sobota, 20 września 2014

Rozdział 15.

        - Niall! - odkręciłem się słysząc głos przyjaciela. Razem z Sue szli właśnie w moją stronę. Widząc ich miny, zrozumiałem, że mogłem w skrócie wytłumaczyć im przez telefon co się stało. Zamiast tego powiedziałem jedynie, żeby wracali, bo mamy problem. „No cóż…”
  - Szybcy jesteście - uśmiechnąłem się lekko.
  - Niall, lepiej powiedz co się stało? - blondynka wbiła we mnie spojrzenie. 
  - Myślę, że akurat o tym powinien wam opowiedzieć Harry - wziąłem łyk soku, po który właściwie tu przyszedłem. - O ile jeszcze żyje… - prychnąłem.
  - Co on zrobił?! - Zayn naprawdę wyglądał na przejętego. 
  - Spokojnie, nikt nie zginął… Chyba - roześmiałem się. - Ręki nie dam sobie uciąć… - skinąłem głową na znak, żeby szli za mną. 
  - Co się stało? - odezwał się Zayn, kiedy dołączyliśmy już do reszty chłopaków. 
  - No, Harry, powiedz co się stało…
  - No, Harry, powiedz… - powtórzyłem po Louisie z szerokim uśmiechem na twarzy.
  - Dajcie mu już spokój - Liam jak zwykle próbował załagodzić sytuację.
  - Ja dopiero zaczynam - Louis zmrużył oczy, zaplatając ręce na piersi.
  - No kurde… Zapomniałem. Nie moja… Dobra, moja wina, ale myślałem, że… - Harry spojrzał na Liama, szukając u niego pomocy. - Każdemu może się zdarzyć…
  - Ale czego zapomniałeś? - zapytała Sue, siadając obok Danielle.
  - Namiotów - westchnął. - Ale tylko dwóch - poprawił się szybko.
  - Co? - Zayn spojrzał na niego zdziwiony.
  - Skończony idiota - mruknął Louis.
  - Wziąłem te, które leżały na podłodze w korytarzu…
  - Harry, ale tam leżały wszystkie namioty, więc jakim cudem…
  - Wiem, ale jak miałem wziąć je wszystkie na raz? - przerwał Zaynowi. - Miałem jeszcze swoją torbę… - westchnął.
  - To czemu nie wróciłeś po resztę? - Zayn uniósł jedną brew, nadal mu się przyglądając.
  - Myślałem, że je zauważycie i weźmiecie… - podrapał się po głowie. Malik pokręcił głową z niedowierzaniem i wybuchł głośnym śmiechem.
  - Bawi cię to?! - Louis spiorunował go wzrokiem.
  - Jak cholera - spojrzał na niego, starając się zachować powagę. Usiadł obok Sue, delikatnie obejmując ją ramieniem, po czym znów wybuchł śmiechem. - Właśnie dotarło do mnie, że jeżeli ja i Sue bierzemy jeden namiot, Dan i Liam drugi, a Kathy kolejny, to wam trzem zostaje tylko jeden - prychnął. 
  - No co ty nie powiesz… - Louis przewrócił oczami.
  - Będzie wam naprawdę gorąco dzisiejszej nocy - Zayn poruszył komicznie brwiami.
  - Może jednak jest jakieś wyjście z tej sytuacji… - Kathy uśmiechnęła się niepewnie.
  - Mogę spać z tobą? - wyszczerzyłem zęby.
  - Niekoniecznie o to mi chodziło - zachichotała, spoglądając na mnie.
  - Przecież Tourbus stoi praktycznie pusty - zaczęła Danielle. - Harry za karę zostanie w namiocie, a wy się w nim prześpicie…
  - Czemu ja o tym wcześniej nie pomyślałem - Louis szeroko się uśmiechnął. - Chodź Niall, czas na nas - pociągnął mnie za rękę w stronę Torbusa, przed którym powitał nas rozbawiony Paul.
  - A wy czego tu szukacie? - uniósł jedną brew.
  - Widzisz Paul, zaszła taka… 
  - Wiem, słyszałem już o wszystkim - westchnął, przerywając Louisowi.
  - Czyli możemy tu spać? - zapytałem z nadzieją.
  - A czy ja coś takiego powiedziałem? - roześmiał się. - Jakaś kara za ten popsuty samochód musi być.
  - Ale to Louis…
  - Jak to mówią, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - wtrącił mi się w słowo. - Dobranoc - uśmiechnął się szeroko, po czym wszedł do Torbusa i zamknął nam drzwi przed nosem.
  - Nie masz serca! - krzyknąłem jeszcze i za Louisem powlokłem się z powrotem do reszty.
  - A wy co? - Zayn uśmiechnął się szeroko, rozkładając jeden z namiotów.
  - Nie udało się… - Louis spiorunował Harrego wzrokiem.
  - Będzie wam przynajmniej ciepło… Co ja gadam, gorąco!
  - Malik, nie denerwuj mnie jeszcze bardziej - Lou przewrócił oczami.
  - Spoko stary - Zayn uniósł ręce w geście poddania - Lepiej pomóżcie Harremu, bo jak tak dalej pójdzie, to będziecie spać pod gołym niebem.
  - On będzie spał… - wymamrotał Tommo.


