środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 10.

        - Dzień dobry! - krzyknęłam radośnie, wchodząc do kuchni z rękoma pełnymi toreb. Na twarzach trzech starszych pań od razu pojawiły się szerokie uśmiechy.
- Susanne, słońce ty moje - niska brunetka przywitała mnie, mocno ściskając, kiedy tylko odłożyłam zakupy na blat.
- Nie mów, że aż tak za mną tęskniłaś, Sophie - zachichotałam, podchodząc do Emmy i zaglądając jej przez ramię do garnka, żeby sprawdzić, co dobrego dla nas szykowała. - Mam nadzieję, że niczego nie zapomniałyśmy, bo nie zniosę kolejnej przeprawy przez ten wielki market… 
- Uwierz mi, my też mamy nadzieję, że kupiłyście wszystko co jest nam potrzebne.
- Sophie, nie zapominaj, że były tam we dwie - Ramona uśmiechnęła się szeroko. - Mogę się założyć, że w tych torbach jest wszystko, o co prosiłyśmy. W końcu Kathy nosi głowę na karku, a nie buja w obłokach - kobieta puściła do mnie oczko, na co prychnęłam, udając obrażoną i usiadłam na wysepce kuchennej, sięgając po zbożowe ciasteczko.
- Może w czymś wam pomogę? - zapytałam, spoglądając na Sophie, która dalej rozpakowywała zakupy.
- Lepiej jedz to ciastko - roześmiała się Emma. - Wszyscy są już głodni i czekają na obiad, więc nie chciałybyśmy, żeby coś się przypadkiem przypaliło…
  - I jak ja mam się stać dobrą kucharką, kiedy nie pozwalacie mi nawet spróbować? W domu jest tak samo… Kathy nie pozwala mi nawet zajrzeć do kuchni - zaplotłam dłonie na piersi, wzdychając głośno. - Przez was i przez moją siostrę zostanę starą panną, bo żaden nie będzie chciał takiej żony, która nie umie nawet zrobić porządnego obiadu…
- Będę się modlić o to, żeby trafił ci się taki, co nie będzie na to patrzył - Ramona podeszła do mnie, szeroko się uśmiechając. - Najwyżej twój mąż będzie cię zabierał na obiady do restauracji…
- Nie no, ja stąd wychodzę - przewróciłam oczami. - Idę do wujka. On chociaż stara się mnie zrozumieć, a nie ciągle się ze mnie śmieje - spojrzałam na kobiety, które wcale nie kryły swojego rozbawienia.
- Przy okazji przekaż mu, że za jakieś czterdzieści pięć minut obiad - Emma szeroko się uśmiechnęła.
- Jasne - kiwnęłam głową i zeskoczyłam z blatu.
- Niedługo połamiesz sobie nóżki na tych obcasach - Sophie popatrzyła na mnie, marszcząc czoło.
- Bez obaw. Równowaga opanowana do perfekcji - ucałowałam jej lekko różowy policzek i ruszyłam w stronę wyjścia, chwytając przy okazji jeszcze jedno ciastko z talerza. Pewnym krokiem wyszłam na hol, ale kiedy naprzeciwko mnie stanął Zayn, moje nogi momentalnie stały się jak z waty. Przełknęłam ostatni kawałek ciastka, po czym niepewnie się uśmiechnęłam. Spojrzałam w jego ciemne oczy, jednak szybko spuściłam wzrok, przypominając sobie nasze ostatnie spotkanie. 
- Cześć - na dźwięk jego ciepłego głosy na mojej skórze od razu pojawiła się gęsia skórka. „Sue, opanuj się…” 
- Hej - wymamrotałam, starając się pohamować drżenie głosu. - Co tu robisz?
- Przyjechaliśmy do twojego wujka, żeby przekazać mu ważną wiadomość. Z resztą pewnie sam ci o wszystkim opowie - uśmiechnął się delikatnie. - A teraz szukam łazienki… - dodał.
  - Tyle razy już tam byłeś i nadal nie pamiętasz? - roześmiałam się niepewnie. - Na wprost - wskazałam na ciemne drzwi.
- No tak… - podrapał się po głowie, nie przestając mi się przyglądać. - Co u ciebie? - zapytał nagle. 
