sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 24.

        - Ale tu pachnie - uśmiechnąłem się szeroko, wchodząc do kuchni. - Czyżby ktoś zrobił śniadanie? - zaciągnąłem się słodkim zapachem, który wypełniał całe pomieszczenie. 
- Liam się zlitował i usmażył nam naleśniki - roześmiała się Sue.
- Payne, uwielbiam cię - potarłem ręce, dosiadając się do stołu i od razu nałożyłem na swój talerz dużą porcję. - To my mieliśmy w domu dżem truskawkowy? - zapytałem z pełną buzią, kiedy poczułem w ustach znajomy smak.
- Nie zapominaj, że teraz mieszkamy z kobietami - prychnął Harry. - Czasy, kiedy w lodówce mieliśmy wyłącznie światło, bezpowrotnie się skończyły. 
- Dzień dobry! Cóż to za zapachy ? - nagle w kuchni pojawił się Louis. - Czy mógłbym dostać chociaż jednego? - spojrzał na nasze talerze, robiąc minę biednego szczeniaka. - Umieram z głodu - uśmiechnął się szeroko, siadając na jednym z krzeseł. Bardzo ucieszył mnie fakt, że dopisywał mu humor, bo już dawno nie widziałem go takim stanie. „W zasadzie od jakiegoś czasu nikogo z nas nie można było zobaczyć w takim stanie…” Drgnąłem na samą myśl o tym, co ten bydlak zrobił naszej Kathy. Na szczęście wczorajsza wizyta doktora Smitha, który po tym ciężkim tygodniu stwierdził wreszcie, że wszystko wygląda już dużo lepiej, znacznie poprawiła nasze nastroje.
- Styles, a ty nawet śniadanie jadasz z laptopem? - Sprawdzam tylko, co dzieje się w wielkim świecie - wymamrotał, nie odrywając wzroku od ekranu.
- O ósmej rano musi tam panować ogromne poruszenie - zakpił Liam, stawiając przed Louisem talerz z naleśnikami. 
- Sue, a gdzie zgubiłaś Zayna? - Tommo zerknął na blondynkę, zabierając się za jedzenie. - Sądziłem, że już na stałe do ciebie przyrósł - zaśmiał się pod nosem. - Nadal śpi?
- Rozumiem, że to pytanie retoryczne - prychnęła. - Biorąc pod uwagę, że nie spał do drugiej w nocy, a macie dziś wolne, nawet trzęsienie ziemi nie obudzi go o tej porze.
- Czyli do południa masz czas tylko dla siebie - podsumował Liam. 
- A co wy robiliście do drugiej w nocy? - Styles oderwał wzrok od monitora, komicznie poruszając brwiami. 
- Co robiliśmy? - Sue oparła się na łokciach o blat, nachylając w stronę Stylesa. - Coś, o czym ty możesz tylko pomarzyć - szepnęła, po czym ponownie opadła na krzesło. - Przynajmniej do czasu, kiedy nie znajdziesz sobie dziewczyny - uśmiechnęła się szeroko i jak gdyby nigdy nic, zajęła się jedzeniem naleśników. Rozbawiony spojrzałem na Liama i Louisa, po czym razem z nimi wybuchłem głośnym śmiechem, kiedy Harry wciąż z niedowierzaniem wpatrywał się w blondynkę. „Tego bym się po Sue nie spodziewał…” 
- A co tu tak wesoło? - nagle dołączył do nas Zayn i od razu podszedł do blondynki, aby dać jej buziaka na przywitanie. - Pięknie wyglądasz - odezwał się wciąż zaspanym głosem i usiadł obok niej, chwytając ją za rękę.
- Dziękuję - Sue odwzajemniła jego uśmiech. 
- Czemu tak wcześnie wstałeś ? - Liam zmarszczył czoło, przyglądając się Malikowi. - Coś ci się stało? 
- Zimno tam samemu - wymamrotał, spoglądając na swoją dziewczynę. - Poza tym, śmieliście się tak głośno, że było was słychać na górze. 
- Opowiadałam Harremu o tym fajnym filmie, który wczoraj oglądaliśmy - zaśmiałem się pod nosem, słysząc odpowiedź dziewczyny. 
- Takim fajnym, że w połowie zasnęłaś - prychnął Zayn. - Macie tu gdzieś kawę? - rozejrzał się dookoła. 
- A co to za film? - zapytał Liam, podając Zaynowi dzbanek. 
- Szybcy… Szybcy i… 
- Wściekli - dokończył Louis. 
- Właśnie - uśmiechnęła się Sue. - Kompletne nudziarstwo. Nie polecam - westchnęła.
- Jaka nuda? Ten film jest świetny - stwierdził Louis, biorąc łyk soku. 
- Wcale, że nie - blondynka zmrużyła oczy, rozpoczynając tym samym bitwę na spojrzenia z Tomlinsonem.
- A właśnie, że…
- Tommo, odpuść, z nią nie wygrasz - wtrącił się Harry. - Dziewczyna marzyła o upojnej nocy, kiedy jej facet wpatrywał się w ekran - prychnął. „Czyżby oddaj za oddaj, Styles?”
- Harry! - Sue cisnęła w niego serwetką, na co całe towarzystwo głośno się roześmiało. „Tego mi właśnie brakowało…” Popatrzyłem na rozbawionych przyjaciół, uśmiechając się pod nosem. Ten dzień zapowiadał się naprawdę wspaniale. „Widocznie wczorajsze słowa doktora Smitha uspokoiły nas wszystkich…” 