  Przekręciłem się na bok, zasłaniając głowę poduszką. Głośne chrapanie Harrego nie pozwalało mi zasnąć, a dźwięk szeleszczącego opakowania chipsów, którymi objadał się Niall, wcale nie ułatwiał sprawy. „Spokojnie Tomlinson, spokojnie…”
  - Czy nie możesz robić tego ciszej?! - podniosłem się, spoglądając na rozświetloną przez ekran telefonu twarz przyjaciela.
  - A co ja niby takiego robię? - uniósł jedną brew, odkręcając się w moją stronę.
  - Mlaszczesz, szeleścisz… - warknąłem. - I jeszcze to cholerne chrapanie…
  - A co do tego, to już nie do mnie z pretensjami - wzruszył ramionami, ponownie przenosząc wzrok na ekran. - Może spróbuj go przestraszyć, to podobno działa - uśmiechnął się. 
  - Jak ktoś ma czkawkę, a nie kiedy chrapie, kretynie - westchnąłem, zakładając na siebie podkoszulek.
  - A ty gdzie? - zmarszczył czoło.
  - Jak najdalej od was - wymamrotałem, wychodząc z namiotu. „Moje plecy…” Wyciągnąłem ręce do góry, żeby się przeciągnąć. Trzask kości mówił sam za siebie. Trzech facetów i tona jedzenia Nialla to zdecydowanie za dużo na tak mały namiot. 
  Rozejrzałem się dookoła, zastanawiając, co ze sobą zrobić. „Chwila… Ona jeszcze nie śpi?” zmarszczyłem czoło, widząc rozświetlony namiot Kathy. „Może coś się stało…” westchnąłem głośno i nie czekając dłużej, szybkim krokiem ruszyłem w tamtym kierunku.
- Co ty tu robisz? - Kathy spojrzała na mnie niepewnie, kiedy rozsunąłem zamek w namiocie i przykucnąłem w wejściu
- Przyszedłem cię wykorzystać - roześmiałem się, na co tylko uniosła brew. - Dobra, tak serio, to… Wpadłem pożyczyć trochę cukru. Sąsiedzi powinni sobie pomagać.
- Nie mam cukru - prychnęła. - Ale jeśli potrzebujesz czegoś słodkiego, to zapraszam na…
- Ciebie? - przerwałem jej, a ona rozbawiona pokręciła głową.
- Na ciastka - uśmiechnęła się szeroko.
- Lepsze to, niż nic - roześmiałem się, puszczając jej oczko, po czym wgramoliłem się do środka. - Czytasz? - zapytałem, zauważając książkę w jej dłoni. - Aż tak ci się tu nudzi?
- Wcale mi się tu nie nudzi - zaprzeczyła szybko. - Po prostu wszyscy już śpią, a ja nadal nie mogę zasnąć, więc… - wzruszyła ramionami.
- Nie wszyscy - wymamrotałem. - Niektórzy nawet chociaż bardzo by chcieli już zasnąć, to nie mogą, bo ich namiot opanował chrapiący Harry i mlaszczący Niall w komplecie ze swoim przenośnym sklepem spożywczym - prychnąłem.
- No tak - roześmiała się cicho. - Zapomniałam… - spojrzała na mnie, zakładając za ucho pasmo włosów.
- Właściwie to… - odezwałem się po chwili milczenia. - James wie, że tu jesteś? - kiedy tylko wypowiedziałem te słowa, zdałem sobie sprawę, jak beznadziejnie one zabrzmiały. Sam nie wiedziałem, czemu zadałem to pytanie. Spojrzałem na Kathy, która przygryzła wargę, wbijając we mnie swoje niebieskie tęczówki. „Chyba trochę przesadziłeś, Tomlinson…” - Przepraszam… Nie tak to miało zabrzmieć… - zacząłem się tłumaczyć.
  - A jak? - Kathy przyglądała się uważnie każdemu mojemu ruchowi. Chyba pierwszy raz wyglądała na tak spiętą w moim towarzystwie. „Jestem kretynem…”
- Nie wiem, po prostu… Pomyślałem, że może nie spodobał mu się ten pomysł z wyjazdem - wydukałem. - Przepraszam, Kathy.
- Nie przepraszaj - na jej twarzy wreszcie znów pojawił się cień uśmiechu. - Wiem, jakie James może sprawiać wrażenie - chwyciła poduszkę, przyciskając ją do siebie. - Oschły, poważny, czasem nawet trochę chamski…
- Kathy...
- Ale on naprawdę taki nie jest… - przerwała mi. - To wspaniały, troskliwy i zabawny facet. Po prostu chyba zbyt dużo czasu spędza w pracy i zaraża się tą prawniczą powagą. 
- Nie chciałem…
  - Przestań - ponownie mi przerwała. - Każdy może mieć własne zdanie. A to, że zapytałeś, to nic złego. Wręcz przeciwnie. Przynajmniej nie musisz się domyślać - spojrzała na mnie. - Chcesz wiedzieć coś jeszcze?
- Nie, chyba nie - pokręciłem głową. - Chociaż mam jeszcze jedno pytanie… Gdzie poznałaś takiego prawnika, jak pan Turner? - poruszałem komicznie brwiami. - Naruszyłaś prawo, czy jak?
- Od naruszania prawa jest Sue - roześmiała się. - Poznałam go na uczelni.
- Długo jesteście razem?
- Kilka miesięcy - uśmiechnęła się. - Wiesz co? - odezwała się nagle ściszonym głosem, delikatnie nachylając w moim kierunku. - Zaczynam czuć się trochę jak na przesłuchaniu - szepnęła rozbawiona.
- Przepraszam - westchnąłem. - Jeśli chcesz, to teraz też możesz mnie o coś zapytać. Taki rewanż…
- Nie przepraszaj mnie za każdym razem - przewróciła oczami. - Skoro tak, to… - udała zamyśloną. - Jak ty poznałeś Eleanor?
- Wpiszmy to w Google - roześmiałem się. - Tam jest wszystko.
- No tak - westchnęła. - Wolałabym jednak poznać prawdziwą wersję. 
- Prawdziwą wersję? - uniosłem brew.
- Tak. Tę twoją - wbiła we mnie spojrzenie. - Wersję Louisa Tomlinsona, a nie wścibskich mediów. 
- No więc… To zasługa Harrego - uśmiechnąłem się pod nosem, przywołując w głowie twarz Eleanor. - Ta dwójka znała się jeszcze przed X-factorem - Kathy oparła brodę o kolana, uważnie przysłuchując się mojej opowieści. - Któregoś wieczoru Harry wyciągnął mnie na miasto ze swoimi znajomymi i właśnie wtedy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Od razu przykuła moją uwagę… Harry chyba wyczuł o co chodzi, bo od razu nas ze sobą zapoznał. Pamiętam jak się wtedy uśmiechnęła. To było jak… Jakbym został czymś ogłuszony - rozłożyłem się wygodnie, zakładając ręce za głowę. - Później udało mi się wyciągnąć od Harrego jej numer. O dziwo, nie musiałem nawet go błagać. Ale kiedy miałem już napisać… Nagle pojawiło się milion wątpliwości. Bałem się, że mnie wyśmieje i najnormalniej w świecie dostanę kosza - roześmiałem się.
- Ale go nie dostałeś - wtrąciła Kathy.
- Na szczęście - pokiwałem głową. - Umówiliśmy się na spotkanie, potem na kolejne, aż w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że ją kocham - kątem oka zerknąłem na Kathy, która w tym momencie głośno westchnęła. - Przepraszam, zanudzam cię… - podniosłem się, przeczesując dłonią włosy.
- Nie - Kathy energicznie pokręciła głową. - Wręcz przeciwnie - uśmiechnęła się delikatnie. - Nawet nie wiesz, jak miło jest posłuchać czegoś takiego. Naprawdę ją kochasz i mówisz o tym w taki sposób, że…
- Szczerze? - przerwałem jej. - Z nikim jeszcze o niej tak nie rozmawiałem.
- A powinieneś. Każda kobieta chciałaby, żeby jej mężczyzna mówił o niej w taki sposób.
- Nie przesadzaj - przewróciłem oczami. - James na pewno też opowiada wszystkim same dobre rzeczy na twój temat - trąciłem ją łokciem, na co momentalnie spuściła wzrok. „Powiedziałem coś nie tak?”
- Tak, na pewno - uśmiechnęła się niepewnie, zakładając pasmo włosów za ucho. Pomiędzy nami znów zapadła niezręczna cisza. „Myśl Louis, myśl…”
- Od zawsze chciałaś studiować fotografię? - postanowiłem wstąpić na nowy temat.
- Marzyłam o tym - na samo wspomnienie o jej zajęciu, od razu się rozpromieniła, a w jej oczach pojawił się niesamowity błysk. Widać było, że to naprawdę kochała. - Chyba nie mogłabym studiować niczego innego - uśmiechnęła się, kręcąc głową. - A ty? Od zawsze chciałeś śpiewać?
- Moja mama zawsze powtarza, że śpiewałem już wtedy, kiedy nie potrafiłem jeszcze mówić - roześmiałem się. - Lubiłem to robić i podobno całkiem nieźle mi to wychodziło, ale nigdy nie pomyślałbym, że znajdę się w tym miejscu, w którym właśnie jestem. Kiedy pojawił się pomysł udziału w programie, nie sądziłem, że mam jakiekolwiek szanse. Przecież tam było mnóstwo ludzi…
- A jednak…
- A jednak - powtórzyłem po niej.
- I nie żałujesz, że nie zacząłeś kariery solowej? Przecież właśnie z takim zamiarem poszedłeś do X-factora - przekrzywiła głowę, wbijając we mnie swoje niebieskie oczy.
- Rzeczywiście, na początku chciałem być solistą - pokiwałem głową. - Starałem się zbytnio na to nie nastawiać, ale kiedy dowiedziałem się, że nie mam szans, to i tak był dla mnie cios - westchnąłem. - Ale nagle usłyszałem swoje nazwisko i stanąłem przed jury razem z czwórką kolesi, których mijałem jedynie na korytarzu, a po chwili dowiedziałem się, że mam z nimi stworzyć zespół. Wszystko wywróciło się do góry nogami. Trochę się bałem, ale już wtedy czułem, że to będzie coś wyjątkowego - uśmiechnąłem się. - A teraz powinienem chyba podziękować za to, że na początku zostałem odrzucony, bo dzięki temu moja rodzina powiększyła się o tą czwórkę kretynów - prychnąłem.
- I kto by pomyślał, że ja, Kathleen Barkley, będę miała zaszczyt siedzieć w jednym namiocie z taką gwiazdą - roześmiała się - Kiedyś będę opowiadać o tym swoim wnukom… A raczej wnuczkom - poruszyła brwiami.
- Twoje wnuczki będą pewnie uważały to za najnudniejszą historię na świecie - prychnąłem. - Wiesz, wtedy razem z chłopakami pewnie już nie będziemy „trendy” - specjalnie podkreśliłem ostatnie słowo, na co Kathy roześmiała się jeszcze głośniej.
- A co wam tu tak wesoło? - nagle w wejściu do namiotu pojawił się Niall.
- A co ty tu robisz? - spojrzałem na niego z rozbawieniem.
- Wyszedłeś i tyle cię nie było, że zacząłem się martwić - wzruszył ramionami, gramoląc się do środka i  rozsiadając obok Kathy. - Przecież mogłeś się utopić albo coś…
- Nie jestem Zaynem - wywróciłem oczami. - Potrafię pływać.
- Nigdy nic nie wiadomo - westchnął, po czym sięgnął do paczki z ciastkami i wepchnął sobie jedno z nich do buzi.
- Spytałbyś przynajmniej, czy możesz - posłałem mu karcące spojrzenie.
- Jedz, jedz - Kathy roześmiała się, kładąc dłoń na ramieniu Nialla. - Smacznego.
- Jesteś kochana - Horan uśmiechnął się do niej szeroko, pochłaniając kolejne ciastko. - No więc czemu nie śpisz Kathy? Czyżby Louis nie dawał ci spać? - wymamrotał z pełną buzią.
  - Nie, wręcz przeciwnie - pokręciła głową. - Bardzo miło nam się rozmawiało.
  - Ale musiałeś przyjść ty - prychnąłem, przewracając teatralnie oczami.
- Bardzo dobrze, że przyszedłeś - roześmiała się Kathy. - Może nie jest to pięciogwiazdkowy hotel, ale jakoś się tu pomieścimy…