- W porządku, dziękuję - powiedziałam cicho, zaskoczona tym pytaniem. - A u ciebie?
- Też dobrze - jakby na potwierdzenie swoich słów, pokiwał głową. - Idziesz do swojego wujka?
- Tak. Ja też muszę mu przekazać bardzo ważną informację - uśmiechnęłam się nieco szerzej, na co Zayn z zaciekawieniem uniósł jedną brew. - Na temat obiadu - prychnęłam. 
  - W takim razie nie będę cię już dłużej zatrzymywał… - zwilżył swoje usta językiem, po czym minął mnie, delikatnie ocierając się o moje ramię. „To jedynie niechcący…” westchnęłam, chcąc od razu pozbyć się złudnych nadziei. „Niechcący…” - Susanne… - odezwał się nagle, zatrzymując tuż za mną.
- Tak? - odkręciłam się w jego stronę
- Możemy porozmawiać? - zapytał, przeczesując dłonią włosy, a ja jedynie pokiwałam głową, wiedząc, czego będzie dotyczyć ta rozmowa. - Może usiądziemy? - zaproponował, wskazując na skórzaną kanapę. Bez słowa ruszyłam w jej stronę i niepewnie usiadłam na jej brzegu. 
- To o czym chciałeś porozmawiać, Zayn? - zapytałam, kiedy zajął miejsce obok mnie.
- Chciałem przeprosić… - wymamrotał, unikając mojego wzroku.
- Za co? - delikatnie zmarszczyłam czoło.
- Za to, co ostatnio zrobiłem - westchnął i w końcu odważył mi się spojrzeć prosto w oczy. - Nie chciałem, żeby tak wyszło. Nie planowałem tego…
- Zayn…
- Wiem, że zachowałem się jak kretyn - przerwał mi. - Znamy się tak krótko i… Jest mi naprawdę głupio - przetarł dłonią twarz. - Nigdy się tak nie zachowuję, dlatego sam nie wiem, co tak naprawdę mnie podkusiło. Przepra…
- Nie musisz mnie przepraszać - tym razem to ja mu przerwałam. - Byłeś trochę pijany, ja też nie należałam do abstynentek… - wzruszyłam niedbale ramionami. 
- Ta sytuacja nie powinna mieć w ogóle miejsca - westchnął, podnosząc się z kanapy. - Nie zdziwiłbym się gdybyś zaczęła mnie…
- Unikać? - dokończyłam za niego. - Zastanawiałam się nad tym - dodałam, delikatnie się uśmiechając. 
- Było dać mi w twarz… - odetchnął głęboko. - Zachowałem się jak jakiś gówniarz.
  - W twarz dostałeś… Tak jakby - roześmiałam się. Musiałam jakoś rozluźnić tą napiętą atmosferę. „Przecież tak naprawdę nic się nie stało…” w duchu przewróciłam oczami. „Bo się nie stało, prawda?”  - Mówiłam, że nie będzie siniaka? 
  - Tak… - uniósł kąciki ust, pocierając dłonią jeszcze lekko zaczerwienione miejsce.
  - Zapomnijmy o tym, co? - uśmiechnęłam się. - Do niczego nie doszło i tego się trzymajmy.
- Tak… To dobry pomysł - przeczesał ręką włosy.  - To… To ja pójdę zapalić…
  - Na mnie też już czas. Muszę jeszcze zajrzeć do wujka - powiedziałam, ale sama nie wiem czemu, nie ruszyłam się z miejsca. „Już ty dobrze wiesz…” zakpiło moje drugie ja. „Po prostu boisz się, że to wszystko właśnie się kończy…” - Do zobaczenia, Zayn.
  - Tak, do zobaczenia - powiedział cicho, po czym ruszył w stronę drzwi, za którymi zniknął chwilę później. „Nie sądzę, żeby dane nam się było jeszcze spotkać, Zayn…” Odetchnęłam głęboko, opadając na oparcie kanapy. „W coś ty się wpakowała, Sue…” Schowałam twarz w dłoniach. „Ta sytuacja nie powinna mieć w ogóle miejsca…” jego głos cały czas odbijał się w mojej głowie.