- Tak dobrze się bawicie i nawet mnie nie zawołacie? - usłyszałem za sobą głos, którego kompletnie się nie spodziewałem. 
- Kathy? - Louis momentalnie przeniósł wzrok na blondynkę stojącą w drzwiach kuchni. 
- Kathy? - powtórzyłem razem z Harrym. „Wspominałem już, że ten dzień zapowiada się wspaniale?” 
- Tak, chyba właśnie tak mam na imię - przygryzła wargę, wsuwając dłonie w kieszenie szlafroku. 
- Co ty tu robisz? - Sue spojrzała na nią z troską. - Przecież nie wolno ci jeszcze wstawać z łóżka… 
- Doktor Smith powiedział wczoraj, że jest już dużo lepiej - Kathy wzruszyła ramionami. - Nie mam ochoty dłużej leżeć w tym pokoju. Wystarczy, że trzymaliście mnie tam ponad tydzień - kąciki jej ust uniosły się nieśmiało. - No więc co słychać w wielkim świecie?
- Wszystko w porządku. Nawet bardzo - uśmiechnął się do niej Liam. - Chodź, siadaj. Może kawy? - zaproponował, chwytając za dzbanek. - No tak, zapomniałem. Przecież ty nie pijasz kawy - uderzył się dłonią w głowę, zanim blondynka zdążyła cokolwiek powiedzieć, po czym szybko podniósł się z miejsca i zabrał za parzenie herbaty. 
- Dziękuję - powiedziała cicho, zajmując miejsce obok mnie. 
- Jak się czujesz? - spojrzałem na nią, po czym odruchowo nałożyłem porcję naleśników na jej talerz. 
- Lepiej - stwierdziła krótko, zakładając pasmo włosów za ucho. Nadal była bardzo blada, a jej ciało szpeciły wciąż zauważalne ślady po tym feralnym wieczorze. Serce pękało mi na małe kawałki, kiedy tylko pomyślałam o tym, jak musiała się czuć. - Myślałam, że będziecie w pracy, ale patrząc na wasze gustowne piżamy, wnioskuję, że macie dziś wolne - na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. 
- Na całe szczęście - pokiwałem głową. 
- Twoja herbata - Liam postawił przed nią kubek z gorącym napojem. - Powinnaś coś zjeść. 
- Nie jestem… 
- Jak nic nie zjesz, to naskarżę na ciebie wujkowi - przerwała jej Sue. 
- Powiedziałaś mu? - Kathy spojrzała z niepokojem na swoją siostrę, a jej ciało momentalnie się spięło. 
- Oczywiście, że nie. Przecież mi nie kazałaś - Sue uśmiechnęła się do niej uspokajająco. - Cały czas bronisz tego… - zawahała się, nie chcąc chyba psuć dobrej atmosfery. - Nie patrz się tak, tylko jedz - machnęła ponaglająco ręką. - Liam zrobił przepyszne naleśniki. 
- Może później - Kathy odsunęła od siebie talerz. 
- Lekarz mówił, że… 
- Wiem co mówił lekarz, Louis. Dzięki, że też pamiętasz - westchnęła, spoglądając na przyjaciela, po czym niepewnie się uśmiechnęła. - Przepraszam, Liam, ale teraz naprawdę nic w siebie nie wcisnę… 
- Nie ma sprawy - Payne odwzajemnił jej uśmiech. - Ale później i tak będziesz musiała zjeść - roześmiał się, grożąc jej palcem. - O ile do tego czasu Niall jeszcze wszystkiego nie wchłonie - dodał, na co od razu posłałem mu mordercze spojrzenie. „Przecież wcale nie jem aż tak dużo… Prawda?” 
- Obiecuję, że jeżeli coś zostanie, to zjem. - Kathy posłała mi delikatny uśmiech, po czym spuściła wzrok i zaczęła bawić się własnymi dłońmi. Przy stole zapadła krępująca cisza, której miałem nadzieję, że unikniemy. Każdy spoglądał na siebie, jedynie niepewnie się uśmiechając. Chyba nikt z nas nie chciał po prostu powiedzieć czegoś nie na miejscu. „A trzeba przyznać, że do tego mamy akurat wyjątkowy talent." - Tak więc… - Kathy postanowiła jednak przerwać tę niezręczną sytuację. - Chciałabym wam bardzo podziękować za to, że przez cały ten czas tak się mną opiekowaliście i byliście przy mnie, chociaż dla większości z was jestem obcą osobą.
- Nie jesteś nikim obcym - wtrącił Louis. - Jesteś naszą przyjaciółką - stwierdził oczywiste, nieznacznie marszcząc czoło.
- A przyjaciele sobie pomagają - dodał Harry. 
- Mimo wszystko dziękuję. - Kathy omiotła nas wszystkich spojrzeniem swoich niebieskich oczu. - Nie wiem, czy znajdę kiedyś sposób, żeby się wam odwdzięczyć, ale zrobię co w mojej mocy. 
- Kathy. przestań - Zayn wywrócił oczami. - Niczego… 