  Kątem okaz spojrzałam na zegarek. „Dwadzieścia minut po północy…” Nawet nie wiem, kiedy to minęło. Naprawdę dobrze rozmawiało mi się z Niallem i Louisem, ale od jakiegoś czasu coraz trudniej było ukryć mi niekontrolowane ziewanie. „Niestety, chyba tylko ty jesteś tu śpiąca…” odezwało się moje drugie ja i patrząc na ożywionych chłopaków, nie mogłam się z nim nie zgodzić. 
  - Cześć - usłyszałam nagle głos Harrego i zaskoczona zerknęłam w stronę wejścia, w którym pojawiła się jego zaspana postać. „Czyli pidżama party zaczyna się dopiero rozkręcać…” - Mogę się dołączyć? - nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka i zajął ostatni kawałek wolnej przestrzeni w namiocie. - Zimno tam samemu - roześmiał się, przecierając dłońmi oczy. - To się cieplej ubierz - Niall przewrócił oczami. - Tu nie ma już miejsca.
- No więc o czym rozmawialiście? - Harry zdawał się nie słyszeć uwagi kumpla.
- Planowaliśmy, w jaki sposób usunąć cię z zespołu…
- I zamiast ciebie, wkręcić w to mnie - roześmiałam się, przerywając Louisowi.
- Nawet ty przeciwko mnie? - Harry spojrzał na mnie z wyrzutem, na co rozbawiona wzruszyłam ramionami. - Nie chce się wam spać?
- Ani troszeczkę - wymamrotałam.
- To świetnie! - Harry klasnął w dłonie. - Bo ja też już się rozbudziłem - „Co?! Nie! To był sarkazm…”
- Paul nas zabije - Niall westchnął głośno, kręcąc głową. - Jutro będziemy wyglądać jak zombie.
- W razie czego, zawsze możemy powiedzieć mu, że spanie we trzech w tak małym namiocie to nie był najlepszy pomysł i sam jest sobie winien, że nie chciał wpuścić nas do Tourbusa - Louis uśmiechnął się szeroko, wyraźnie dumny ze swojego pomysłu.
  - Nie ładnie tak kłamać swojemu menagerowi - roześmiałam się, kręcąc głową.
  - To nie będzie kłamstwo - Louis przewrócił oczami. - Po prostu nie powiemy mu całej prawdy - prychnął.
  - Poza tym, jutro Paul nie może się na nas złościć - Niall uśmiechnął się, zerkając na ekran telefonu. - Tylko nie mówcie, że zapomnieliście... - spojrzał na chłopaków, którzy zdawali się nie wiedzieć, o co mu chodzi.
- O czym? - Louis delikatnie zmrużył oczy.
- Kretyni, jutro jest dwudziesty-trzeci! - Horan dosłownie krzyknął, zabawnie poruszając przy tym brwiami.
- Serio? - Harry zabrał mu telefon z rąk. - Ej, faktycznie!
- A jeśli mogę zapytać, to - spojrzałam na nich zmieszana, udając, że nie wiem o co chodzi - … co jest dwudziestego-trzeciego?
- Nie wiesz? Jak możesz! - Horan udał obrażonego, zaplatając ręce na piersi.
- Przepraszam, ale naprawdę nie mam pojęcia - bezradnie wzruszyłam ramionami. „Oskar za grę aktorską wędruje do Kathleen Barkley!” moje drugie ja z uznaniem pokiwało głową.
- Kochana, dwudziestego-trzeciego lipca trzy lata temu świat otrzymał najlepszy prezent, jaki mógł sobie tylko wymarzyć… - Louis zrobił znaczącą przerwę, chcąc spotęgować napięcie. - Dwudziestego-trzeciego lipca trzy lata temu powstało One Direction - dokończył doniosłym głosem, na co pozostała dwójka zaczęła bić brawo i już po chwili wszyscy wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Aaaaa… - machnęłam lekceważąco ręką. - I co, to aż takie święto? - roześmiałam się
  - Porozmawiamy jak ty będziesz miała urodziny - Harry szturchnął mnie w ramię, nie przestając się uśmiechać. - I w tym roku nie licz już na żadne prezenty… 


