmiechnął się, po czym przywarł swoimi wargami do moich.
- Wow - oderwaliśmy się od siebie dopiero, kiedy płucom zaczynało już powoli brakować powietrza. - Chyba pogadam z Paulem, żeby wysyłał cię gdzieś częściej.
- Będę tęsknił - odgarnął pasmo włosów z mojej twarzy.
- Ja też - zarzuciłam dłonie na jego ramiona. - Bardzo.
- Malik, jeszcze chwila, a samolot odleci bez nas! - z zewnątrz dobiegł nas krzyk Louisa.
- Idę! - Zayn przewrócił oczami, po czym chwycił swój bagaż i ruszył w stronę drzwi. - Zostawiłem ci kartę.
- Co? - zmarszczyłam brwi.
- Jest w sypialni na szafce nocnej - uśmiechnął się delikatnie. - Kocham cię - przesłał mi jeszcze całusa w powietrzu, po czym zatrzasnął za sobą drzwi.
- Ja też cię kocham - wymamrotałam właściwie już sama do siebie. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę kuchni. Nalałam do kubka jeszcze gorącą kawę, po czym zajęłam miejsce przy wysepce kuchennej. Wyciągnęłam z kieszeni swoją komórkę, wybrałam odpowiedni numer i przyłożyłam telefon do ucha.
- Tak? - usłyszałam głos, którego w tym momencie naprawdę potrzebowałam.
- Kathy, obudziłam cię? - wzięłam łyk gorącego napoju.
- Nie. Coś się stało? - zapytała. Jej ciepły ton głosu zawsze poprawiał mi humor. Podobno bliźniaczki na ogół się ze sobą nie dogadują, ale z nami było zupełnie inaczej. Stanowiłyśmy jedność i dopełniałyśmy się w każdym aspekcie. Oprócz więzów krwi, łączyła nas też prawdziwa, szczera przyjaźń.
- Zostałam sama - zaczęłam, kładąc nacisk na ostatnie słowo -…w tym wielkim domu i po prostu postanowiłam zadzwonić.
- Już pojechali? - Kathy ziewnęła niekontrolowanie do słuchawki.
- Dosłownie pięć minut temu - westchnęłam. - Nawet nie wyobrażasz sobie, jak tu jest bez nich pusto. Echo dosłownie odbija się od ścian - uśmiechnęłam się krzywo. - Może wpadniesz i dotrzymasz mi towarzystwa?
- W zasadzie też chciałam ci proponować spotkanie. James z samego rana wyszedł do pracy, a samotność mi zupełnie nie służy - stwierdziła. - To o której mogę być?
- Nawet zaraz - roześmiałam się.
- Sue, a może przejdziemy się dziś do naszego mieszkania? - jej głos automatycznie posmutniał. - To znaczy, do tego, co po nim zostało… Może uda się jeszcze coś uratować.
- Właśnie miałam ci to zaproponować - westchnęłam. - Chodzenie w dresach Zayna, to żadna przyjemność. Co chwila zsuwają mi się z tyłka.
- Ty masz chociaż dresy. James nie nosi takich wygodnych ciuchów - byłam prawie pewna, że właśnie przewróciła oczami.
- Czyli potrzebujemy zakupów - stwierdziłam. - Mam nadzieję, że mamy jeszcze jakieś zaskórniaki na koncie. Co prawda Zayn zostawił mi swoją kartę, ale nie chcę z niej korzystać.
- Rozumiem cię. Też bym jej nie wzięła…
- Dobra, to lecę pod prysznic i będę na ciebie czekać - podniosłam się z miejsca, poprawiając spodnie.
- Ja też się trochę odświeżę i niedługo przyjadę. Kocham cię, mała.
- Jestem starsza o całe dziesięć minut… - krzyknęłam do słuchawki.
- I wyższa o całe trzy centymetry - roześmiała się. - Słyszałam to już milion razy…
- Daj jej już spokój - nagle obok mnie pojawił się Harry i objął mnie jedną ręką, w drugiej trzymając już swoją walizkę. - Tylko nie spal nam chaty - roześmiał się i zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, zniknął za drzwiami.
- Dobra, już cię nie męczę - Liam zamknął mnie w swoim uścisku.
- A Horan gdzie? - nagle usłyszałam głos mojego chłopaka. - I zostaw ją. To moja dziewczyna.
- Jakbym nie wiedział - prychnął Payne. - Gdybyś tylko mógł, to byś ją oznaczył - roześmiał się. - Do zobaczenia, Sue. Tylko pamiętaj…
- Pamiętam - przerwałam mu, na co jedynie kiwnął głową i momentalnie zniknął za drzwiami.
- Komu w drogę, temu czas - nagle obok nas pojawił się szeroko uśmiechnięty Niall. - Poradzisz sobie? - spojrzał na mnie, nieznacznie marszcząc czoło.
- Jasne - wsunęłam dłonie w kieszenie za dużych dresów Zayna, które miałam na sobie.
- A to co? - mój chłopak wskazał głową na małą torbę, trzymaną w ręku przez Nialla. - Przecież zaniosłeś już swoje bagaże.
- Nie mogę spędzić całej podróży z pustym żołądkiem - blondas wzruszył tylko ramionami. - Malik, czy pozwolisz, że…
- Tylko szybko - Zayn roześmiał się, zasłaniając dłonią oczy.
- Jak ty z nim wytrzymujesz? - westchnął głośno Niall, obejmując mnie ramieniem.
- Czasem jest naprawdę ciężko - szepnęłam, na co chłopak wybuchł śmiechem. - Miłej podróży, Niall - pomachałam mu jeszcze, kiedy stanął w drzwiach.
- Dzięki - uśmiechnął się, po czym ruszył do samochodu.
- Czekają już tylko na ciebie - westchnęłam, odwracając się w stronę Zayna.
- To poczekają jeszcze chwilę - uśmiechnął się, po czym przywarł swoimi wargami do moich.
- Wow - oderwaliśmy się od siebie dopiero, kiedy płucom zaczynało już powoli brakować powietrza. - Chyba pogadam z Paulem, żeby wysyłał cię gdzieś częściej.
- Będę tęsknił - odgarnął pasmo włosów z mojej twarzy.
- Ja też - zarzuciłam dłonie na jego ramiona. - Bardzo.
- Malik, jeszcze chwila, a samolot odleci bez nas! - z zewnątrz dobiegł nas krzyk Louisa.
- Idę! - Zayn przewrócił oczami, po czym chwycił swój bagaż i ruszył w stronę drzwi. - Zostawiłem ci kartę.
- Co? - zmarszczyłam brwi.
- Jest w sypialni na szafce nocnej - uśmiechnął się delikatnie. - Kocham cię - przesłał mi jeszcze całusa w powietrzu, po czym zatrzasnął za sobą drzwi.
- Ja też cię kocham - wymamrotałam właściwie już sama do siebie. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę kuchni. Nalałam do kubka jeszcze gorącą kawę, po czym zajęłam miejsce przy wysepce kuchennej. Wyciągnęłam z kieszeni swoją komórkę, wybrałam odpowiedni numer i przyłożyłam telefon do ucha.
- Tak? - usłyszałam głos, którego w tym momencie naprawdę potrzebowałam.
- Kathy, obudziłam cię? - wzięłam łyk gorącego napoju.
- Nie. Coś się stało? - zapytała. Jej ciepły ton głosu zawsze poprawiał mi humor. Podobno bliźniaczki na ogół się ze sobą nie dogadują, ale z nami było zupełnie inaczej. Stanowiłyśmy jedność i dopełniałyśmy się w każdym aspekcie. Oprócz więzów krwi, łączyła nas też prawdziwa, szczera przyjaźń.
- Zostałam sama - zaczęłam, kładąc nacisk na ostatnie słowo -…w tym wielkim domu i po prostu postanowiłam zadzwonić.
- Już pojechali? - Kathy ziewnęła niekontrolowanie do słuchawki.
- Dosłownie pięć minut temu - westchnęłam. - Nawet nie wyobrażasz sobie, jak tu jest bez nich pusto. Echo dosłownie odbija się od ścian - uśmiechnęłam się krzywo. - Może wpadniesz i dotrzymasz mi towarzystwa?