- Cicho, jeszcze nie skończyłam - blondynka roześmiała się cicho, obracając w palcach widelec. - Nie chcę siedzieć wam dłużej na głowie, więc wczoraj, dzięki laptopowi Harrego, zaczęłam poszukiwania nowego mieszkania, które niestety się nie powiodły. Zamiast tego znalazłam pewien hotel w całkiem atrakcyjnej cenie, więc przeniosę się tam na kilka nocy, a w międzyczasie jeszcze raz przejrzę wszystkie oferty wynajmu i z pewnością wybiorę coś dla siebie - wypowiedziała na jednym wydechu. - Myślę, że to już najwyższy czas 
- Nie - wyrwał się Louis. - Nie zgadzam się. 
- Niby czemu? - Kathy spojrzała na niego, nieznacznie unosząc brwi. - Do tej pory radziłam sobie sama i… 
- I wszyscy widzieliśmy, jakie były tego skutki - wymamrotał pod nosem. - Po prostu nie zgadzam się na ten twój durny pomysł - dodał z powagą. 
- Ja też nie - przytaknął Zayn. - Nie siedzisz nikomu na głowie… 
- Spokojnie, szwagier, nie zabiorę ze sobą twojej piękności - uniosła ręce w obronnym geście. - Wiem przecież, że kilka dni temu, zaproponowałeś Sue, by wprowadziła się tu na stałe i jeśli się nie mylę, wcale nie musiałeś jej długo namawiać - roześmiała się cicho. - Nawet do mojego łóżka docierają takie informacje.
- Ale tu nie chodzi o mnie, tylko o ciebie, Kathy - Su oparła się o blat. - Myślę, że chłopacy mają ci coś do powiedzenia - uśmiechnęła się. - Od razu dodam, że nie miałam z tym nic wspólnego. Nawet nie spytali mnie o zdanie - wzruszyła ramionami, spoglądając na swojego chłopaka. 
- Kathy, kiedy dochodziłaś do siebie, razem z chłopakami naprawdę dużo rozmawialiśmy i… - Zayn spojrzał na nas, na co wszyscy prawie niezauważalnie kiwnęliśmy głowami, chcąc jeszcze raz potwierdzić naszą decyzję. - Nie chcemy, żebyś się od nas wyprowadzała. 
- Uprzątnęliśmy pokój gościnny, w którym do tej pory mieliśmy… - Liam podrapał się po głowie, a ja zaśmiałem się pod nosem, przypominając sobie, jaki chaos tam panował. - Nie ważne… W każdym bądź razie, teraz to już twój pokój. 
- To jakieś wariactwo - Kathy pokręciła głową.
- Wiemy, ale to wcale nie znaczy, że się nie uda - roześmiałem się. - To duży dom, pomieścimy się w nim wszyscy. 
- Ale… 
- Nie ma żadnego „ale” - przerwał jej Harry, szeroko się uśmiechając. - Cieszymy się, że przystałaś na naszą propozycję. 
- To… - Kathy przygryzła wargę, zakładając pasmo włosów za ucho. - To naprawdę miłe i bardzo dużo dla mnie znaczy, ale nie sądzę… 
- Kathy, nie możesz się nie zgodzić. Twoje „tak” to czysta formalność - Zayn puścił do niej oczko, po czym ucałował policzek swojej dziewczyny. 
- I tak cię stąd nie wypuścimy - z uśmiechem na twarzy podsumowałem całość.
- Słuchajcie, myślę, że wystarczająco długo byłam… 
- Kathleen… - przerwał jej Louis. - Na górze, obok łazienki znajduje się twój pokój. Koniec tematu - stwierdził z powagą w głosie. - A teraz jedz te naleśniki. - podsunął jej talerz. Po raz kolejny przy stole zapadła ta krępująca cisza. Każdy czekał na decyzję Kathy, która cały czas mierzyła się z Louisem spojrzeniami. 
- No więc postanowione - Harry klasnął nagle w dłonie. - Witamy w domu, Kathy -
uśmiechnął się szeroko. - A zmieniając temat, spójrzcie, co podesłał nam Paul - odkręcił swój laptop w naszą stronę. - Musimy to zatwierdzić. 
- Wasz nowy teledysk? - Sue od razu szeroko się uśmiechnęła. 
- W rzeczy samej - Styles pokiwał głową i uruchomił nagranie. Nieskromnie musiałem przyznać, że teledysk był naprawdę fantastyczny. Widać było, że świetnie bawiliśmy się przy jego kręceniu. - A kogo my tu mamy? - Harry włączył pauzę, kiedy na ekranie pojawił się fragment ukazujący krótki mecz, który rozegraliśmy z Kathy i Sue podczas jednej z przerw. 
- Kto to tu wrzucił? To naprawdę my? - Sue roześmiała się, uważnie wpatrując w ekran. - Uważajcie, bo jeszcze zabierzemy wam całą sławę - dodała, kiedy Harry ponownie uruchomił nagranie. 
- To co, zatwierdzamy? - Styles uniósł brew. 
- Jasne, o ile dostaniemy z Kathy odpowiednie wynagrodzenie - Sue zaplotła ręce na piersi. 
- Już ja się postaram o odpowiednie wynagrodzenie - Zayn cmoknął dziewczynę w usta, na co ta od razu szeroko się uśmiechnęła. 
- Może ty też coś powiesz? - Louis spojrzał na Kathy, która zdawała się zupełnie nieobecna. - Co o tym myślisz? 
- Myślę… Myślę, że chciałabym dziś zabrać rzeczy od Jamesa - wymamrotała. „Co do cholery?!”