  Poczułem ciepłą dłoń, która powędrowała na mój tors. „Była tu…Ze mną…” Kochałem poranki, w których mogłem poczuć jej ciepły oddech na mojej skórze. Otworzyłem oczy, powoli przekręcając głowę, aby móc na nią spojrzeć. Była taka piękna… „Wpadłeś po uszy, Payne…” uśmiechnąłem się pod nosem. Wolną dłonią zgarnąłem pasemko włosów z jej twarzy. „Była tu, naprawdę tu była…”
- Czemu nie śpisz? - wymamrotała, nie otwierając nawet oczu.
- Przed chwilą się obudziłem - szepnąłem. - Śpij - przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie i ucałowałem jej czoło. 
- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo lubię budzić się obok ciebie - wyszeptała, kreśląc palcem jakieś nieznane znaki na moim torsie.
  - Myślę, że mogę sobie to wyobrazić - pogładziłem kciukiem jej policzek. Dan powoli otworzyła oczy, spoglądając na mnie swoimi ciemnymi tęczówkami. Oparła brodę na moim ramieniu, po czym ucałowała mój policzek.
  - Dzień dobry, panie Payne - uśmiechnęła się delikatnie.
  - Dzień dobry, panno Peazer - zaśmiałem się. - Jak się spało?
  - Przy tobie? Fantastycznie - jej nadal zaspany głos był nieziemsko seksowny. - A tobie?
  - Genialnie - westchnąłem. - Mam plan.
  - Jaki plan? - uniosła jedną brew, uważnie mi się przyglądając.
  - Po dzisiejszych nagraniach pakujemy walizki i uciekamy gdzieś tylko we dwoje - uśmiechnąłem się szeroko.
  - Oszalałeś - roześmiała się, muskając moją szyję. - Od poniedziałku czeka nas powrót do rzeczywistości - westchnęła głośno prawie w tym samym momencie, co ja. Miała rację. Starałem się jeszcze nie dopuszczać do siebie myśli, że już niedługo znowu nie będziemy widywać się całymi dniami.
  - A więc jakie plany na dziś?
  - Opalanie, pływanie, opalanie, plotkowanie, opala...
  - Takie to mają dobrze - przerwałem jej. - Cieszę się, że jesteś tu ze mną.
  - Ja też. No i mogę chociaż trochę odpocząć przed kolejnym wyjazdem.
  - A jak dziewczyny? - spojrzałem na nią pytająco. - Dogadujecie się?
- Tak, są fantastyczne - roześmiała się. - Nie dziwie się, że Zayn  jest z Sue, chociaż ja, gdybym była facetem, chyba nie potrafiłabym pomiędzy nimi wybrać. Są do siebie tak podobne, że nadal nie mogę się temu nadziwić - pokręciła głową. - Czasem boję się, że je pomylę - dodała teatralnym szeptem.
- Mam podobnie - prychnąłem. - Ale obok Sue prawie zawsze kręci się Zayn, a to już znacznie ułatwia sprawę.
- No jasne - uśmiechnęła się szeroko. - Która godzina?
- Wystarczająco wczesna, żebyśmy znaleźli jeszcze chwilę dla siebie - wsunąłem dłoń pod jej koszulkę, ale Danielle szybko ją zatrzymała.
- Oszalałeś? - spojrzała na mnie rozbawiona.
- Dlaczego? - skradłem jej delikatnego całusa.
- Liam, jesteśmy w namiocie, dookoła kręci się już ekipa i… - jej głos zamienił się w przyjemne mruczenie, kiedy przejechałem nosem po jej szyi. - Liam, przywołuję cię do porządku - starała się zachować powagę, ale dobrze wiedziałem, że podoba jej się mój pomysł na spędzenie poranka. - Payne, masz w tej chwili przestać - roześmiała się, kiedy zacząłem ją łaskotać.
- Zmuś mnie - wyszeptałem wprost w jej usta. - Powiedz, że jestem najcudowniejszym facetem, na świecie, to może przestanę.
- W życiu! - chwyciła moje dłonie, które szybko zdołałem wyswobodzić z jej uścisku, po czym znów zacząłem ją łaskotać. - Dobra, już dobra! Przestań! - spojrzałem wprost w jej cudowne oczy. - Jesteś najcudowniejszym facetem na świecie! - przewróciła oczami, a ja nie czekając już dłużej przywarłem do jej miękkich ust. „A więc tak się bawimy?” zaśmiałem się pod nosem, kiedy Danielle delikatnie przygryzła moją dolną wargę. - Żartowałam, jesteś najokropniejszym facetem, jakiego znałam - wyszeptała nagle.
- O nie! Sama się o to prosiłaś… 