- W zasadzie też chciałam ci proponować spotkanie. James z samego rana wyszedł do pracy, a samotność mi zupełnie nie służy - stwierdziła. - To o której mogę być?
- Nawet zaraz - roześmiałam się.
- Sue, a może przejdziemy się dziś do naszego mieszkania? - jej głos automatycznie posmutniał. - To znaczy, do tego, co po nim zostało… Może uda się jeszcze coś uratować.
- Właśnie miałam ci to zaproponować - westchnęłam. - Chodzenie w dresach Zayna, to żadna przyjemność. Co chwila zsuwają mi się z tyłka.
- Ty masz chociaż dresy. James nie nosi takich wygodnych ciuchów - byłam prawie pewna, że właśnie przewróciła oczami.
- Czyli potrzebujemy zakupów - stwierdziłam. - Mam nadzieję, że mamy jeszcze jakieś zaskórniaki na koncie. Co prawda Zayn zostawił mi swoją kartę, ale nie chcę z niej korzystać.
- Rozumiem cię. Też bym jej nie wzięła…
- Dobra, to lecę pod prysznic i będę na ciebie czekać - podniosłam się z miejsca, poprawiając spodnie.
- Ja też się trochę odświeżę i niedługo przyjadę. Kocham cię, mała.
- Jestem starsza o całe dziesięć minut… - krzyknęłam do słuchawki.
- I wyższa o całe trzy centymetry - roześmiała się. - Słyszałam to już milion razy…
Wsłuchiwałem
się w cichą muzykę, która rozbrzmiewała w moich słuchawkach, czując, jak powoli
odpływam. Pomimo senności, myślami nadal byłem przy mojej dziewczynie i
wczorajszych wydarzeniach. Westchnąłem, opierając głowę o ścianę, kiedy
poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Niechętnie uniosłem powieki, spoglądając
na przyjaciela i leniwym ruchem wyciągnąłem słuchawki z uszu.
- Śpisz? - Louis zmarszczył brwi.
- Jakby ci to…
- To dobrze - przerwał mi, zajmując miejsce obok. „Czy ja powiedziałem, że nie śpię?” - Muszę z kimś pogadać.
- I akurat na mnie padł ten zaszczyt? - poprawiłem się w fotelu, przecierając ręką oczy, ale Tommo wzruszył jedynie ramionami. „A gdzie ten Louis, który od razu odpowiedziałby jakąś ciętą ripostą?” Zmarszczyłem czoło, skanując go wzrokiem od góry do dołu.
- No co? - spojrzał na mnie, unosząc brew.
- To chyba ja powinienem zadać to pytanie - wywróciłem oczami. - Co jest?
- Nic. Tak tylko mi się…
- Nie pieprz, tylko gadaj - rozejrzałem się po samolocie, z zazdrością patrząc na śpiących kumpli. „Dobra, są rzeczy ważne i ważniejsze…” - Chodzi o twojego ojca? - spróbowałem zgadnąć, kiedy nadal się nie odzywał.
- Nie… - westchnął, wsuwając dłonie pod głowę. - Na razie się nie odzywa. Całe szczęście. Jeszcze jego mi tu brakuje.
- Eleanor? - próbowałem dalej. Nie miałem ochoty bawić się w zgadywanki, ale był to chyba jedyny sposób, żeby coś z niego wyciągnąć.
- Nie - pokręcił głową. Przysięgam, że gdyby nie totalny brak energii, nakopałbym mu właśnie do tyłka.
- Louis, zaraz…
- Dobra, dobra - uniósł ręce w geście poddania.
- Gorzej niż z babą - przewróciłem oczami. - No więc?
- Chodzi o dziewczyny - stwierdził po chwili. - A raczej o Kathy - przeczesał ręką włosy. - Chcę im pomóc. Stary, złóżmy się i kupmy im…
- Myślałem już o tym - przerwałem mu. - I wiem, że się nie zgodzą - westchnąłem ciężko. - Ale i tak zmuszę Susanne do przyjęcia tych kluczy. Nie musisz się martwić, sam za wszystko zapłacę. W końcu to moja dziewczyna i jej siostra, a w przyszłości może nawet szwagierka.
- Zayn, kupmy im coś dużego, z porządnym alarmem i ochroną…
- Z ochroną? Dobrze się czujesz? - prychnąłem, marszcząc czoło. - Albo nie, poczekaj… Najpierw powiedz mi, czemu na początku powiedziałeś, że chodzi o Kathy? Przecież pożar mieszkania to chyba problem dotyczący ich obu.
- Naprawdę jesteś taki ślepy?! - podniósł głos. „Najpierw chce pomocy, a teraz mnie obraża. I weź tu zrozum Tomlinsona…” - Z tym Jamesem jest coś nie tak. On jest wobec niej jakiś ostry.
- Może i ostry - wzruszyłem ramionami, hamując rozbawienie. - Ja im do łóżka nie zaglądałem, ale widzę, że ty to zrobiłeś.
- Ta rozmowa nie ma sensu - Louis pokręcił głową, podnosząc się z miejsca.
- Dobra, jestem już poważny - pociągnąłem go za rękę, żeby z powrotem usiadł w fotelu. - Może powiesz mi chociaż, skąd te podejrzenia?
- Kathy jest przy nim inna - westchnął. - On obserwuje każdy jej ruch.
- Kathy jest naprawdę ładna, więc wcale mu się nie dziwię. Przecież to jego dziewczyna - zmarszczyłem czoło, spoglądając na Louisa.
- Nie chodzi o to, stary. Wydaje mi się, że ona się go boi - wymamrotał.
- Konkrety - uniosłem brwi w oczekiwaniu na jakieś logiczne argumenty.
- Ten ślad na policzku. Tobie powiedziała coś kompletnie innego niż mi - stwierdził. „Właściwie to ma sens…” - A ostatnio, jak ją odwiozłem…
- Wczoraj? - postanowiłem się upewnić.
- Tak, wczoraj - przytaknął. - Kathy zaprosiła mnie na herbatę. Posiedziałem chwilę i postanowiłem się zbierać, żeby zdążyć z pakowaniem. Na schodach minąłem się z Jamesem, a kiedy zszedłem już na dół, zorientowałem się, że zapomniałem swojej bluzy. Wróciłem po nią i… - zawahał się przez chwilę. - Wydaje mi się, że dzięki mojemu wtargnięciu, nie doszło do tragedii…
- O czym ty mówisz? - zmarszczyłem czoło, przeczesując ręką włosy.
- Trzymał ją za nadgarstki i szarpał - powiedział podniesionym głosem. - Nie wiem jak ty, ale ja nie mam w zwyczaju traktowania Eleanor w taki sposób.
- Na pewno dobrze to odebrałeś? - zapytałem. James był przecież szanowanym adwokatem, a nie jakimś skurwielem.
- Wiem, co widziałem.
- Przecież gdyby się coś działo, powiedziałaby nam o tym, prawda? - spojrzałem na Louisa, oczekując chyba na jakieś potwierdzenie, bo nie mogłem w to wszystko uwierzyć. - Może pogadam z Sue i…
- Nie, ona i tak ma już wystarczająco zmartwień - pokręcił głową.
- Ale skoro twierdzisz, że masz rację, to…
- Sam to sprawdzę - przerwał mi, wbijając wzrok w jakiś punkt przed sobą.
- Niby jak? - zmarszczyłem czoło.
- Jeszcze nie wiem - wymamrotał. Poważny ton jego głosu utwierdził mnie w przekonaniu, że on naprawdę wierzył w to, co mówił. „Może ja też powinienem przyjrzeć się całej tej sprawie…” - Ale zabiję gnoja, jeśli mam rację…
- Śpisz? - Louis zmarszczył brwi.
- Jakby ci to…
- To dobrze - przerwał mi, zajmując miejsce obok. „Czy ja powiedziałem, że nie śpię?” - Muszę z kimś pogadać.
- I akurat na mnie padł ten zaszczyt? - poprawiłem się w fotelu, przecierając ręką oczy, ale Tommo wzruszył jedynie ramionami. „A gdzie ten Louis, który od razu odpowiedziałby jakąś ciętą ripostą?” Zmarszczyłem czoło, skanując go wzrokiem od góry do dołu.