       - Już jestem - wsiadłam do samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi. - Chociaż nadal uważam, że niepotrzebnie tam ze mną jedziecie. Mogę przecież zamówić taksówkę - westchnęłam.

- Uważasz, że puściłabym cię tam samą? - Sue spojrzała na mnie, kręcąc głową. - Właściwie, to powinnaś zostać w samochodzie - dodała po chwili. 
- Niby czemu? - zmarszczyłam czoło, przyglądając się jej uważnie. Naprawdę doceniałam to, że się o mnie troszczy, ale miałam już dość traktowania mnie jak biednej dziewczynki, która z niczym nie potrafi sobie sama poradzić. 
- Susanne ma rację - odezwał się Louis, ruszając z podjazdu. - Może byłoby lepiej, gdybyśmy to my tam poszli i zabrali twoje rzeczy, a ty poczekałabyś w samochodzie. 
- Jestem dorosła… - wywróciłam oczami. 
- Nie o to chodzi, Kathy - Zayn spojrzał na mnie przez ramię. - Nie uważasz, że spotkanie z Jamesem to nie najlepszy pomysł? 
- Prędzej czy później i tak by do tego doszło - westchnęłam. „A może lepiej tego nie przyspieszać?” odezwało się moje drugie ja. „Nie będę tchórzem…” - Dam radę - stwierdziłam, ale nawet ja słyszałam w swoim głosie sporą niepewność. 
- Dobra, będę szczera - Sue głośno odetchnęła. - Po prostu boję się, że pękniesz. Boję się - zawahała się na chwilę, chwytając mnie za rękę -…że zmienisz zdanie i do niego… Nie może mi to nawet przejść przez gardło.
- Nie pozwolimy na to - odezwał się Louis. - Jeśli będzie trzeba, wyniosę cię stamtąd siłą - zażartował, ale spojrzenie, które napotkałam w lusterku, wskazywało, że mówi całkowicie poważnie. 
- Wiem, co robię. Zaufaj mi, dobrze? - ścisnęłam mocniej dłoń Sue i oparłam głowę o chłodną szybę, przyglądając się widokowi za oknem. Z każdym kolejnym, mijanym przez nas budynkiem mój żołądek zaciskał się coraz bardziej. Wiedziałam, że chwila spotkania z Jamesem zbliża się nieuchronnie. „Możesz jeszcze uciec…” podpowiadało mi cały czas moje drugie ja, ale wiedziałam, że nie jest to żadne rozwiązanie. Czułam się… Sama nie potrafiłam tego określić. Z jednej strony chciałam mieć już to wszystko za sobą, ale z drugiej, nie potrafiłam wyobrazić sobie chwili, kiedy znów stanę z nim twarzą w twarz. „Boisz się…” zakpiło ze mnie moje drugie ja, ale kiedy miałam już w duchu zaprzeczyć, uświadomiłam sobie, że to prawda. Bałam się. Cholernie bałam się tego spotkania. 
- Możesz jeszcze zmienić zdanie - z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Sue. Dopiero teraz zauważyłam, że dojechaliśmy już do celu. Nerwowo przygryzłam wargę, starając się unormować szalone bicie serca. - Pójdziemy tam sami i wrócimy za kilka minut. 
- Dam radę - uśmiechnęłam się uspokajająco. „Dam radę, dam radę, dam radę…” powtarzałam w myślach jak mantrę.
- Możesz wyjść stamtąd, kiedy tylko chcesz - Zayn zerknął na mnie, odpinając pas. 
- Wiem - kiwnęłam głową i ociągając się, wysiadłam z samochodu. - Dziękuję - odkręciłam się w stronę moich towarzyszy, ale mój głos zabrzmiał prawie jak szept. - Dziękuję, że tu ze mną jesteście - powtórzyłam już nieco głośniej. 
- Nie masz za co dziękować - Louis pokręcił głową, zamykając samochód. - Powiedz słowo, a znów naślę na niego tego gangstera - roześmiał się, wskazując głową na Zayna. - Nawet nie zdajcie sobie sprawy, jakiego ma prawego sierpowego. 
- Zayn? - spojrzałam na chłopaka mojej siostry, nieznacznie mrużąc oczy. - Czy ty go… 
- Odpowiednio się z nim pożegnałem - Zayn wzruszył ramionami, starając się ukryć mimowolny uśmiech. - I z chęcią bym to powtórzył - zacisnął usta w cienką linię. 
- Wolałabym nie - odetchnęłam głęboko, spoglądając na stojący przede mną budynek. „Już czas…” 
- Gotowa? - Sue podeszła do mnie, chwytając mnie za ręce, na co jedynie pokiwałam głową. - Proszę cię, nie rób nic głupiego - przyciągnęła mnie do siebie i mocno przytuliła, gładząc dłonią po plecach - Ufam ci, mała - westchnęła. „Szkoda tylko, że mała sama sobie do końca nie ufa…”




       Z każdym kolejnym stopniem coraz bardziej uświadamiałem sobie, że moja obecność tutaj, to chyba nie najlepszy pomysł. Nie byłem pewien, czy na widok tego popaprańca zdołam utrzymać swoje nerwy na wodzy. „Muszę się pohamować… Dla niej…” powtarzałem w myślach. „I tak już dużo przeszła, nie potrzebne jej dodatkowe przedstawienia…” Popatrzyłem na Kathy, kroczącą obok mnie, która zwróciła wzrok w moją stronę, posyłając mi nieśmiały uśmiech. Pomimo tego, że bardzo starała się to ukryć, każdy jej najdrobniejszy gest pokazywał, jak bardzo jest zdenerwowana. „Nie ma się co dziwić…” Byłem gotów zabrać ją stąd w jednej chwili. „Nawet teraz…” Wiedziałem jednak, że nie mogę działać wbrew jej woli. Ta wizyta była wyłącznie jej decyzją a ja, Sue i Zayn mogliśmy jedynie służyć jej wsparciem. „Jest dorosła, wie co robi…” podpowiadało mi moje drugie ja, ale sam nie do końca byłem przekonany co do prawdziwości tych słów. „Boję się, że pęknie…” w mojej głowie rozbrzmiały słowa Sue wypowiedziane, kiedy czekaliśmy na Kathleen w samochodzie przed domem. „Boję się, że do niego wróci…” Nawet jej siostra nie była pewna tego, jak zachowa się Kathy, a przecież to właśnie ona znała ją najlepiej. „Nie pozwolę na to…” Odetchnąłem głęboko, stając przed mieszkaniem Jamesa. 