- Skończona kretynka - wyszeptałam sama do siebie. „Nadzieja matką głupich…”


  - Na pewno wie, gdzie jest ta łazienka? - usłyszałem głos Liama, na co kilkukrotnie zamrugałem oczami, dając do zrozumienia, że trochę wybiłem się z całej tej konwersacji. „Trochę? Chyba całkowicie…” zakpiło moje drugie ja i musiałem przyznać, że miało rację. „Na szczęście nie jestem sam…” Rozejrzałem się po gabinecie i patrząc na wpół śpiącego Harrego i uparcie wpatrującego się w ścianę Nialla, z rozbawieniem stwierdziłem, że jedynymi, którzy po wczorajszej imprezie byli w stanie prowadzić sensowną rozmowę z panem Owenem byli Kathy i Liam. - Pytałem, czy Zayn na pewno wie, gdzie jest łazienka - przewrócił oczami, spoglądając na mnie.
- Tyle razy do niej chodził, a teraz miałby się zgubić? - uniosłem powątpiewająco brew.
- Nie ma go od dobrych dwudziestu minut - stwierdził dyrektor, na co przeczesałem ręką włosy, bo tak naprawdę nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć. „Panie Owen, mój przyjaciel to skończony idiota, który nie ma pojęcia jak zabrać się do tego, żeby pocałować pana siostrzenicę z którą pewnie właśnie rozmawia… I to od dwudziestu minut!” 
- Louis… - dłoń Liama przeleciała mi kilkukrotnie przed oczami. 
- Może zaczepiły go dzieciaki - Kathy niepewnie się uśmiechnęła. - Albo spotkał Sue…
- I to ona zaciągnęła go do dzieciaków - przerwałem blondynce. - Ostatnio bardzo dobrze się dogadywali… - wymamrotałem, po czym od razu ugryzłem się w język. „Tomlinson, kretynie…”
- Sue i Zayn? - dyrektor spojrzał na mnie zaciekawiony, nieznacznie marszcząc czoło.
- Louisowi chodziło raczej o to, że naprawdę zżyliśmy się ze sobą. Wszyscy - stwierdziła Kathy, kładąc nacisk na ostatnie słowo. 
- A tak… Oczywiście - pan Owen poprawił się na krześle, spoglądając na swoją siostrzenicę. - Na czym to skończyliśmy, Liam? - zwrócił się do przyjaciela i już po chwili oboje pochłonięci byli ożywioną rozmową. „Chyba nikt się nie pogniewa, jeśli na chwilę stąd zniknę…” Podniosłem się z kanapy, rozprostowując kości.
- To ja może pójdę go poszukać - wymamrotałem chyba sam do siebie. 
- Oszalałeś - Kathy spojrzała na mnie, delikatnie mrużąc oczy. „Chyba jednak niezupełnie sam do siebie…” Podszedłem do niej, przysiadając na skraju fotela, na którym siedziała. 
- Nie mów, że ciebie to nie interesuje - wyszeptałem, na co tylko niedbale wzruszyła ramionami. - I w ogóle nie chcesz wiedzieć, czy się pogodzili?
- Może troszeczkę - przez jej twarz przebiegł cień uśmiechu. - Ale to ich sprawa - spojrzała na mnie, próbując zachować powagę. 
- Serio? - uśmiechnąłem się szeroko, a Kathy od razu podniosła się z miejsca. 
  - My pójdziemy ich poszukać - skierowała swoje słowa do wujka.
- Jasne - mężczyzna uśmiechnął się ciepło. - I jeśli możecie, to zapytajcie w kuchni, o której obiad. Może chłopcy zechcą z nami zjeść…
- Dobrze - przytaknęła, po czym razem ze mną skierowała się do wyjścia. - Poczekaj - zatrzymała mnie, zamykając za nami drzwi. - Może gdzieś tu są…
- Wiesz, że oni...
- Wiem - przerwała mi, jakby czytała w moich myślach. - I Sue strasznie żałuje, że do tego nie doszło.
- On też… Chociaż nie chce się do tego przyznać. 
- To skąd ta pewność? - przewróciła oczami.