  Otworzyłam niepewnie oczy, próbując usiąść, ale Harry, który leżał na mnie praktycznie całym swoim ciałem, skutecznie mi to utrudniał. Przekręciłam głowę na bok i powoli sięgnęłam po telefon Nialla. „Osiem po siódmej…” westchnęłam głośno, spoglądając na zegarek. „Czyli spałam całe piętnaście minut…” przewróciłam oczami. Nie wiedziałem nawet, jak się ruszyć, nie chcąc budzić chłopaków. Co prawda zasnęli dużo szybciej niż ja, ale czekał ich przecież cały dzień ciężkiej pracy. „Ty i dziewczyny też macie dziś jeszcze sporo do zrobienia…” trafnie zauważyło moje drugie ja. Zamknęłam oczy i już po chwili poczułam jak powoli odpływam… 
- Tu jesteście! - w momencie, kiedy prawie już spałam, usłyszałam rozbawiony głos Paula. 
- Dzień dobry, Paul - uśmiechnęłam się, leniwie unosząc powieki.
- Co oni tu robią? - mężczyzna zmarszczył brwi, spoglądając na moich towarzyszy.
- Wczoraj przyszli sprawdzić, czy wszystko u mnie w porządku - roześmiałam się cicho, na co Paul z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Całą noc tu byli? - upewnił się, a ja pokiwałam jedynie głową.
  - Panowie, pobudka! - wrzasnął i cała trójka zerwała się jak na komendę. „Nareszcie…” odetchnęłam głęboko, kiedy Harry przestał w końcu utrudniać mi normalny dostęp do tlenu.
- Która godzina? - Niall przetarł zaspane oczy.
- Po siódmej - stwierdził Paul, a ja zaśmiałam się pod nosem, słysząc jęki chłopaków. - To, że mieliście spać w jednym namiocie, nie oznaczało, że ma być to namiot Kathy - menager próbował zachować powagę, ale widać było, że bawi go cała ta sytuacja. - Jak wy macie zamiar teraz funkcjonować? Patrząc na was, pewnie spaliście z godzinę… - „Niektórzy nie mieli nawet tyle szczęścia…” - Ale teraz nie ma już czasu na żadną drzemkę. Zapraszam na śniadanie. Oczywiście ciebie też, Kathy. 
- Jasne - kiwnęłam głową, po czym wygramoliłam się na zewnątrz. Chwilę później cała trójka stała już obok mnie.
- Rany, moje plecy… - jęknął Harry, wyciągając ręce do góry.
- Co ty nie powiesz - Niall spojrzał kpiąco na przyjaciela. - Nie wiem jak wy, ale ja idę coś zjeść - na samo wspomnienie o śniadaniu, Niall wydawał się znacznie bardziej rozbudzony. 
- Kathy, wyspałaś się? - Harry uśmiechnął się szeroko, obejmując mnie ramieniem.
- Tak - pokiwałam głową i w tym samym momencie niekontrolowanie ziewnęłam.
  - Jesteś bardzo przekonująca - Syles roześmiał się i poczochrał dłonią moje włosy, jak robi się to małym dzieciom. - A teraz przepraszam, ale mój żołądek wzywa - prychnął, kiedy jego brzuch zaczął przypominać o sobie głośnym burczeniem i ruszył w ślad za Niallem.
- Idziemy? - odezwał się nagle Louis, który wyglądał chyba na najbardziej niewyspanego z całej naszej czwórki „Chyba nie widziałaś jeszcze swojego odbicia w lustrze…” moje drugie ja od samego rana zaczęło obsypywać mnie komplementami.
- Szczerze mówiąc, to nie mam ochoty na śniadanie - pokręciłam głową.
- Chodź! - Louis chwycił mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę. -  Idziemy coś zjeść, bo jeszcze chwila i naprawdę nic tam nie zostanie - uśmiechnął się szeroko. - A ja koniecznie potrzebuję kawy…