- No co? - spojrzał na mnie, unosząc brew.
- To chyba ja powinienem zadać to pytanie - wywróciłem oczami. - Co jest?
- Nic. Tak tylko mi się…
- Nie pieprz, tylko gadaj - rozejrzałem się po samolocie, z zazdrością patrząc na śpiących kumpli. „Dobra, są rzeczy ważne i ważniejsze…” - Chodzi o twojego ojca? - spróbowałem zgadnąć, kiedy nadal się nie odzywał.
- Nie… - westchnął, wsuwając dłonie pod głowę. - Na razie się nie odzywa. Całe szczęście. Jeszcze jego mi tu brakuje.
- Eleanor? - próbowałem dalej. Nie miałem ochoty bawić się w zgadywanki, ale był to chyba jedyny sposób, żeby coś z niego wyciągnąć.
- Nie - pokręcił głową. Przysięgam, że gdyby nie totalny brak energii, nakopałbym mu właśnie do tyłka.
- Louis, zaraz…
- Dobra, dobra - uniósł ręce w geście poddania.
- Gorzej niż z babą - przewróciłem oczami. - No więc?
- Chodzi o dziewczyny - stwierdził po chwili. - A raczej o Kathy - przeczesał ręką włosy. - Chcę im pomóc. Stary, złóżmy się i kupmy im…
- Myślałem już o tym - przerwałem mu. - I wiem, że się nie zgodzą - westchnąłem ciężko. - Ale i tak zmuszę Susanne do przyjęcia tych kluczy. Nie musisz się martwić, sam za wszystko zapłacę. W końcu to moja dziewczyna i jej siostra, a w przyszłości może nawet szwagierka.
- Zayn, kupmy im coś dużego, z porządnym alarmem i ochroną…
- Z ochroną? Dobrze się czujesz? - prychnąłem, marszcząc czoło. - Albo nie, poczekaj… Najpierw powiedz mi, czemu na początku powiedziałeś, że chodzi o Kathy? Przecież pożar mieszkania to chyba problem dotyczący ich obu.
- Naprawdę jesteś taki ślepy?! - podniósł głos. „Najpierw chce pomocy, a teraz mnie obraża. I weź tu zrozum Tomlinsona…” - Z tym Jamesem jest coś nie tak. On jest wobec niej jakiś ostry.
- Może i ostry - wzruszyłem ramionami, hamując rozbawienie. - Ja im do łóżka nie zaglądałem, ale widzę, że ty to zrobiłeś.
- Ta rozmowa nie ma sensu - Louis pokręcił głową, podnosząc się z miejsca.
- Dobra, jestem już poważny - pociągnąłem go za rękę, żeby z powrotem usiadł w fotelu. - Może powiesz mi chociaż, skąd te podejrzenia?
- Kathy jest przy nim inna - westchnął. - On obserwuje każdy jej ruch.
- Kathy jest naprawdę ładna, więc wcale mu się nie dziwię. Przecież to jego dziewczyna - zmarszczyłem czoło, spoglądając na Louisa.
- Nie chodzi o to, stary. Wydaje mi się, że ona się go boi - wymamrotał.
- Konkrety - uniosłem brwi w oczekiwaniu na jakieś logiczne argumenty.
- Ten ślad na policzku. Tobie powiedziała coś kompletnie innego niż mi - stwierdził. „Właściwie to ma sens…” - A ostatnio, jak ją odwiozłem…
- Wczoraj? - postanowiłem się upewnić.
- Tak, wczoraj - przytaknął. - Kathy zaprosiła mnie na herbatę. Posiedziałem chwilę i postanowiłem się zbierać, żeby zdążyć z pakowaniem. Na schodach minąłem się z Jamesem, a kiedy zszedłem już na dół, zorientowałem się, że zapomniałem swojej bluzy. Wróciłem po nią i… - zawahał się przez chwilę. - Wydaje mi się, że dzięki mojemu wtargnięciu, nie doszło do tragedii…
- O czym ty mówisz? - zmarszczyłem czoło, przeczesując ręką włosy.
- Trzymał ją za nadgarstki i szarpał - powiedział podniesionym głosem. - Nie wiem jak ty, ale ja nie mam w zwyczaju traktowania Eleanor w taki sposób.
- Na pewno dobrze to odebrałeś? - zapytałem. James był przecież szanowanym adwokatem, a nie jakimś skurwielem.
- Wiem, co widziałem.
- Przecież gdyby się coś działo, powiedziałaby nam o tym, prawda? - spojrzałem na Louisa, oczekując chyba na jakieś potwierdzenie, bo nie mogłem w to wszystko uwierzyć. - Może pogadam z Sue i…
- Nie, ona i tak ma już wystarczająco zmartwień - pokręcił głową.
- Ale skoro twierdzisz, że masz rację, to…
- Sam to sprawdzę - przerwał mi, wbijając wzrok w jakiś punkt przed sobą.
- Niby jak? - zmarszczyłem czoło.
- Jeszcze nie wiem - wymamrotał. Poważny ton jego głosu utwierdził mnie w przekonaniu, że on naprawdę wierzył w to, co mówił. „Może ja też powinienem przyjrzeć się całej tej sprawie…” - Ale zabiję gnoja, jeśli mam rację…
Leżałam
na kanapie, cały czas myśląc o tym, co wydarzyło się w przeciągu ostatnich dni.
Wiedziałam, że mieszkanie u Jamesa to tylko chwilowe rozwiązanie. Nie chciałam
siedzieć mu na głowie, chociaż milion razy zapewniał mnie, że od dawna sam
zamierzał mi to zaproponować i czekał jedynie na odpowiedni moment. „Tylko czy
to aby na pewno odpowiedni moment?” Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk
otwieranych drzwi. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wsłuchując się w tak dobrze
znany mi odgłos kroków. Poczułam jego usta na swoim czole i leniwie otworzyłam
oczy.
- Nie spodziewałam się ciebie tak wcześnie - podniosłam się i ucałowałam jego policzek, kiedy usiadł obok mnie. - Kolejny męczący dzień, co? - pogładziłam wierzchem dłoni jego twarz, słysząc, jak cicho wzdycha. - Zrobię nam coś do jedzenia - uśmiechnęłam się, wstając z kanapy.
- Zaczekaj - chwycił moją dłoń i pociągnął mnie tak, że znalazłam się na jego kolanach. - Tęskniłem za tobą - objął mnie delikatnie w talii.
- I tak ma być. Martwiłabym się o ciebie, gdybyś nie tęsknił - zażartowałam, a na jego twarzy pojawił się szeroki, chłopięcy uśmiech. Uwielbiałam te momenty, kiedy nie był zimnym i poważnym panem Turnerem. „Kiedy był po prostu moim Jamesem…” To właśnie te chwile przypominały mi, dlaczego go pokochałam. - To co byś zjadł?
- Chciałem zabrać cię gdzieś na miasto… - zaczął, zakładając mi za ucho pasmo włosów, a ja mimowolnie westchnęłam. Nie przepadałam za drogimi restauracjami, w których gustował James. - Ale po drodze pomyślałem, że może jednak zostaniemy dziś w domu… Co ty na to?
- Cóż za odmiana, panie Turner - przekrzywiłam lekko głowę, zaplatając dłonie na jego szyi.
- Wypożyczyłem kilka filmów, więc może zamówimy coś niezdrowego i spędzimy wieczór przed telewizorem? - po raz kolejny szeroko się uśmiechnął. - Jeśli nie chcesz…
- Jasne, że chcę. Nawet bardzo - ucałowałam jego policzek. - W takim razie idę coś zamówić. Na co masz ochotę?
- Chińszczyzna? - uniósł jedną brew, przypatrując mi się uważnie.
- Chińszczyzna - powtórzyłam, po czym podniosłam się z jego kolan.
- Kathy… - odwróciłam się, żeby spojrzeć na mężczyznę, którego kochałam. „Dokładnie, kochałam go…”
- Tak? - oparłam się o framugę drzwi.
- Pięknie dziś wyglądasz - uśmiechnął się, wstając z kanapy, a ja od razu poczułam, jak na mojej twarzy pojawia się delikatny rumieniec.