- To mój przyjaciel… Znam go - westchnąłem. - Chodź… - pociągnąłem ją za rękę w stronę holu, jednak szybko się zatrzymaliśmy, kiedy zauważyliśmy Sue, siedzącą na kanapie. „Samą?” Spojrzałem na Kathy, która wzruszyła jedynie ramionami, po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę siostry.
- Czemu siedzisz tu sama? - Kathy uśmiechnęła się niepewnie, siadając obok niej.
- Zayn z tobą gadał? - zapytałem, podchodząc do nich. „Nie ma czasu na owijanie w bawełnę…”
- Tak - westchnęła Sue, podnosząc na mnie swój wzrok.
- I gdzie on teraz jest? - uniosłem brwi, ale dziewczyna nie odpowiedziała na moje pytanie, tylko wzruszyła ramionami. - Nie mów mi, że tak po prostu pozwoliłaś mu sobie pójść…
- Louis… - Kathy pokręciła głową, dając mi do zrozumienia, żebym przestał. Wiedziałem jednak, że nie mogę tego zrobić. „Gdyby nic do niego nie czuła, to by jej tu nie było…”
- On też ją kocha…
- Co? - Sue spojrzała na mnie, otwierając szeroko oczy. „Powiedziałem to na głos?!”
  - I co się tak dziwisz? - odezwała się nagle Kathy. - Chciałam się nie wtrącać, ale Louis ma rację, a ja nie mogę już dłużej patrzeć, jak marnujesz swoją największą szansę - położyła dłoń na jej ramieniu. - Przecież obie dobrze wiemy, że coś do niego czujesz… 
- Zayn wyszedł na zewnątrz - Sue popatrzyła na nas niepewnie. - Myślicie, że powinnam do niego…
  - Jeszcze się pytasz? - przerwaliśmy jej jednocześnie i spojrzeliśmy na siebie z rozbawieniem.
  - Dobra, to idę - blondynka podniosła się z miejsca i powolnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia. - Jeszcze jedno… - zawróciła i mocno nas przytuliła. - Dziękuję - uśmiechnęła się szeroko i już po chwili zniknęła za drzwiami.
- Tomlinson… - Kathy zaplotła przed sobą ręce, kiedy zostaliśmy już sami. - Żebyś się tylko nie mylił. Poręczyłam za to…
  - Nie gadaj tyle, tylko chodź - pociągnąłem ją w kierunku gabinetu. „Mam nadzieję, że jest tam jakieś okno…”


  Schowałem zapalniczkę do kieszeni i zaciągnąłem się głęboko papierosem. Dym momentalnie wypełnił moje płuca. „Będziesz tu teraz tak spokojnie siedział?” skarciło mnie moje drugie ja i wiedziałem, że tym razem miało rację. Powinienem być teraz w środku. Z nią. Ta dziewczyna miała w sobie coś, co nie pozwalało mi o niej zapomnieć. „Do niczego nie doszło i tego się trzymajmy…” jej słowa zaczęły odbijać się w mojej głowie. „Zapomnijmy o tym…”  Właśnie tego chciała? Zapomnieć? „Sam nie wiem, co tak naprawdę mnie podkusiło…”
  - Cholera… - po raz kolejny zaciągnąłem się dymem. „Dobrze wiesz, co cię podkusiło…” odezwało się moje drugie ja, a w mojej głowie momentalnie pojawił się jej obraz. Delikatna cera, błękitne oczy, zadarty nos, usta układające się w przepiękny uśmiech, dołeczek w prawym, lekko zarumienionym policzku. „Cholera…” Wyrzuciłem niedopałek papierosa, po czym głęboko odetchnąłem. Moje myśli toczyły ze sobą wielką walkę, której końca nie było widać. „Co ja odwalam?!” W jednej chwili poczułem ogromną złość na samego siebie. Ta dziewczyna była inna. W jej obecności czułem, że nie muszę nikogo udawać, bo taki jestem dobry. „A może nawet idealny…” - Chciałem tego, do cholery… - nie zastanawiając się już ani minuty dłużej, podniosłem się z ławki i ruszyłem w stronę wejścia. Zatrzymałem się jednak, kiedy pojawiła się w drzwiach. Pokonała kilka stopni i chwilę później stanęła obok mnie. Mogłem wyraźnie poczuć waniliowy zapach jej perfum… 
- Muszę ci coś… - zaczęliśmy w tym samym momencie. 