  Podeszłam do kilku chłopaków, którzy właśnie kończyli montować ogromny telebim, który załatwił Paul. „A prosiłyśmy tylko o jakiś mały wyświetlacz…” uśmiechnęłam się pod nosem, opierając ręce na biodrach. Czekało nas jeszcze mnóstwo pracy, ale na razie nie mogłyśmy na nic narzekać. Paul robił wszystko, żeby tamta piątka się nie nudziła, dzięki czemu mogłyśmy działać, nie musząc przejmować się tym, że któryś nas nagle nakryje. „Nie bądź tego taka pewna…” prychnęło moje drugie ja i w sumie miało trochę racji. „Bo czym są dla nich słowa Paula…” westchnęłam.  
  - Wow… - usłyszałam zachwyt w głosie Danielle, która już chwilę później stanęła obok mnie w towarzystwie mojej siostry. - Ten ekran jest lepszy niż w kinie - roześmiała się.
  - Trzeba koniecznie podziękować Paulowi za…
- Nie trzeba - głos mężczyzny przerwał wypowiedź Kathy. - Podoba się? - wszystkie trzy jednocześnie odkręciłyśmy się w jego stronę.
- Oczywiście - uśmiech na twarzy Dan poszerzył się jeszcze bardziej. 
- A poznaliście już swoich pomocników? To Mark, Tom, Andy i Jordan - ruchem głowy wskazał na chłopaków uwijających się przy telebimie. - Dziś wam ich wypożyczam - uśmiechnął się. - Możecie wykorzystać ich do wszystkiego.
- Do wszystkiego? - Danielle poruszała komicznie brwiami, co wywołało szerokie uśmiechy na twarzach męskiej części towarzystwa. - W takim razie trzeba nazbierać drzewa, przynieść kilka ławek i krzeseł…
- Świetnie - Paul klasnął w dłonie. - Czyli nie będziecie się nudzić - prychnął. - Chłopacy za półtorej godziny mają przerwę na obiad, dlatego proponowałbym, żebyście się tam zjawiły - zwrócił się do nas. - Żeby nic nie podejrzewali - dodał. - I lepiej ustalcie jedną wersję tego, jak wam mija dzień.
- O to już zadbałam - odezwała się Kathy. - Rozłożyłam przy jeziorze nasze leżaki, ręczniki i kilka butelek z wodą i sokiem. W razie czego od rana wylegiwałyśmy się na słońcu - uśmiechnęła się dumna z siebie. - No a teraz uśmiech - wycelowała w nas zawieszoną na szyi lustrzanką i nim zdążyliśmy się zorientować, usłyszeliśmy już dźwięk migawki. - Genialnie - odkręciła aparat w naszą stronę tak, żebyśmy mogli zobaczyć podgląd zdjęcia.
  - Dobra, na mnie już pora - westchnął Paul. - Lepiej pójdę pilnować tamtej piątki - roześmiał się. 
- Paul… - zaczęłam. - Czy Eleanor...
- Będzie na czas - kiwnął głową. - Jest już w drodze - dodał, po czym ruszył przed siebie.
- My chyba też powinnyśmy zabrać się znów do pracy - potarłam ręce. - Czasu jest już mało, a…
- Co jest baby?! - podskoczyłam, kiedy usłyszałam męski głos tuż przy swoim uchu. 
- Josh, kretynie! - Danielle zdzieliła go przez ramię, kiedy ten szczerzył się jak głupi. - Mało zawału nie dostałam!
- Nie wspominając o mnie - przewróciłam oczami. 
- Jesteś nienormalny - Kathy odetchnęła głęboko, kręcąc głową. - Ale skoro już tu jesteś, to oznacza, że nie masz nic do roboty i możesz nam pomóc - uśmiechnęła się do niego szeroko. - A więc tak, Sue i Danielle, zajmiecie się trzema panami - zwróciła się do nas - … a ja zabieram Josha i Marka. Trzeba przecież przynieść ławki, krzesła i jedzenie.
- Do roboty - Danielle klasnęła w dłonie.
- Ty i ty - Kathy wskazała na Josha i jednego z chłopaków. - Idziecie ze mną - roześmiała się. - I żadnego marudzenia…
  - Nawet byśmy nie śmieli - Josh uniósł ręce w obronnym geście, nie przestając się uśmiechać. - Swoją drogą, nie wiedziałem, że jesteś taka władcza - usłyszeliśmy jeszcze jego komentarz, kiedy cała trójka oddalała się w kierunku jeziora. 
- Dobra - odetchnęłam głęboko. - Tom i Andy, pójdziecie po drewno, dobrze? - zwróciłam się do dwóch umięśnionych chłopaków. - A ty Jordan pomożesz nam tutaj - omiotłam wzrokiem miejsce, w którym staliśmy. - Musimy to ogarnąć, zanim tamci skończą nagrywanie…