- Po prostu nie mam u ciebie zbyt wielu ubrań, a że dziś nigdzie nie wychodziłam, to…
- Myślę, że powinnaś znacznie częściej zakładać moje koszule - przerwał mi. - Wyglądasz w nich bardzo korzystnie - podszedł do mnie i delikatnie musnął moje usta. - To ja idę się trochę odświeżyć, a za chwilę widzimy się przed telewizorem.
- Dokładnie tak - uśmiechnęłam się, po czym ruszyłam w stronę sypialni. Położyłam się na łóżku i uruchomiłam laptopa. Szybko znalazłam potrzebny mi numer i złożyłam zamówienie. Po drodze do salonu zabrałam jeszcze z kuchni wino i dwa kieliszki. Postawiłam wszystko na stoliku i zajęłam się przeglądaniem wypożyczonych filmów.
- I co, nada się któryś? - nagle obok mnie znalazł się James, który objął mnie, przyciągając do siebie.
- Może ten? - uniosłam brwi, machając mu jednym z nich przed oczami.
- Ty i horror? - zmarszczył czoło, po czym głośno się roześmiał. Uwielbiałam ten dźwięk. „Tak rzadko go słyszałam…” - Przecież po dziesięciu minutach będziesz chciała to wyłączyć.
- Nie będę - przewróciłam oczami i wstałam, żeby włączyć film. Wkładając płytę do odtwarzacza, kątem oka zerknęłam na Jamesa, który nalewał właśnie czerwone wino do kieliszków. Usiadłam obok niego i wtuliłam się w jego ciało, zaciągając się zapachem żelu pod prysznic.
- Proszę bardzo, pani wino - uśmiechnął się, wręczając mi jeden z kieliszków.
- Dziękuję - ucałowałam jego policzek i zwróciłam swoje oczy w stronę ekranu. Chwilę później chowałam już twarz w jego boku. Nie sądziłam, że ten horror będzie aż tak straszny. Drgnęłam, słysząc kolejny przerażający krzyk, wydobywający się z głośników, na co James wybuchł głośnym śmiechem i zatrzymał film.
- Nie będę się bała? - zaczął mnie przedrzeźniać, unosząc brew. Chciałam już zacząć protestować, ale przerwał mi dźwięk dzwonka u drzwi. James momentalnie podniósł się z miejsca i chwilę później wrócił do salonu, niosąc w ręku nasze jedzenie. - Może zajmijmy się lepiej naszym obiadem, a nie tą komedią, której tak się bałaś - prychnął, podając mi moja porcję.
- Nie bałam się - przewróciłam oczami, próbując odpowiednio chwycić pałeczki. Niestety, nie udało mi się jeszcze opanować tej umiejętności i teraz musiałam zmagać się z tym, cały czas czując na sobie rozbawione spojrzenie Jamesa.
- Tak sobie pomyślałem… - odezwał się nagle, pomagając mi odpowiednio ułożyć pałeczki w dłoni. - Może wybralibyśmy się gdzieś na weekend? Zupełnie sami, żeby odpocząć…
- Masz dziś same genialne pomysły - kiwnęłam głową, szeroko się uśmiechając. Naprawdę kochałam go właśnie takiego. „Mojego prawdziwego Jamesa…”
Wieczór mijał zdecydowanie za szybko. Leżałam na kanapie, oparta o mojego chłopaka, co chwila śmiejąc się z jego żartów i planując weekend, który mieliśmy spędzić razem. „Tylko we dwoje…”
- Kathy?
- Tak? - uśmiechnęłam się, spoglądając na bruneta.
- Chciałbym… Wiem, że to nie najlepszy moment, ale chciałbym cię prosić, żebyś nie widywała się z chłopakami.
- Jakimi chłopakami? - zmarszczyłam czoło, wyswobadzając się z jego ramion i odkręcając w jego stronę..
- Z chłopakami z zespołu, a szczególnie z tym całym Tomlinsonem. Strasznie działa mi na nerwy…
- Kochanie, przypominam ci, że z chłopakami i „tym całym Tomlinsonem” - zacytowałam jego słowa -…mieszka teraz moja siostra.
- Przecież ona może przyjeżdżać tutaj - James uchwycił moją dłoń. - Nie chcę, żebyś spotykała się z tą bandą…
- Przestań - pokręciłam głową. - To nie żadna banda, tylko moi przyjaciele. Lepsi, niż mogłam sobie to wymarzyć - stwierdziłam pewnie, patrząc mu prosto w oczy.
- Ale ten cały Louis…
- James, nie psujmy sobie tego wieczoru, proszę… - westchnęłam, opierając się o jego ramię.
- Obiecaj mi, że więcej tam nie pojedziesz - odezwał się po chwili milczenia, składając całusa w moich włosach. - Proszę…
- Nie spodziewałam się ciebie tak wcześnie - podniosłam się i ucałowałam jego policzek, kiedy usiadł obok mnie. - Kolejny męczący dzień, co? - pogładziłam wierzchem dłoni jego twarz, słysząc, jak cicho wzdycha. - Zrobię nam coś do jedzenia - uśmiechnęłam się, wstając z kanapy.
- Zaczekaj - chwycił moją dłoń i pociągnął mnie tak, że znalazłam się na jego kolanach. - Tęskniłem za tobą - objął mnie delikatnie w talii.
- I tak ma być. Martwiłabym się o ciebie, gdybyś nie tęsknił - zażartowałam, a na jego twarzy pojawił się szeroki, chłopięcy uśmiech. Uwielbiałam te momenty, kiedy nie był zimnym i poważnym panem Turnerem. „Kiedy był po prostu moim Jamesem…” To właśnie te chwile przypominały mi, dlaczego go pokochałam. - To co byś zjadł?
- Chciałem zabrać cię gdzieś na miasto… - zaczął, zakładając mi za ucho pasmo włosów, a ja mimowolnie westchnęłam. Nie przepadałam za drogimi restauracjami, w których gustował James. - Ale po drodze pomyślałem, że może jednak zostaniemy dziś w domu… Co ty na to?
- Cóż za odmiana, panie Turner - przekrzywiłam lekko głowę, zaplatając dłonie na jego szyi.
- Wypożyczyłem kilka filmów, więc może zamówimy coś niezdrowego i spędzimy wieczór przed telewizorem? - po raz kolejny szeroko się uśmiechnął. - Jeśli nie chcesz…
- Jasne, że chcę. Nawet bardzo - ucałowałam jego policzek. - W takim razie idę coś zamówić. Na co masz ochotę?
- Chińszczyzna? - uniósł jedną brew, przypatrując mi się uważnie.
- Chińszczyzna - powtórzyłam, po czym podniosłam się z jego kolan.
- Kathy… - odwróciłam się, żeby spojrzeć na mężczyznę, którego kochałam. „Dokładnie, kochałam go…”
- Tak? - oparłam się o framugę drzwi.
- Pięknie dziś wyglądasz - uśmiechnął się, wstając z kanapy, a ja od razu poczułam, jak na mojej twarzy pojawia się delikatny rumieniec.
- Po prostu nie mam u ciebie zbyt wielu ubrań, a że dziś nigdzie nie wychodziłam, to…
- Myślę, że powinnaś znacznie częściej zakładać moje koszule - przerwał mi. - Wyglądasz w nich bardzo korzystnie - podszedł do mnie i delikatnie musnął moje usta. - To ja idę się trochę odświeżyć, a za chwilę widzimy się przed telewizorem.
- Dokładnie tak - uśmiechnęłam się, po czym ruszyłam w stronę sypialni. Położyłam się na łóżku i uruchomiłam laptopa. Szybko znalazłam potrzebny mi numer i złożyłam zamówienie. Po drodze do salonu zabrałam jeszcze z kuchni wino i dwa kieliszki. Postawiłam wszystko na stoliku i zajęłam się przeglądaniem wypożyczonych filmów.
- I co, nada się któryś? - nagle obok mnie znalazł się James, który objął mnie, przyciągając do siebie.
- Może ten? - uniosłam brwi, machając mu jednym z nich przed oczami.