- Może poczekacie tutaj? - Kathy spojrzała na naszą trójkę, nerwowo przygryzając wargę. „Wpuścić cię tam samą?” 
- Nie ma mowy - stwierdziłem pewnie i zapukałem do drzwi, które w mgnieniu oka się otworzyły. 
- Kathy? - mina Jamesa wskazywała, że zupełnie się nas nie spodziewał. Wyglądał jak cień samego siebie, ale mimo wszystko wcale nie było mi go żal. - Co ty tu… 
- Przyszła zabrać swoje rzeczy - przerwał mu szybko Zayn, chcąc chyba oszczędzić blondynce niepotrzebnych emocji.
- I potrzebowałaś do tego tak licznej ochrony? - Turner zwrócił się wyłącznie do niej, jakby starał się nas zignorować. 
- A co, myślałeś, że będzie sama? - zacząłem. - No tak, to by ci wszystko ułatwiło… 
- Louis! - Kathy posłała mi karcące spojrzenie. - James, czy mogłabym… 
- Tak, jasne… - przeczesał ręką włosy. - Proszę… - odsunął się, aby przepuścić dziewczynę w drzwiach. Od razu ruszyliśmy za nią, na co momentalnie zareagował, zasłaniając wejście swoją osobą. - To chyba niekonieczne… 
- Lepiej mnie nie wkurwiaj - wysyczałem przez zaciśnięte zęby, po czym przecisnąłem się do środka. Razem z Sue i Zaynem stanęliśmy w korytarzu, w milczeniu czekając na Kathy, która krzątała się po mieszkaniu, zbierając swoje rzeczy. Kątem oka zerknąłem na Jamesa, który przysiadł na kanapie w salonie, chowając twarz w dłoniach. Momentalnie przed oczami stanęły mi sceny z tamtego wieczoru i naprawdę musiałem użyć całej swojej silnej woli, żeby mu nie przyłożyć. „Obiecałem to Kathy…” 
- To już prawie wszystko - blondynka stanęła przed nami, stawiając na podłodze dwie walizki. - Został jeszcze tylko laptop i kilka drobiazgów - założyła pasmo włosów za ucho, po czym ponownie zniknęła w jednym z pokojów. 
- W takim razie zniosę to już na dół - Zayn chwycił jej bagaż i ruszył w kierunku drzwi. - Sue, idziesz ze mną, czy… 
- Idź - przerwałem mu, spoglądając na Susanne. - Ja tu zostanę. 
- Na pewno? - blondynka spojrzała na mnie z niepokojem w oczach.
- Na pewno - potwierdziłem - Nie dam jej nic zrobić - dodałem głośniej, by mieć pewność, że ten skurwiel to usłyszał. 
- Louis… 
- No co? - spojrzałem na Zayna, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. „Jeśli myśli, że ja też stąd wyjdę, to…” 
- Kluczyki - „No tak…” Wyciągnąłem je z kieszeni i rzuciłem kumplowi, który już chwilę później zniknął za drzwiami w towarzystwie swojej dziewczyny. 
- Prywatny ochroniarz? - gdy tylko zostaliśmy sami, James podniósł się z kanapy, stając naprzeciwko mnie. 
- Chuj ci do tego - wymamrotałem, zerkając w stronę sypialni, gdzie znajdowała się Kathy. „Szybciej, dziewczyno, bo mu przyłożę…” 
- Chciałem tylko powiedzieć, że nic bym jej nie zrobił… - odezwał się znów po chwili milczenia. - Nie jestem potworem… - westchnął. 
- Uważaj, bo uwierzę - zaśmiałem się kpiąco. 
- Louis, naprawdę wiem, co zrobiłem i gdybym mógł tylko cofnąć czas… 
- Na szczęście nie możesz… - zacisnąłem zęby, żeby tylko mu czegoś nie zrobić. 
- To już chyba wszystko - Kathy pojawiła się w korytarzu z jeszcze jedną torbą, którą od razu od niej zabrałem. - Dziękuję. 
- Nie ma problemu - posłałem jej delikatny uśmiech. „Jestem tu i cię nie zostawię, mała…” 
- Kathleen… - James zawahał się, spoglądając na blondynkę. - Możemy… Możemy chwilę porozmawiać? - zapytał cicho. - Daj mi tylko dwie minuty - dodał, kiedy dziewczyna nie reagowała. 
- Dobrze - wydukała w końcu. Zmarszczyłem brwi, posyłając jej znaczące spojrzenie. - Louis, jeśli chcesz, możesz już… 
- Nie ma mowy - stwierdziłem pewnie, opierając się o ścianę. „Za nic w świecie stąd nie wyjdę…” Kathy kiwnęła tylko głową, po czym razem z Jamesem zniknęła w ich sypialni. „Teraz już jego sypialni…” poprawiłem się w myślach. Najciszej jak tylko potrafiłem podszedłem do drzwi, które na szczęście zostały uchylone. „Nie wolno podsłuchiwać…” skarciło mnie moje drugie ja. „Obecnie mam gdzieś, co mi wolno, a czego nie…” 
- Kathleen, wiem, że nie chcesz mnie teraz znać, ale proszę, nie skreślaj nas - głos Jamesa brzmiał na naprawdę załamany. „Było pomyśleć o tym wcześniej…” - Chcę naprawić siebie i to, co zrobiłem… Chcę naprawić wszystko… 
- Myślę, że tu już nie ma co naprawiać - „Dzielna dziewczynka…” moje drugie ja, mimo wcześniejszych uwag na temat podsłuchiwania, zaczęło bić brawo. 
- Jest. Daj mi tylko szansę… Ostatnią… - nagle w pomieszczeniu zapadła cisza. Miałem nadzieję, że nie będę musiał interweniować. 
- To koniec, James - Kathy westchnęła głośno, kręcąc głową. - Proszę tylko, żebyś do mnie nie dzwonił, nie pisał… 
- Kathleen... - jej imię w jego ustach zabrzmiało prawie jak błaganie. - Umieram bez ciebie - chwycił ją za ramię, na co ta momentalnie się wzdrygnęła, robiąc kilka kroków w tył. Jesteś moją jedyną nadzieją na lepszą przyszłość… 
- James… - blondynka odetchnęła głęboko, po czym podeszła do niego i dłonią otarła pierwsze łzy, które zaczęły spływać po jego twarzy. - Przepraszam, ja… - zawahała się i mocno go przytuliła, pozwalając, by wtulił się w jej drobne ciało i złożył delikatny pocałunek we włosach. „Nie! Tylko nie to…” moje serce gwałtownie przyśpieszyło. Byłem kompletnie bezsilny. - Ja… 
- Powiedz, że mnie nie kochasz, Kathleen - brunet nieznacznie się od niej odsunął, spoglądając prosto w jej oczy. „Błagam Kathy, dasz radę…” 
- Muszę iść - szepnęła nagle, kręcąc głową i wyswobadzając się z jego uścisku. - Proszę cię, zapomnij o mnie i pozwól mi zapomnieć o tobie - wycofałem się w poprzednie miejsce, kiedy ruszyła w stronę drzwi. Patrzyłem, jak opuszcza sypialnię Jamesa, wyglądając przy tym jak uosobienie bólu. Spojrzała na mnie swoimi oczami błyszczącymi od łez, które za wszelką cenę starała się powstrzymać. - Idziemy? - zapytała prawie bezgłośnie i spróbowała się do mnie uśmiechnąć, ale na jej twarzy pojawił się tylko niewyraźny grymas.
- Jasne… - kiwnąłem głową, obejmując ją ramieniem. „I obiecuję, że już nigdy tu nie wrócimy…”