- Mów - stwierdziła nagle.
- Nie… - zawahałem się. - Panie mają pierwszeństwo…
- Zayn… - uśmiechnęła się niepewnie, unosząc brew.
- No dobrze… - odetchnąłem głęboko. - Chodzi o to, że ja wcale nie żałuję tego, że chciałem cię pocałować - zacząłem. - Raczej żałuję, że tego nie zrobiłem - przeczesałem ręką włosy, czując, że moje nogi zaczynają robić się jak z waty. „A niby jesteś takim twardzielem…” zakpiło moje drugie ja. - Susanne, odkąd spotkałem cię po raz pierwszy, nie mogłem przestać o tobie myśleć - zmogłem się na odwagę. - Chciałem cię szukać, ale wydawało mi się, że Londyn jest na to za duży - wypowiedziałem na jednym wydechu. - Poza tym, pewnie uważałaś mnie wtedy za kompletnego idiotę - uśmiechnąłem się mimowolnie. - Kiedy spotkałem cię po raz drugi na tym samy mostku, wiedziałem, że skądś już znam te niebieskie oczy. I nie myliłem się… - zawahałem się na moment, czując na sobie jej uważne spojrzenie. - Możesz uważać, że spotkanie kogoś dwa razy to zwykły przypadek, ale jeśli dostajemy kolejną szansę… Ja ją dostałem… Ten trzeci raz, kiedy cię spotkałem. Tutaj. W tym domu dziecka. 
- Zayn…
- Daj mi skończyć - przerwałem jej. - Proszę - dodałem, na co kiwnęła głową. - Może i znamy się krótka, ale czas, który z tobą spędziłem, był jednym z najlepszych w moim życiu - na twarzy Sue pojawił się cudowny uśmiech. Nie uciekła. Nadal tu była i mnie słuchała. - Kiedy obudziłem się dziś rano i uświadomiłem sobie, że mogę cię już więcej nie spotkać… - zamknąłem na chwilę oczy, szukając odpowiednich słów. - Cholera, Sue, po prostu nie jesteś mi obojętna - niepewnie chwyciłem jej małą dłoń. - Pozwól mi udowodnić… Pozwól mi chociaż spróbować udowodnić, ile dla mnie znaczysz i że tak naprawdę wcale się nie różnimy - odetchnąłem głęboko. „Dobra, przynajmniej mam to już za sobą. 
- Kiedy cię dziś zobaczyłam, naprawdę nie wiedziałam, jak się zachować - zaczęła cicho. - Właściwie nadal nie wiem, jak mam się zachować, bo po raz pierwszy ktoś powiedział mi coś takiego - uśmiechnęła się delikatnie. - Cóż mogę powiedzieć, Zayn… - wzruszyła ramionami. nie spuszczając ze mnie oczu. „Pewnie zastanawiała się, jak tu dać kosza, bez większej szkody…” - Chyba jedynie, że… - nabrała powietrza w płuca. „No to jestem na przegranej pozycji…” westchnąłem w duchu. „Chociaż próbowałem…” - Cholera, Zayn, po prostu nie jesteś mi obojętny - powtórzyła moje słowa, a moje serce momentalnie przyśpieszyło. - Chyba oboje jesteśmy porządnie szurnięci - uśmiechnęła się szeroko i był to najpiękniejszy uśmiech, jaki w życiu widziałem. -  Boję się tylko, że…
- Wiem, co chcesz powiedzieć - przerwałem jej. - Zdaje sobie sprawę, że życie ze mną może być trudne. Często wyjeżdżam, gdzie nie wyjdę, od razu pojawiają się paparazzi, a w każdej chwili może napaść na nas tłum piszczących fanek - westchnąłem. - Nie obiecuję ci, że będzie łatwo, ale mogę obiecać, że będę obok, kiedy będziesz mnie potrzebować. Susanne, jeśli tylko zechcesz, jestem w stanie zrobić naprawdę wszystko…
- A możesz mnie tak po prostu pocałować? - szepnęła, kładąc dłoń na moim policzku. „Jeszcze się pytasz?!” Starałem się zachowywać normalnie, ale w głębi ducha skakałem ze szczęścia. Bez wahania przyciągnąłem ją do siebie, łącząc jej wargi z moimi, a ona zarzuciła swoje ręce na moje ramiona i zanurzyła palce w moich włosach. Upajałem się smakiem jej ust. Wiedziałem, że jest moja. „Tylko moja…” Tak blisko jak jeszcze nigdy…


  - Może jeszcze zostaniecie? Za jakieś dwadzieścia minut powinien być obiad - mężczyzna spojrzał na nas z uśmiechem na twarzy. 