- Ty i horror? - zmarszczył czoło, po czym głośno się roześmiał. Uwielbiałam ten dźwięk. „Tak rzadko go słyszałam…” - Przecież po dziesięciu minutach będziesz chciała to wyłączyć.
- Nie będę - przewróciłam oczami i wstałam, żeby włączyć film. Wkładając płytę do odtwarzacza, kątem oka zerknęłam na Jamesa, który nalewał właśnie czerwone wino do kieliszków. Usiadłam obok niego i wtuliłam się w jego ciało, zaciągając się zapachem żelu pod prysznic.
- Proszę bardzo, pani wino - uśmiechnął się, wręczając mi jeden z kieliszków.
- Dziękuję - ucałowałam jego policzek i zwróciłam swoje oczy w stronę ekranu. Chwilę później chowałam już twarz w jego boku. Nie sądziłam, że ten horror będzie aż tak straszny. Drgnęłam, słysząc kolejny przerażający krzyk, wydobywający się z głośników, na co James wybuchł głośnym śmiechem i zatrzymał film.
- Nie będę się bała? - zaczął mnie przedrzeźniać, unosząc brew. Chciałam już zacząć protestować, ale przerwał mi dźwięk dzwonka u drzwi. James momentalnie podniósł się z miejsca i chwilę później wrócił do salonu, niosąc w ręku nasze jedzenie. - Może zajmijmy się lepiej naszym obiadem, a nie tą komedią, której tak się bałaś - prychnął, podając mi moja porcję.
- Nie bałam się - przewróciłam oczami, próbując odpowiednio chwycić pałeczki. Niestety, nie udało mi się jeszcze opanować tej umiejętności i teraz musiałam zmagać się z tym, cały czas czując na sobie rozbawione spojrzenie Jamesa.
- Tak sobie pomyślałem… - odezwał się nagle, pomagając mi odpowiednio ułożyć pałeczki w dłoni. - Może wybralibyśmy się gdzieś na weekend? Zupełnie sami, żeby odpocząć…
- Masz dziś same genialne pomysły - kiwnęłam głową, szeroko się uśmiechając. Naprawdę kochałam go właśnie takiego. „Mojego prawdziwego Jamesa…”
Wieczór mijał zdecydowanie za szybko. Leżałam na kanapie, oparta o mojego chłopaka, co chwila śmiejąc się z jego żartów i planując weekend, który mieliśmy spędzić razem. „Tylko we dwoje…”
- Kathy?
- Tak? - uśmiechnęłam się, spoglądając na bruneta.
- Chciałbym… Wiem, że to nie najlepszy moment, ale chciałbym cię prosić, żebyś nie widywała się z chłopakami.
- Jakimi chłopakami? - zmarszczyłam czoło, wyswobadzając się z jego ramion i odkręcając w jego stronę..
- Z chłopakami z zespołu, a szczególnie z tym całym Tomlinsonem. Strasznie działa mi na nerwy…
- Kochanie, przypominam ci, że z chłopakami i „tym całym Tomlinsonem” - zacytowałam jego słowa -…mieszka teraz moja siostra.
- Przecież ona może przyjeżdżać tutaj - James uchwycił moją dłoń. - Nie chcę, żebyś spotykała się z tą bandą…
- Przestań - pokręciłam głową. - To nie żadna banda, tylko moi przyjaciele. Lepsi, niż mogłam sobie to wymarzyć - stwierdziłam pewnie, patrząc mu prosto w oczy.
- Ale ten cały Louis…
- James, nie psujmy sobie tego wieczoru, proszę… - westchnęłam, opierając się o jego ramię.
- Obiecaj mi, że więcej tam nie pojedziesz - odezwał się po chwili milczenia, składając całusa w moich włosach. - Proszę…
Odgarnęłam
kołdrę i sięgnęłam po laptop, który od razu uruchomiłam. Postanowiłam nie leżeć
bezczynnie, bo pomimo odczuwanego zmęczenia, sen niestety nie nadchodził. Moją
głowę nieustannie zaprzątała sprawa pożaru i nowego mieszkania. Całe szczęście,
że Zayn zostawił mi swój laptop, bo inaczej zanudziłabym się na śmierć w tym
wielkim domu. „Zdecydowanie za dużym na samotne wieczory…” westchnęłam,
spoglądając na ekran, na którym widniało nasze wspólne zdjęcie. Uwielbiałam ten
jego szeroki, chłopięcy uśmiech i sposób, w jaki mrużył przy tym oczy. Momentalnie
poczułam ogromną tęsknotę za jego ramionami, w których zamykał mnie w mocnym,
pełnym bezpieczeństwa uścisku. Westchnęłam głośno, po czym uruchomiłam
przeglądarkę. „Mieszkanie do wynajęcia” wystukałam na klawiaturze i sięgnęłam
po kubek z herbatą, czekając na wyniki wyszukiwania. Nieznacznie drgnęłam,
kiedy z laptopa zaczął wydobywać się dźwięk, sygnalizujący nowe połączenie na
Skype. Spojrzałam na monitor, zaciekawiona tym, kto o tak późnej porze ma
jeszcze ochotę na rozmowę z moim chłopakiem. „Harry?” Uśmiechnęłam się pod nosem,
akceptując połączenie.
- Czemu nie śpisz? - wywróciłam oczami, słysząc to pytanie. „Jak do dziecka…”
- Mogłabym zapytać o to samo - uśmiechnęłam się szeroko, widząc na ekranie tak dobrze znaną mi twarz.
- Zapomniałaś o zmianie strefy czasowej - ziewnął niekontrolowanie, przeczesując dłonią swoje kruczoczarne włosy. - U mnie jest jeszcze wcześnie.
- Twój organizm ma chyba trochę inne zdanie - prychnęłam.
- Żebyś wiedziała - westchnął głośno. - No ale nie odpowiedziałaś mi jeszcze na moje pytanie. Dlaczego nie śpisz?
- Nie mogę zasnąć - wymamrotałam, biorąc łyk herbaty. - Obawiam się, że zgubię się w tym wielkim łóżku - wywróciłam oczami, na co Zayn głośno się roześmiał. - To nie jest wcale zabawne. Tu zmieściłoby się z pięć osób i nadal byłoby luźno.
- Spokojnie. Wrócę, to znajdę cię w nim bez problemu - Zayn poprawił komputer na swoich kolanach. - Tylko niech nie przyjdzie ci do głowy zaproszenie do niego tych czterech brakujących osób - pogroził mi palcem, na co rozbawiona pokręciłam głową.
- Lepiej powiedz, jak udało ci się ukraść Harremu jego laptop? - uniosłam brew. - Przecież zazwyczaj się z nim nie rozstaje.
- Styles nawet nie protestował - na twarzy Zayna pojawił się ten uśmiech, za którym zawsze coś się kryło. - Może dlatego, że kiedy go pożyczałem, spał słodko na kanapie - przez chwilę udał zamyślonego. - Louis zrobił mu nawet kilka fotek. Jak je zobaczysz, to padniesz ze śmiechu - prychnął, a ja byłam już pewna, że wykręcili mu jakiś numer.
- A jak lot? - zapytałam.
- Praktycznie go przespałem - westchnął. - Miałem nawet sen z tobą w roli głównej, ale niestety Louis postanowił go przerwać. Nagle zebrało go na przyjacielskie rozmowy…
- Powinieneś cieszyć się, że to właśnie z tobą chciał rozmawiać - uśmiechnęłam się, związując włosy w niedbałego koka.
- Nie, kiedy tuż po wylądowaniu czeka na mnie wywiad, sesja, kolejny wywiad i jeszcze zaśpiewanie kilku piosenek - przewrócił oczami.
- Moje biedactwo… - prychnęłam. - Jak wrócisz do domu, to będę na ciebie czekać z ciepłymi kapciami i pysznym obiadem.
- A może ty załatw tylko te ciepłe kapcie, a ja zajmę się obiadem? - roześmiał się.
- Jesteś okropny - wydęłam usta, robiąc minę obrażonego dziecka.
- Kochanie, wcale nie jestem okropny. Chcę jedynie, żeby nasz związek opierał się na szczerości - przesłał mi buziaka, nie przestając się śmiać. - A jak mieszkanie? - nagle spoważniał, zmieniając temat. - Wpuścili was do środka?