        Poczułam oplatające mnie w talii dłonie i już po chwili jego ciepły oddech odbił się od mojej szyi. 

- Wino? - poczułam przyjemny dreszcz, kiedy przejechał nosem po skórze tuż przy moim uchu. - A co powiesz na wspólną kąpiel? - odwróciłam się, spoglądając w jego pociemniała tęczówki. 
- Kąpiel? Z przyjemnością, ale jak wrócę od Kathy - uśmiechnęłam się szeroko, unosząc dwa kieliszki i butelkę czerwonego napoju. 
- Olewasz romantyczny wieczór ze mną dla pijaństwa z własną siostrą? - uniósł brew, na co jedynie energicznie pokiwałam głową. - Dobrze, idź. Znajdę sobie zaraz inną, która wskoczy ze mną do wanny… 
- Z tego co wiem, oprócz mnie i Kathy w tym domu mieszkają sami faceci, więc raczej nie mam się o co martwić - odstawiłam kieliszki i butelkę na blat, po czym zarzuciłam mu ręce na szyję. - No chyba, że chcesz zaprosić któregoś z chłopaków… - roześmiałam się.
- Czasem zastanawiam się, czemu w ogóle z tobą jestem - zmrużył oczy, starając się ukryć rozbawienie -…ale zaraz potem przypominam sobie o twoim pięknym uśmiechu, słodkich ustach, małym nosku - spoważniał, spoglądając mi prosto w oczy -…i o tym, jak bardzo cię kocham - dokończył, a jego wargi opadły na moje, łącząc się w namiętnym pocałunku.
- Ej, nie ze mną te numery - uśmiechnęłam się, kiedy oderwaliśmy się od siebie, gwałtownie łapiąc powietrze. - Tak łatwo mnie nie przekupisz - wyswobodziłam się z jego uścisku i ruszyłam w stronę wyjścia, zabierając po drodze wino i kieliszki z blatu. - I jeszcze jedno - zatrzymałam się w drzwiach, odkręcając w jego stronę. - Ja też cię kocham - przesłałam mu całusa w powietrzu, co natychmiast odwzajemnił jednym z najpiękniejszych uśmiechów na świecie. Machnęłam mu jeszcze na pożegnanie i ruszyłam na górę wprost do pokoju Kathy. - Patrz co mam - nie pukając, weszłam do środka i uniosłam do góry butelkę wina. - Ty i ja. Jak za dawnych czasów - roześmiałam się, zamykając za sobą drzwi, po czym dołączyłam do mojej siostry, która siedziała na łóżku i bawiła się aparatem. - Jak się czujesz? 
- Sama nie wiem… - odetchnęła głęboko, odkładając swój sprzęt na nocną szafkę i rozejrzała się po pokoju. 
- Nie sądzisz, że tu będzie nam dobrze? - zerknęłam na nią, napełniając kieliszki. 
- Ale czy im będzie dobrze z nami? - zacisnęłam usta w cienką linie, zastanawiając się nad jej słowami. „Może ma rację…” 
- Przecież sami to zaproponowali - wzruszyłam ramionami, podając jej napełnione szkło. - Łatwo ci mówić - westchnęła. 
- Jesteś dziewczyną Zayna i to zupełnie normalne, że mieszkacie razem, ale ja… - zawahała się, spuszczając wzrok. - Czuję się tu jak intruz, Sue - pokręciła głową. - Mam pieniądze na lokacie. Może uda mi się znaleźć szybko jakieś mieszkanie z niskim czynszem, a jeśli nie, to poszukam dobrej pracy i… 
- Jako studentka i tak nie zarobisz aż tyle - posłałam jej sceptyczne spojrzenie. - W takim razie będę ubiegać się o lokal od miasta - wzruszyła ramionami. 
- Lokal od miasta? - uniosłam brew, rozbawiona jej słowami. - Nie wiedziałam, że jesteś samotną matką z dzieckiem - wzięłam łyk wina.
- Dziecko? A co to za problem? - wywróciła oczami. - Wystarczy znaleźć odpowiedni materiał i wziąć się do roboty - stwierdziła i już po chwili obie wybuchłyśmy głośnym śmiechem. - Poczekaj chwilę, zaraz wrócę - wydukała, nie przestając się śmiać, po czym podniosła się z łóżka i odstawiła swój kieliszek na stolik. 
- A ty gdzie? - zmarszczyłam czoło. 
- Pójdę po swoją piżamę. Do tej pory spałam w pokoju Louisa i zapomniałam jej stamtąd zabrać - ruszyła w kierunku drzwi. - Nie chcę mu potem przeszkadzać, bo może już spać - dodała i zniknęła z zasięgu mojego wzroku. Nie minęła jednak nawet minuta, kiedy wróciła, zatrzaskując za sobą drzwi i od razu rzuciła się na łóżko, czerwieniąc się przy tym jak burak. 
- Dobrze się czujesz? - spojrzałam na nią z rozbawieniem. 
- Jaki wstyd! - Kathy zasłoniła twarz dłońmi. - Boże, jak ja mu teraz spojrzę w oczy?! 
- Powiesz mi, co się stało? - zmarszczyłam czoło, nic z tego nie rozumiejąc. 
- Louis… Weszłam do jego pokoju, a on dopiero co brał prysznic… Boże… - schowała twarz w stercie poduszek. - Widziałam go bez… Był bez… 
- Bez czego? - starałam się nie roześmiać, widząc jej minę.
- Bez ręcznika! 
- Widziałaś go na golasa? Całkowicie? - spytałam, chichocząc pod nosem. - Poważnie? - Jak ja mu spojrzę w oczy?! - powtórzyła z przerażeniem w głosie. 
- No nieźle - pokiwałam z uznaniem głową, po czym wybuchłam głośnym śmiechem. - Moja siostra widziała Louisa Tomlinsona nago. 
- Przestań! - posłała mi mordercze spojrzenie. Była chyba jeszcze bardziej czerwona, niż kiedy tu weszła.
- Cześć - nagle drzwi pokoju się uchyliły i stanął w nich Louis, tym razem jednak owinięty w pasie słynnym ręcznikiem. - Kathy, chciałem tylko powiedzieć, że jeśli chodzi o tą sprawę sprzed kilku sekund, to nic się nie stało - zaczął, starając się pohamować mimowolne drżenie kącików ust. „Czyli nie tylko mnie to bawi…” - Mieszkamy teraz razem, więc to normalne, że takie rzeczy się…
- Nie kończ - wymamrotała Kathy, nadal zasłaniając się poduszkami.
- W takim razie już pójdę - roześmiał się, spoglądając na nią. - Nie będę wam przeszkadzał. Miłej nocy - puścił mi oczko, na co jak kompletna wariatka wybuchłam niepohamowanym śmiechem. 
- Kathy... - nachyliłam się w kierunku mojej siostry, kiedy Louis zamknął już za sobą drzwi. - Mam tylko jedno pytanie… 
- Co chcesz? - nieznacznie zmarszczyła brwi, unosząc na mnie wzrok. 
- A jak jego… - znacząco poruszyłam brwiami. - No wiesz… 
- Rany… - wywróciła oczami. - Jesteś nienormalna! 
- I za to właśnie wypijemy - prychnęłam, podając jej kieliszek. - Na zdrowie, siostrzyczko!