♥♥♥

Hej kochani! :)

Kolejny rozdział za nami i o dziwo udało się nam go skończyć, mimo małych komplikacji :)
Niestety nasza Maddie postanowiła trochę (właściwie to trochę bardzo...) pochorować. Oczywiście, jest  tak upartą osobą, że mimo bólu, który rozrywał jej głowę, i próśb każdego, żeby leżała grzecznie w łóżku, zmusiła się do poprawienia rozdziału :)

Chciałybyśmy bardzo, ale to bardzo podziękować wam za to, że nadal z nami jesteście :) Dziękujemy również za te wszystkie przemiłe komentarze, które  na prawdę wiele dla nas znaczą i sprawiają, że jak wariatki szczerzymy się do monitora :) DZIĘKUJEMY! <3

Co do rozdziału, to mamy przeogromną nadzieję, że nie zawiodłyśmy waszych oczekiwań i nadal interesuje was, co dalej będzie dziać się z naszymi bohaterami...
Uwierzcie, to dopiero cisza przed burzą, jaka się rozpęta! :)
 Big love! Xx
MADDIE&CAROL


8 komentarzy:

  1. Szybkiego powrotu do zdrowia kochana! Rozdział świetny. To jak chłopacy przyszli do namiotu Kathy XD w ogóle wiecie co? Wasz avatar ma "dwa znaczenia" jest to takie "Me" jak i "MC" czyli pierwsze litery waszych "nickow". Tak zauważyłam :P Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Z moim zdrowiem jest już znacznie lepiej :)
      Cieszymy się, że rozdział cię nie zawiódł :)
      A co do tego avataru, to dopiero dzięki tobie zauważyłyśmy jego drugie znaczenie. Zawsze patrzyłyśmy na niego jak na pierwsze litery słów "Maddie" i "Carol", a ty uświadomiłaś nam, że wygląda on też jak słowo "Me" :)
      A nowy rozdział pojawi się już niebawem :)
      Ściskamy Xx

      Usuń
  2. Jeny jak ja uwielbiam te wasze rozdziały!!!!!!!!!!!!!!!
    Maddie wracaj nam do zdrówka i to szybkoooo!
    Rozdział jak zawsze fantastyczny!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A my uwielbiamy was i to jak motywujecie nas do dalszej pracy! :)
      Całujemy Xx