- Nie - westchnęłam głośno, kręcąc głową. - Może jutro… - wzruszyłam ramionami. - W zasadzie chcemy tylko zabrać stamtąd rzeczy, które uda się jeszcze uratować. Nawet nie ma co liczyć na to, że będziemy mogły tam znów zamieszkać.
- Susanne, przecież możesz u nas zostać ile tylko…
- Zayn, proszę cię - przerwałam mu. - Zaczęłyśmy już poszukiwania, ale los się do nas nie uśmiecha… Zastanawiam się, jak wujek załatwił nam tak dobre mieszkanie w tak niskiej cenie.
- Sue, proszę… Chcę pomóc… Wszyscy chcą.
- Wiem, kochanie - westchnęłam. - Jestem wam za to wdzięczna, ale spróbuj mnie zrozumieć. Nie chcę siedzieć wam na głowie, chociaż nie zaprzeczę, że bardzo miło jest budzić się obok ciebie - uśmiechnęłam się nieznacznie.
- Skarbie…
- Zayn, nie drążmy już tego tematu - przerwałam mu po raz kolejny.
- Ale jak wrócę, to jeszcze o tym porozmawiamy - stwierdził pewnie. - Na spokojnie.
- Na spokojnie - powtórzyłam po nim.
- U Kathy wszystko w porządku? - zapytał po krótkiej chwili milczenia.
- Tak - pokiwałam głową. - Byłyśmy dziś na zakupach i…
- Zayn, nikt cię nie nauczył, że nie rusza się cudzych rzeczy? - nagle na monitorze zamiast mojego chłopaka ukazała się twarz Harrego. - Cześć - uśmiechnął się do mnie szeroko. - Jak tam, nic nie spaliłaś? - prychnął, na co wywróciłam jedynie oczami.
- Skończ, kretynie - usłyszałam w tle głos Zayna i dźwięk otwierających się drzwi.
- Zayn, tu się zaszyłeś - odezwał się Louis. - Przede mną się chowasz, tygrysie? - prychnął.
- Złaź ze mnie, idioto! - po okrzykach mojego chłopaka mogłam się jedynie domyślić, że przyjaciel stosuje wobec niego jakieś niedozwolone chwyty. - Tomlinson, zaraz skopię ci tyłek!
- I znów odezwał się w tobie ten zły chłopiec z Bradford - roześmiał się głośno Louis.
- Co oni tam…
- Nawet nie pytaj - prychnął Harry, odpowiadając na pytanie, którego nie dał mi nawet dokończyć. - Już się zadomowiłaś?
- Jestem tu tylko chwilowo - westchnęłam, kręcąc głową. - Nie będę siedzieć wam na głowie.
- Przecież…
- Styles, oddawaj tego laptopa! - uniosłam brew, obserwując obraz na monitorze, który co sekunda zmieniał się w wyniku szarpaniny Zayna z Harrym. Bójka o laptopa trwała dłuższą chwilę, po której na monitorze ukazała się uśmiechnięta twarz mojego chłopaka. - Ja zawsze wygrywam, cieniasie. - prychnął, spoglądając w bok. - Na czym skończyliśmy?
- Na…
- Kto mi pożarł wszystkie żelki! - usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i głos Nialla.
- Tommo - Zayn szeroko się uśmiechnął. - Na własne oczy widziałem.
- To nie ja! - krzyknął Louis. - Malik, a ty się w ogóle nie odzywaj. Pokażę ci jeszcze, co potrafię, tylko dojdę do siebie - jęknął.
- Czyżby Zayn właśnie pozbawił cię przyjemności bycia ojcem? - prychnął Horan, na co mój chłopak z zadowoleniem pokiwał głową. - Cześć, Susanne - nagle na monitorze pojawiła się jego jak zwykle uśmiechnięta twarz. - Jak tam?
- Dobrze - uśmiechnęłam się. - I zostawcie mojego biednego Louisa w spokoju! - pogroziłam im palcem.
- Twojego? Czy ja mam być zazdrosny? - Zayn roześmiał się, unosząc brew.
- Zasłużył sobie - wtrącił Niall. - Zjadł moje żelki.
- To nie ja, durniu! - wrzasnął Louis.
- Mamy pięć minut - nagle usłyszałam głos Liama i już po chwili zobaczyłam jego postać na ekranie. - Cześć, Sue - uśmiechnął się delikatnie. - Horan, masz jeszcze te żelki. Dobre były…
- Mówiłam, że to nie ja! - oburzył się Louis.
- Payne, oddawaj moje żelki, bo… - Niall spojrzał na niego, w znaczącym geście przejeżdżając palcem po szyi.
- Później to załatwimy - Liam lekceważąco machnął ręką i pochylił się, żeby być lepiej widocznym na ekranie. - Opowiadaj, Sue, już za nami tęsknisz?
- Czemu nie śpisz? - wywróciłam oczami, słysząc to pytanie. „Jak do dziecka…”
- Mogłabym zapytać o to samo - uśmiechnęłam się szeroko, widząc na ekranie tak dobrze znaną mi twarz.
- Zapomniałaś o zmianie strefy czasowej - ziewnął niekontrolowanie, przeczesując dłonią swoje kruczoczarne włosy. - U mnie jest jeszcze wcześnie.
- Twój organizm ma chyba trochę inne zdanie - prychnęłam.
- Żebyś wiedziała - westchnął głośno. - No ale nie odpowiedziałaś mi jeszcze na moje pytanie. Dlaczego nie śpisz?
- Nie mogę zasnąć - wymamrotałam, biorąc łyk herbaty. - Obawiam się, że zgubię się w tym wielkim łóżku - wywróciłam oczami, na co Zayn głośno się roześmiał. - To nie jest wcale zabawne. Tu zmieściłoby się z pięć osób i nadal byłoby luźno.
- Spokojnie. Wrócę, to znajdę cię w nim bez problemu - Zayn poprawił komputer na swoich kolanach. - Tylko niech nie przyjdzie ci do głowy zaproszenie do niego tych czterech brakujących osób - pogroził mi palcem, na co rozbawiona pokręciłam głową.
- Lepiej powiedz, jak udało ci się ukraść Harremu jego laptop? - uniosłam brew. - Przecież zazwyczaj się z nim nie rozstaje.
- Styles nawet nie protestował - na twarzy Zayna pojawił się ten uśmiech, za którym zawsze coś się kryło. - Może dlatego, że kiedy go pożyczałem, spał słodko na kanapie - przez chwilę udał zamyślonego. - Louis zrobił mu nawet kilka fotek. Jak je zobaczysz, to padniesz ze śmiechu - prychnął, a ja byłam już pewna, że wykręcili mu jakiś numer.
- A jak lot? - zapytałam.
- Praktycznie go przespałem - westchnął. - Miałem nawet sen z tobą w roli głównej, ale niestety Louis postanowił go przerwać. Nagle zebrało go na przyjacielskie rozmowy…
- Powinieneś cieszyć się, że to właśnie z tobą chciał rozmawiać - uśmiechnęłam się, związując włosy w niedbałego koka.
- Nie, kiedy tuż po wylądowaniu czeka na mnie wywiad, sesja, kolejny wywiad i jeszcze zaśpiewanie kilku piosenek - przewrócił oczami.
- Moje biedactwo… - prychnęłam. - Jak wrócisz do domu, to będę na ciebie czekać z ciepłymi kapciami i pysznym obiadem.
- A może ty załatw tylko te ciepłe kapcie, a ja zajmę się obiadem? - roześmiał się.
- Jesteś okropny - wydęłam usta, robiąc minę obrażonego dziecka.
- Kochanie, wcale nie jestem okropny. Chcę jedynie, żeby nasz związek opierał się na szczerości - przesłał mi buziaka, nie przestając się śmiać. - A jak mieszkanie? - nagle spoważniał, zmieniając temat. - Wpuścili was do środka?
- Nie - westchnęłam głośno, kręcąc głową. - Może jutro… - wzruszyłam ramionami. - W zasadzie chcemy tylko zabrać stamtąd rzeczy, które uda się jeszcze uratować. Nawet nie ma co liczyć na to, że będziemy mogły tam znów zamieszkać.