♥♥♥


Hej kochani!

Do Was też zawitała zima? U nas mrozi nie na żarty.  Na szczęście chłopcy z 1D zapewnili nam wczoraj tyle emocji, że właściwie było nam na prawdę gorąco...
Musicie się z nami zgodzić, że teledysk do "Night changes" jest jednym z tych najlepszych w ich karierze.
Randka z każdym z tych przystojnych mężczyzn i to z osobna? My osobiście umarłyśmy z milion razy...

Dziś postanowiłyśmy zaserwować wam troszkę lżejszy rozdział, ale nie oznacza to, że wszystko będzie takie piękne. Chociaż w sumie, czemu by nie? Podobno zawsze w końcu nadchodzi happy end :)  

Kathy, z pomocą swoich przyjaciół, definitywnie zakończyła związek z Jamesem, tylko co on na to?

Pewnie się powtarzamy, ale dziękujemy za to, że jesteście. Dziękujemy z całego serducha za Wasze komentarze! 
Przesyłamy Wam masę energii na kolejny tydzień i dużo ciepełka!
Ściskamy Xx
MADDIE&CAROL

10 komentarzy:

  1. Przepraszam ale James wypierdalaj bo cie wykastroje i kuercze zaraz mi telefon z rak wyleci...mam dosc tej cholery niech sie leczy bo wydaje mi sie ze ma niedojebanie mozgowe amen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cieszymy się, że nasz rozdział wzbudził w Tobie takie emocje ;)
      Wydaje nam się, że każdy ma już dosyć Jamesa. Co prawda Kathy ostatecznie zakończyła ten związek, ale czy aby na pewno może być już spokojna?
      Ściskamy Xx

      Usuń
  2. Bardzo dobry rozdzial i pozytywnie zakonczony incydentem z Lou :D btw, ja tez umarlam kilka razy przy teledysku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszymy, że rozdział przypadł Ci do gustu ;)
      A co do teledysku, to chłopcy chyba naprawdę chcą przyprawić o zawał nasze fanowskie serduszka ;)
      Buziaki Xx

      Usuń
  3. Super. BYł to rozdział gdzie się śmiałam jak Kathy zobaczyła Louis'a a zarazem gdy przyszła do Jams'a to troche mi łzy.... Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszamy, że przez nasz rozdział zakręciły Ci się w oczach łezki, ale dla nas to jeden z najlepszych komplementów, jakie możemy usłyszeć ;)
      Buziaki Xx

      Usuń
  4. Autorka uprzejmnir przeprasza za brak polskich znakow!