  - Chyba nie powinniśmy nadwyrężać pańskiej gościnności - „Co ty bredzisz?!” zmarszczyłem czoło, spoglądając na Liama. Kiszki grały mi marsza już od dobrej godziny. „Na pewno się stąd nie ruszę!”
  - Liam, chłopcze, w porównaniu z tym, co wy zrobiliście dla…
- Proszę nie zaczynać - przerwał mu Harry. - To staje się nudne, panie Owen - westchnął, szczerząc się jak głupi. - Poza tym, my z chęcią zostaniemy na ten obiad - „Harry na prezydenta!” Miałem ogromną ochotę go uściskać, ale postanowiłem ograniczyć się jedynie do posłania mu szerokiego uśmiechu. - Jeśli Liam nie chce zostać, to nikt go tu nie zatrzymuje…
- W takim razie… - wypowiedź dyrektora przerwało niespodziewane wtargnięcie do gabinetu Kathy i Louisa. 
- Jest tu okno? - pytanie przyjaciela spowodowało, że każdy zaczął przyglądać się mu z wyrazem zupełnej dezorientacji na twarzy. Kathy natomiast pewnym krokiem podążyła na drugi koniec pokoju i delikatnie odsłoniła firankę. - I co?! - Louis nie zwracając uwagi na nikogo z nas, podszedł do dziewczyny i stanął tuż za nią.
  - Jak na razie nic się nie…
- Nie może być aż tak źle - przerwał jej, wsadzając głowę pod firankę. 
- Uważaj, bo cię zauważą - Kathy przyciągnęła go do siebie, zasłaniając okno. Popatrzyłem na pozostałych, licząc na jakieś wyjaśnienia, ale ich miny wskazywały na to, że podobnie jak ja, nic z tego nie rozumieją. „Czy ktoś powie mi, co tu jest grane?” - Nie wierzę… - Kathy nagle głośno westchnęła, a jej uśmiech zaczął poszerzać się z sekundy na sekundę.
- Też chcę… - Louis momentalnie zamilkł, szeroko się uśmiechając. - Moja krew - roześmiał się, a potem razem z Kathy zaczęli wykonywać ruchy, które w normalnych warunkach można by uznać za atak jakiejś choroby. Ich szerokie uśmiechy wskazywały jednak na to, że wykonywali właśnie swojego rodzaju taniec szczęścia. „Tylko czym oni niby się tak cieszą?”
- Na co się tak gapicie? - momentalnie obok nich pojawił się Harry, który od razu poszedł w ich ślady i zaczął szczerzyć się do okna jak kompletny wariat. Spojrzałem na Liama i chwilę później staliśmy już obok reszty, chyba nie do końca wierząc jeszcze w to, co widzimy. „No nareszcie…” - Możesz się nie pchać?!
- Też chcę coś widzieć - wywróciłem oczami, przytykając nos do szyby. Uśmiechnąłem się pod nosem, przyglądając się temu, jak mój przyjaciel nie może oderwać ust od drobnej blondynki. „A może to ona nie może oderwać się od niego?”
- Za chwilę będziemy potrzebować tu lekarza, bo bez tlenu już długo nie pociągną - prychnął Harry w momencie, kiedy obok pojawił się pan Owen. Spojrzałem na niego i widząc jego zaskoczoną minę, z całej siły musiałem powstrzymywać się, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
- No Malik! - krzyknął Louis otwierając okno, a Zayn w jednej chwili odskoczył od dziewczyny jak poparzony. - Dobra robota - roześmiał się, a na twarzy Sue od razu pojawił się rumieniec.