- Susanne, przecież możesz u nas zostać ile tylko…
- Zayn, proszę cię - przerwałam mu. - Zaczęłyśmy już poszukiwania, ale los się do nas nie uśmiecha… Zastanawiam się, jak wujek załatwił nam tak dobre mieszkanie w tak niskiej cenie.
- Sue, proszę… Chcę pomóc… Wszyscy chcą.
- Wiem, kochanie - westchnęłam. - Jestem wam za to wdzięczna, ale spróbuj mnie zrozumieć. Nie chcę siedzieć wam na głowie, chociaż nie zaprzeczę, że bardzo miło jest budzić się obok ciebie - uśmiechnęłam się nieznacznie.
- Skarbie…
- Zayn, nie drążmy już tego tematu - przerwałam mu po raz kolejny.
- Ale jak wrócę, to jeszcze o tym porozmawiamy - stwierdził pewnie. - Na spokojnie.
- Na spokojnie - powtórzyłam po nim.
- U Kathy wszystko w porządku? - zapytał po krótkiej chwili milczenia.
- Tak - pokiwałam głową. - Byłyśmy dziś na zakupach i…
- Zayn, nikt cię nie nauczył, że nie rusza się cudzych rzeczy? - nagle na monitorze zamiast mojego chłopaka ukazała się twarz Harrego. - Cześć - uśmiechnął się do mnie szeroko. - Jak tam, nic nie spaliłaś? - prychnął, na co wywróciłam jedynie oczami.
- Skończ, kretynie - usłyszałam w tle głos Zayna i dźwięk otwierających się drzwi.
- Zayn, tu się zaszyłeś - odezwał się Louis. - Przede mną się chowasz, tygrysie? - prychnął.
- Złaź ze mnie, idioto! - po okrzykach mojego chłopaka mogłam się jedynie domyślić, że przyjaciel stosuje wobec niego jakieś niedozwolone chwyty. - Tomlinson, zaraz skopię ci tyłek!
- I znów odezwał się w tobie ten zły chłopiec z Bradford - roześmiał się głośno Louis.
- Co oni tam…
- Nawet nie pytaj - prychnął Harry, odpowiadając na pytanie, którego nie dał mi nawet dokończyć. - Już się zadomowiłaś?
- Jestem tu tylko chwilowo - westchnęłam, kręcąc głową. - Nie będę siedzieć wam na głowie.
- Przecież…
- Styles, oddawaj tego laptopa! - uniosłam brew, obserwując obraz na monitorze, który co sekunda zmieniał się w wyniku szarpaniny Zayna z Harrym. Bójka o laptopa trwała dłuższą chwilę, po której na monitorze ukazała się uśmiechnięta twarz mojego chłopaka. - Ja zawsze wygrywam, cieniasie. - prychnął, spoglądając w bok. - Na czym skończyliśmy?
- Na…
- Kto mi pożarł wszystkie żelki! - usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i głos Nialla.
- Tommo - Zayn szeroko się uśmiechnął. - Na własne oczy widziałem.
- To nie ja! - krzyknął Louis. - Malik, a ty się w ogóle nie odzywaj. Pokażę ci jeszcze, co potrafię, tylko dojdę do siebie - jęknął.
- Czyżby Zayn właśnie pozbawił cię przyjemności bycia ojcem? - prychnął Horan, na co mój chłopak z zadowoleniem pokiwał głową. - Cześć, Susanne - nagle na monitorze pojawiła się jego jak zwykle uśmiechnięta twarz. - Jak tam?
- Dobrze - uśmiechnęłam się. - I zostawcie mojego biednego Louisa w spokoju! - pogroziłam im palcem.
- Twojego? Czy ja mam być zazdrosny? - Zayn roześmiał się, unosząc brew.
- Zasłużył sobie - wtrącił Niall. - Zjadł moje żelki.
- To nie ja, durniu! - wrzasnął Louis.
- Mamy pięć minut - nagle usłyszałam głos Liama i już po chwili zobaczyłam jego postać na ekranie. - Cześć, Sue - uśmiechnął się delikatnie. - Horan, masz jeszcze te żelki. Dobre były…
- Mówiłam, że to nie ja! - oburzył się Louis.
- Payne, oddawaj moje żelki, bo… - Niall spojrzał na niego, w znaczącym geście przejeżdżając palcem po szyi.
- Później to załatwimy - Liam lekceważąco machnął ręką i pochylił się, żeby być lepiej widocznym na ekranie. - Opowiadaj, Sue, już za nami tęsknisz?
♥♥♥
Hej kochani! ;)
W mgnieniu oka minął kolejny miesiąc. Czy tylko nasza doba od jakiegoś czasu wydaje się być o połowę krótsza? ;)
Co u was słychać? Jak minął wam zeszły tydzień? ;)
I tak oto dobrnęliśmy do rozdziału 21. ;) Mamy nadzieję, że nie macie nas dość, bo jeszcze sporo przed nami ;)
A co myślicie o bardziej "ludzkiej" wersji Jamesa? Czy zdołał was do siebie przekonać?
Dziękujemy za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem i liczymy, że tym razem również zechcecie podzielić się z nami swoją opinią<3
Przesyłamy masę gorących buziaków Xx
MADDIE&CAROL
MADDIE&CAROL
Najlepszy blog!!
OdpowiedzUsuńDziękujemy ;) Jesteśmy zaszczycone ;)
UsuńŚciskamy mocno Xx
Ta druga strona Jamesa jest naprawdę dobra! Gdyby był taki wcześniej, być może polubilabym go :) ostatnia część rozdziału była świetna. Ta szarpanina i wszystkie teksty, zachowania xD
OdpowiedzUsuńJames nie jest mistrzem robienia dobrego pierwszego wrażenia, ale drugie wychodzi mu już całkiem nieźle ;)
UsuńOstatnia część rozdziału miała być takim małym "poprawiaczem" humoru, więc bardzo cieszy nas fakt, że Ci się spodobała ;)
Buziaki Xx
Cześć moje drogie :* ! Dzisiaj zacznę znów od rozdziału więc...Sue zostaje sama w tak wielkim domu?Ciekawe co będzie jeść :p Lomatko czy tylko mnie tak rozczula Zen i sue ? Awww *_* oni są po prostu idealni :) James czy ktoś cię podmienił ? W tym rozdziale oprócz niechcianego momentu gdy James karze Kat przeatac spotykać się z chłopcami to mogłabym go polubić.Louis wkracza do akcji mam nadzieję że przez jego interwencej ich przyjaźń nie ucierpi różnie to może być.Ostatnia "scenka" uśmiałam się :D walka o komputer teksty chłopców no jednym słowem GENIALNIE lepiej tego zakończyć się niee dało ! I teraz rozdział !!! 21 !!!! Dziękuję za odpowiedź pod poprzednim komentarzem to naprawdę wiele dla mnie znaczy i muszę wam tutaj napisać że to że komentarze waszych czytelników sprawiają że macie uśmiech na twarzy działa w dwie strony zawsze w sobotę jak tutaj wchodzę i widzę kolejny rozdział oraz czytam odpowiedź na mój nie ogarnięty komentarz uśmiecham się do monitora jak głupia.To że piszę tak długi komentarz na telefonie to w sumie nic takiego haha teraz też to robię ;) 30 minut do przyjścia gości ale Ja zawsze znajdę czas na komentarz :p Jesień chyba nie odwzajemnia moich uczuć gdyż ponieważ znów napadlo mnie przeziębienie :( Choć to chyba przez to że bezczelnie zostałam w piątek oblana wodą przez moją przyjaciółkę więc takk... :D No cóż jeszcze trochę i zacznę się zrstać z łóżkiem :p a jak u was ? Mam nadzieję że wszystko w porządku :) ściskam was mocno do następnego :* xoxo ❤❤❤
OdpowiedzUsuń//Marcela
Hej kochanie! ;)
UsuńTwoja obawa o to, czy Sue będzie miała co jeść, wywołała szerokie uśmiechy na naszych twarzach ;) Miejmy nadzieję, że chłopacy zatroszczyli się o stan lodówki i ukochana Zayna nie umrze nam z głodu, bo co by wtedy ten biedak począł ;) Nawet nasze serduszka są wrażliwe na ich wielką miłość, więc tym razem zostawimy ich oboje przy życiu ;)
Czytając Wasze komentarze, widzimy, że James sobie zapunktował ;) Ciekawe na jak długo...