    Nie zaczyna sie zdania od "a wiec" wiec powiem tylko tyle ze pewnie dostane od was niezly opierdziel ale jak to ja, am na to wytlumqczenia bo byla wywiadowka, nie mialam internetu a do tego wszystkiego "skontuzjowalam" sobie kolano w poniedzialek n treningu i caly tydzien jeczalam z bolu i utykalam jak jakas pijana ;x a teraz jestem zmuszona dodawac rozdzial na telefonie do tego lecac na transferze... Ale mnejsza, pisze ten komntarz juz drugi raz bo za pierwszym padk mi telefon ;(
    Co do rozdzialu to byl bardzo uspakajajacy i wzruszajac.y. Totalnie rozbila mnie scena zerwania i pozegnania sie Kathy i Jamesa. Choc wiem ze to nie koniec jego udzialu w tym opowiadaniu to ciesze sie ze Kathy (chociaz go kocha) ztobila ten pierwszy krok -zerwala z nim i sie wyprowadzila.
    Coesze sie ze chlopcy zaproponowali jej mieszkanie u siebie. Po czym takim co przezyla tez nie wypuscilabym jej z domu. Poza tym gdybym byla Louisem (boze jak to brzmi) nie pozwolilabym jej sie wyprowadzic i uwazam ze dobze zrobil.
    Co zas do nich to coraz bardzie pasuja mi jako para i coraz bardzoej wkurza mnie Eleanor, pomimo tego jak bardzo kibicowalam jej i Louisowi, teraz mam nadzieje ze Kathy i Louis... No wiecie. taki moj kolejny tajemny plan ktory zaczynacie spelniac ale ciiicho , nic nie wiecie ;*
    Koncoweczka mnie po prostu zabila,zreszta chyba nie tylko mnie ;) hahahaa Kathy musiala miec niezle widoki.. I jeszcze potem to pytanie Sue! Ahhh <3
    Co do mijej kontuzji to pewnie umieracie z ciekawosci ja poradzila sobie moja druzyna xd wiec wygrala i jestesmy teraz liderkami ^^ Taka skromna ja :-*
    Coz czekam zniecierpliowscia na rozdIal ;)
    Do dzisiaj, Wasz Toorinka ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz szczęście, że te Twoje wymówki brzmią całkiem przekonująco bo inaczej.... I wcale nie chodzi nam tu o fakt, że nie skomentowałaś rozdziału, ale że nie dawałaś żadnego znaku życia. Na twoim blogu cały czas cisza, na asku podobnie i naprawdę zaczynałyśmy się już martwić. Chyba robimy się jak jakieś stare, zrzędliwe kwoki, ale to z czystej troski <3
      Biedactwo Ty nasze, uważaj na siebie bardziej, bo niedługo cała się połamiesz ;* Mamy nadzieję, że z kolanem już lepiej ;)
      Kathy w końcu podjęła prawdziwie babską decyzję i odeszła od tego...Jamesa. A tak w ogóle, czemu jesteś taka podejrzliwa? ;) Może Turner okaże się bardzo uczynny i po prostu zniknie z jej życia... ;)
      Nasz wesoły psychiatryk powiększył się o jeszcze jednego mieszkańca ;) Możemy powiedzieć tylko jedno: nudzić to oni się ze sobą nie będą ;)
      Perspektywa Twojej przemiany w Louisa brzmi kusząco, bo fajnie byłoby mieć takiego Tomlinsona w Polsce, ale pozostań jednak naszą kochaną i jedyną Toori, bo bez Ciebie to już nie to samo ;)
      Louis i Kathy razem? Ciekawe czy Twój pomysł spodobałby się Eleanor? ;)
      GRATULACJE! Z taką zawodniczką w drużynie po prostu nie mogłyście przegrać ;) Jesteś najlepsza nawet z kontuzją ;) A jeśli znów jesteśmy przy tym temacie, to prosimy, uważaj na to kolano, bo z takimi sprawami to nie żarty ;*
      Ściskamy najmocniej, jak tylko potrafimy! <3
      Do zobaczenia za chwilę! Xx

      Usuń
  5. Cześć! Matko to nienormalne że komentuje dzisiaj ! Marcelka co się z tobą dzieję ?! Mam jednak wytłumaczenie otóż mój najlepszy przyjaciel ma dzisiaj urodZiny a ja organizuje mu przyjęcie (IMPREZĘ!!) więc cały tydzień był cholernie zabiegany teraz znalazłam chwilkę żeby przeczytać i skomentować...Siedzę u fryzjera i czekam na koleżankę chociaż szczerze mówiąc moja fryzura jest pokręcone ale dzisiaj zaszalejemy :D co do teledysku to łomatko to chyba jeden z lepszych *_* na początku myślałam że będzie taki poważny i że chłopcy dorośli natomiast później (ku mojej uciesze xd) widać że chłopcy są dalej szalonymi chłopcami z x factora więc jest super :)) U mnie jest straszenie zimno i pruszy śnieg ale cóż mówi się trudno a po za tym ja kocham śnieg !!! Okay co do rozdziału jak zwykle wspaniały cudowny i ogólnie Zuestyczny :* Kathy zamieszkaj z chłopcami proszę !! :( James spadaj na drzewo :) haha nie nawidze go :* ostatnia scena :') śmiałam się jak głupia okay więcej nie dam rady napisać pod następnym skomentuje dłużej !! Papa :*
    //Marcela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ;)
      Mamy nadzieję, że przygotowania do imprezy poszły po Twojej myśli i udało Ci się zrobić wszystko, co planowałaś ;) Koniecznie uściskaj od nas swojego przyjaciela ;) I oczywiście bawcie się dobrze! ;)
      Teledysk całkowicie podbił nasze serca ;) My też myślałyśmy, że będzie to ich pierwsza "poważny" produkcja, ale chłopcy nie byliby sobą, gdyby nie wtrącili tam czegoś nieszablonowego ;)
      Do nas też zawędrowała zima i chociaż po śniegu nie ma już prawie śladu, to temperatura naprawdę daje w kość ;)
      Cieszymy się, że rozdział Ci się spodobał i że w całym tym zabieganiu znalazłaś dla nas chwilę ;)
      Ściskamy mocno Xx

      Usuń