      Usuń
  3. Po pierwsze i najważniejsze ! Szybkiego powrotu do zdrowia kochana :* a po drugie ;d jestem rozczarowana bo liczyłam na jakiś zamach terrorystyczny, wybuchy, lub strzelaniny xd a tu nasz kochaniutki Hazz nie wziął namiotów co w sumie nie wyszło naszym kochanym bohaterą na dobre XD biedna Kathy ;c przygnieciona biedna śpiącą po 15 min Kathy ;c co do Jamesa może i nie słusznie go oceniłam ale po akcji w klubie byłam/jestem do niego sceptycznie nastawiona ;-; myślałam że ktoś ma urodziny i w sumie to bardziej jak rocznica 4 lata z 1D ale nie będę się sprzeczać z Harrym ;) liczyłam bardzo bardzo bardzo na moment Sue i Zayna (był taki króciuteńki ;d) ale za to był moment Dan i Li oraz Niall, Harry, Louis i Kathy wielkie brawa dla tych ludzi gum XD JOSH *-* kocham gościa XD rozdział ogółem świetny ;) dziękuje że odpisałyście mi na poprzedni kom pod 14 rozdziałem ;) to przemiłe ;* wogóle że odpisujecie swoimi czytelniką bo nie każdy to robi ;) ogladałyście pół finał w siatkówce ? *-* pozdrawiam życzę dobrego samopoczucia i MOCNO MOCNO MOCNO ŚCISKA free hug
    ;p
    //Marcela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że tak się o mnie troszczycie ;* To chyba głównie dzięki Wam jest już prawie dobrze :)
      Przepraszamy, że nie zorganizowałyśmy tu żadnej strzelaniny, ale przed nami jeszcze tyle rozdziałów, że zawsze możemy ją gdzieś wcisnąć :) Kathy niby się nie wyspała, ale osobiście nie pogniewałybyśmy się, gdyby sen zakłócała nam trójka takich przystojniaków :)
      Co prawda w tym roku obchodziliśmy czwartą rocznicę powstania 1D, ale akcja naszego opowiadania jest cofnięta w czasie o 2 lata, tak więc chłopcy nagrywają właśnie teledysk do LWWY i obchodzą dopiero drugą rocznicę :)
      Od samego początku chciałyśmy mieć dobry kontakt z naszymi czytelnikami, więc to, że odpisujemy na Wasze komentarze jest dla nas tak oczywiste jak 2+2 :) Skoro poświęcacie swój czas na dzielenie się z nami swoją opinią, to nie wyobrażamy sobie nawet, jak mogłybyśmy nie znaleźć tej chwili na odpisanie Wam:)
      Oglądałyśmy zarówno pół finał jak i sam finał. Niektórzy twierdzą, że przeżywaliśmy to bardziej niż siatkarze, ale nawet przez chwilę nie wątpiłyśmy, że złoto będzie nasze :) Jak to mówią: Polak potrafi :)
      Ściskamy mocno, mocno, mocno i do zobaczenia w następnym rozdziale Xx

      Usuń
  4. Maddie wracaj nam do zdrowia jak najszybciej! Mam nadzieję, że to nic poważniejszego i jest jedynie lepiej! <3

    A co do rozdziału to wierzę wam na słowo, że to "cisza przed burzą" chociaż nie pogniewałabym się gdyby było w miarę spokojnie. Nie chcę, żeby komuś coś się stało, albo żeby ktoś się z kimś rozpadł. Nie wiem czy bym to przeżyła!!!!!!!!!!!!!!!
    Przyznam się, że myślałam, że stalo się coś na prawdę powaznego. Ale Harry to Harry nie ma co się dziwić ;)
    Nie wiem czy to tylko ja tak mam, ale Kathy zbliżają się z Louisem do siebie. Kolejna miłośc?! Proszę!! Bo szaleje na punkcie Lou i mogłabym być taką jego Kathy hehe
    Kathy dziwnie zareagowała na samo wspomnienie o Jamesie, coś jest nie tak?
    Dajcie więcej Zayna i Sue, bo sa tacy uroczy awwwwwwww

    Swoją drogą to na prawdę fajne, że nie piszecie tego jako narrator albo tylko jedna osoba. Chociaz wiemy co kto czuje! A to mega fajne :)))) Zostane z wami na zawsze <3

    Trochę się rozpisałam, oj......... Przepraszam ;)
    Czekam na kolejny rozdział.
    Kocham! :*
    Ps: Co to za święto????????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest już dużo lepiej i myślę, że to dzięki uśmiechowi, jaki wywołujecie na mojej twarzy :)
      Przed nami jeszcze jeden, może dwa spokojniejsze rozdziały, a później... Z resztą sama się przekonasz :)
      "Harry to Harry" Bardzo dobrze to ujęłaś :) A co do Louisa i Kathy, na razie to tylko przyjaźń. Ale całkowicie podzielamy twoje zdanie na temat Louisa :)
      Cieszymy się, że spodobał Ci się pomysł ze zmianą perspektyw :)
      Pamiętaj, że słowo się rzekło i teraz nie możesz już od nas uciec <3
      I nigdy nie przepraszaj za to, że się rozpisałaś! :) Wręcz przeciwnie, rozpisuj się jak najczęściej :))
      A co do tego, jakie to święto, wszystko wyjaśni się już w następnym rozdziale :)
      Całujemy Xx

      Usuń