Zawsze istnieje ryzyko, że Louis przez swoją interwencję może narazić przyjaźń z Kathy na szwank. W końcu jego działanie ma być skierowanie przeciwko jej "ukochanemu" mężczyźnie. Dużo zależy od tego, jak to rozegra i w którym momencie wkroczy do akcji.
Cieszymy się, że spodobało Ci się zakończenie rozdziału. Uwielbiamy pisać takie "rozdziało-umilacze" ;)
Dziękujemy za to, co napisałaś na temat naszych odpowiedzi, bo zawsze istniało ryzyko, że nudzimy Was tymi wynurzeniami i tak naprawdę modlicie się, żeby nasza ingerencja na blogu zaczynała się i kończyła jedynie na dodawaniu nowych rozdziałów ;) Po przeczytaniu Twoich słów wiemy jednak, że nie musimy odbierać sobie przyjemności rozmowy z Wami, bo z tego co widać, nie męczymy Was aż tak bardzo ( a przynajmniej Ciebie ;) Cieszymy się, że nasze słowa wywołują u ciebie uśmiech ;) W ten sposób możemy chociaż w małym stopniu podziękować Ci, za te wszystkie wspaniałe słowa <3
Znowu jesteś chora? Zawsze możesz tłumaczyć sobie, że musisz być naprawdę cudowna, bo choroba lubi przebywać w twoim towarzystwie, chociaż ma tylu innych ludzi do wyboru ;) A tak już na serio, to uważaj na siebie bardziej, skarbie! <3 Chyba musimy zabrać się za robienie na drutach jakiegoś ciepłego szalika dla Ciebie, żebyś przez całą zimę już nic nie złapała ;)
Co u nas? Ten tydzień nie był dla nas łatwy, ale z doświadczenia wiemy, ze zawsze może być gorzej, więc nie będziemy narzekać i dziś darujemy sobie opisywanie tych siedmiu dni, bo mogłyby paść tu słowa, które nie powinny pojawić się przed godziną 22.00 ;)
Przesyłamy masę buziaków Xx
[SPAM]
OdpowiedzUsuńIsobel i Charlie. Są jak ogień i woda. Co ich łączy? Równie silna nienawiść do siebie nawzajem. Pewien mężczyzna powiedział kiedyś Charliemu: Miłość, nienawiść. Dzieli je taka cienka linia. Wtedy jeszcze nie rozumiał jaka moc drzemie w tych słowach. Niebawem przekonają się o tym oboje. Pewnej feralnej nocy, kiedy zderzą się dwa światy, wywołają lawinę zdarzeń. Będzie to historia o miłości. To historia o miłości od tej gorszej, najbardziej skomplikowanej strony. Słodko-gorzka i prawdziwa.
ZAPRASZAM: Your perfect imperfections
ZWIASTUN: klik
Wiem co knujecie, ale lojalnie mówię Wam szczerą prawdę: Nie Przekonałyście Mnie!
OdpowiedzUsuńChociaż wizja "kochanego" James'a była milsza od tej, którą uraczyłyście mnie ostatnio, to i tak jakoś nie wierzę, że ludzie się zmieniają, a już na pewno nie po tym jak na własnej skórze ostatnio się o tym przekonałam :D
Spokojnie, jeszcze nie mam Was dość, ale wolałam przeczekać cały tydzień nerwów, stresu i spin, bo mogłabym napisać coś niemiłego (szczególnie wczoraj i w środę) Za to dziękuję Wam, że pamiętałyście o mnie na moim blogu :D Cały dzisiejszy dzień myślałam sobie, że skomentuje już kolejny rozdział, ale jakoś nie mogę się go doczekać. Coś się stało?? Mam nadzieję, że dzisiaj uda mi się jeszcze poczytać i poprawić sobie humor ^^ A teraz, przechodząc do rozdziału (JUŻ) 21 :D
Chłopaki wyjeżdżają... Sue nie chce korzystać z pieniędzy Zayn'a, James "ma" chwile dobroci, ale i tak zabrania Kathy spotykać się z chłopakami, Louis zaczyna coś podejrzewać, błagam Zayn - domyślcie się W KOŃCU CZEGOŚ! Brawo - pierwszy krok poczyniony, ale co dalej? Ja chcę więcej, więcej!
Słodkie to jak Sue i Zayn się kochają - znów mam ochotę wypuścić łezki, które się formują jak sobie o nich pomyślę :D
A teraz tak bardziej po ludzku: za krótki, za krótki, za krótki! Chcę dłuższy... akcja, akcja, akcja! Mrr... proszę dziewczyny! :*
Poza tym halo halo ? Gdzie kolejny rozdział? Dawajcie a nie zamęczajcie mnie! Proszę :*
Czekam, Wasza Toori :***
Ej, czemu od razu myślisz, że tak sobie pogrywamy? ;) Może James naprawdę się zmienił ;)
UsuńCoś nam mówi, że miałaś naprawdę ciężki tydzień. Jeśli chociaż trochę Cię to pocieszy, nie byłaś jedyną. Mamy nadzieję, że jest już dużo lepiej, bo inaczej przyjedziemy do Ciebie i nakopiemy komu trzeba ;)
Jak mogłybyśmy nie pamiętać o Twoim blogu? ;) To niemożliwe. Nawet jak będziesz już nas siłą chciała wyganiać to i tak się nie damy ;) Jesteśmy fankami numer 1! <3
Dzisiejszy dzień to jakaś maskara ;) Od rana byłyśmy tak zabiegane, że chociaż jest dopiero po 19, to my już padamy... Na szczęście mamy jeszcze w sobie tyle determinacji, że nie poddamy się, dopóki nie zrealizujemy wszystkich planów na dziś. Oczywiście na szczycie listy znajduje się wstawienie nowego rozdziału, więc lada moment powinien się tu pojawić ;)
"Detektyw Louis i przyjaciele" zbliżają się do rozwiązania zagadki ;) Ciekawe ile im to jeszcze zajmie? ( W zasadzie my to już wiemy, ale nic nie powiemy ;)
Zayn i Sue są uroczy ;) Same nie pogardziłybyśmy takim chłopakiem ;) Zayn x2 prosimy, tylko szybko ;)
Chciałybyśmy powiedzieć Ci, że następny rozdział będzie dłuższy, ale podobno nie wolno kłamać ;) W tajemnicy zdradzimy jednak, że 23 powinna Ci wszystko wynagrodzić ;)
Do zobaczenia już za chwilkę w nowym rozdziale ;)
Ściskamy najmocniej, jak się da Xx
Hej. Ile wy macie lat co? Bo piszecie tak zarąbiście, że nie moge aż. Zgaduję, że jesteście jakimiś polonistkami. Human? Powiedzcie, ze to strzał w 10 bo inaczej umre. Jesli jednak sie myle, to czym wy sie zajmujecie?
OdpowiedzUsuńBojku kocham ten wasz blog, serio. I chociaz sie tu nie udzielam, to nie dlatego, ze mi sie nie che, po prostu nigdy nie mam zbyt wiele c zasu. Dobra wiem, slaba wymowka.
Kocham Zayna i Sue. Kocham Louisa i El. Kocham Kathy. Jamesa nie koniecznie. no i cale one direction.
Uwielbiam was. czekam na nexta.
Buzioleeeeeeeeeee
Hej ;)
UsuńObie mamy po 18 lat ;) A polonistki niestety z nas żadne (Maddie - liceum o profilu biologiczno-chemicznym, Carol - technik usług fryzjerskich ;) Mamy nadzieję, że w naszej pisaninie nie widać tego, jak bardzo odbiegamy od profilu humanistycznego ;)
A my kochamy takie osoby jak Ty! ;) Zupełnie cię rozumiemy, bo same często narzekamy na brak czasu. Gdyby tak doba mogła mieć chociaż 48 godzin... ;)
Dziękujemy bardzo za te wszystkie miłe słowa ;)
Ściskamy Xx