- Witamy w rodzinie, Susanne! - Harry zaczął bić brawo.
  - No właśnie, witamy w rodzinie, Zayn! - Kathy uśmiechnęła się szeroko, opierając głowę na ramieniu swojego nadal zdezorientowanego wujka.


  ♥♥♥

             KOCHANI!
     Dziesiąty rozdział za nami, więc pora w końcu przerwać to milczenie. Czas na parę słów od nas! :)
Na początku  bardzo, bardzo dziękujemy, że z każdym dniem liczba na samej górze, po prawej się powiększa. To wspaniałe uczucie wiedzieć, że o nas pamiętacie. Szczególnie mocno ściskamy osoby, które zostawiają po sobie jakieś komentarze, bo tak, jak wy chcecie wiedzieć co wydarzy się w następnym rozdziale, tak nas ciekawi, co o tym myślicie. Przepraszamy za niesystematyczność, ale  podobno kobiety tak mają :)
      A co do rozdziału, mamy nadzieję, że nie zawiodłyśmy waszych oczekiwań. W końcu wydarzyło się to, na co tyle czekałyśmy (przynajmniej my :) ) i słodziutkie usta Zayna i Sue (Zue)  się złączyły! :)
      Na koniec, chcemy wam życzyć cudownych wakacji (w końcu mamy dopiero początek sierpnia) :)
           
                                  Ściskamy mocno i do zobaczenia w następnym rozdziale! Xx
                                                                                                MADDIE&CAROL 

8 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza ! xD Nie będę głupio pisać.... po prostu KOCHAM !! <3 ~Nika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy nadzieję, że to nie tylko chwilowe zauroczenie naszym opowiadaniem, ale miłość na całe życie ;)
      Ściskamy Xx

      Usuń
  2. O mój Boże XD stało się! Ta końcówka jest świetna. Szczerze myślałam, że Kathy z Louisem znajda jakies okno i albo Kathy wypadnie z otwartego okna i sie "ujawni" albo cos krzyknie lub cos podobnego i spojrza w tamtym kierunku XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... czyli prawie domyśliłaś się całego rozwiązania :) Jeszcze trochę i w ogóle zaczniesz myśleć jak my, a to, przynajmniej zdaniem naszych najbliższych, wcale nie będzie dla ciebie dobre :)
      Buziaki Xx

      Usuń
  3. Haha omg cudowny rozdzial . <3 Czekam na wiecej !! :* :D co do zue jestem zadowolona nareszcie a juz myslalam ,ze kicha bedzie z tego.
    ale na szczescie z pomoca przyszli wspaniali Louis I Kathy ( którzy wedlug mnie powinni byc razem) :D kocham .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście kichy nie ma, a zamiast niej mamy kolejną szczęśliwą parę w opowiadaniu :)
      A co do Kathy i Louisa, to mamy już pewne plany, co do każdego z nich, ale o tym na razie csiiii... Nie zapominajmy, że oboje już mają swoje drugie połówki :)
      Ściskamy Xx

      Usuń
  4. Cudowny!!!!!!!!!!!!!
    Matko, kocham te wasze opowiadanie! <3
    Zayn i Sue..... No cudni ! Jak przeczytałam, to kjahhbfsdjhfsifnsdbnjsdf serio brak słów! Mam nadzieję, że nic się u nich nie rozwali, bo często jest ta w opowiadaniach :)
    Kathy i Louis razem? Koleżanka z góry ma dobre pomysły!! To by była mieszanka wybuchowa! <3
    Czekam na kolejny, i to z wielka niecierpliwością! :)
    Weny dziewczęta! <3
    Kaśśś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się, że tak pozytywnie przyjęłaś ten związek :) A co do twoich obaw, jedyne co mogę ci powiedzieć, to że staramy się, żeby nasze opowiadanie nie było takie jak inne, więc... :)
      Kathy i Louis razem? To z pewnością byłaby mieszanka wybuchowa, ale czy aż nie za bardzo? :)
      Postaramy się dodać następny rozdział jak najszybciej, żebyście nie musieli zbyt długo czekać :)
      Buziaki Xx

      Usuń